Moja historia z nerwicą zaczęła się w połowie kwietnia, w trakcie przygotowań przedślubnych. Niby najpiękniejszy czas w życiu a jednak napięcia i sprostanie czego chce mama a czego teściowa itd. generalnie dałam sobie wejść na głowę a doprowadziło to do tego że pewnego dnia kiedy wybieraliśmy sobie z przyszłym mężem piosenkę na pierwszy taniec nagle ni z tego padło na mnie ogromne kołatanie serca i wielki buuuch gorąca w organizmie. Byłam wtedy lekko przeziębiona więc pomyślałam że to od tego ale... dzień po dniu zaczęło to sie powtarzać i ogromnie nasilać. Wstaje rano buuuch, mam jechać pociągiem buuch itd. Doszło do tego że w nocy budzilam sie ze strasznym kołataniem serca, puls ogromny, ból brzucha, biegunka wymioty, w dzien w pracy napady ogromne lęków, ogromne poczucie odrealnienia, raz zimno raz gorąco i non stop drżenie,i oczywiście MEGA niezrozumienie CO MI SIĘ STAŁO i Co to jest do cholery. Oczywiście wszystko się zapętliło strach przed strachem itd. I ciągłe pytania rodziny jak takie rzeczy mogą mi sie dziać ślub to przyjemność itd. itd. a ja natrętne myśli ZARAZ ZWARIUJEEEEE Wiecie o co chodzi

. Dodam że mam kochającą rodzinę, męża, brak kłopotów finansowych czy jakichkolwiek a jednak padło to na mnie. Zawsze byłam osobą ambitną, zmiany pracy, przeprowadzki na 2 gi koniec kraju nie robily wrażenia, zawsze wszyscy mówili Ty to jesteś silna. Ale czy byłam tak napewno ? Jak sięgne w przeszłość to chyba byłam taka dzielna na siłę, bo wszyscy tak uważali no to byłam ale już rok temu zdiagnozowane u mnie zespół jelita drażliwego, oczywiście wywołany na tle emocjonalnym. Już wtedy mój organizm krzyczał o uwagę, zmianę itd. Ale chyba to zignorowałam. Niestety u mnie somatyzacja ciała jest bardzo mocna. Właśnie to jelito drażliwe i serce dokucza mi najbardzej. Ale wracając, w trakcie moich ,,przebojów'' zrobilam wszytskie badania całą diagnostykę, krew-wszytsko ekg holter usg wszystkiego

kolonoskopia gastroskopia i oczywiście wszytsko ok, wtedy trafilam na forum i zrozumienie zaczeło przychodzić, oczywiscie pojawiało się bardzo często (nadal jak mam nawroty to sie pojawia) pytanie jak to możliwe że to nerwica że psychika takie ,,rzeczy robi'', czy to napewno nerwica a nie guz/rak/ białaczka

A teraz jak sobie zaczełam radzić. Oczywiście odrazu umówiłam sie do psychologa i do psychiatry. Psychiatra a nawet dwóch potraktowali mnie pobłażliwie. Jedna powiedziała że to napięcia przedślubne i przepisała mi na spanie Deprexolet a druga powiedziala mi że ludzie mają prawdziwe traumy i problemy a moim problemem jest brak problemów (kochana) i przepisała mi Tianesal i kazała brać jedną tabl. na dzień i jedną na noc. Ja jestem przeciwniczką leków (bo przecież sama sobie poradze) więc tianesalu (chociaż ponoć bardzo łagodny) nie tknełam. A Deprexoletu wziełam ok 10 tabletek przez ślubem, bo musiałam jakoś spać a nie co noc która dodatkowo potęgowała strach wymiotować i trząść się jak w malarii

. Mama mówiła ślub minie minie stres. OF COURSE nic nie minęło. Postanowiłam wziac to za rogi i wprowadziłam program POZBYĆ SIĘ NERWICY WSZELKIMi SPOSOBAMI a więc olewałam, ośmieszałam, cieszyłam się z małych rzeczy, usmiech, yoga, bieganie, portal i ksiązka Pozytywny Egoizm , spacery z psem itd. Po ok 2 miesięcy było lepiej. Doskwierało mi serce (kolatanie) kardiolog powiedzial mi że puls dobowy jest za szybki i przepisał 0.5 Bisoratio na dobe. Nadal mam wrażenie że mój mózg lubi myślec o czymś zlym np. o chorobach strasznym raku który może mnie dopaść albo kogoś z moich bliskich albo myśli że sobie z czymś nie poradze (kiedyś myślaąłm że ze wszytskim sobie w życiu poradze). Wtedy mówię sobie ,, chcesz żeby taki scenariusz sie sprawdził''? wiadomo ze nie i to pomaga ale non stop się musze pilnować z tymi swoimi myślami. Teraz w dzień właściwie czuję się dobrze, nadal mam mocne bicie serca ale to olewam, problem natomiast mam z nocami. Wieczorami sesja jogi i cwiczenia oddechowe ale gdy kładę się do łóżka i jestem już w takim pół/przed snem czuję jakby samoistne zrywy ciała i drżenie mocne mimo iż nie widać tego drżenia na zewnątrz. Co noc mam mocne intensywne sny. Nie są to koszmary z ulicy wiązów ale raczej do przyjemnych nie należą, z kims sie kłócę, przed czymś uciekam itd. przebudzam się raz albo dwa razy w środku nocy i oczywiście uderzenia gorąca, drżenia. Nie panikuję bo wiem co to i staram sie oddychać i mówić sobie że to tylko skoki adrenaliny ale męczy mnie to bo wpływa (mimo iż bardzo staram się żeby tak nie było) na mój dzień, pojawiają się nerwy, jestem rozdrażniona, denerwują mnie koleżanki z pracy, mam mega irytację itd. Albo budzę sie rano i czuję szalejące serce i przepocony tshirt. Tak jakby mój mózg nie pilnowany w nocy tak jak za dnia szaleje sobie do woli. Nie mam już pomysłu co jeszcze robić. Może jakaś mała dawka hydroksyzyny na noc ? Może ktoś bardziej ,,doświadczony'' coś poradzi.
