Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Boję się przewlekłej depresji

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

11 lipca 2015, o 20:54

Witam ponownie,
Zacząłem niestety czytać o swoich objawach. Początkowo wszystko pasowało do przewlekłej depresji czy nerwicy depresyjnej lub depresji nerwicowej dystymii. Ogólnie wszystko pasuje.
Ale nie przejmowałem się tak, no bo myślałem że skoro lekka depresja to pewnie wezmę leki i po krzyku albo sama terapia pomoże.
Niestety, zacząłem drążyć temat i wyczytałem że w rzeczywistości jest to ciężka choroba, że pomimo że ma lekki przebieg, to dawki antydepresantów muszą być o wiele większe niż w ciężkiej depresji, że na połowę leków w ogóle nie ma odpowiedzi, że często w ogóle leki nie pomagają i że sama ta choroba nie mija. Generalnie z tych artykułów naukowych takie scenariusze wynikają... Masakra... Wypowiedzi ludzi jeszcze gorsze więc nawet ich nie czytam...
Ja nie wiem już co robić, 4 tygodnie tkwię już w tym przygnębieniu i braku chęci na cokolwiek. Owszem miałem wcześniej podobne stany owszem były dużo bardziej nasilone ale wieczorem ustępowały i ogólnie mijały po 1-3 tygodniach. Tym razem wieczorem nieraz gorzej niż rano, no i poprawy w ogóle nie widać, żdnego światła w tunelu.
Czy to naprawde jest taki wyrok ?
Ja nie chcę tak żyć...
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 lipca 2015, o 13:24

Szukaj odpowiedzi tam, gdzie są historie sukcesów a nie nieskuteczności. Szukaj historii tych, którzy mają to za sobą. Ich żywy przykład jest najlepszy. Niektórzy chcą żyć w świecie w którym depresja jest wyrokiem na całe życie, nazywać ją chorobą, grzebać się w genetyce. Ja wolę mówić, że to kryzys wszystkich aspektów życia, z którego można z powodzeniem wyjść i mieć się po tym epizodzie lepiej niż przed nim. Czas, przemyślenia, chęć, wsparcie, ew. terapia i ew. leki wyprowadzają na prostą.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

20 lipca 2015, o 23:43

Zapisałem się na terapię indywidualną, byłem już na pierwszej wizycie.
Trochę jakby mi pomogła sama wizyta, bo po niej poczułem jakbym trochę napięcia tam zrzucił z siebie, albo to przypadek. Od poniedziałku (tydzień temu, wtedy była wizyta) do piątku było nawet nie najgorzej, wrócił apetyt, nie miałem takich dołów, nawet spoko było, szczególnie piątek był... normalny... śmiałem się, miałem dobry nastrój - może to nie był żaden ze szczytów ale jakaś lekka wyżyna. Były momenty że zapominałem, że przestawałem myśleć o swoim stanie - bardzo krótkie ale były.
Miałem nadzieję, że może i weekend będzie ok, chociaż już wcześniej miałem lepsze dni, a mimo to dół powracał.
Przyszła sobota i niestety już czułem to cholerne przygnębienie, już mnie mało co cieszyło, niedziela - podobnie, dziś jeszcze gorzej, zaś dół, zaś nic nie umiałem zrobić, bo mnie skręcało, zaś w pracy niewiele zrobiłem, w domu nic nie zrobiłem... naprawdę totalnie mnie to dobijać zaczyna... ja sobie wszystko pozawalam w ten sposób :(

Jeszcze się naczytałem, że to może być dystymia - objawy pasują jak ulał, a to w dodatku bardzo ciężka choroba, gorsza od ciężkiej depresji i w połowie przypadków nieuleczalna... :(

-- 20 lipca 2015, o 22:43 --
Jeszcze się naczytałem, że to może być dystymia - objawy pasują jak ulał, a to w dodatku bardzo ciężka choroba, gorsza od ciężkiej depresji i w połowie przypadków nieuleczalna... :(

Już się pogodziłem z tym, że to lato będzie dla mnie latem szarym, bez kolorów bez radości, smutne, bo już nie wierzę że mi się nagle poprawi. Staram się wierzyć że w ogóle z tego wyjdę... chociaż coraz częściej dopadają mnie chwile zwątpienia... Ale nie potrafię tego przeboleć, że wszystkie moje plany szlag trafił, nie zrealizuję swoich postanowień, swoich celów... :( Bardzo boli gdy sięgam pamięcią do dni z przed ponad miesiąca... ;(
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

21 lipca 2015, o 00:09

Zastanow sie wogole co ci w tym przeszkadza . Sam sobie robisz pod gorke . Zamiast uzalac sie nad tym swoim stanem poprostu wes zacznij robic to co cie kiedys cieszylo . Siedzac i biadolac ze jaki ty to nie biedny (90 % forumowiczow ma tak samo ) to zacznij dzialac w tym kierunku cos . Zaowaz ze ty robisz wszystko zeby cZc sie hujowato .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

21 lipca 2015, o 10:16

Dziekuje za odpowiedz. Cieszy mnie ze nie jest to rada w stylu: masz b ciezki stan ja tez tak mam i nie mam sily walczyc, ale ty mozesz sobie powalczyc. Ale jak mam sie poczuc lepiej jesli nic nie cieszy, wszystko denerwuje i przygnebia. To tak jakby ciagle mnie bolala noga momentami tak ze nie mozna odciagnac od tego uwagi a probujac cos robic (chodzic) boli jeszcze bardziej. W tych wiekszych dolach nie pomaga nic
spacer i widok pieknej pogody mnie przygnebia
Muzyka mnie denerwuje
jazda samochodem mnie doluje
czytanie rzeczy ktore mnie pasjonowaly mnie meczy
jedynie jakies ukojenie znajduje spotykajac sie z dziewczyna ( tez niezawsze)
i zasypiajac gdy przestaje myslec
gdy sie budze znow ten bol powraca mam wtedy ochote zasnac i sie nie budzic.
Paralizuje mnie ten stan, potwornie trudno mi podejmowac dzialania. Zapadam sie w myslach chociaz tego nie chce. Podejmuje dzialania ale to myslenie i te doly bywaja tak uciazliwe ze po godzinie nie mam juz sily sie zmuszac i znow popadam w siedzenie i gapienie sie w sciane. Moze sie zle za to zabieram... Ale moze masz jakas rade ? Bo generalnie tak bardzo mi to przeszkadza w funkcjonowaniu.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

21 lipca 2015, o 10:33

Przedewszystkim depresji nie dostaje sie jak kataru . Tu zachodzi takie cos jak depresjonowanie sie . Jezeli robisz to caly czas to nie dziw sie ze dostajesz stanow depresyjnych . Musisz robic na odwrot . Jezeli chodzisz smutny to usmiechnij sie pomimo tego ze nie masz sily i cie to nie cieszy . Chodz usmiechniety . Znajdz sobie jakies hobby moze wysilek fizyczny podnosi poziom endorfin . Jezeli jest3s zmeczony to poloz sie przespij albo poczytaj cos co cie zaciekawi . Ale przestac siadac na kanapie i patrzec w sciane i bombardowac sie pytaniami i odczuciami . Na poczatku na pewno bedzie ciezko . Zreszta depresja to zaburzenie ktore podobno najszybciej sie leczy a dokladnie jest najlatwiejsze do leczenia . Idz moze to psychiatry niech przepisze ci jakies antydepresanty . Ale nie zapominaj ze to nie jest wyjscie permanentne . Doloz do tego terapie i przedewszystkim zacznij zyc zyciem . Dziwisz sie sobie ze nie masz na nic sily jak siadasz i sie zamartwiasz wiecznie. Niestety teraz musisz to zrozumiec ze sily masz ale emocje tego nie odzwierciedlaja . Ale ty nie jestes emocjami i pomimobtego ze np nie lubisz jesc pomaranczy masz sile sprawcza zeby ja zjesc pokrzywic sie . Tak to powinno wygladac to jest taki sam schemat jak z nerwica . Ja nie mam depresji ale mam stany depresyjne czas3m mnie wszystko przytlacza problemy itd wiesz co wtedy robie siadam biore zeszyt i zapisuje jaki mam problem i jak logicznie moge go rozwiazac a pozniej tak go rozwiazuje .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

27 lipca 2015, o 17:45

Ostatnio stan depresyjny przeszedł w wahania nastroju. W sumie to już jest lepsze, bo wolę mieć momenty dobre i złe, niż tylko złe.
Na terapię już chodzę. Nachodzą mnie obawy pt. jak ma mi to pomóc, no ale nie mam nic do stracenia.
Boję się antydepresantów. Tak jak już wspominałem, mam od 3 lat problemy z libido (wyraźnie osłabione chęci), mechanicznie wszystko jest 100% ok.
Czytałem że antydepresanty zabijają tę sferę, czego sobie już totalnie nie wyobrażam. Poza tym słyszałem że antydepresanty dają tylko "pustą radość", a wytłumiają emocje. A ja mam problem właśnie z tym też że moje emocje się stępiły: zarówno te dobre jak i te złe - nie wiem czy to nie jest bezpośrednią przyczyną moich dołów. Bo mi tego brakuje.
Paul1na
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 183
Rejestracja: 23 lipca 2015, o 13:32

27 lipca 2015, o 18:10

moje emocje też są jak jedno wielkie zero i przez to czasami mam myśli o depresji... bo jak można żyć i nie cieszyć się z niczego, nie czuć miłości, radości.. a ja kiedyś taka uczuciowa byłam..
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

28 lipca 2015, o 10:03

Dzięki za "pomoc"...
Naprawdę dzięki temu poczułem się lepiej, nie ma co...
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 lipca 2015, o 10:19

Odpowiedzi na forum nie polegają tylko na tym żeby się ktoś lepiej poczuł.

Po prostu żyjesz tymi stanami, niestety. Widać to po twoich postach, w poniedziałek się czułem lepiej, we wtorek rano średnio, we wtorek wieczorem gorzej, w środe rano znowu gorzej, od 17 było super....
Chłopie tak nie można i nie można życ obawami. Ty po prostu stale się zamartwiasz i nie próbujesz za bardzo tego zmienić, bo aby przestać się zamartwiac trzeba to robić wtedy kiedy jest gorzej a nie na odwrót.
A u ciebi ejak jest gorzej to od razu zjazd wszystkiego a tak wcale być nie musi.
Niestety w zaburzeniach wszelkiego rodzaju wymagana jest akceptacja gorszego samopoczucia i dostrzeganie pozytywów oraz tego co na dany moment możemy zrobić aby mimo złych odczuć i objawów zrobić cos dobrego ze swoim dniem czy życiem.

Natomiast czujesz się gorzej i zaraz gadki - dystymia, - szpital, leki wszystko co najgorsze, to w jaki sposób ma się zrobić lepiej?
Nie dajesz ku temu za bardzo powodów.

Twoj styl myslenia to czarnowidztwo, i dlatego brakuje ci emocji bo umysł jest wykonczony.

Czekasz na to aby lepiej się poczuć i dopiero wtedy żyć a to czesto trzeba zacząc robić na odwrót.

To, plus terapia da ci efekt i na pewno coś poprawi.
Oczywiście, ze można się bać wszystkiego ale nie wiem jak to ma poprawić ci jakośc zycia.

Nie ma prostych rad bo jest wymagana zmiana czesto filozofii calego życia, sposobu myslenia i ogarniania rzeczywistosci i wlasnych odczuc emocjonalnych.
Przychodzi dol a ty od razu ze nic nie zrealizujesz, ze masz zjebane zycie, to nie jest postawa dobra wzgledem siebie i to nie przyniesie poprawy jezeli robimy tak zawsze.

Za duzo czasu poswiecasz analizie jak jest i jak sie czujesz, w taki sposob nie mozna sie czuc dobrze dluzej.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

28 lipca 2015, o 10:30

SCF czy wiesz skad powstaje depresja . Bo ona nie bierze sie z powietrza lub problemow zyciowych . Kazdy ma problemy wieksze mniejsze ale ludzie nie dostaja depresji przez nie . Depresja powstaje w skutek DEPRESJONOWANIA sie . Czyli w skutek obranej postawy zyciowej . Robiac z siebie wieznia sam sie w to wpedzasz . Zycie od czasow prechistorycznych opieralo sie na walce i na osiaganiu celow. Jezeli skladasz bron i podnosil biala flage to wlasnie sie poddajesz . Czy naprawde rak waznym jest dla ciebie uwaga innych czy pocieszenie . Dlaczego to ciebie maja pocieszac moze lepiej bylo by pocieszac innych zagrzewac do walki o siebie i swoje JA .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

28 lipca 2015, o 10:44

Na razie szybko odpowiem. Pełną odp dam później. :)
Najważniejsze: mój ostatni post nie był skierowany do was dwóch tylko do Pani Paul1ny, bo nie widzę, żeby jej post coś sensownego tu wnosił.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

28 lipca 2015, o 10:48

Ale pani Paulinka tez miala zly dzien i tez ma takie stany nie mogla podzielic sie z toba swoim odczuciem . Nie jestes jedyny i najwazniejszy bez urazy oczywiscie . Nie odbierz tego jako atak . Tylko jakoo konstruktywna krytyke
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
Miesinia
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 649
Rejestracja: 1 października 2013, o 13:57

28 lipca 2015, o 11:21

SFC, ja miałam bardzo długo taki stan jak ty, i jak najbardziej z tego da się wyjść . ja zrobilam sobie taka baze- że muszę. Muszę wyjść z domu. Muszę spędzić czas z rodzina. Muszę jechać na zakupy. Muszę żyć. Ja bez tego nie wyobrazam sobie życia swojego teraźniejszego, chyba już by mnie na tym świecie nie było. U mnie nie było przyzwolenia na takie stany, i nie myśl że to dało poprawę natychmiastową. Zylam na siłę prawie półtora roku. Ze wszystkimi objawami DD, depresja, nerwica, lekami. Ale u mnie nie było zmiłuj. Ja musialam walczyć o swoje życie. Dzięki temu zmienilam poglądy , filozofię życiowe praktycznie o 180st. Teraz jest zupełnie inaczej, inny komfort życia. Ale nie mogło być tutaj takich sytuacji że ją siadalam i koniec wszystkiego. Taki stan miałam na samym początku, a i tak gdzies w środku czulam że nie mogę na to pozwolić. Wszystko się da odkrecic jeśli chodzi o emocje, trzeba tylko chcieć. Na początku na siłę, a potem orientujesz się że już wcale na siłę działać nie musisz.
To jest wszystko bujda!
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

29 lipca 2015, o 14:53

Dziękuję za odpowiedzi.
Przeczytałem tylko pobieżnie bo nie miałem dziś czasu.
Z tego co przeczytałem, to macie rację, nie powinienem krytykować Pani Pauliny, którą najmocniej za to co napisałem przepraszam. Nie chowam urazy, bo masz rację...
Pewnie też macie rację, że muszę zmienić filozofię życia. Chcę więcej napisać, ale w innym momencie, bo teraz nie napiszę składnej wypowiedzi, a chciałbym pisać z sensem.
Także jeszcze może dziś lub jutro się odezwę.
Jeszcze raz gorąco dziękuję wam za trzeźwe wypowiedzi.

-- 29 lipca 2015, o 13:53 --
Pewnie macie rację, z resztą ja wiem, że za bardzo siebie analizuję, ze tym żyję. Ale ja nie potrafię przestać... Ja nie chcę analizować, ale to silniejsze ode mnie, nie mogę ani na moment przestać o tym myśleć. Takie czynności jak np. intensywna dyskusja na jakiś temat (o ile mam nie najgorszy stan) daje mi jakieś ukojenie. Wczoraj udało mi się pójść biegać, przełamałem się, a zaniedbałem to totalnie... Jak mogę podejść do tego by próbować przerwać ciągłe analizowanie i myślenie o tym, ciągłe życie tymi stanami ? JA naprawdę tego nie chcę. Macie też jakieś wskazówki jak uporać się z katującymi myślami ?
Np. nie umiem sobie poradzić ze strachem, że to podłoże biologiczne, wiem że to irracjonalne ale nie umiem.
Nie umiem przestać myśleć o tym że psychiatra w zasadzie nie dał mi żadnej diagnozy, bo tak na prawdę sam był bardzo zakłopotany nie wiedząc co mi jest...
Nie umiem przestać o tym myśleć że seksuolog jak u niego byłem ze swoim problemem stwierdził że nie wie co mi jest...
Uporczywie porównuję swój stan emocjonalny do utraty znacznej części popędu seksualnego, który to nie unormował się a w zasadzie z każdym miesiącem gaśnie.
Po prostu czuję się jak przypadek z nieznanymi nikomu dolegliwościami, któremu nikt nie umie pomóc...
Już więcej osób np się dziwiło, że miałem objawy ciężkiej nerwicy, która potrafiła minąć sama z siebie.
I to są w zasadzie te katujące myśli i nie wiem jak sie z nimi uporać...
ODPOWIEDZ