W AKCEPTACJI MOC
Regulamin forum
Uwaga! Prośba dotycząca tworzenia wątków.
Wszyscy użytkownicy, którzy zamieszczają w tym dziale wątek dotyczący swojego wyzdrowienia, proszeni są w wypadku gdy nowy temat dotyczy dojścia do pełni zdrowia, aby do tytułu tematu dopisywali: Wyleczony/ona
Pozwoli to na rozróżnienie tematów osób, które w pełni wyzdrowiały od tych, którzy czują się lepiej oraz tych którzy opisują swoją obecną walkę.
Przykładowo Ania chce podzielić się swoim pełnym wyzdrowieniem, tworzy nowy temat o tytule:
"Ania dzieli się szczęściem" i dopisuje do tego Wyleczona - "Ania dzieli się szczęściem.Wyleczona". Osoby, które chcą opisać swoje lepsze samopoczucie, bądź postępy w leczeniu nie dodają tej końcówki.
Uwaga! Prośba dotycząca tworzenia wątków.
Wszyscy użytkownicy, którzy zamieszczają w tym dziale wątek dotyczący swojego wyzdrowienia, proszeni są w wypadku gdy nowy temat dotyczy dojścia do pełni zdrowia, aby do tytułu tematu dopisywali: Wyleczony/ona
Pozwoli to na rozróżnienie tematów osób, które w pełni wyzdrowiały od tych, którzy czują się lepiej oraz tych którzy opisują swoją obecną walkę.
Przykładowo Ania chce podzielić się swoim pełnym wyzdrowieniem, tworzy nowy temat o tytule:
"Ania dzieli się szczęściem" i dopisuje do tego Wyleczona - "Ania dzieli się szczęściem.Wyleczona". Osoby, które chcą opisać swoje lepsze samopoczucie, bądź postępy w leczeniu nie dodają tej końcówki.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 280
- Rejestracja: 10 czerwca 2019, o 18:48
Hej, nie wchodzę tutaj już, jednak coś mnie popchnęło do tego, aby wam jednak napisać posta który być może was troszkę zmotywuje, jako osoba która dość sporo narzekała tutaj na forum i właściwie miała wiecznie zakręcone na jednym punkcie wkręty i nie mogła tego pojąć dlaczego to ją spotkało i dlaczego jej życie będzie zawsze już straszne .... a już takie nie jest to lęk pchał mnie w stronę takich myśli, kiedy wkroczyła w moje życie akceptacja, szacunek do siebie, wyrozumiałość i dystans to wszystko zaczęło układać się w jedną całość a zaburzenie ustępowało czasem bywa że coś tam wróci jednak już wiem, że w żadnym wypadku mi to nic nie może zrobić czyli mogę spokojnie wtedy kontynuować to co robię i skupiać się na życiu a nie siedzieć w swojej głowie.
Wszystkich wam życzę powodzenia
Wszystkich wam życzę powodzenia
Życie jest darem i to od nas zależy jak je poprowadzimy
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 210
- Rejestracja: 28 kwietnia 2016, o 18:21
Gratki Jeszcze troszeczke i będziesz wolna Powodzenia Też to samo próbuje wytłumaczyć jeden koleżance z forum
Twoje życie ,twój wybór to ty decydujesz kim chcesz być ,co chcesz osiągnąc ,jak żyć
Kto nie ma odwagi do marzeń nie będzie miał sił do walki
Wróć z tarczą lub na niej.Walcz o swoje życie
Kto nie ma odwagi do marzeń nie będzie miał sił do walki
Wróć z tarczą lub na niej.Walcz o swoje życie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 280
- Rejestracja: 10 czerwca 2019, o 18:48
- debra.morgan
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 130
- Rejestracja: 5 maja 2019, o 17:38
I oby dalej to szło w dobrą stronę do odburzenia! trzymam kcuiki! za siebie teżnadzieja1234 pisze: ↑25 sierpnia 2019, o 11:43Hej, nie wchodzę tutaj już, jednak coś mnie popchnęło do tego, aby wam jednak napisać posta który być może was troszkę zmotywuje, jako osoba która dość sporo narzekała tutaj na forum i właściwie miała wiecznie zakręcone na jednym punkcie wkręty i nie mogła tego pojąć dlaczego to ją spotkało i dlaczego jej życie będzie zawsze już straszne .... a już takie nie jest to lęk pchał mnie w stronę takich myśli, kiedy wkroczyła w moje życie akceptacja, szacunek do siebie, wyrozumiałość i dystans to wszystko zaczęło układać się w jedną całość a zaburzenie ustępowało czasem bywa że coś tam wróci jednak już wiem, że w żadnym wypadku mi to nic nie może zrobić czyli mogę spokojnie wtedy kontynuować to co robię i skupiać się na życiu a nie siedzieć w swojej głowie.
Wszystkich wam życzę powodzenia
- Sasuke
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 481
- Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11
Gratuluję i zazdroszczę, oby Ci się wiodło jak najlepiej bo u mnie co raz gorzej, wpadłem w wielki kryzys, który pcha mnie w odmęty choroby psychicznej (milion myśli negatywnych, rozmowa ze sobą) do wielkiego ucisku w klatce piersiowej i potężnych duszności w których sam muszę łapać powietrze bo inaczej nie oddycham.
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 434
- Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35
Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 07:49Gratuluję i zazdroszczę, oby Ci się wiodło jak najlepiej bo u mnie co raz gorzej, wpadłem w wielki kryzys, który pcha mnie w odmęty choroby psychicznej (milion myśli negatywnych, rozmowa ze sobą) do wielkiego ucisku w klatce piersiowej i potężnych duszności w których sam muszę łapać powietrze bo inaczej nie oddycham.
- Sasuke
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 481
- Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11
W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 08:14Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 07:49Gratuluję i zazdroszczę, oby Ci się wiodło jak najlepiej bo u mnie co raz gorzej, wpadłem w wielki kryzys, który pcha mnie w odmęty choroby psychicznej (milion myśli negatywnych, rozmowa ze sobą) do wielkiego ucisku w klatce piersiowej i potężnych duszności w których sam muszę łapać powietrze bo inaczej nie oddycham.
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 434
- Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35
No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 08:14Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 07:49Gratuluję i zazdroszczę, oby Ci się wiodło jak najlepiej bo u mnie co raz gorzej, wpadłem w wielki kryzys, który pcha mnie w odmęty choroby psychicznej (milion myśli negatywnych, rozmowa ze sobą) do wielkiego ucisku w klatce piersiowej i potężnych duszności w których sam muszę łapać powietrze bo inaczej nie oddycham.
- Sasuke
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 481
- Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11
No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 08:14
Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
- Juliaaa78569
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 575
- Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25
Powiem Ci tak.Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37
W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.
Wszystko co tu opisujesz, odczucia, emocje, objawy to NERWICA.
I masz 2 wyjścia.
Albo do końca wyjazdu będziesz się tym przejmować, jeszcze bardziej to nakręcał, będziesz bardziej cierpiał to zmarnujesz sobie cały wyjazd z własnej winy i będziesz żałować do końca życia.
Albo puścisz kontrolę i będziesz się bawił najlepiej jak możesz, nawet jeśli - według Twojego stanu emocjonalnego - będzie to ostatni wyjazd w Twoim życiu, bo według niego umrzesz.
Wybór należy do Ciebie, ale ja na Twoim miejscu bym cieszyła się przez te 2 tyg obecnością żony
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 434
- Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35
To nie przejdzie po jednej akceptacji i olewaniu.. A jak ślub bo pamiętam Twoje obawy okrutne?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37
W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.
- Sasuke
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 481
- Rejestracja: 5 marca 2014, o 15:11
O dziwo było cudownie tj. Nie tak, ze nerwica puściła, nie nie. Modlilem sie caly czas i pozwolilem sobie na objawy, bylo mi bardzo duszno tak jak mowilem ze będzie, ale wytrzymałem i bylem szczęśliwy.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 13:42To nie przejdzie po jednej akceptacji i olewaniu.. A jak ślub bo pamiętam Twoje obawy okrutne?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16
No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?
Później na samym weselu było juz ok. Wszyscy zadowoleni, ja potanczylem i rozluznilem sie. Ja potrafiłbym byc zyciowym wojownikiem z całą paletą objawów, natomiast duszności, ktore mam czuje sie troche tak jakby sie laczyly z astma i hiperwentylacja no i po prostu nie da sie. Ryzkuje, walcze, ale ja po prostu nie potrafie oddychać (lek na astme nie pomaga) ,sciska mnie na prawde mocno w klatce i promieniuje do gory ,nie pozwalajac nabrac powietrza. Jak nie bylem takim wrakiem 5 miesięcy temu to bez większego problemu robiłem 30 km po górach.
Problemem jest samo oddychanie ,teraz siedze na lotnisku i znow lot 9 h.
Nie czuje jakiegoś większego lęku, ale duszności i owszem, jak tu jechałem to mialem mega duszności w aucie, wysiadłem, poszedłem na lotnisko, juz mi lepiej. Wziąłem sobie alpragen w malej dawce dla spokoju.
Tylko śmierć może przynieść ukojenie..
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 434
- Rejestracja: 7 lutego 2019, o 15:35
Wiesz nie jestem lekarzem więc nie wiem ale jeśli te duszności są nerwicowe to poprostu widać że ich nie akceptujesz no caly czas nad tym ubolewasz.. A widzisz.. Pamiętam Twoje obawy przed ślubem a nie było jak myślałes, wiec nerwa to jedna wielka fikcja...Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 19:17O dziwo było cudownie tj. Nie tak, ze nerwica puściła, nie nie. Modlilem sie caly czas i pozwolilem sobie na objawy, bylo mi bardzo duszno tak jak mowilem ze będzie, ale wytrzymałem i bylem szczęśliwy.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 13:42To nie przejdzie po jednej akceptacji i olewaniu.. A jak ślub bo pamiętam Twoje obawy okrutne?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19
No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.
Później na samym weselu było juz ok. Wszyscy zadowoleni, ja potanczylem i rozluznilem sie. Ja potrafiłbym byc zyciowym wojownikiem z całą paletą objawów, natomiast duszności, ktore mam czuje sie troche tak jakby sie laczyly z astma i hiperwentylacja no i po prostu nie da sie. Ryzkuje, walcze, ale ja po prostu nie potrafie oddychać (lek na astme nie pomaga) ,sciska mnie na prawde mocno w klatce i promieniuje do gory ,nie pozwalajac nabrac powietrza. Jak nie bylem takim wrakiem 5 miesięcy temu to bez większego problemu robiłem 30 km po górach.
Problemem jest samo oddychanie ,teraz siedze na lotnisku i znow lot 9 h.
Nie czuje jakiegoś większego lęku, ale duszności i owszem, jak tu jechałem to mialem mega duszności w aucie, wysiadłem, poszedłem na lotnisko, juz mi lepiej. Wziąłem sobie alpragen w malej dawce dla spokoju.