Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Praca - fobia pracy?! Perfekcjonizm, wstyd

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
Awatar użytkownika
blanco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 10 listopada 2015, o 15:46

23 listopada 2015, o 11:22

Hej wszystkim!
Jestem na forum od niedawna ale na nerwice choruje od ok. 4 lat. Można powiedzieć że mój stan jest lepszy niż 4 lata temu bo nie doświadczam m.in. ataków paniki, ale mam inne problemy. Chodzi o to że czuje ogromne lęki:
- gdy mam rozmowę z przełożonym
- gdy rozmawiam z klientem w pracy
- gdy wykonuje swoje czynności w pracy (podejrzewam ze jest to związane z moim perfekcjonizmem, oraz z tym iż jak wykonałam jakiś błąd to krzyczano na mnie, a nawet i wyzywano od głupich)
- przed i w trakcie rozmów kwalifikacyjnych

Podejrzewam że jest to też związane z tym iż:
- wymagam od siebie zbyt wiele m.in. tego ze mam sie nie stresować
- kiedy juz sie zestresuje to czuje wstyd, boje sie ze ktos to zauwazy i ze mnie wysmieje
- bardzo zależy mi na tym zeby pracować i rozwijać się
- czuje lęk przed lękiem, przed objawami nerwicy (wlasnie np. w pracy)
- że mam niską samoocene i nie wierzę w siebie
- oczywiście moim perfekcjonizmem, oraz tym że doświadczałam w poprzednich pracach (a bylo ich 4 ) mobbingu przez duze M
- na rozmowach o pracę często się ze mnie wyśmiewano, podważano moje kompetencje, obgadywano za drzwiami co sama slyszalam, bylo tez tak ze zadawano mi pytania jak z karabinu i nie bylam w stanie w tym stresie normalnie i sensownie na nie odpowiedzieć, mialam tez inne dziwne pytania np. o to czy zajde w ciaze, raz nawet jeden facet zaczal na mnie krzyczec ze na pewno kłamię jak odpowiedziałam na to pytanie
- jestem DDA, jestem bardzo wrażliwą i emocjonalną osobą, nie mam w nikim wsparcia, mieszkam z ojciem alkoholikiem

Obecnie nie pracuję. Szukam pracy. Wiadomo rynek pracy jest jaki jest w PL. Co nie napawa optymizmem. Miałam tylko jedną rozmowę o pracę, ale chyba się nie spodobałam bo nikt się nie odezwał. Poza tym wynagrodzenie tam to minimalna krajowa. Praca na pół etatu więc chyba lepiej iść do MOPSu. Nie wiem co robić jestem w takim dołku że masakra. Myślałam o swojej firmie ale ja pracowałam przy księgowaniu taich malych polskich firm i widzialam co ZUS i US moze choc nie musi zrobic z takimi firmami. Poza tym przepraza mnie zus w wysokosci 500zł co miesiąc, moim zdaniem jak na poczatkujacego przedsiebiorce to ogromne koszta.

Ostatnio wpadłam na pomysł i dałam ogłoszenie że szukam pracy jako zdalna księgowa, ale NIKT się nie odezwał pomimo tego żę wydałam dychę na jego wyróżnienie.

Ale mniejsza z tym, poradzcie co mam robic z ta moja fobią, lękami.
Z dialogami wewnetrzymi probuje naprawdę próbuje, ostatnio bylam u fryzjera i podczas calego zabiegu tez czulam lęk - nie wiem moze juz mam fobie spoleczną, staralam sie wlasnie wtedy prowadzic te dialogi ale lęk się nasilał. Nie wiem co mam już robić. Proszę doradzcie coś.
Awatar użytkownika
Estera
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27

23 listopada 2015, o 11:32

no to może psycholog?
...
Awatar użytkownika
blanco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 10 listopada 2015, o 15:46

23 listopada 2015, o 12:07

Psychiatra ma mi zalatwic psychoterapie u takiego psychoterapeuty zajmujacego sie zaburzeniami lękowymi ale nie wiadomo kiedy ta psychoaterapia mialaby sie rozpoczac (NFZ)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

23 listopada 2015, o 14:26

Ja od siebie to polecam tobie zapoznac się z rozmaitymi ksiązkami, treściami w sieci na tematy tego jak sobie radzic ze stresem, co to znaczy wewnętrzna pewnosc siebie, czemu nie wazne są tylko i wyłacznie emocje, czemu ocena i opinia innych nie jest istotna. Oczywiście powoli i na spokojnie, tego co opisujesz nie zmienisz w dzien ani tydzien a tym bardziej na pewno nie zmienisz tego na siłe wkładając do głowy dialogi wewnetrzne, dialogi takie to tylko część i pewien element całości.

Dlaczego polecam ci to wszystko sobie wyszukiwać i czytać zamiast tutaj wymienić punktowo ogóły?
Bowiem najwazniejsze jest uświadamianie siebie (czytanie to także taka forma automatycznego uświadamiania, byle z pewnym dystansem, moim zdaniem - jedna z lepszych lepsza form terapii)) oraz duża chęć w celu osiągnięcia większego rozwoju samego siebie a nie tylko aby mineły lęki.
A żeby rozwój był mozliwy najlepiej jak staje się on czymś dla nas waznym, tak waznym jak codzienne jedzenie, wówczas łatwiej wszelkie porady wdrazać bowiem mamy cel większy od rozmaitych obaw i stresów.

Do tego na pewno punktem zapalnym jest kwestia alkoholizmu w rodzinie i mieszkania ciągle w tym otoczeniu, tu ci może pomóc terapia, nawet grupowa (jak nie możesz na indywidualna na ten moment) tak zwana DDA.
Terapie DDA ładnie określają problemy osób, które doświadczyły problemów alkoholowych wśród bliskich i nadal mają to w swoim otoczeniu.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
blanco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 10 listopada 2015, o 15:46

23 listopada 2015, o 15:30

wlasnie przezylam bardzo silny stres bo dostalam telefon w sprawie pracy nie moglam sie w ogole uspokoic...

-- 23 listopada 2015, o 15:26 --
Victor a co rozumiesz przez uswiadamianie siebie? jaka ksiazke polecasz, ja przeczytalam i mam jedną: kompletna samopomoc dla twoich nerwow dr Weekes
a jak wy np. reagujecie jak byscie spotkali sie face to face z taka znerwicowana osoba jak ja :D
bo mi sie zawsze wydaje ze ludzie mnie negatywnie oceniają - wlasnie przez to ze sie denerwuje
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

23 listopada 2015, o 21:27

Poprzez uświadamianie siebie rozumiem:

- czytanie ze zrozumieniem ( a także z dystansem a nie od razu chęcia przełożenia każdego słowa na praktykę) treści pokazujących możliwości innego podejścia, zrozumienia, innej filozofii dotyczącej stresu oraz przeżywania opinii i krytyki innych ludzi

i np.

- rozpoczęcie nauki spoglądania na siebie z boku podczas takich rozmaitych sytuacji streso- i presjo- twórczych
- zrozumienie, iż nasze myslenie podczas takich sytuacji (negatywne) nie jest jedyne jakie może istnieć a także nie jest ostateczne - jest to tylko pyunkt widzenia zalezny od danych emocji
- zrozumienie i nauka tego, iż stres odczuwany na dany moment nie musi byc istotny, móżna go zaakceptowac oraz przyjąc jako część pewnego zdarzenia a uwaga i świadomość na ile to możliwe może być obecna na innym zdarzeniu czy osobie itp
- ale to wymaga wszystko akceptacji tego, że nawet jeśli ktoś zobaczy,z e się stresujemy to świat sie nie wali bo mamy do tego prawo
- czyli oprócz wewnętrznego krytyka i oskarżyciela, jest też wyrozumiały kolega i to on ma dominowac a nie odwrotnie

I własnie uświadamianiem siebie jest przyjmowanie takich informacji do siebie i próby ich praktyki.

Co do danych ksiązek to moge na poczatek ci polecić:


Stanowczo łagodnie bez lęku - Maria Król- Fijewska (swietna ksiazka o asertywnosci ukazanej troche inaczej!)
Sztuka pewności siebie – Alan Loy
Toskyczni rodzice – Susan Forward
Toksyczny wstyd – Bradshaw

A jeżeli chodzi o arty to w sumie w sieci jest ich mnóstwo, trzeba poprzeglądać sobie i poszukać dla siebie informacji najlepiej zrozumiałych i najlepiej uderzających w sedno.
Taki chocby zbiór tu na forum istnieje, możesz sobie poprzeglądać:

artykuly-z-sieci.html
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
blanco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 10 listopada 2015, o 15:46

23 listopada 2015, o 22:38

Dzieki za odpowiedz, a czytalam tez wiekszosc watkow o zaburzeniach lekowych i pisales tam o tym ze nerwica atakuje w te wartosci ktore sa dla nas wazne, i mi sie wlasnie wydaje ze to tak u mnie zadzialalo, wazna jest dla mnie praca i buch zaatakowalo w prace, zalezalo mi na prawie jazdy, buch ataki paniki przed jazdami praktycznymi

Wiem że moze i troche przesadzam ale strasznie zalezy mi na tym aby z tego wyjsc bo juz nie mam sily
Victta
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 29 listopada 2014, o 23:22

4 grudnia 2015, o 13:34

Mam tak samo Blanco. Nie wiem czy jestem perfekcjonistką, ale tak bardzo się staram, że z tych nerwów popełniam błędy, bo jestem za bardzo spięta. Potem znowu odpuszczam i odraczam, żeby nie popełnić błędu. Masakra.
tommy321
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 17 września 2015, o 23:27

6 grudnia 2015, o 23:30

Hej. znam ten ból. Męczę się z tym od dawna. W pracy stresuję się w dokładnie tych samych sytuacjach: rozmowa z przełożonym, podczas zwykłych czynności w pracy, w rozmowach przez telefon, itd. Nawet podejście do ksera spina mnie ogromnie. dziwne u mnie jest to, że pomimo tego, że pracuję w biurze ponad 2 lata, do którego trafiłem poprzez awans w pracy (jeden koleś z biura mnie polecił, bo twierdził, ze się nadaję) ja cały czas mam te same obawy: że mi się coś nie uda, że mnie wyrzucą z pracy bo coś namieszam itd... Ale od kilku miesięcy zacząłem próbować trochę inaczej myśleć niż do tej pory. Cały czas jest kontrola i analiza, skanowanie otoczenia. Tylko, że jakoś tym razem wyciągnąłem pewne wnioski. Wiem już przynajmniej na poziomie świadomym, że nie wszystko co ludzie powiedzą, to mówią złośliwie, bo niektórzy mają czasami pokręcony żart. Obgadywanie za plecami cały czas będzie, bo ludzie już tacy są, ze lubią najbardziej pogadać o kimś, a szczególnie, gdy tego kogoś nie ma w pobliżu. Chyba nie ma innej drogi niż nauczyć się tym nie przejmować. Problem w tym, jak to zrobić, bo tu już jest trudniej. Jeszcze nie wiem do końca jak - znam teorię, z praktyką gorzej :)
Mimo wszystko warto jednak niektóre uwagi puszczać mimo uszu, chociaż dobrze wiem ile to kosztuje kogoś kto ma fobię społeczną. Czasami jak wracam do domu po ośmiu godzinach pracy, to jestem tak spompowany jakbym cały dzień jakieś kamienie przerzucał, a to tylko za sprawą stresu. Czytałem kiedyś o technikach radzenia sobie w sytuacjach paniki czy stresu, ale trudno je stosować, gdy ktoś stoi akurat nad głową lub wisi na telefonie :)
No ale chyba najważniejsze jest to, żeby żyć i cały czas działać pomimo tego, że objawy się nasilają...
A co do osób, które są znerwicowane, to ja na przykład ze względu na moje objawy jestem bardzo wyrozumiały :) W mojej pracy dokładnie wiem, kogo co trapi z samego zachowania, ponieważ jak gdyby "łowię" objawy u innych. I uwierz mi, że sam kiedyś nie wierzyłem, że poza mną inni też się stresują, ale w pracy i na spotkaniach służbowych wiele już widziałem. Może to znaczy, że coraz więcej do mnie dociera? A ludzie jednak aż tak nie reagują na to, czy ktoś jest zestresowany na rozmowie czy nie, bo każdy trochę tam się stresuje, tylko niektórzy sobie z tym lepiej radzą a inni gorzej. No chyba, że chodzi tu o pracę, w której odporność na stres jest istotnym czynnikiem :)
Awatar użytkownika
blanco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 10 listopada 2015, o 15:46

10 grudnia 2015, o 21:55

tommy321 mam identycznie z tymi lękami jeśli chodzi o prace "cos mi sie nie uda, wyrzuca mnie z pracy bo cos namieszam"
Ja mialam tak samo po tych osmiu godzinach bylam tak wykonczona ze nie mialam sily na nic,
ja nie jestem wyrozumiala jesli chodzi o to gdy ktos sie stresuje, nie umiem tego wytlumaczyc ale automatycznie mysle "zle"o tej osobie, i tez mam tak samo jak ty ze wydaje mi sie ze inni sie nie stresuja, ze tylko ja tak mocno sie denerwuje
Awatar użytkownika
Thori
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 226
Rejestracja: 23 stycznia 2015, o 13:24

11 grudnia 2015, o 13:50

Też się kiedyś stresowałam pracą, w pracy, szefami, mobbing też zaliczyłam, a potem wylądowałam w szpitalu. I bardzo fajny pan psychiatra przy wypisie powiedział mi, że albo odpuszczę, wyluzuję, albo znowu do nich wrócę. To nauczyłam się tego wyluzowania. Wcześniej miałam w głowę wbite, że trzeba pracować tak, żeby zadowolić szefa, kosztem własnego czasu, zdrowia, trzeba umieć współżyć ze współpracownikami, nawet jeśli są niemili, a sama praca ma być orką, trudem, ma być ciężka, no bo to jest praca, bo wszyscy muszą pracować, bo to musi być koniecznie etat, bo kto nie pracuje jest gorszy itp. Oj, sporo takich przekonań było.
Człowiek szedł do pracy, stresował się, spinał, próbował zadowolić wszystkich wokoło zapominając o sobie, nerwy puszczały. Opcja - pracować bo się lubi daną pracę i sprawia ona przyjemność, była niemożliwa do wykonania. Nawet jak trafiłam na pracę, która mi odpowiadała, to szefostwo widząc zadowolenie z pracy, potrafiło dołować, gnębić, tylko za to, że lubi się to co się robi. Bo oni nie lubią, pracują bo muszą, to nie będzie tak, że pracownik jest zadowolony.
No, ale że wtedy byłam jednym kłębkiem stresu, nerwów i lęków, który samooceną miał na poziomie minus 1000, to i pojawiali się w moim otoczeniu ludzie, którzy mi udowadniali, że to jest prawda. Jak zaczęłam zmieniać nastawienie, to zaczęli się pojawiać ludzie, którzy mnie wspierali w moim dochodzeniu do siebie, odkrywaniu siebie.
Na rozmowach kwalifikacyjnych często tak niemiło jak opisałaś, zachowują się ci, którzy rekrutują, bo chcą sprawdzić na ile potencjalny pracownik jest odporny na stres, pracę w stresie, jak reaguje. Pewnie w życiu bym takiej rozmowy nie przeszła, bo jakby mnie osoba pytająca wkurzyła, czy zadała głupie pytanie, to po prostu wyszłabym stamtąd. Bo co się będę stresować.
Co do mieszkania z alkoholikiem - może terapia dla współuzależnionych?
Awatar użytkownika
blanco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 10 listopada 2015, o 15:46

11 grudnia 2015, o 15:00

Thori mam podobnie z tym ze trzeba pracowac tak by zadowolic szefa i dlatego w pracy daje z siebie 200%, i tez mam takie przekonanie ze jak nie pracuje to jestem gorsza, ja mam w glowie takie przekonanie ze musze zasluzyc na akceptacje swojego szefa, i dlatego to robie i tak sie spinam, mam wrazenie ze wynioslam to z domu alkoholowego i teraz przenosze swoje schematy na prace tzn. utozsamiam szefa z moim ojcem, stad tez moje lęki

Thori jak zmienialas swoje nastawienie, tzn. w jaki sposob?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

11 grudnia 2015, o 15:20

Podejrzewam, ze po prostu je zmieniała :) Aby coś zmienić trzeba to po prostu zacząc robić. Zwykle plusem jest to aby miec wówczas podstawę i konkretny cel dla którego chcemy to robić.
Czy to np chęć zmiany życia "bo inaczej się wykoncze", czy tez może dlatego, że "zmiana mnie samej jest ważmiejsza niż jakakolwiek opinia innego człowieka, bo wtedy bede miała wolne życie".
I na podstawie celu większego niż dotychczasowe obawy zmieniamy podejście porpzez próby, inne zachowania i reakcje niż dotychczas, mimo, iż mogą pojawić się przez to obawy czy lęki ( z uwagi na coś nowego).
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
blanco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 10 listopada 2015, o 15:46

11 grudnia 2015, o 15:47

To wszystko w teorii jest takie proste ale jak mam zachowywac sie inaczej lub tez myslecz inaczej jak w mojej glowie jest tyle blednych przekonan, i schematow oraz lęków?
Awatar użytkownika
Thori
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 226
Rejestracja: 23 stycznia 2015, o 13:24

11 grudnia 2015, o 16:41

Heh - jak zmieniałam... Były terapie dla współuzależnionych (w przeszłości przewija mi się motyw życia z alkoholikiem), próby terapii psychologicznych (ale nie wyszły, bo ja ciężko dogaduję się z terapeutami, a oni ze mną :) ). Coś tam jednak z tych terapii wyniosłam, pewien zalążek wiedzy. Potem różne książki o rozwoju osobistym, gdzie próbowałam wcielać w życie porady. Ciężko szło, ale coś tam ruszało powoli do przodu. Potem zaczęłam pisać i kiedy okazało się, że ktoś zaczyna lubić moje pisanie, to jakoś łatwiej było mi ruszyć z rozwojem, bo jakieś tam efekty zaczynały być widoczne. Potem odkryłam na nowo Boga, a raczej wiarę w niego (nie mylić z Kościołem, bo ja mam swój sposób pojmowania Boga, aniołów itp). W tle wciąż przewijała się praca nad sobą, nad sposobem zmiany myślenia, dzięki różnym poradnikom znalezionym w necie. Z jednego forum mnie wywalili, bo byłam zbyt pozytywna, optymistyczna jak na ich sposób myślenia. To był wtedy dla mnie cios, bo wciąż jeszcze wahałam się pomiędzy tkwieniem w chorobie, zaburzeniu, a wyjściem z tego.
Ale im bardziej zagłębiałam się w ten rozwój osobisty, im więcej podpowiedzi, porad stosowałam, tym coraz częściej widziałam efekty. Jakbym wtedy trafiła na to forum (bo wtedy mi się w sieci nie pokazywało), to pewnie cała ta moja praca nad sobą przyniosła by efekty szybciej. Potem przyszedł okres rycerstwa, treningów, a potem przypadkiem trafiłam na kolegę z moto. To był kolejny punkt zwrotny. Wróciłam do dawnych marzeń i skupiłam się na tym, żeby zacząć je realizować. Ale z tyłu głowy wciąż czaiła się myśl: kobieto odbiło ci. Stara baba, dzieciaki na karku, bez stałej pracy, a ty zamiast szukać roboty i zasuwać za minimalną w pocie czoła, to próbujesz robić to co lubisz? Sporo osób miałam przeciwko sobie. Otoczenie, rodzinę, resztki znajomych. Wciąż brakowało mi pewności siebie, samoakceptacji, a samoocena latała jak ludzik na bungee. Góra, dół, góra, dół. Środowisko moto na moje obawy - bo lęki, bo introwertyzm, bo ataki paniki, bo nie umiem, bo mi źle, bo nie wiem co ze sobą zrobić - zareagowało luzackim: spoko laska, tu każdy jest poje... :D Gorzej już nie będzie :) Jak się źle poczujesz, to daj znać zanim zlecisz z moto, zjedziemy na bok. Spoko, nic się nie dzieje :) Oni po prostu zaakceptowali mnie taką jaką byłam. Ze złymi i dobrymi dniami. Nie oceniali, tylko akceptowali. Pokazali mi, że można być sobą. Na moje: może nie wypada, może nie powinnam, padały odpowiedzi: wyluzuj. Nic się złego nie dzieje. Rób to co czujesz. Olej innych.
Od nich przejęłam część tego tzw. wyjebania na wszystko, a mimo to odpowiedzialności za swoje życie, za wybory, za rodzinę, za tych, których spotykam na swojej drodze. Spotkałam kilka świetnych osób, które dały mi kopa do życia, pomogły przepracować kilka problemów, które uniemożliwiały mi bycie pewnym siebie, swojej wartości. Wraz ze mną cieszyli się z sukcesów, a jak coś nie wyszło, to motywowali do kolejnej próby. Z psychologią nie mieli nic wspólnego :) Ot ludzie doświadczeni przez życie, po różnych przejściach.
Potem to forum tutaj, pierwsze własne moto, a projekty literackie, które rozpoczęłam wcześniej, zaczęły procentować. To było kolejnym krokiem milowym i utwierdziło mnie w przekonaniu, że było warto się pomęczyć. Popracować nad sobą. Dokonać wyboru co chcę w życiu robić, określić sobie cel i dążyć do niego małymi kroczkami. Powoli, bo powoli, ale dążyć.
Można znać teorię, ale nic nie da sama teoria bez działania. Beż codziennych ćwiczeń, próbowania zmian. Po prostu trzeba zacząć działać. Jak bałam się czegoś, próbowałam dojść do tego, co wywołało lęk. Potrafię już określić dlaczego pojawia się atak paniki i co go u mnie wywołało. Potem eliminuję ów czynnik.
Blanco - czytaj forum, porady, oglądaj filmiki i wcielaj to w życie - tu masz wszystko czego potrzebujesz. Gdybym znała to forum wcześniej, w punkcie, w którym jestem teraz, byłabym już kilka lat temu. Ja przez te lata szukałam tego po necie, w książkach. Ale nie żałuję, bo to dodało mi doświadczenia, pozwoliło bardziej poznać siebie i zyskać wiedzę.
Moje osobiste spostrzeżenie (nie musicie się z nim zgadzać) - podstawą do wyjścia z zaburzenia jest pokochanie siebie, takiego jakim się jest. Z wadami, zaletami, porażkami, sukcesami. Zaakceptowanie w pełni tej osoby, którą jesteśmy. Taka bezwarunkowa miłość do samego siebie. Wtedy automatycznie zaczyna nam się podnosić samoocena. A jak podnosi się samoocena, człowiek zaczyna bardziej wierzyć w siebie, co przekłada się na to, że zaczyna wierzyć w swoje siły, i to, że jest w stanie coś zrobić. A jak jest w stanie coś zrobić, to zabiera się za działanie :)
Kolejnym krokiem jest zaakceptowanie zaburzenia, ale to już w sumie łączy nam się z pokochaniem siebie. Bo skoro kocham i akceptuję siebie taką jaką jestem, to akceptuję też to, że mogę mieć zaburzenie. :)
ODPOWIEDZ