Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Upraszczanie myśli = nie nakręcanie lęku.

Artykuły o myślach lękowych, katastroficznych, natrętnych myślach, natrętnych wyobrażeniach itp.
Wyjaśnienia jak takie myśli działają i powstają i jak należy je rozumieć oraz jakie mieć do nich odburzające nastawienie.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

15 listopada 2014, o 23:13

  • Upraszczanie myśli, czyli niekomplikowanie sobie spraw. 'xxdd
Uważam, że ludzie, którzy mają tendencje do snucia nieskończonych rozważań mają tendencję do popadania w stany lękowe. Niektórzy odkąd pamiętają byli małymi filozofami, inni nabyli to na przestrzeni życia. I o ile cecha ta nie jest problematyczna, gdy rozważa się ciekawe tematy, jak wszechświat, natura egzystencji, filozofia, itd., o tyle w sytuacjach codziennych może być uciążliwa. Dzieje się tak dlatego, że mając skłonność do dywagowania nad czymś, można mieć też skłonność do tracenia nad tym kontroli. Jeśli bujanie w obłokach polega na wizualizowaniu sobie przyjemnych rzeczy i uciekaniu w świat marzeń, to trudno na tym ucierpieć. Wszystko jednak wygląda gorzej, jeśli ktoś zaczyna fantazjować o tym, co złego może się stać, jak dane zdarzenie może wyglądać w przyszłości, itd. Jest to bardzo niekorzystne, bo potrafi nakręcać lęki i powodować sytuację, w której wyobrażenie o danej rzeczy zaczyna być straszniejsze niż realia i paraliżuje, wytwarza przekonania o tym, że rzeczywistość jest pełna szans na niepowodzenia, pełna okropnych rzeczy, trudnych sytuacji, itd. W czym tkwi główny problem? W tym, że tak na prawdę żadne z nas nie zna przyszłości, nie wie jak dana osoba zareaguje, jakie będą okoliczności, co się wydarzy i nie ma gwarancji, że gorszy scenariusz ma większe szanse powodzenia, niż lepszy. Wyobraźmy sobie sytuację z poziomu szkoły:
  • Chłopak w liceum chce zaprosić na bal maturalny dziewczynę, która mu się podoba. Oczywiście jest kłębkiem nerwów, bo mu zależy. Możliwe, że ma nie najlepszą samoocenę, bo nie przepada za sobą, a poza tym w zeszłym roku chciał się umówić z dziewczyną i tamta mu dała kosza. W związku z tym, zbiera się parę ładnych dni, żeby teraz do tej dziewczyny podejść. Leży w łóżku jakiegoś wieczora i myśli sobie: ona na pewno odmówi, tylko się zbłaźnię, potem opowie koleżankom, że mi odmówiła i wszyscy będą się śmiać. Albo jeszcze gorzej, sama mnie wyśmieje. I wtedy będę miał problem z tym, żeby w ogóle chodzić do szkoły, może w ogóle będę musiał zmienić szkołę. Może w ogóle nie powinienem jej pytać. Tylko, że wtedy nie ma sensu iść na studniówkę. Powinienem ją więc spytać, ale co jeśli to się źle skończy.. Jednak w końcu zbiera w sobie jakimś cudem odwagę. Podchodzi do niej po zajęciach i mówi: "Pójdziesz ze mną na studniówkę"? Dziewczyna uśmiecha się i odpowiada "Pewnie, dziękuję za zaproszenie". Chłopak stoi jak wryty. Dlaczego? Bo wszystko co myślał do tej pory o tej sytuacji było bezsensowne i okazało się stratą czasu. Gdyby miał w sobie inną postawę, to nie musiałby denerwować się aż do tego stopnia i nie zmarnowałby kilku wieczorów na przeżywanie skrajnego strachu. Co poszło nie tak?
  • W tym samym czasie, w równoległej rzeczywistości, jego klon miał zupełnie inne podejście. :DD Przyszło mu do głowy, że trzeba koniecznie rozejrzeć się za partnerką na bal maturalny, więc uznał, że chce zaprosić koleżankę z ławki obok. Nie było okazji tego dnia, którego na to wpadł, wiec w miarę spokojnie poszedł do domu. Trochę się niepokoił. Przyszło mu do głowy, że może już przyjęła od kogoś zaproszenie, albo zwyczajnie nie będzie miała ochoty z nim iść. Zauważył, że do jego głowy zaczęły napływać myśli podkopujące nieco jego samoocenę i inspirujące do wymyślania czarnych scenariuszy. Powiedział sobie jednak: Dość. Muszę sam przekonać się w praktyce jak ta sytuacja się skończy. Nie mam supermocy, które pozwoliłyby mi się tego dowiedzieć zanim to zrobię. Muszę po prostu ją spytać jutro. Jestem ciekaw czy się zgodzi, dopiero jutro dowiem się jak się wszystko potoczy. Tak pomyślawszy, poszedł się zrelaksować grając na kompie, a potem położył się do łózka i choć znów próbowały go nachodzić myśli, które go stresowały, ponownie przerwał dywagacje, które mogłyby go nakręcić. Następnego dnia spytał koleżankę, która się zgodziła i wtedy był bardzo zadowolony, że nie popsuł sobie wieczoru zmartwieniami.
Widzicie tu przykład dwóch podejść do tej samej sytuacji, które bardzo wiele zmieniają. Chłopak uprościł sobie zadanie eliminując rozmyślania nie dając się ponieść fantazjom. Zadał sobie pytanie czy może coś w tej chwili zrobić z tym, co go niepokoi. Czy może przewidzieć co się stanie w danym momencie i czy jego rozważania są konstruktywne. Nie były, więc zajął się czymś innym, żeby nie dać umysłowi popłynąć.

Oczywiście możecie powiedzieć, że dziewczyna mogłaby odmówić. Owszem. Nie miał gwarancji, że by się zgodziła. Wtedy (w gorszej wersji) byłoby mu przykro, a przy następnej okazji, gdy miałby znaleźć w sobie odwagę by, na przykład, zaprosić dziewczynę na drinka, mógłby uogólnić sytuację i pomyśleć sobie, że będzie tak samo. Ale prawda jest taka, że to by był kolejny przykład komplikowania sobie spraw. Bo nie mógłby wiedzieć czy by mu odmówiła, bo jeszcze nie widział przebiegu tej konkretnej sytuacji. Swoje rozważania snuł by na podstawie swoich lęków i nieudanego doświadczenia. A sytuacje różnią się od siebie. Mamy tendencję do uogólniania wiedzy o świecie, bo wydaje nam się, że tak jest łatwiej, a wcale tak nie jest. Bo jeśli uogólnimy coś na niekorzyść, możemy przegapić szanse i niepotrzebnie się nakręcać. Każda sytuacja daje nową możliwość i jest nową szansą.

Warto zauważyć, że powyższa sytuacja jest tylko przykładem, a to samo uproszczenie można nauczyć się stosować w innych przypadkach, np. przy lęku przed rozmową kwalifikacyjną (nie wiesz jak przebiegnie póki nie będzie miała miejsca), przed egzaminem (nie wiesz czy tym razem trafisz w pytania, ale szanse, że trafisz są takie same jak te, że nie), przed wyjściem z domu (nie wiesz czy Twój lęk Cię sparaliżuje, zanim tego nie sprawdzisz), przed zapytaniem kogoś o coś ważnego (nie wiesz jak odpowie, nawet jeśli często odmawia), przed załatwieniem czegoś w urzędzie (nie wiesz czy trafisz akurat na niemiłego urzędnika) czy przy lęku ogólnym o przyszłość (nie masz zielonego pojęcia jakie pojawią się szanse w pozornie beznadziejnej sytuacji).

Tu uwaga do osób z lękami nerwicowymi - można to stosować również do lęków przed dostaniem ataku paniki (żyj i zobacz, czy się pojawi), przed załapaniem DD (żyj i zobacz czy się nasili), przed chorobami (idź do lekarza i zobacz czy jesteś chory), przed załapaniem nowego natręta (nie rozważaj czy się pojawi, zanim się nie pojawi), przed zwariowaniem (żyj i przekonaj się, że tak nie będzie), itd.

Dlatego, zanim następnym zaczniesz snuć rozważania, gdybać "a co jeśli" i zamienisz się dzięki temu w kłębek nerwów przemyśl, proszę, te pytania:

  • Czy moje myśli są konstruktywne i prowadzą do rozwiązania problemu?
  • Czy jestem w tej chwili w stanie coś zrobić, żeby zmienić sytuację?
  • Czy mam możliwość realistycznego ocenienia co się wydarzy, czy moje myśli kierowane są lękiem?
[/size][/color]
Nikt nie lubi niepewności, dlatego, że obawia się najgorszego. Prawda jest taka, że nie wiesz co się wydarzy, więc zamiast uruchamiać lęk i martwić się na zapas, uruchom ciekawość, zobacz co się wydarzy. Bądź obserwatorem a nie złym prorokiem.

Początki zmiany myślenia i przerywania takich rozważań mogą się nie udawać, ale tylko ten, który próbuje osiąga sukces. Myślenie jest nawykiem, a wyrabianie nawyku jest procesem. Spróbuj myśleć świadomie. Zadawaj sobie pytanie - o czym myślę, czy to co myślę jest dla mnie dobre, czy jest konstruktywne? Umysł ma być Twoim narzędziem, a nie Ty jego marionetką.

Pamiętaj też, że nie da się nie myśleć jeśli się z całej siły nie chce myśleć. Można za to zastępować myśli. Zrób eksperyment i spróbuj nie myśleć o ciężarówce czekolady. Twój umysł nie będzie widział słowa nie, bo myśli obrazami. Dalej będziesz widzieć ciężarówkę. Ale jeśli powiem Ci zastąp obraz ciężarówki obrazem słoika z landrynkami, będzie Ci dużo łatwiej. Tak samo jest gdy usiłujesz nie myśleć o czymś, co Cię martwi. Dlatego możesz zastępować myśli (o grze w zastępowanie myśli pisałam tu - gra-w-zarzadzanie-natretnymi-myslami-t5041.html), albo ćwiczyć uważne zajmowanie się czymś (czytanie, zmywanie, rysowanie, granie na kompie, bawienie się z dzieckiem, itd. przy całkowitym skupieniu na czynności).

Mam nadzieję, że czujecie się zainspirowani. :D
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
agaa
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 177
Rejestracja: 17 sierpnia 2014, o 15:13

16 listopada 2014, o 15:47

Dzięki za post Ciasteczko! ;) świetnie ujęte i chyba właśnie tego potrzebowałam teraz :P i przypomniałam sobie słowa babci, która wychowała sama 5 dzieci ;), że najgorsze to martwić się na zapas, było tak czy inaczej ale zawsze jakoś było ;)
Do the thing you fear most and the death of fear is certain.
Zablokowany