Ja mam podobnie.Dusze sie w czterech scianach i robie wszystko zeby choc na chwile wyjsc.Stalo sie to trudne po tym jak rzucilem fajki, teraz musze sie zmuszac do spacerow a kiedys perspektywa zapalenia papierosa na przechadzce byla bardzo motywujaca
Od mojego pierwszego posta nerwica zmienila sie ze 3-4 razy.Pojawil sie silny lek przed schiza, najsilniej gdy dopadla mnie derealizacja, co do ktorej mam watpliwosci.Juz sam nie wiem czy to derealka czy efekt przewleklej infekcji migdałow i zatok(mam z tym problem od dziecka jednak ostatnio problem sie nasilił) lekarz chce mi wyciac polowe gardla

Uczucie jest podobne do tego gdy ma sie stan podgoraczkowy, czasami nie ogarniam rzeczywistosci, jakbym wypil ze 3 piwa.Ale staram sie tym nie zajmowac.Nasilily sie rowniez natretne obrazy ktore pojawiaja sie juz przy mrugnieciu okiem.Pogorszylo sie tez widzenie peryferyjne co skutkuje wiekszym udzialem wyobrazni w procesie samego widzenia,a raczej interpretacji w mozgu.To wszystko fajnie mnie nakreca na schize, czyli nabieram sie na te same sztuczki nerwicy

Czuje tez napiecie emocjonalne i lekkie bole glowy.Ale jakos sie trzymam

Kokodzambo i do przodu
Chcialbym jeszcze dodac ze warto przyjrzec sie naszym rodzicom.To w koncu ich geny dostalismy(mowiac najprosciej).Zauwazylem ze moi rodzice maja zupelnie inne cechy charakteru.Ojciec jest opanowany, wiecznie pozytywny i ogolnie ze wszystkim sobie radzi(teolog i filozof).Mama jest typowym neurotykiem, szybko sie zniecheca, jest bardzo negatywnie nastawiona do chyba wszystkiego,jest podejrzliwa i nieufna, nie radzi sobie ze stresem, gdy owy nadchodzi, ona dostaje paralizu.Trudno sie jej dziwic, dorastala w patologii.Ja jestem zlepkiem ich cech, istnym paradoksem.Pod wplywem roznych zdarzen stalem sie bardziej moja matka niz ojcem, chociaz na poczatku bylem bardzo stabilny emocjonalnie.To moja teoria
Ale dosc o mnie bo czuje ze kradne temat, tez chcialbym sie dowiedziec jak tam u autora.