Mnie chyba najbardziej pomogło to że za radami osób z dd zaczałem zyć z tym pomimo tego stanu. Ciągle łykałem leki i chodziłem do psychologa ale to wszystko chyba na nic by się dalej nie zdało, gdybym nie wyszedł z domu, gdybym ciągle chodził załamany depersonalizacją i płakał nad tym. psycholog pomagał, mogłem się tam wygadać, usłyszec co ma do powiedzenia. pomagało mi równiez zagladanie na forum i pewność, ze nie jest to jakaś kosmiczna choroba nieuleczalna itp.
Leki były pomocne w dużych lękach, zniwelowały we mnie ciągłe napięcie a to bardzo pomoło mi w końcu żyć nawet z depersonalizacją. bo mając ciągłe nasilone lęki = depersonalizacja to było dnem.
Teraz pozostały mi pewne odruchy nerwicowe ale depersonalizacja i derealizacja mineły całkowicie

Bałem się napisac tego posta zanim dłuższy czas nie minął bez DD. Ale teraz już to jest kilka miesięcy bez tego i chwilami zaciera mi się ten koszmar w pamięci.
Dla tych którzy boją się że po powrocie stan świadomości jest jednak inny niż przed chorobą, to mówię że u mnie nic się nie zmieniło. Być może w pewnych sprawach stałem się bardziej mądrzejszy, potrafię też docenić różne rzeczy. 2 lata to w końcu dużo czasu.
Kiedy DD mija wszystko wydaje się jak najbardziej normalne. Nie siedzcie w domu i ni epłaczcie nad tym, nie bójcie się szalenstwa, schizofrenii, nie czytajcie o takich chorobach w ogóle. Chodzcie do psychiatry i psychologa, próbujcie leków, po 2 latach nic we mnie nie zmieniły a jedynie pomogły w walce. Uważajcie na uspokajacze typu benzo, ja trochę tego brałem żeby uspokajac strach, ale trzeba uważać zeby się nie uzależnić.Nie rezygnujcie z wyjść, z pracy, ze znajomych z pwoodu DD. To najgorsze co mozecie zrobić. Cięzko będzie na pewno ale teraz widze normalność i wiem ze warto było o to się pomęczyć.
Wszyscy z tego wyjdziecie :!: Zdrówka forumowicze

