Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Po co zyje? Jaki jest tego sens? Co po smierci?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
tymbark92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 346
Rejestracja: 18 kwietnia 2015, o 05:40

2 maja 2017, o 02:41

2:31 ja po pijaku wkrecam sobie nie pierwszy raz egzystencjalne rozkminy.

W takich chwilach jak ta, mam w nosie czy dopadnie mnie zawał, SM, SLA, czy umre za tydzien czy za 50 lat.

Teraz mam w glowie jedno - co dalej? Co po smierci? Przeciez kiedys przyjdzie nam umrzec, to nieuniknione. Mam wrazenie ze owe rozkminy nachodzą mnie tylko pod wplywem alkoholu ale sa tak silne, ze nawet na trzezwo je biore pod uwage tylko mniej. Do rzeczy. Boje sie co po smierci, co dalej? Najbardziej boje sie utraty bliskich, rodziców i brata w pierwszej kolejnosci, potem przyjaciol i reszty rodziny. a na koncu swych marzen, celów, dążeń. Najbardziej boje sie utraty bliskich.

Chodze do Kosciola, staram sie wzmacniac Wiare, mam duzy respekt przed Panem Bogiem ale jakas czesc mnie nie wierzy. Jakas czesc mnie sie BOI. Jezus powiedzial ze Ci ktorzy sie lekaja nie zaznaja wiecznego spoczynku, choc toco teraz napisalem mocno zostalo uproszczone. Moglem cos zle napsac, zintepreptowac, poprawcie mnei jesli tak.Chodzi mi o to ze podobno podkreslam PODOBNO bo nie jestem katechetą , jezeli czlowiek nie do konca wierzy, boi sie, obawia, ma waptliwosci to niezazna pokoju i Wiecznego Spoczynku. Boje sie o to co dnia ale jak jestem pod wplywem alko (co zdarza sie rzadko, bardzo rzadko) to mam to nasilone.

Tak czy siak boje sie o to ze po smierci nic nie ma, choc chodze do Kosciola, staram sie umacniac swoja Wiare, modle sie, ale boje sie ze po smierci nie ma NIC. Najbardziej w tym wszystkim sie boje utraty bliskich, rodziny , Taty , ktorego tak bardzo kocham. Staram sie sobie wytlumaczyc ze istotą zycia jest Bóg i zycie to tylko przepustka do Nieba (zycia Wiecznego) ale czasami lapie mnie chandra i nie potrafie. Boje sie ze to wszystko sciema i ze po smierci po prostu zwyczajnie nie ma kierwa NIC.

:/
Awatar użytkownika
zdravko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 665
Rejestracja: 10 lipca 2015, o 13:54

2 maja 2017, o 09:03

Jak nie ma nic po śmierci to czego się bać (zejdziesz kiedyś i tyle), codziennie zasypiasz, czyli jakby tracisz świadomość bycia człowiekiem i nie jest to jakimś dramatem przecież.
zagrody1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 6 listopada 2015, o 18:36

2 maja 2017, o 09:40

Miałam bardzo podobny problem do Ciebie... to jest typowa sztuczka nerwicowa.. Masz też nieprawidłowy obraz Boga... Kto powiedział, że nie zaznasz pokoju? To Ty tak twierdzisz.. przecież Jezus jest Bogiem pokoju... to typowe nerwicowe podejscie... poczytaj w artykułach na forum albo nagraniach o myślach egzystencjalnych, bo to są takie myśli i należy je wrzucać do worka iluzji jak mówią Victor i Diwin.. chodzi o to że jak się pojawia myśl np co będzie po śmierci to nie wolno z nią dyskutować.. nie wolno odpowiadać a co jeśli?... Ja mówiłam sobie tak O znowu te myśli, ale nie będę z Wami dyskutować. Przyjdzcie jak sie odburzę... i tak w kółko, aż odeszły, bo nie nadawałam im wartości... My mamy żyć chwilą obecną i o tym skoro jesteś wierzący niejednokrotnie mówi Jezus... Trzeba przyjąć te myśli i je zaakceptować, one dalej będą chciały straszyć ale Ty dalej je ignorujesz i robisz swoje pomimo to... i tak non stop, a zobaczysz, że myśli będą odchodzić.. tak postępujemy z kazdymi myślami egzystencjalnymi np co jest po śmierci, jaki jest Bóg, jak to jest umierać..jak jesteś odburzony to inaczej się przyjmuje myśli typu co po śmierci.. ja teraz myślę, że zobacze jak umrę a wczesniej chciałam to poznać jak gdybym była Bogiem... jak atakuja mysli to trzeba cały czas wracać uwagą do rzeczywistości a wtedy myśli same znikna.. to co Ty myślisz jak jest po śmierci to tylko Twoje wyobrażenia a nie rzeczywistość..
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

2 maja 2017, o 12:47

No właśnie to są myśli natrętne, a nie do końca takie egzystencjalne. I są to rozważania w lęku, a nie na spokojnie.
Takie tematy trzeba mieć w życiu przemyślane, jeśli jakoś niepokoją, ale jeśli są to niepokoje powiązane z nerwicą, to nie warto w takim okresie życia sobie ich układać.
W ogóle gdybanie przesadne nad przyszłością jest niekonstruktywne, bo zazwyczaj opiera się na lękach i służy obudowywaniu się w zapewnienia, że tu i teraz jesteśmy bezpieczni, jeśli mamy jakąś bezpieczną wizję przyszłości w głowie. A to są wszystko tylko wyobrażenia i koncepty a rzeczywistość i tak robi swoje. I to nie zawsze tak negatywnie, jak to się wydawało, ze będzie.
Żyjesz tu i teraz, a nie kiedyś. Skoro myślisz i piszesz, tzn., że żyjesz. Jak umrzesz, to się dopiero będziesz martwił, a może nie będzie czym.
A odnośnie śmierci bliskich: zdaję sobie sprawę z tego, że jest to trudne do zaakceptowania, że wszystko ma swój określony czas, nawet to, co jest tak drogie naszemu sercu. Każdy z nas ma takie coś, lub kogoś w życiu, co jest jego skarbem i nie chciałby tego utracić. Ale wiesz, nigdy nie masz pojęcia na jakim etapie w życiu będziesz, gdy wydarzy się to, czy tamto. Sami nie możemy wiedzieć kto odejdzie pierwszy, tak więc nie ma co gdybać póki się to nie wydarzy. Równie dobrze można się zamartwiać o śmierć bliskich a samemu pierwszemu przeprawić się na drugą stronę i wtedy te zmartwienia były na nic! Czas zmarnowany.
Czasem jest tak, że odchodzi bliska osoba, a człowiek czuje swego rodzaju ulgę, bo np. była chora i cierpiała, albo sama się nie bała tej śmierci...albo właśnie odeszła nagle nawet nie wiedząc, że odchodzi... Tylko, że to dalej są teorie, które dopiero zweryfikuje czas, więc po co martwić się jeśli nie wiemy jaki scenariusz faktycznie będzie miał miejsce. Nie mamy nad tym kontroli. To dobra i zła wiadomość. Z jednej strony jakby daje poczucie bezsilności ale z drugiej strony zwalnia od odpowiedzialności. Myślenie o tym wcale nie daje kontroli tylko dręczy i nie pozwala puścić hamulców, powiedzieć, że będzie co będzie, nie jesteśmy odpowiedzialni za to, że rzeczywistość będzie taka czy inna...
Nie możemy zmienić zasad jakimi rządzi się świat. To teraz trzeba się zastanowić czy warto siedzieć na podłodze i walić pięściami o nią buntując się , jak przeciw istnieniu grawitacji? Czy może lepiej jest uznać, że na pewne rzeczy się nie ma wpływu i trzeba korzystać z tego życia tak, żeby nie marnować czasu bo to ,ze bedziemy chcieli zmienić prawa wszechświata nie znaczy , że cokolwiek z tym możemy zrobić.
Warto też jest znaleźć sobie jakiś taki światopogląd życiowy, który ułatwia zrozumienie i akceptację takiego stanu rzeczywistości. Jeśli wiara opiera się na lęku a nie miłości, to widocznie jeszcze nie jest ostateczną odpowiedzią na gnębiące pytania. Ale takie poszukiwania należy odbyć we własnym zakresie, bo każdy ma swoją drogę. Ale pragnienie jej odnalezienia, jest wystarczające, tylko trzeba chcieć odnaleźć ten światopogląd, a buntowanie się samo w sobie nie przynosi nic oprócz cierpienia, bo to opór przed wielką skałą, której i taj nie da się poruszyć. Tylko tak jak mówię, czasem trzeba odłożyć takie rozkminki na czas kiedy nie będzie to powiązane w żaden sposób z nerwicą, bo w takich warunkach ciężko na spokojnie coś przemyśleć czy poszukać odpowiedzi.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Ardiano K-ce
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: 10 marca 2017, o 05:36

2 maja 2017, o 13:13

Dla mnie sensem życia,jest po prostu życie.Człowiek powinien sobie uświadomić,że najważniejszy jest w nim on sam i jego rolą,jest spełnianie pragnień na poziomie cielesnym,duchowym i umysłowym.Godzenie tego ze sobą powinno dawać szczęście.Często,jest tak że ludzie zaspokajają potrzebę tylko np."ego"Pnąc się po szczeblach kariery,nie zwracają uwagi na potrzeby duchowe i cielesne.Czasem mamy tak,że patrzymy wysoko w niebo i zadajemy sobie pytanie"mam wszystko,dlaczego więc czuję,że czegoś mi brakuje". Człowiek,poszukuje często odpowiedzi na rózne,tego typu pytania,lecz popełnia jeden krytyczny błąd a mianowicie poszukuje odpowiedzi "na zewnątrz'. Studiowanie siebie,jest bardzo ważna rzeczą w naszym życiu,którą każdy z nas powinien robić.W bezpośrednim doświadczeniu,człowiek powinien poznać,czym jest umysł,dusza i ciało a odpowiedzi,kryją się wewnątrz nas.Ktoś kiedyś powiedział cyt."prawdy,nie da się zakomunikować".Ile w życiu nie przeczytał byś książek,obejrzał filmów,wysłuchał ludzi,to do pewnych wniosków dochodzisz sam,poprzez bezpośrednie doświadczenie.Jest to coś,czego nie potrafisz ubrać w słowa,wytłumaczyć komuś,przekazać dalej.Każdy człowiek,choć podobny do innego,jest indywidualny i ma swoją prawdę,wewnątrz siebie.Życzę wszystkim,by znaleźli swoją prawdę i kiedy będziecie gotowi by ją przyjąć,zrozumiecie czym jest życie.Tak naprawdę,jesteśmy jedynie"obserwatorami". ;witajka ;witajka
Nie żyjesz chwilą obecną,to żyjesz w własnej głowie.Przeszłość i przyszłość istnieją,jedynie w twojej głowie.
wyjdź ze swojej głowy i zacznij żyć,bo sensem i prawdziwym celem życia,jest życie samo w sobie.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

2 maja 2017, o 13:24

Pięknie powiedziane Ardiano 'smil
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
ani-ani
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 68
Rejestracja: 25 września 2016, o 09:08

2 maja 2017, o 18:49

Hej, bardzo aktualny u mnie ten temat ostatnio. Zastanawiam sie nad sensem życia, jak to w ogóle jest ze żyję, a może to tylko ułuda itp. Patrzę na swoje ręce, przed siebie i wydaje mi się to takie nierealne, w każdej chwili może zniknąć sprzed czu...
Tylko że u mnie bardzo brakuje wlasnie takiego potwierdzenia świata "z zewnątrz". Czyli żeby ktoś mi powiedzial że jest tak i tak, natomiast samodzielne dochodzenie do tych prawd wywołuje u mnie lęk- bo jak to, jestem samotna we wszechświecie? Całkiem sama pozostawiona sobie ze swoim światem wewnętrznym? To mnie przeraża, nie wiem czemu. Czuje się jak dziecko które zgubiło rodzicow, i nie ma mi kto pokazać palcem jak żyć żeby "wykonać to dobrze" :?
Bo może ja wariuję i ktoś pownen mne przywolać do porządku, żebym za bardzo nie wpadla "w trans" bo może nie być powrotu do normalności... no takie mam mysli...
Dziękuję Ciasteczko i Ardiano K-ce - bardzo mi pomogło to co przeczytałam :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

2 maja 2017, o 20:41

Ani-ani a kto powiedział, że jesteś sama? Swojej Prawdy można szukać z innymi osobami, dyskutować, wymieniać się doświadczeniami ale i tak tylko ta wersja która będziesz czuć jako swoją będzie najprawdziwsza. Moze być jednak suma własnych przemyśleń, dyskusji z innymi, przeczytanych książek, itp. Nikt Ci nie każe iść do jaskini w chińskich górach na pustelnicze wygnanie :D
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
tymbark92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 346
Rejestracja: 18 kwietnia 2015, o 05:40

3 maja 2017, o 01:31

No wlasnie czlowiek jest taki ze chce wiedziec na pewno, a w Wierze nie ma zadnych pewnikow bo nie na tym Wiara polega.

Ja staram sie dac sobie pokoj z tymi myslami przynajmniej do czasu kiedy sie otrząsnę.
Moim celem jest umocnienie Wiary do 100% , stawiam male kroki ale wierze ze sie uda.

Wszak juz kiedys mowilem, gdyby po zyciu nie bylo nic to musialbym miec zaje...tego farta ze zyje tu i teraz. Ziemia kreci sie 4.7 mld lat wiec moglem juz dawno zyc i umrzec a jednak jestem, to nie moze byc przypadek.
ODPOWIEDZ