Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy to jest właśnie ten etap batalii z nerwicą?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Szembek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 4 stycznia 2017, o 21:20

8 stycznia 2017, o 22:45

Witam wszystkich bywalców tego forum, jak również Administratorów. Chciałbym w swoim poście postawić takie pytanie jak w tytule czyli: czy to (o czym napiszę poniżej) jest właśnie tym etapem batalii z nerwicą? Myślę, że odpowiedź na nie będzie cenna nie tylko dla mnie, a dla wielu osób, dla których w pewnym momencie radzenia sobie z nerwicą czy mówiąc dokładniej wychodzenia na prostą pojawił się ogromny znak zapytania.
Nie będę opisywał szczegółowo swojej historii zmagania się z nerwicą. Z kilku powodów, w tym dwóch najważniejszych. Po pierwsze dlatego, że jest ona „zwykła”, „banalna”, taka, jakich na tym forum wiele. Po drugie dlatego, że szczegółowe mówienie czy pisanie o minionych zdarzeniach jest raczej mało miłe, jest czymś w rodzaju prowokatora, którego lepiej unikać - to jedna z kilku cennych rad, jakie wyniosłem z tego forum.
Blisko 4 lata temu, pewnego dnia dopadły mnie dolegliwości somatyczne - długotrwałe parcie na pęcherz - i tak sobie z tym żyję. Bo muszę, a przede wszystkim chcę. Przeszedłem trudną i wyboistą drogę. Kilkunastomiesięczna farmakologia, terapia grupowa, wciąż uczęszczam na terapię indywidualną. Wiele zmieniłem w moim życiu (choćby pracę na mniej stresującą), jak również podejście do większości istotnych spraw i kwestii.
Ważną pracę wykonuję w trakcie sesji indywidualnej psychoterapii. To na nich uświadomiłem sobie pewne konflikty wewnętrzne lub choćby fakt, jak zalęknionym człowiekiem byłem przez większość mojego życia (nadopiekuńczy rodzice, wielu z Was wie o czym piszę). I jak odważny byłem, że mimo tego żyłem, zwiedzałem, rozwijałem swoje pasje, poznawałem ludzi, zdobywałem wiedzę, a co więcej uchodziłem za człowieka pogodnego i wesołego.
W dużej mierze dzięki temu forum oraz nagraniom teamu Divovic zrozumiałem lepiej istotę nerwicy oraz lęków. Dziś jestem w takim momencie mojego życia, że nerwica niemal nie ogranicza mnie w codziennym życiu, tym prywatnym, jak i zawodowym. Nie ogranicza mnie, bo ja sam się nie ograniczam. Choć bywa momentami (kiedy dolegliwości somatyczne się pojawiają i nasilają) cholernie trudno.
W ciągu tych ostatnich kilku lat, kiedy podjąłem walkę z nerwicą, przeżywałem różne momenty. Bardzo często miałem takie odczucia, że robię krok do przodu, po czym krok do tyłu. Ale pewna wirtualna krzywa wciąż była wznosząca.
Mniej więcej w sierpniu zeszłego roku jakiekolwiek objawy somatyczne minęły. To był cudowny czas, także bez myślenia i lęków co do nawrotu dolegliwości czy bez tej obarczającej umysł kontroli. I niestety pod koniec października dolegliwości wróciły i zmagam się z nimi do tej pory. Ale jest jedno kluczowe „ale” co czyni sprawę zagmatwaną – ja po prostu nie mam (a jeśli już to niewiele) myśli tworzących lęk, do większości sytuacji w życiu (błahych i poważnych), które jeszcze niedawno taki irracjonalny lęk tworzyły, dziś podchodzę normalnie. Czyli wbrew temu, że nie czuję lęku, organizm znajduje się w napięciu, które wyzwala dolegliwości somatyczne.
O takiej sytuacji jest mowa w nagraniu teamu Divovic pt. Jak sobie radzić z obawami i wątpliwościami (sezon II, numer 2), mniej więcej od 54 minuty. Victor wspomina o tym, że w takim momencie próbujemy oszukać stan emocjonalny, ale on się nadal boi. I gdy ignorujemy wątpliwości to on denerwuje się jeszcze bardziej, nasilając lęk, a w ślad za tym objawy.
Jak Wam się wydaje – czy to jest właśnie ten moment? I co dalej?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

9 stycznia 2017, o 11:24

A te dolegliwości w październiku to wróciły ot tak sobie czy z jakiegoś powodu?
Sam fakt, ze krzywa poprawy szła w górę oznacza, iż byłeś do tej pory na dobrej drodze. Jak rozumiem nie odczuwasz lęku jako lęku a masz objawy somatyczne i jakieś obawy lub wątpliwości czy nic Ci nie dolega?
Co na pewno to dalsza kontynuacja terapii a także nastawienie wobec tych objawów :)
Bo jak ja to dobrze zrozumiałem to sytuacje z życia, które kiedyś były lękotwórcze nie powodują u Ciebie lęku? Ale za to masz objawy somatyczne, które powodują wątpliwości i analizę?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

9 stycznia 2017, o 12:17

Ja jestem na podobnym etapie.Leku jakiego takiego nie miewam lub rzadko a objawy somatyczne są.Bywają dni bez nich ale ciągle napięcie i wyczekiwania na objawy są.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Awatar użytkownika
Szembek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 4 stycznia 2017, o 21:20

15 stycznia 2017, o 18:30

Tak dokładnie jest Victorze jak piszesz - dolegliwości w październiku wróciły bez żadnego ewidentnego, czytelnego powodu. A więc były całkowitym zaskoczeniem po wielu tygodniach bez problemów somatycznych, no i co tu dużo mówić - dużym rozczarowaniem.

Faktem jest, że właśnie jesienią popracowałem nad sobą głębiej na psychoterapii. Tak po prostu wyszło. Wtedy też mniej więcej zacząłem czytać to forum, a przede wszystkim słuchać Waszych bezcennych nagrań. I czułem poniekąd, jakby mnie wreszcie tak do końca oświeciło z tym mechanizmem lękowym: myśli => lęki => napięcie organizmu => objawy. Kurcze, jakie to się wydawało proste.

To pomogło mi uświadomić sobie, że całe życie byłem lękliwym człowiekiem. Jak już pisałem to mnie nie ograniczało w przeszłości, ale nawyki lękowe się wyrobiły. Ich uświadomienie sobie przyniosło mi ogromną ulgę. Według mojej pani psycholog to rozliczanie się też zrodziło duże emocje we mnie, więc na dolegliwości mogło mieć wpływ.

Wcześniej różne sytuacje budziły we mnie irracjonalny lęk, kompletnie nie wiadomo z czym związany. Na przykład spotkania z przyjaciółmi - cieszyłem się na nie, wyczekiwałem ich, a czym bliżej to rodziły się we mnie jakieś dziwne obawy, których nawet nie potrafiłem opisać. Inna sprawa, że jak już spotkanie nastąpiło, to nie było po nich śladu. W tematach służbowych to samo. Przed - jakieś dziwne lęki, w trakcie one znikały i nawet w trudnych momentach nie paraliżowały mnie, czułem się zdopingowany, zwarty i gotowy.

Od kilku tygodni, właśnie po "przerobieniu" swojej lękliwej przeszłości (zwłaszcza dzieciństwa i młodości), wylaniu trochę łez, zauważyłem wyraźnie pewne zmiany w podejściu do różnych zdarzeń, a przynajmniej do zdecydowanej ich większości. Po prostu nie rodzą one we mnie takiego lęku jak wcześniej, zbliżają się i następują, a ja do nich podchodzę bez takich dziwnych obaw jak wcześniej.

Tym bardziej dalej trwające objawy mnie zastanawiają. I tak naprawdę nie znalazłem innej teorii niż ta, o której mówiliście w swoim nagraniu numer 2 w sezonie II, że jestem bliżej niż dalej zwycięstwa nad swoim stanem emocjonalnym, więc dlatego on czując to, nasila lęk.

Dopowiem jeszcze coś - w kontekście myślenia o przyszłości. Niestety nie potrafię jeszcze o niej myśleć, jej sobie wyobrażać czy planować w całkowitym oderwaniu od problemów. Czasem się udaje, ale zwykle gdzieś one są, występują, nasilają się. Na przykład zdecydowaliśmy się z żoną na drugie dziecko, a ja ciągle obawiam się realizacji tych zamierzeń, bo co to będzie, jak w trakcie ciąży czy gdy dziecko się pojawi ze mną nie będzie wszystko w porządku i wrócą / nasilą się dolegliwości? Czyli nie będę w pełni odburzony?

Aha - ja już od dawna nie szukam przyczyn moich dolegliwości w faktach czysto fizjologicznych. Czyli etap czytania, analizowania informacji o chorobach układu moczowego, prostaty mam za sobą. Ze względu na wiek (45 lat) raz w roku robię rutynowe badania u urologa, które potwierdzają, że jestem w normie. Tak więc powrót dolegliwości nie wywołuje u mnie szukania chorób. Tak więc wątpliwości i analiza dotyczą wyłącznie tych emocjonalnych przyczyn dolegliwości - przede wszystkim czy robię coś nie tak w odburzaniu lub czegoś nie robię.

-- 15 stycznia 2017, o 18:30 --
W nagraniu numer 2 (Sezon II) Victor mówi, że (cytuję mniej więcej): "Omijanie wątpliwości powoduje większy lęk, bo próbujemy oszukać stan emocjonalny, a on się nadal boi, bo wciąż wierzy że zagrożenie jest, a do tego go nie widzi. Kiedy my omijamy drzewo obaw i wątpliwości stan emocjonalny denerwuje się jeszcze bardziej, nasila lęk albo objawy. Kiedy porzucamy kontrolę to się gorzej czujemy. Takie nasilenie często jest nieuniknione."
Coraz lepiej rozumiem te słowa, coraz lepiej wczuwam się w tą sytuację.

Jak pisałem w poprzednich moich postach w tym temacie ja od kilku tygodni nie mam myśli lękowych, a przynajmniej mam ich ledwie jakiś ułamek tego co kiedyś. Najważniejsze jest to, że wszystkie oczekiwane wydarzenia czekające w przyszłości ich nie wywołują. Zapewne wielu z nas zna takie uczucie, gdy na przykład wyczekiwane spotkanie z przyjaciółmi i wypad na imprezę, z jednej strony bardzo cieszy, a z drugiej czym bliżej to człowieka ogarniają jakieś dziwne niepokoje, nawet nie związane z konkretami. I wtedy przychodzą do głowy myśli, żeby nie pójść, zostać w domu, bo może, nie daj Boże, pójdę, poczuje się gorzej i dolegliwości zepsują mi spotkanie.

Wczoraj miałem tego świetny przykład. Impreza karnawałowa, taka typowo karnawałowa - restauracja, pod krawatem, jakaś setka ludzi. Od kilku dni dolegliwości somatyczne są - powiedzmy - średnie. Mimo wspomnianego braku myśli lękowych. Ale ani razu nie przyszło mi do głowy, żeby z imprezy zrezygnować. Ani razu na myśl o niej nie odczułem jakieś dziwnego skurczu żołądka, wewnętrznego zadrżenia, obaw. Ba, czułem wewnętrznie i wiedziałem, że cokolwiek w kwestiach okołonerwicowych się nie zdarzy, na bal pójdę. Bo chcę.

Stało się jeszcze coś więcej. Otóż czym bliżej było wyjścia, tym dolegliwości somatyczne (parcie na pęcherz) coraz mniej odczuwałem! A tuż przed wyjściem z domu one ustały zupełnie!
Na imprezie bawiłem się świetnie. A gdy przez moment coś tam poczułem powiedziałem do nerwicy tak - hej, pani nerwico, dziś tu nie ma dla ciebie miejsca, dziś nie dasz rady popsuć mi klimatu. Być może jutro zafundujesz mi nasilenie dolegliwości, ale przyjmę to spokojnie, nie będę się bał ich nadejścia, bo nawet to nie zepsuje mi kapitalnej zabawy w trakcie imprezy.

Co do etapu w jakim się znajduje wciąż pewności jeszcze nie mam (jak w tytule tematu), ale to jest chyba to - to jest właśnie czas odburzania!
Awatar użytkownika
jestemjakajestem
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 167
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 15:35

15 stycznia 2017, o 18:46

kurde jak to jest właśnie objaw odburzania to ja się cisze gdyz mam podobnie, tez romawiam czasem z ta moja koleżanka ale juz coraz rzadzije bo mi poprostu szkoda na nia czasu baaa nawet ostatnio sie złapałam na ty że jak wstałam rano z łóżka to nie myslłam o swiom sampoczuciu tylko w co sie ubrać i jak stwierdziłam że nie mam sie w co ubrać to mąż sie ucieszły że wracam do siebie hehe, także Szembek trza sie ciszyć jak ja to mówie, szkoda czasu na nerwice, jest tyle pieknych rzeczy które mozemy zrobić a lęk jak jest to niech se bedzie a ja i tak robie swoje. Co do przyszłości to ja tez jakis czas temu nie potrafiłam o niej myśleć a teraz juz zaplanowałam weekend majowy na moim kochanym motorku.......powodzenia będzie dobrze aj mam wrażenie że juz jest dobrze a teraz moze być tylko lepeiej
Awatar użytkownika
Szembek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 4 stycznia 2017, o 21:20

15 stycznia 2017, o 18:50

No właśnie ja mam taką nadzieję, że to naturalne sytuacje na etapie odburzania!
Właśnie po to założyłem nowy wątek - z myślą o sobie i wielu innych osobach - żeby ewentualnie Ci bardziej doświadczeni się wypowiedzieli.
Ale jestem pewien, że jeśli otrzymamy potwierdzenie - to możemy się cieszyć, że idziemy do przodu!
aeiouy13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 26 października 2016, o 09:06

16 stycznia 2017, o 12:07

No i bardzo dobry post. Ja mam tak, że jakby trochę "ochłonęłam". Somatyka jest, myśli są. Ale to takie 20%. Żyję dużo lepiej niż dotychczas. Niby tą nerwicę mam, ale jakby mniej to już mnie interesowało... Planuje sobie przyszłość z nerwicą. Tak jakby miała już zawsze być. Np. jadę za tydzień na narty. I wiem, że z nerwicą. Jakby już tak bardzo nie naciskam na to, że musi odejść tu i teraz... I też tak mówię do siebie, że jak mnie zbombarduje objawami i myślami to trudno... I co?

Macie tak?
Awatar użytkownika
Szembek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 4 stycznia 2017, o 21:20

16 stycznia 2017, o 13:02

aeiouy13 - wydaje się, na podstawie porad zamieszczonych na tym forum - że to dobra droga. Czyli jeśli na chwilę obecną nie umiesz jeszcze pożegnać nerwicy, lepiej nauczyć się z nią żyć, akceptować fakt jej istnienia. I się z nią nie szarp - jak to wprost ujęli Divin i Victor - bo to tylko pogarsza sprawę.
Lepiej też na pewno nie planować czegoś na przyszłość z założeniem, że gdy to nastąpi to już bez nerwicy. Bo jak ona nie minie to mamy kolejny stres/lęk/obawy/rozczarowanie i co tam jeszcze może być, a co w efekcie końcowym wpływa negatywnie na stan emocjonalny.
Czyli trzeba planować przyszłość z myślą, że nawet jeśli nerwica da o sobie znać, nie zmieni to moich planów. Tak jakby jej pokazać, że od niej w tej kwestii nic nie zależy.
I największe w tym wszystkim wyzwanie - jak to zrobić, żeby owa przyszłość nie powodowała lęków, a co za tym idzie napięcia organizmu i rozhuśtania stanu emocjonalnego - w kontekście strachu przed owym lękiem. Czyli tym błędnym kołem - lęki przed lękami/dolegliwościami to wydaje mi się jest dziś wyzwanie na jednym poziomie wyżej niż irracjonalne leki przed czymś. Bo w ich przypadku nie wiemy czego się lękami, a tutaj przynajmniej wiadomo, że lękami się wystąpienia objawów.
aeiouy13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 26 października 2016, o 09:06

16 stycznia 2017, o 14:23

Dokładnie tak robię jak piszesz. Ty wiesz, że jeszcze 2 tyg temu jadłam tylko pasztet, parówki i banany (obawa zaduszenia). Już mi włosy zaczęły wypadać z niedożywienia :huh Teraz powiedziałam "o nie kochana nerwico zjem wszystko co mam w lodówie ! " :-)
I tak robię. Ba! w sobotę nawet w restauracji byłam na obiedzie.
I ja jestem z tej połowy ludzi, która widzi plusy nerwicy. Ja osobiście uważam, że pomimo cierpień jakie niesie to zaburzenie mnie się chyba to przydaje...
ODPOWIEDZ