Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Gość
A ja mam pytanie ! i proszę o odpowiedź kochani .Słuchajcie juz wiele razy to miałam itd i później się z tego śmiałam...Im więcej myśli , analiz itd tymbardziej wpadałam jak śliwka w kompot a później znowu było dobrze...Mam natretne mysli kazirodcze w stosunku do Taty ..po prostu w zaburzeniu nie patrze jak Na Tate tylko jak na mężczyzne...na poczatku silne lęki itd Teraz jestem na leku lęku nie odczuwam ... I chce wpłynąć na logikę a mianowicie jakbym się zachowywała gdybym miała naturalne pociągi kazirodcze ??? Mam sztuczne podniecenie itd ale juz mam mysli , ze moze to nie sztuczne...jak myśli nie miałam i natrety znikały byłam sobą było cudnie...a gdy one są...to juz wiecie ...nic nie jest takie samo ...
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Człowiek ma coś takiego jak wolę, czy masz wolę uprawiać seks ze swoim tatą i czuć się z tym dobrze? Czy odczuwasz lęk i masz o tym natrętne myśliemj pisze:A ja mam pytanie ! i proszę o odpowiedź kochani .Słuchajcie juz wiele razy to miałam itd i później się z tego śmiałam...Im więcej myśli , analiz itd tymbardziej wpadałam jak śliwka w kompot a później znowu było dobrze...Mam natretne mysli kazirodcze w stosunku do Taty ..po prostu w zaburzeniu nie patrze jak Na Tate tylko jak na mężczyzne...na poczatku silne lęki itd Teraz jestem na leku lęku nie odczuwam ... I chce wpłynąć na logikę a mianowicie jakbym się zachowywała gdybym miała naturalne pociągi kazirodcze ??? Mam sztuczne podniecenie itd ale juz mam mysli , ze moze to nie sztuczne...jak myśli nie miałam i natrety znikały byłam sobą było cudnie...a gdy one są...to juz wiecie ...nic nie jest takie samo ...

Wola jest wolą, lęk oznacza sprzeczność.
W zaburzeniu a dokładnie w pracy nad zaburzeniem, nie do końca chodzi tylko o to aby co jakiś czas wpływać dialogami na umysł emocjonalny. Bardziej o to aby dojść do momentu kiedy jest dla nas oczywiste, iż coś jest zaburzeniem lękowym bo na pierwszy rzut oka nie jest logiczne, bo znamy schematy, bo wiemy jak reagujemy i rozumiemy różnicę między lękiem, myślami a Naszą wolą.
Dzięki temu możemy to ignorować a ni esię tym zajmować i wkoło wprowadzać dialogi. Bo to zwykle działa do "następnego razu".
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- myszusia
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 545
- Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10
Potrzebuje Waszej pomocy. Od soboty moje objawy powrocily i nasilly sie a to wszystko za sprawa straty mojego pieska,ktorego kochalam ponad wszystko. Wiem,ze czasu i wydarzen nie cofne,ale strasznie ciezko mi sie pogodzic z ta strata i bardzo to przezywam. Tłumacze itd ,ale nie pomaga mi to niestety. A za bardzo tez nie chce sie stresowac,bo calkiem mozliwe ,ze moge byc w ciazy. echhh wesprze ktos?
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
- Tragikomedia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 7 lipca 2016, o 23:22
Myszusia, ja niedawno straciłam króliczka
Wiem co czujesz i wiem jakie to smutne. Mój królik zachorował, nie wiadomo na co, miał ataki cos jak padaczkowe, ratowałam go na wszelkie możliwe sposoby, 2 razy dziennie biegałam do weterynarza, karmiłam strzykawką, wydałam kupe kasy, ale niestety...
Przez tydzień ryczałam, śnił mi się, nie mogłam funkcjonować, ciągle miałam myśli że nie zrobiłam wystarczająco dużo, albo że dali mu złe leki, i od nich umarł, albo że za dużo lub za mało go karmiłam (sam nie jadł), nie mogłam sobie wybaczyć że nie zdołałam go uratować. To był tylko królik, ale dla mnie to byla trauma, i do tej pory jest mi go żal, minęło 3mc. Ale to minie, powoli, trzeba się wypłakać, po prostu to przeżyć, dać sobie czas. Tez mi się wtedy objawy nasiliły na jakiś czas, kołatania serca i lęki...
Myślałam że nigdy mi ten stan nie przejdzie i że będę się juz tak czuć zawsze, ale powoli minęło. Wypłakiwałam się każdemu kto mnie odwiedzał, znajomi mówili, to tylko królik, ale ja przeżywałam to strasznie, czasem szłam ulica i mi się przypomniał i na ulicy ryczałam. Ale to wypłakiwanie mi pomogło, nie umiałabym dusic w sobie tego żalu, smutku, musiałam wywalać go na zewnątrz. Tobie tez minie. Pomyśl o tym że piesek miał dobre życie przy Tobie, mnie to pomagało. Pozdrawiam

Przez tydzień ryczałam, śnił mi się, nie mogłam funkcjonować, ciągle miałam myśli że nie zrobiłam wystarczająco dużo, albo że dali mu złe leki, i od nich umarł, albo że za dużo lub za mało go karmiłam (sam nie jadł), nie mogłam sobie wybaczyć że nie zdołałam go uratować. To był tylko królik, ale dla mnie to byla trauma, i do tej pory jest mi go żal, minęło 3mc. Ale to minie, powoli, trzeba się wypłakać, po prostu to przeżyć, dać sobie czas. Tez mi się wtedy objawy nasiliły na jakiś czas, kołatania serca i lęki...
Myślałam że nigdy mi ten stan nie przejdzie i że będę się juz tak czuć zawsze, ale powoli minęło. Wypłakiwałam się każdemu kto mnie odwiedzał, znajomi mówili, to tylko królik, ale ja przeżywałam to strasznie, czasem szłam ulica i mi się przypomniał i na ulicy ryczałam. Ale to wypłakiwanie mi pomogło, nie umiałabym dusic w sobie tego żalu, smutku, musiałam wywalać go na zewnątrz. Tobie tez minie. Pomyśl o tym że piesek miał dobre życie przy Tobie, mnie to pomagało. Pozdrawiam

- Olalala
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1858
- Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36
Przykro mi myszusia z powodu Twojego psamyszusia pisze:Potrzebuje Waszej pomocy. Od soboty moje objawy powrocily i nasilly sie a to wszystko za sprawa straty mojego pieska,ktorego kochalam ponad wszystko. Wiem,ze czasu i wydarzen nie cofne,ale strasznie ciezko mi sie pogodzic z ta strata i bardzo to przezywam. Tłumacze itd ,ale nie pomaga mi to niestety. A za bardzo tez nie chce sie stresowac,bo calkiem mozliwe ,ze moge byc w ciazy. echhh wesprze ktos?

Tragikomedia, też mi przykro z powodu Twojego królika

Chyba najlepsze co może być to dać sobie prawo do tych odczuć, tak jak napisała Tragikomedia. Jak się chce uciekać przed emocjami to one wzrastają w siłę.
- Tragikomedia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 7 lipca 2016, o 23:22
Wiecie co, może to wyda Wam się głupie ale kiedyś gdzieś przeczytałam żeby rozpisywać emocje, pisać na kartce lub w formie listu do...
I jak ten królik mi zdechł, to ja napisałam list... taki do niego, na pożegnanie. Opisałam w nim wszystkie moje uczucia, przeprosiłam że nie zdołałam go uratować, podziękowałam że zemną był... itp. Wyszło tego ze 3 strony A4, ale pomogło jak nic innego. Naszlochałam sie przy tym przeokrutnie, potem podarłam na malusieńkie kawałeczki i wrzuciłam do toalety, spłukałam i tyle, ale ulga jaka odczułam była ogromna. Myszusia może spróbuj, jeśli pomysł nie wydaje ci się zbyt głupi. Mnie tez na początku dziwaczne się to wydawało, ale pomyślałam o tym w ten sposób, że są ludzie którzy gadają ze swoimi chorobami, ze swoim ciałem, ze swoja podświadomością... itp. bo takich znam, to ja mogę napisać sobie list do nieżyjącego królika żeby sobie ulżyć, i jakkolwiek głupie sie to wydaje to jeśli jest szansa że pomoże, to czemu nie...
I jak ten królik mi zdechł, to ja napisałam list... taki do niego, na pożegnanie. Opisałam w nim wszystkie moje uczucia, przeprosiłam że nie zdołałam go uratować, podziękowałam że zemną był... itp. Wyszło tego ze 3 strony A4, ale pomogło jak nic innego. Naszlochałam sie przy tym przeokrutnie, potem podarłam na malusieńkie kawałeczki i wrzuciłam do toalety, spłukałam i tyle, ale ulga jaka odczułam była ogromna. Myszusia może spróbuj, jeśli pomysł nie wydaje ci się zbyt głupi. Mnie tez na początku dziwaczne się to wydawało, ale pomyślałam o tym w ten sposób, że są ludzie którzy gadają ze swoimi chorobami, ze swoim ciałem, ze swoja podświadomością... itp. bo takich znam, to ja mogę napisać sobie list do nieżyjącego królika żeby sobie ulżyć, i jakkolwiek głupie sie to wydaje to jeśli jest szansa że pomoże, to czemu nie...
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
fatalny dzien, wkrety, ze mam depresje (powod - obnizony poziom hormonow tarczycy) ze popelnie samobojstwo, do tego stopnia, ze przez moment mùyslalam, ze zwariuje i uciekne z pracy do domu. Obnizam leki antydepresyjne. Moze to to ?
Czy majac natrectwa, ktorych dawno z taka sila nie mialam, mozna sie czuc depresyjnie, czyli: nic mi sie nie chce, zero checi do dzialania, brak motywacji, no i te mysli lekowe, ktore mowia mi glupoty, podpowiadaja cuda, typu "nie myj sie, nie ma sensu, idz lez i sie poloz", "nie wyciagaj z bankomatu kasy, po co, bez sensu" etc etc
Czy ja dam rade? Wiedze mam ale co z tego ? Robilam techniki z terapii i co? Na dwa miesiace mialam spokoj i dalej jest to wszystko. Na nowo i antydepresanty nie dzialaja, a co wiecej spowodowaly spadek hormonow tarczycy, co z kolei obniza serotonine .
Co ja robie zle, ? Zle podejscie, zalamka za kazdym razem, jak to gowno sie pojawia? Jak pracujecie nad tym, co jest na forum? Macie jakis plan etc ????
Nieraz wmawiam sobie, z enie mam juz leku i stanu emocjonalnego zaburzonego i jednak mam mysli samobojcze "realne", a nie natrectwa.
Tak bardzo przyzwyczailam sie z wysokim stanem lekowym, ze w momencie, gdy jest on nizszy wydaje mi sie, ze to niemozliwe, bym byla w leku!
Czy majac natrectwa, ktorych dawno z taka sila nie mialam, mozna sie czuc depresyjnie, czyli: nic mi sie nie chce, zero checi do dzialania, brak motywacji, no i te mysli lekowe, ktore mowia mi glupoty, podpowiadaja cuda, typu "nie myj sie, nie ma sensu, idz lez i sie poloz", "nie wyciagaj z bankomatu kasy, po co, bez sensu" etc etc
Czy ja dam rade? Wiedze mam ale co z tego ? Robilam techniki z terapii i co? Na dwa miesiace mialam spokoj i dalej jest to wszystko. Na nowo i antydepresanty nie dzialaja, a co wiecej spowodowaly spadek hormonow tarczycy, co z kolei obniza serotonine .
Co ja robie zle, ? Zle podejscie, zalamka za kazdym razem, jak to gowno sie pojawia? Jak pracujecie nad tym, co jest na forum? Macie jakis plan etc ????
Nieraz wmawiam sobie, z enie mam juz leku i stanu emocjonalnego zaburzonego i jednak mam mysli samobojcze "realne", a nie natrectwa.
Tak bardzo przyzwyczailam sie z wysokim stanem lekowym, ze w momencie, gdy jest on nizszy wydaje mi sie, ze to niemozliwe, bym byla w leku!
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
-
- Gość
ano to , że lecisz za myślą jak "Misiek do miodu" HewadHalina pisze: Co ja robie zle, ? Zle podejscie, zalamka za kazdym razem, jak to gowno sie pojawia? !

-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
kurka, ale jak nie leciec i wiedziec, ze za kazdym razem TO ZNOWU TO, jak natychmiast przestan reagowac, czy da sie tego wyuczyc? Dlaczego musi minac kilka dni, bym postanowila DZIALAC a nie DZIALAM od razu ?emj pisze:ano to , że lecisz za myślą jak "Misiek do miodu" HewadHalina pisze: Co ja robie zle, ? Zle podejscie, zalamka za kazdym razem, jak to gowno sie pojawia? !
Wole sie polozyc, przelezec dwa dni, nastepnbie kopnac sie w wdupe i dzialac. I wtedy wchodze w taki schemat nie wchodzenia w mysli, przyjecia ich, podziekowania, ze sa i robienia czegos innego. Ale najgorsza jest zalamka, ktora mnie dotyka po pojawieniu sie ich, z nienacka, po kilku dniach przerwwy. JAK TO ZAAKCEPTOWAC?
Powiedzcie, czy da sie tego wyuczyc: akceptacji, reagowania natychlmiastowego na natrety i nie zawierzania im? Moze jestem nie stwworzona do tego po prostu?
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
- Tragikomedia
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 7 lipca 2016, o 23:22
Halina, ja mam o wiele mniejsze doświadczenie w temacie niż Ty (czytałam niektóre Twoje posty), ale nasunęła mi się taka myśl z tym nie działaniem od razu, czy to nie jest tak, że podświadomie pojawia się w nas jakiś opór? I stąd to odwlekanie działania? Bo ja mam podobnie, wiem że mam nerwicę, mam świadomość że trzeba nad sobą pracować, ale... nie mogę się zebrać do działania. Pościągałam sobie z neta różne techniki i metody do pracy nad sobą, z nerwicą, bo terapia terapią ale całą robotę i tak sami musimy odwalić, nikt tego za nas nie zrobi. Naczytałam się różnych mądrych książek, no i co z tego, skoro nie działam, dzis nie bo mam doła, i wolę leżeć i się nie ruszać, jutro może mi serce kołatać będzie to też nie zrobię ze sobą nic, a po jutrze nie będę miec czasu bo mi się milion spraw namnoży... i tak w koło. Odkładam pracę nad sobą z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień... I właśnie w jednej z książek czytałam, że podświadomie odczuwamy opór, przed zmianami np. bo podświadomość będzie dążyć do tego co już zna, a skoro zna brak działania, lęk, myśli natrętne, pewne wzorce, to będzie stawiać opór i będzie chciała iść stara znaną drogą. Też się nad tym opóźnionym działaniem ostatnio zastanawiałam i mi się przypomniało te kilka zdań z książki, może coś w tym jest...
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 1759
- Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09
Masz racje to może dlatego, ze to jest nawyk miesiącami powtarzany?Tragikomedia pisze:Halina, ja mam o wiele mniejsze doświadczenie w temacie niż Ty (czytałam niektóre Twoje posty), ale nasunęła mi się taka myśl z tym nie działaniem od razu, czy to nie jest tak, że podświadomie pojawia się w nas jakiś opór? I stąd to odwlekanie działania? Bo ja mam podobnie, wiem że mam nerwicę, mam świadomość że trzeba nad sobą pracować, ale... nie mogę się zebrać do działania. Pościągałam sobie z neta różne techniki i metody do pracy nad sobą, z nerwicą, bo terapia terapią ale całą robotę i tak sami musimy odwalić, nikt tego za nas nie zrobi. Naczytałam się różnych mądrych książek, no i co z tego, skoro nie działam, dzis nie bo mam doła, i wolę leżeć i się nie ruszać, jutro może mi serce kołatać będzie to też nie zrobię ze sobą nic, a po jutrze nie będę miec czasu bo mi się milion spraw namnoży... i tak w koło. Odkładam pracę nad sobą z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień... I właśnie w jednej z książek czytałam, że podświadomie odczuwamy opór, przed zmianami np. bo podświadomość będzie dążyć do tego co już zna, a skoro zna brak działania, lęk, myśli natrętne, pewne wzorce, to będzie stawiać opór i będzie chciała iść stara znaną drogą. Też się nad tym opóźnionym działaniem ostatnio zastanawiałam i mi się przypomniało te kilka zdań z książki, może coś w tym jest...
I dlatego, ze tracimy motywację podczas nawrotów. Trzeba walczyć i nie czekać na gotowość, jak mówi Divin. Gotowość sama przychodzi. No nic, to jest ten wysiłek mentalny,o którym mówiła ola.
Tak, mam wiedzę dziękuję, ale chyba chcę wrócić do pracy nad sobą bez leków. Leki za dużo nic nie pomagają.... Sieją zniszczenia w moim organizmie: Wyniki tarczycy i wątroby zle. Może dzieki wam uda mi się. Tak się mądrowałam a teraz sama jestem w tym.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 83
- Rejestracja: 27 lutego 2016, o 17:52
Kochani piszę do was bo odezwał się mój ukochany objaw czyli ucisk w klatce piersiowej, to objaw którego nigdy nie mogę w pełni akceptować i ignorować. Każdy inny, typu gula w gardle, mrowienia, nawet ucisk w głowie ale nie ten. Ostatnio miałam najdłuższy lepszy czas w swoim zaburzeniu, były nawet prześwity normalności całkowitej. Pierwsze odczucie ucisku w klatce pojawiło sie trzy dni temu, mimo myśli, och znowu ten objaw, jakoś się czymś zajelam. Wczoraj miałam bardzo stresujący dzień. Mąż wyjeżdżał do Holandii na długo, wiadomo uczucie jak to będzie, czy sobie poradzę, potem siostra miała cesarke, ciąża zagrożona od 14 tygodnia z komplikacjami po dwóch stratach wcześniejszych ciąż a na koniec egzamin teoretyczny na prawko. I tak mąż dojechał szczęśliwie, moim myślom nadalam tok, że wszystko się ułoży, że jestem silna, że dzięki temu dalej będziemy kończyć nasz wymarzony dom, siostra urodziła szczęśliwie pięknego synka, egzamin zdany za pierwszym razem. Kochani taki dzień jak wczorajszy to chyba na samym początku zaburzenia miałam, atak za atakiem choć o umiarkowanym natężeniu, bóle w klatce, że aż oddechu nie mogłam wziąść, itd. Dziś rano obudziłam się i bylo w porządku, nie nakrecalam się wcale, że co to bylo, itp.czy dzisiaj tak będzie, nawet było normalnie, około 15 znów pojawił się delikatny ucisk w klatce, szłam po córkę do przedszkola, ale nie wkrecilam się, jeszcze byliśmy na placu zabaw, ale gdy o 17 odrabialam lekcje z 9 letnim synem który ma Adhd wychodziłam z siebie, choć dla dziecka to było nie widoczne raczej, i dostałam znów ucisku tym razem aż mnie plecy bolały i oddychać nie mogłam i wiecie co pomyślałam a niech mnie to zabije tu i teraz mam dość dalej kolorując książeczkę z religii z synem i co przeszło jak ręką odjal ale od razu pojawiło się dd. Co się dzieję, nie rozumię, czy moja przejściowa zmiana powoduje chwilowe pogorszenie, czy to sprawdzian, kryzys, który przy uparciu da krok w przód o kolejny dobry czas, a może powrót lub co gorsze zwariowalam nie biorąc leków a tylko walcząc samodzielnie z samym sobą. Chwilami wydaje mi się że już wszystko wiem, jestem tak opczytana w tym wszystkim, a chwilami myślę, że jestem chyba zbyt mało i nteligentna żeby z tego wyjść i stanelam gdzieś w miejscu. Co o tym myślicie. Mam mocne dd więc przepraszam za błędy.
- myszusia
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 545
- Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10
Kochana w dobie stresu to normalne,ze później zle się czujemy a organizm nabuzowany kortyzolem musi gdzies to wywalić. Mysle tez,ze nie do konca akceptujesz ten objaw widocznie gdzies sie zakotwiczylo w podświadomości,ze może się cos stać i dlatego to powoduje. Nie mniej jednak potraktuj to jak kryzys,który jest potrzebny i dzialaj dalej. A w ramach relaksacji weź kapiel, pooddychaj,pomyśl o miłych rzeczach 

" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"