Pozbądź się jak najszybciej tego dziadostwa bo to potrafi niezle namącic w organizmie!Kajter pisze: ↑18 października 2019, o 13:05
UWAGA. Na razie nie umieram. Wynik tomografii dla trzustki ok. Watroba powiekszona i jakies guzki na kregoslupie.
Zbadalem sobie rowniez kupke . Tu natomiast tak kolorowo nie jest. Krople tłuszczu obecne i co ciekawe jaja glisty ludzkiej!
Czytam tak troche i glista ludzka powoduje rowniez problemy psychiczne bo zatrowa organizm. Mozliwe ze to tez ma wplyw na moja nerwice. Tak czy inaczej o wiele lepiej sie czuje psychicznie mimo iz dolegliwosci zoladkowo jelitowe nie odeszly. Pozdrawiam!
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 191
- Rejestracja: 29 sierpnia 2017, o 18:54
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 146
- Rejestracja: 18 maja 2017, o 10:16
Moja sasiadka miala wczoraj wypadek samochodowy i zginela... Zycie jej sie fajnie ukladalo, miala brac slub, rozbudowala swoja firme, zadowolona byla z zycia. A tu jedna sekunda i koniec... Trzeba sie cieszyc z zycia a nie zamartwiac caly czas bo nie wiadomo kiedy na nas przyjdzie pora...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 27 października 2017, o 18:08
Dokładnie. Człowiek od lat "umiera". Ciągle się zmartwia, szuka chorób, zazdrości innym. A inny żyją i bach po nich. Tylko żeby to jeszcze dotarło do tej pustej głowy...Kajter pisze: ↑22 października 2019, o 10:06Moja sasiadka miala wczoraj wypadek samochodowy i zginela... Zycie jej sie fajnie ukladalo, miala brac slub, rozbudowala swoja firme, zadowolona byla z zycia. A tu jedna sekunda i koniec... Trzeba sie cieszyc z zycia a nie zamartwiac caly czas bo nie wiadomo kiedy na nas przyjdzie pora...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1485
- Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02
to tak latwo powiedziec ze "trzeba " , zeby to sobie wbic do serca to trzeba mnostwo afirmacji chyba
Mistrz 2021 (L)
-
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1543
- Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08
Zgadza się.Dlatego odburzanie i to co poza nim to proces, o który trzeba dbać przez długi czas, aby mógł się ziścić i to na stałesebastian86 pisze: ↑26 października 2019, o 23:50to tak latwo powiedziec ze "trzeba " , zeby to sobie wbic do serca to trzeba mnostwo afirmacji chyba
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 179
- Rejestracja: 5 stycznia 2018, o 14:59
zaburzony25 pisze: ↑19 października 2019, o 18:19
Pozbądź się jak najszybciej tego dziadostwa bo to potrafi niezle namącic w organizmie!
możeś mieć candydozę
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 191
- Rejestracja: 29 sierpnia 2017, o 18:54
Strasznie nerwowy jesteś, wrzuć troszkę luzu i nie złość się już niepotrzebnieHermes pisze: ↑29 października 2019, o 12:19zaburzony25 pisze: ↑19 października 2019, o 18:19
Pozbądź się jak najszybciej tego dziadostwa bo to potrafi niezle namącic w organizmie!
możeś mieć candydozę
- ottovonjaszczur
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 91
- Rejestracja: 25 października 2019, o 01:31
Już dzisiaj zaczynało być lepiej, już prawie puszczała mnie ta egzystka, jednak jak może mię opuścić coś, co uznałem za prawdę. Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Po co robić cokolwiek skoro to za chwilę będzie przeszłością, wspomnieniem. Nie pamiętam już dokładnie, co robiłem wczoraj, a co dopiero będzie za kilka lat. Nie przeraża mnie nawet to że umrę, tylko sama świadomość tego, że dzisiaj jest na przykład ostatni 1 listopada 2019 w historii. Więc zacznij coś robić, zacznij żyć, wykorzystaj dany ci czas można by powiedzieć.Tylko mnie to dobija. Po co się męczyć? Po co kogolwiek kochać? Wszyscy umrą, wszystko przeminie. Ja wiem, że to brzmi jak ględzenie zbuntowanego nastolatka, ale mi to huczy w głowie od miesiąca i nie daje żyć. Nic mi nie sprawia satysfakcji, nie mam żadnej motywacji. Słuchałem wczoraj DivoVica, ich odcinków o myślach egzystencjalnych. Nie potrafię zastosować tych rad i jakoś nie pasują mi te myśli wymienione w filmikach do mojego przypadku. Serio, bo na przykład taka myśl czy jest Bóg? może i jest straszna kiedy jest natrętna w stanie lękowym (nie chcę bagatelizować twojego cierpienia, jeśli się z nią męczysz), ale można od niej odwrócić uwagę właśnie skupiając się na innych sprawach, a u mnie to wygląda tak, że ja wszystkie sprawy traktuję równoważnie, jak nic. Chciałbym inaczej, ale ilekroć rozmawiam z mamą na przykład, to mi się robi smutno, bo wiem, że za chwilę przestaniemy rozmawiać, że za kolejną chwilę zapomnę o czym rozmawialiśmy i tak w kółko, aż ona umrze, a potem ja. Jeszcze dwa miesiące temu zupełnie inaczej patrzyłem na rzeczywistość. Byłem świadomy, że każda sekunda przybliża nas do śmierci, że wszystko jest chwilowe, ale nie przejmowałem się tymi sprawami, miałem swoje pasje, ambicje, przyjaciół, rodzinę itd. Czy ktoś miał podobnie i udało mu się na powrót zanurzyć w rzeczywistości? Pisałem już na forum i odpowiedzi ludzi mnie uspokoiły. Pisali, że to tylko objaw DD. Ale najgorsze jest to, że mi się to wydaje takie logiczne i racjonalne, że podejmowanie jakichkolwiek działań to tylko oszukiwanie się. Czuję się beznadziejnie, nie umiem sobie z tym poradzić.
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Popełniasz podstawowy błąd, a mianowicie słuchacz i czytasz ale nie wyciągasz wniosków (ale spokojnie one są trudne na początku), tylko patrzysz na podobieństwa. A każda myśl egzystencjalna dotyczy wszystkiego tak naprawdę, bo zawsze obija się o tematy egzystencji i jej sensu bądź śmierci. Choćby tu masz temat post2457.html#p2457ottovonjaszczur pisze: ↑1 listopada 2019, o 00:44Już dzisiaj zaczynało być lepiej, już prawie puszczała mnie ta egzystka, jednak jak może mię opuścić coś, co uznałem za prawdę. Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Po co robić cokolwiek skoro to za chwilę będzie przeszłością, wspomnieniem. Nie pamiętam już dokładnie, co robiłem wczoraj, a co dopiero będzie za kilka lat. Nie przeraża mnie nawet to że umrę, tylko sama świadomość tego, że dzisiaj jest na przykład ostatni 1 listopada 2019 w historii. Więc zacznij coś robić, zacznij żyć, wykorzystaj dany ci czas można by powiedzieć.Tylko mnie to dobija. Po co się męczyć? Po co kogolwiek kochać? Wszyscy umrą, wszystko przeminie. Ja wiem, że to brzmi jak ględzenie zbuntowanego nastolatka, ale mi to huczy w głowie od miesiąca i nie daje żyć. Nic mi nie sprawia satysfakcji, nie mam żadnej motywacji. Słuchałem wczoraj DivoVica, ich odcinków o myślach egzystencjalnych. Nie potrafię zastosować tych rad i jakoś nie pasują mi te myśli wymienione w filmikach do mojego przypadku. Serio, bo na przykład taka myśl czy jest Bóg? może i jest straszna kiedy jest natrętna w stanie lękowym (nie chcę bagatelizować twojego cierpienia, jeśli się z nią męczysz), ale można od niej odwrócić uwagę właśnie skupiając się na innych sprawach, a u mnie to wygląda tak, że ja wszystkie sprawy traktuję równoważnie, jak nic. Chciałbym inaczej, ale ilekroć rozmawiam z mamą na przykład, to mi się robi smutno, bo wiem, że za chwilę przestaniemy rozmawiać, że za kolejną chwilę zapomnę o czym rozmawialiśmy i tak w kółko, aż ona umrze, a potem ja. Jeszcze dwa miesiące temu zupełnie inaczej patrzyłem na rzeczywistość. Byłem świadomy, że każda sekunda przybliża nas do śmierci, że wszystko jest chwilowe, ale nie przejmowałem się tymi sprawami, miałem swoje pasje, ambicje, przyjaciół, rodzinę itd. Czy ktoś miał podobnie i udało mu się na powrót zanurzyć w rzeczywistości? Pisałem już na forum i odpowiedzi ludzi mnie uspokoiły. Pisali, że to tylko objaw DD. Ale najgorsze jest to, że mi się to wydaje takie logiczne i racjonalne, że podejmowanie jakichkolwiek działań to tylko oszukiwanie się. Czuję się beznadziejnie, nie umiem sobie z tym poradzić.
Ty w nic nie uwierzyłeś tylko scalasz się z natrętami i poczuciami z nimi płynącymi i tyle, jakby jutro Ci połowa z tego zeszła to byś miał od razu inne postrzeganie. Nic się nie zmieniło realnie tak naprawdę, jedynie masz zalew myśli i emocji akurat z tej tematyki. A więc i CZASOWO postrzeganie inne.
I jeśli Twoim głównym zainteresowaniem będzie to czy coś czujesz czy nie, czy coś sprawia Ci radość czy nie, czy wierzysz w te myśli czy nie, to będzie to tylko coraz bardziej na podium. A ty będziesz wkoło o tym mówił i koło się zamyka.
Ja to Ci proponuję dłuższy czas nie próbować odczuwać radości na siłę ani jej szukać, bo to tylko pogarsza stan rzeczy. Skoro widzisz sam, że myśli te są natrętne (natrętne są tylko natręty to tak je potraktuj - jako frustrujące, wkurzające wytwory wyobraźni bo masz zaburzenie, a życiową codzienność mimo braku radości wykonuj, a kiedy tylko zawita Ci myśl - po co to - nie tłumacz jej, tylko do niej samej odnieś się racjonalnie - "jesteś natrętem, który się kiedyś wypali". I angażuj się dalej w grę, rozmowę, cokolwiek innego.
Oczywiście, że to nie wyjdzie na 100 procent w ciągu paru dni. Tego teraz trzeba się nauczyć, "ale po co jak i tak umrzemy....", "ale przynajmniej zanim umrę wyjdę z tego". Itp itd.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- ottovonjaszczur
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 91
- Rejestracja: 25 października 2019, o 01:31
Dziękuję za odpowiedź. Nadzieję mi daję to, że kiedyś było normalnie, przyglądam się też innym ludziom. Oni jakoś żyją, mają swoje cele, więc czemu ja miałbym do życia nie wrócić. No ale to w przyszłości, na razie będę się starał niczego nie zawalić, pomimo natrętów.Victor pisze: ↑1 listopada 2019, o 02:38Popełniasz podstawowy błąd, a mianowicie słuchacz i czytasz ale nie wyciągasz wniosków (ale spokojnie one są trudne na początku), tylko patrzysz na podobieństwa. A każda myśl egzystencjalna dotyczy wszystkiego tak naprawdę, bo zawsze obija się o tematy egzystencji i jej sensu bądź śmierci. Choćby tu masz temat post2457.html#p2457ottovonjaszczur pisze: ↑1 listopada 2019, o 00:44Już dzisiaj zaczynało być lepiej, już prawie puszczała mnie ta egzystka, jednak jak może mię opuścić coś, co uznałem za prawdę. Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Po co robić cokolwiek skoro to za chwilę będzie przeszłością, wspomnieniem. Nie pamiętam już dokładnie, co robiłem wczoraj, a co dopiero będzie za kilka lat. Nie przeraża mnie nawet to że umrę, tylko sama świadomość tego, że dzisiaj jest na przykład ostatni 1 listopada 2019 w historii. Więc zacznij coś robić, zacznij żyć, wykorzystaj dany ci czas można by powiedzieć.Tylko mnie to dobija. Po co się męczyć? Po co kogolwiek kochać? Wszyscy umrą, wszystko przeminie. Ja wiem, że to brzmi jak ględzenie zbuntowanego nastolatka, ale mi to huczy w głowie od miesiąca i nie daje żyć. Nic mi nie sprawia satysfakcji, nie mam żadnej motywacji. Słuchałem wczoraj DivoVica, ich odcinków o myślach egzystencjalnych. Nie potrafię zastosować tych rad i jakoś nie pasują mi te myśli wymienione w filmikach do mojego przypadku. Serio, bo na przykład taka myśl czy jest Bóg? może i jest straszna kiedy jest natrętna w stanie lękowym (nie chcę bagatelizować twojego cierpienia, jeśli się z nią męczysz), ale można od niej odwrócić uwagę właśnie skupiając się na innych sprawach, a u mnie to wygląda tak, że ja wszystkie sprawy traktuję równoważnie, jak nic. Chciałbym inaczej, ale ilekroć rozmawiam z mamą na przykład, to mi się robi smutno, bo wiem, że za chwilę przestaniemy rozmawiać, że za kolejną chwilę zapomnę o czym rozmawialiśmy i tak w kółko, aż ona umrze, a potem ja. Jeszcze dwa miesiące temu zupełnie inaczej patrzyłem na rzeczywistość. Byłem świadomy, że każda sekunda przybliża nas do śmierci, że wszystko jest chwilowe, ale nie przejmowałem się tymi sprawami, miałem swoje pasje, ambicje, przyjaciół, rodzinę itd. Czy ktoś miał podobnie i udało mu się na powrót zanurzyć w rzeczywistości? Pisałem już na forum i odpowiedzi ludzi mnie uspokoiły. Pisali, że to tylko objaw DD. Ale najgorsze jest to, że mi się to wydaje takie logiczne i racjonalne, że podejmowanie jakichkolwiek działań to tylko oszukiwanie się. Czuję się beznadziejnie, nie umiem sobie z tym poradzić.
Ty w nic nie uwierzyłeś tylko scalasz się z natrętami i poczuciami z nimi płynącymi i tyle, jakby jutro Ci połowa z tego zeszła to byś miał od razu inne postrzeganie. Nic się nie zmieniło realnie tak naprawdę, jedynie masz zalew myśli i emocji akurat z tej tematyki. A więc i CZASOWO postrzeganie inne.
I jeśli Twoim głównym zainteresowaniem będzie to czy coś czujesz czy nie, czy coś sprawia Ci radość czy nie, czy wierzysz w te myśli czy nie, to będzie to tylko coraz bardziej na podium. A ty będziesz wkoło o tym mówił i koło się zamyka.
Ja to Ci proponuję dłuższy czas nie próbować odczuwać radości na siłę ani jej szukać, bo to tylko pogarsza stan rzeczy. Skoro widzisz sam, że myśli te są natrętne (natrętne są tylko natręty to tak je potraktuj - jako frustrujące, wkurzające wytwory wyobraźni bo masz zaburzenie, a życiową codzienność mimo braku radości wykonuj, a kiedy tylko zawita Ci myśl - po co to - nie tłumacz jej, tylko do niej samej odnieś się racjonalnie - "jesteś natrętem, który się kiedyś wypali". I angażuj się dalej w grę, rozmowę, cokolwiek innego.
Oczywiście, że to nie wyjdzie na 100 procent w ciągu paru dni. Tego teraz trzeba się nauczyć, "ale po co jak i tak umrzemy....", "ale przynajmniej zanim umrę wyjdę z tego". Itp itd.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 89
- Rejestracja: 29 października 2018, o 14:42
Hej muszę się wyzalic odurzam się już pół roku czasem jest lepiej czasem gorzej ale dziś znowu dałam się wkręcić u uczucie że zaraz zwariuje mam takie odczucia że tracę rozum i zrobię coś strasznego staram się nie skupiać na tym ale to jest tak silne że porostu naprawdę zaczynam się bać
- Maciej Bizoń
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 545
- Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04
Hej widzisz właśnie taka cwana jest ta nasza nerwica , myślimy ze juz jest lepiej bo mieliśmy fajny dzień lub tydzień , zmniejszone natretne myśli lub odczucia somatyczne...aż tu nagle znowu podobny stan który jest przez nas ciężki do zaakceptowania po pozornym lepszym czasie . Pomysl tak naprawdę czy to nie jest to samo co wcześniej ? Napisałaś ze znowu masz takie wrażenie ze możesz zwariować , tracisz świadomość ale jeszcze jej nie straciłas i napewno tego nie zrobisz . Byłaś już w tym stanie i go przetrwałas dzielnie i tak będzie tym razem . Boisz się bo to normalne że się boimy tych stanów ...otepienia, lęku i do tego tych myśli które są adekwatne do naszego stanu . Sam po większym czasie normalnego funkcjono wania dałem się znowu wkręcić w lękowa iluzje która znowu probuje nas powalić na kolana ale powiedz jej ze juz znasz jej zagrywki i może cię nąć. ..bądź dzielna
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." - - ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
I nie, nie żartuję." - - ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 221
- Rejestracja: 28 października 2019, o 03:01
Mam to samo ale nie zwariujemy, staram się powoli puszczać kontrolę nad tym mówiąc sobie, że co ma być to niech będzie i chwilami lęk się nasila ale potem przychodzi ulga. Dopiero zaczynam więc ucze się, a masz może też dd?Kaja987 pisze: ↑1 listopada 2019, o 16:09Hej muszę się wyzalic odurzam się już pół roku czasem jest lepiej czasem gorzej ale dziś znowu dałam się wkręcić u uczucie że zaraz zwariuje mam takie odczucia że tracę rozum i zrobię coś strasznego staram się nie skupiać na tym ale to jest tak silne że porostu naprawdę zaczynam się bać
Victor słyszałem, że prowadzisz grupy rozmów na skype? Czy można się jakoś tam zapisać?Victor pisze: ↑1 listopada 2019, o 02:38Popełniasz podstawowy błąd, a mianowicie słuchacz i czytasz ale nie wyciągasz wniosków (ale spokojnie one są trudne na początku), tylko patrzysz na podobieństwa. A każda myśl egzystencjalna dotyczy wszystkiego tak naprawdę, bo zawsze obija się o tematy egzystencji i jej sensu bądź śmierci. Choćby tu masz temat post2457.html#p2457
Ty w nic nie uwierzyłeś tylko scalasz się z natrętami i poczuciami z nimi płynącymi i tyle, jakby jutro Ci połowa z tego zeszła to byś miał od razu inne postrzeganie. Nic się nie zmieniło realnie tak naprawdę, jedynie masz zalew myśli i emocji akurat z tej tematyki. A więc i CZASOWO postrzeganie inne.
I jeśli Twoim głównym zainteresowaniem będzie to czy coś czujesz czy nie, czy coś sprawia Ci radość czy nie, czy wierzysz w te myśli czy nie, to będzie to tylko coraz bardziej na podium. A ty będziesz wkoło o tym mówił i koło się zamyka.
Ja to Ci proponuję dłuższy czas nie próbować odczuwać radości na siłę ani jej szukać, bo to tylko pogarsza stan rzeczy. Skoro widzisz sam, że myśli te są natrętne (natrętne są tylko natręty to tak je potraktuj - jako frustrujące, wkurzające wytwory wyobraźni bo masz zaburzenie, a życiową codzienność mimo braku radości wykonuj, a kiedy tylko zawita Ci myśl - po co to - nie tłumacz jej, tylko do niej samej odnieś się racjonalnie - "jesteś natrętem, który się kiedyś wypali". I angażuj się dalej w grę, rozmowę, cokolwiek innego.
Oczywiście, że to nie wyjdzie na 100 procent w ciągu paru dni. Tego teraz trzeba się nauczyć, "ale po co jak i tak umrzemy....", "ale przynajmniej zanim umrę wyjdę z tego". Itp itd.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 26 października 2019, o 16:15
Hej
Przez rok temu przestałam chodzić do lekarza, brac leki, łudzilam się, ze z nerwica i fobia społeczną poradzę sobie sama. Bywało lepiej i gorzej, ale w końcu sie poddalam bo ta walka mnie już zmęczyla. Każdy lekarz mi radził psychoterapię ale tego unikalam. Teraz chce się wziąć w garsc i zamiast walki sam na sam pójdę na psychoterapię... Ale dopiero za miesiąc. A drugi rok studiów rozpoczęłam od października. No i tu sie zaczęło bo od pewnego czasu jest ze mna nie najlepiej. Wróciły do mnie zle rzeczy, czuje rezygnację i lęk. No i zmarla moja przyjaciolka a mój tata miał mikro udar, co tylko pogorszylo wszystko. Wrócił ten stan co kiedyś. Pierwsza wizyta u lekarza dopiero za miesiac a życie sypie mi się już teraz. Co byscie zrobili w mojej sytuacji?
Pozwolić sobie na słabość i rzucić studia, czy moze wziac przerwę na rok i za rok wystartować z nowa grupą? Moja mama by mi tego nie wybaczyla no właśnie, presja ze strony rodziców jest ogromna, bo dużo zlego przezyli i to ze poszłam na studia było dobrym aspektem ich życia.
Moj chłopak tez mnie za bardzo nie rozumie mimo, ze mowie mu co czuje..
Przez rok temu przestałam chodzić do lekarza, brac leki, łudzilam się, ze z nerwica i fobia społeczną poradzę sobie sama. Bywało lepiej i gorzej, ale w końcu sie poddalam bo ta walka mnie już zmęczyla. Każdy lekarz mi radził psychoterapię ale tego unikalam. Teraz chce się wziąć w garsc i zamiast walki sam na sam pójdę na psychoterapię... Ale dopiero za miesiąc. A drugi rok studiów rozpoczęłam od października. No i tu sie zaczęło bo od pewnego czasu jest ze mna nie najlepiej. Wróciły do mnie zle rzeczy, czuje rezygnację i lęk. No i zmarla moja przyjaciolka a mój tata miał mikro udar, co tylko pogorszylo wszystko. Wrócił ten stan co kiedyś. Pierwsza wizyta u lekarza dopiero za miesiac a życie sypie mi się już teraz. Co byscie zrobili w mojej sytuacji?
Pozwolić sobie na słabość i rzucić studia, czy moze wziac przerwę na rok i za rok wystartować z nowa grupą? Moja mama by mi tego nie wybaczyla no właśnie, presja ze strony rodziców jest ogromna, bo dużo zlego przezyli i to ze poszłam na studia było dobrym aspektem ich życia.
Moj chłopak tez mnie za bardzo nie rozumie mimo, ze mowie mu co czuje..