Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Problem z akceptacją przeszłości?

Forum o zaburzeniach osobowości (boderline, unikająca - lękowa, zależna, schizotypowa itp)
ODPOWIEDZ
Truskawa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 30 marca 2015, o 18:09

30 marca 2015, o 18:12

Przed napisaniem tego zjadłem sobie 3 talerzy zupy, żeby sobie chyba lekko samopoczucie (brak czegoś) poprawić ale to tak, żartem pół serio.

Pytanie ogólne gdzie szukać pomocy, bo wiem, że jej potrzebuje.

To będzie chyba dość długi tekst, ale wychodzę z założenia im więcej wątków tym lepiej. Czasem tekst będzie miał formę patetycznego żartu.

Pisząc to jestem świadom pewnej sprawy, a mianowicie "powabnego szantażu emocjonalnego prowadzonego względem mnie" przez moją mamę, którą bardzo kocham ale podświadomie mam jej to za złe. A co do ojca to mam głęboko wbite w podświadomość, że mojego ojca nie ma - znaczy nie ma jego autorytetu w zasadzie takiej: "weź się trochę ogarnij, usamodzielnij się my ci jeszcze z mamą pomożemy w miarę możliwości jak studiujesz i tak dalej". Nie ma go bo tatuś lat 60 nie umie kompletnie okazywać uczuć (ze śmiechem jest duży problem) i rozmawiać z własnym synem. On zawsze miał swój świat (rozmowy przeprowadzane z jego rodzeństwem i jego mamą prze zemnie - w formie śmiechu i tak dalej). Na zasadzie takiej, że woli telewizor i tzn: "Polską Politykę" i nasze rozmowy woku tego się toczą (ewentualnie moje studia) i jak bym się starał i produkował (dziewczyna mi mówi: weź bądź bardzo miły dla niego zrób mu obiad i okaż cierpliwość i spróbuj porozmawiać tak o życiu najnormalniej) to ni cholery się nie da nie da. Ojciec ma wbite schematy myślowe i już ma z synem szablonową formułkę rozmowy, najczęściej przez telefon, na zasadzie: jak tam na studiach, dobrze no to cześć nie przeszkadzam ci albo co tam no fanie no to fajnie, że jest fajnie i cześć). Dodam, że ojciec jest pracownikiem naukowym i to akurat jest dla mnie dużym autorytetem. Dodam, jeszcze, że Ojciec wychowywał się bez Ojca ( w wieku 10 lat zginą). Ojciec mojej mamy był alkoholikiem, to też tak na marginesie.

Mój schemat jest taki (co do koncepcji tego co mi siedzi w podświadomości) :D

Moja mama, świadoma tego (mam brata o nim później - bo jest częścią tej całej układanki), że nasz ojciec jest jaki jest świadomie albo nie świadomie chciała nam to wynagrodzić. Co do brata nie wiem jak to było ale już od podstawówki mamusia chciała być kochana mi mieć synka u boku i na oku :) i zapisała go do tej samej szkoły, w której pracowała, co było lepsze co sobie poukładałem po latach wychowawczyniami moimi były dwie koleżanki od mojej mamy. No i to było do przewidzenia przecież... w szkole spotkałem się z tekstami: "synek nauczycielki, uważaj jak go skrzywdzisz to wylecisz, ze szkoły i wiele bardziej chamskich tekstów ale o to już mniejsza". No i mam zorientowana w przepisach o dysleksji i tak dalej skrupulatnie je egzekwowała i nie mogłem dostawać jedynek za błędy ortograficzne i miałem dodatkowy czas na sprawdzianach i tak dalej, też mi się obrywało od rówieśników. Co spowodowało moje wycofanie w kontaktach interpersonalnych, trwające do dziś (dziś ten problem zmalał prawie do minimum ale jest) i moją ucieczkę w gry komputerowe i wirtualną rzeczywistość, trwającą do połowy technikum. Drugą, że, która mama zrobiła zapisała synka do prywatnego gimnazjum katolickiego "Bo tam będą mieli więcej uwagi dla ciebie i twojej dysleksji etc.". Tam też szykany słowne pod moim adresem, szczególnie przez moich dwóch "kolegów" z podstawówki, którzy dobrze kumali moją sytuację. Niby tam byłem ciałem i duchem z nimi, byliśmy kumplami ale ja wycofany z towarzystwa bez markowych ciuchów i tak dalej kolega gorszej kategorii. No i technikum tam już trochę lepiej ale tylko trochę, w drugiej klasie przestałem grać w gry komputerowe. Ale mam też dorzuciła swoje 5 groszy, wytargowała zwolnienie mnie z 2 obowiązkowego języka w technikum. No ja myślałem sobie spoko będzie mi łatwiej i tak dalej (skrajna głupota moja) i brak protestu Ojca, którego nie było bo albo w robocie albo przed telewizorem... To moment, w którym moja świadomość narasta i dochodzi do mnie, że traktuje się jak zero. I podświadomie odrzucam miłość matki, broniąc się przed nią sam podświadomie traktując się jak śmiecia. Jestem świadom, że mam problem ze sobą w postaci akceptacji siebie takim jakim jestem. Między czasie myśli samobójcze, wycofanie z towarzystwa, nie radzenie sobie z emocjami, wyszukiwanie sobie problemów czy dobrze wyglądam i tak dalej. Po technikum licencjat w prywatnej szkole (o zgrozo poszedłem tam bo wiedziałem, że lajtowo zdam matematykę, z którą zawsze miałem problemy) o zgrozo wiedziałem, że i tak byłem z tych ludzi najbardziej zaangażowany w temacie nie jeden raz zostawiając wykładowcę bez odpowiedzi. Z jednej strony super ego a z drugiej mały chłopczyk, który nie wie kim jest i nie umie sobie z emocjami radzić. I szantaż emocjonalny mojej mamy szczególnie na studiach kontynuowany do dziś szczególnie przez rozmowy telefoniczne w kontekście takim, że nie chcę przyjechać do domu na weekend a odpowiedzi mojej mamy: "aha już nie chcesz nas widzieć" i tego typu mające przywalać u mnie poczucie winy. Między tym wszystkim mój brat dostaje depresji, która trwa 4-5 lat ja jej w sumie nie pamiętam, temat tabu w mojej rodzinie.

I to wszystko powodowało to we mnie dążenie do perfekcji (w 2013 roku przeczytałem 50 książek i to nie takich po 100 stron tylko minimum 200). Z jednej strony pewny siebie i wiedzący o swoim potencjale a z drugiej strony czasem mały chłopczyk, nie umiejący iść do pracy i się usamodzielnić. Po drodze 2 burzliwe związki i jeden od 4 miesięcy stabilny można powiedzieć. I to można powiedzieć ciągną do mnie takie zranione duszyczki na zasadzie "twarde babki ale jak nikt nie widzi to przytul mnie"..

I ja Anno Domini 2015 świadom tego wszystkiego od kilku miesięcy, wiedząc, że winy w tym wszystkim jest mojej 20% bo się nie buntowałem, pytam o wasze doświadczenia i zdanie.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
SibillaMorphine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 86
Rejestracja: 29 marca 2015, o 01:27

31 marca 2015, o 00:35

Kiedyś ludzie nie mieli takiej świadomości kształtowania siebie i istnienia podświadomości. Więc Twoi rodzice nie rozgraniczyli nigdy czy to co wynieśli z domów rodzinnych jest dobre, czy złe. Większość wyuczonych zachowań, myśli, reakcji zakodowana jest w podświadomości, która w okresie naszego dorastania czerpała z otoczenia najwięcej informacji. Twoi rodzice nigdy się jej nie sprzeciwili- uważali za słuszne, to co słuszne według ich rodziców, którzy błędy wychowawcze zawdzięczają swoim rodzicom itd. Tak rosną w siłę całe drzewa genealogiczne, na podstawach wciąż powielanych błędnych przekonań. Tylko my możemy przerwać ten schemat. Nie można mieć za złe swoim rodzicom, że żyją według błędnych przekonań, ponieważ nie mieli szansy się zmienić, a poza tym żyją już tak kilkadziesiąt lat. Trzeba sobie odpuścić. Zrozumieć ich błędy i czerpać z nich doświadczenie. Osoby, które wychowały się w rodzinie, w której co najmniej jeden z rodziców to alkoholik pochodzą z tzw. rodzin dysfunkcyjnych i często pojawia się u nich syndrom tzw. ,,dziecka alkoholika''. Twoja mama chciała uchronić Cię przed wszystkimi krzywdami, których była świadoma i tym sposobem właśnie nieświadomie zrobiła krzywdę. Wiem, bo moja mama jest taka sama. Mam 20 lat, a boję się iść na pocztę i dopiero uczę się sama cokolwiek załatwić. Nie mam jej tego za złe. To instynkt i podświadomość kazały być jej nadopiekuńczą wobec mnie. Myślę, że szczera rozmowa oczyści atmosferę. Jeżeli usiądziesz i spokojnie porozmawiasz z rodzicami jakie masz wobec nich zarzuty to być może zaakceptujesz przeszłość. Pamiętaj jednak, że na przeszłość nie masz wpływu i powinieneś patrzeć w teraźniejszość. Nie żyj urazami do innych. Uwolnij się. Jeżeli chcesz coś zmienić zacznij od zmiany siebie. :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

31 marca 2015, o 16:59

Sibilla ma 100 % racji.
30 czy 40 lat temu nie było dostępu nawet do internetu ;) A ksiązki psychologiczne czy rozwojowe nie były na pierwszy miejscach w księgarniach.

Teraz każdy komu jest smutno bo tata narąbał się w niedziele winem może czytać co chce i prowadzić rozwój własny i mieć diagnozę DDA :D

Inne czasy, inne wychowanie, po prostu w obecnych czasach to nie trybi poprzez wzrost różnorodności między ludźmi oraz ciągły wzrost ich pragnień.

Natomiast mówiąc krótko, po prostu dorastasz ;) chcesz "coś zdobyć, coś osiągnąć", być może chcesz tym sobie zrekompensować czas wstecz, gdzie nie miałeś okazji do nabycia własnej wartości bo stale różne okoliczności ci w tym przeszkadzały (np. środowisko).
Stąd duże bardzo jak sam mówisz ego.
A zarazem pieprzy ci się emocjonalnie w głowie bo jesteś uwikłany w jakieś zaleznosci emocjonalne od rodziny, szczególnie mamy i być może dlatego, ze nie do końca potrafisz się usamodzielnić?

Wszystko powoli. Jesli chcesz naprawdę dorosnąć, usamodzielnić się, zaakceptować siebie, to wszystkie sukcesy jakie osiągasz, (mówię tu też o tych małaych a nie tyko tych wybajerowanych marzeniach i opragnieniach) składaj w sobie jako swoje osobiste sukcesy.
Na tym tle dawaj sobie własną wartośc, tym co zdobywasz i tym co osiągasz, ciesz się z tego.
Skończ z tym gadaniem mama to, mama tamto, tata to, tata tamto. Oni tacy są, jeśli sami tego nie dojrzeli aby nie robic no synowi presji czy poczucia winy to nie zrobisz tego za nich ale możesz zrobic coś innego.
Jesli chcesz być ponad tym rozwalaniem emocjonalnym w ciągu życia, to musisz nauczyc się rozumieć innych, tych, którzy tego nie widzą.
Czyli na drugi raz jak ci mama robi poczucie winy mówiąc: już nas nie potrzebujesz.
Powiedz:
mamo zawsze będe was potrzebował bo jesteście mi bliską rodziną ale kazdy musi się w końcu powoli usamodzielnić.
I tyle, predzej czy później musi sie z tym pogodzić, bo taki ejest życie a ty dzieki temu nie robisz sobie presji i nie żyjesz żalem do rodziców.

Aby mieć emocjonalny spokój, trzeba być ponad tymi emocjami.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Truskawa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 30 marca 2015, o 18:09

1 kwietnia 2015, o 11:06

Dzięki za odpowiedzi, co fakt to takt dorastam i już tak głęboko nie przeżywam tych emocji. A pytanie mam bo mam 3 podobne związki za sobą wszystkie trwające po 3-4 miesiące i kończące się burzliwą kutnią albo niekoniecznie. Ale zawsze podobny wzorzec, ciągną do mnie skrzywdzone duszyczki a mi się wydaję, że im mogę pomóc.
Awatar użytkownika
SibillaMorphine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 86
Rejestracja: 29 marca 2015, o 01:27

1 kwietnia 2015, o 17:42

Większość ludzi ma potrzebę opiekowania się kimś i pomocy innym. Często chcemy naprawić rzeczy, na które tak naprawdę nie mamy wpływu. Nie można nikomu pomóc na siłę. Jeśli sami nie będziemy stabilni i ciągle będziemy chcieli pomóc komuś by ukoić swój stan i na chwilę poprawić sobie samopoczucie, to nie zbudujemy trwałego związku. Na początku trzeba zrobić porządek ze sobą. Oczywiście, że pomaganie innym, a szczególnie ukochanej osobie daje radość. Wtedy też można skupić się na cudzych problemach. Jednak czy warto tworzyć związek, w którym podstawą ma być pomoc? Zastanów się, czy nie lepiej jest pierw uporać się z sobą i osiągnąć szczęście. Wtedy na pewno będziesz inaczej postrzegał związki. Związek to przede wszystkim zaufanie, szacunek i miłość. Jeśli opiera się tylko na chęci pomocy to czy jest on prawdziwy?
Odważny to nie ten, kto się nie boi, ale ten, który wie, że istnieją rzeczy ważniejsze niż strach.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 kwietnia 2015, o 22:27

Dokładnie.
Chociaż związek może zaczynac się od pomocy komuś (przyjaźni) to nie może stale tak wyglądać. Nie moze być tak, ze jedna osoba cały świat kladzie na tobie i widzi w tobie, a ty chcesz dawać cały świat i go dźwigać.
Bo to jest presja i to rzadko się udaje.
Związek to też partnerstwo i nie tylko pomoc ale także pewne nawet wymagania wobec siebie ;)
Bo to buduje.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Truskawa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 30 marca 2015, o 18:09

7 kwietnia 2015, o 17:18

Dzięki za odpowiedzi. Już mniej więcej wiem co muszę robić. Jestem na takim etapie życia, że raz tego problemu nie ma. A raz wraca z dwojoną siłą. I tak planuję wizytę u psychologa. Pozdrawiam

-- 7 kwietnia 2015, o 16:18 --
Kontynuuje temat

A jeśli moja partnerka jest świadoma tego, że u niej w domu całe życie wszyscy grali i taką samą grę przekłada na nasz związek - powiedziała mi to, płacząc przy tym i przepraszając. I obiecując poprawę. Jest realna szansa zbudowania poważnej relacji ? - jestem świadom, że pytanie ogólne to odpowiedź też będzie ogólna.

Ale to ciągnie za sobą konsekwencje typu problemy z okazywaniem uczuć, raz jestem wspaniały, nie można beze mnie żyć. Raz mówi, że nie jest mi wstanie tego dać czego ja od niej oczekuje. I taka sinusoida od 3 miesięcy. "Ale generalnie zależy mi na tobie, i chcę być przy tobie". Otwarcie mówi, że sama ma problemy ale ja jej nie pomogę, ona sama nie chce mojej pomocy. Ale z drugiej strony tak jak piszę do góry "Inaczej się przy tobie czuję" i tak dalej i dalej.

Jak to się nazywa niedojrzałość emocjonalna ?

Ale generalnie otworzyła się przed mną i dużo smutnych rzeczy mi mówi, ze swojego życia. Uświadomiła mi kilka moich problemów , nad którymi muszę popracować i też chce być przy niej blisko - to dość dziwne czasem.

A może jest tak, że jak sami sobie nie pomożemy (osobno) to nic z tego nie będzie ?

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
SibillaMorphine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 86
Rejestracja: 29 marca 2015, o 01:27

10 kwietnia 2015, o 21:18

Myślę, że wspieranie się w codziennych sprawach to klucz do udanego związku więc wsparcie jest ok. Super, kiedy druga osoba może nam się wyżalić, powiedzieć o wątpliwościach, problemach itd. Ale należy pamiętać, że pomóc sobie musi sama, a my możemy ją tylko wspierać. Oczywiście, że jest szansa na zbudowanie poważnej relacji o ile obydwoje się o to postaracie. Więc życzę wszystkiego dobrego
Odważny to nie ten, kto się nie boi, ale ten, który wie, że istnieją rzeczy ważniejsze niż strach.
ODPOWIEDZ