Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Co zrobić?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
klapaucjusz21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 24 stycznia 2018, o 23:30

5 marca 2018, o 16:26

Dzięki
Tak się staram. Obstawiasz więc, że te "paralize" to tylko nowe objawy zaburzenia? Możliwe, moje wątpliwości biorą się jednak z tego, że ostatnie pół roku prawie wyłącznie leżę, palę po 2-3 paczki dziennie (choć udało się rzucić chwilę wcześniej... nie ciagnie mnie do petow, ale ubzdurałem sobie, ze pomagaja gdy jest gorzej - czym tak naprawdę jedynie konserwuję nerwice zapewne). Wczesniejsze lata nie wygladaly duzo lepiej. Od lat np nie mogę nurkować nawet tuż pod wodę bo ciśnienie rozsadza płuca, szyję, głowę. Podobnie z pochyleniem czy nawet wejściem do wanny pełnej wody heh. Zrzucilem ostatnio jakies 25kg (przestałem zajadać napiecie), ale nie czuję żadnej zmiany na lepsze. Obawiam się więc, ze wiele objawów to jednak efekt wieloletnich zaniedbań "fizycznych". W dodatku to chyba postępuje... jeszcze dwa miesiące temu przelamujac nerwice robiłem szybkim tempem 3-4km, teraz lewo przechodzę pół a czuję się jak po 20. Myślę więc czy te "paralize", skurcze i inne, a nawet problemy z rownowagą to nie pokłosie tego wszystkiego, a nerwica tylko je "wzmacnia" czy na nich żeruje. A trudno bedzie to wszystko naprawiać zalecanym póki co przez osteopate bezruchem. Istnieje też możliwość, ze to wszystko to jednak tylko rozbudowane "ale". O opcji, że to jednak jakas "choroba" nie wspominając (kolejne ale). :/
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

6 marca 2018, o 10:50

klapaucjusz21 pisze:
5 marca 2018, o 16:26
Dzięki
Tak się staram. Obstawiasz więc, że te "paralize" to tylko nowe objawy zaburzenia? Możliwe, moje wątpliwości biorą się jednak z tego, że ostatnie pół roku prawie wyłącznie leżę, palę po 2-3 paczki dziennie (choć udało się rzucić chwilę wcześniej... nie ciagnie mnie do petow, ale ubzdurałem sobie, ze pomagaja gdy jest gorzej - czym tak naprawdę jedynie konserwuję nerwice zapewne). Wczesniejsze lata nie wygladaly duzo lepiej. Od lat np nie mogę nurkować nawet tuż pod wodę bo ciśnienie rozsadza płuca, szyję, głowę. Podobnie z pochyleniem czy nawet wejściem do wanny pełnej wody heh. Zrzucilem ostatnio jakies 25kg (przestałem zajadać napiecie), ale nie czuję żadnej zmiany na lepsze. Obawiam się więc, ze wiele objawów to jednak efekt wieloletnich zaniedbań "fizycznych". W dodatku to chyba postępuje... jeszcze dwa miesiące temu przelamujac nerwice robiłem szybkim tempem 3-4km, teraz lewo przechodzę pół a czuję się jak po 20. Myślę więc czy te "paralize", skurcze i inne, a nawet problemy z rownowagą to nie pokłosie tego wszystkiego, a nerwica tylko je "wzmacnia" czy na nich żeruje. A trudno bedzie to wszystko naprawiać zalecanym póki co przez osteopate bezruchem. Istnieje też możliwość, ze to wszystko to jednak tylko rozbudowane "ale". O opcji, że to jednak jakas "choroba" nie wspominając (kolejne ale). :/

Cześć. Na początek proszę o uśmiech, bo to jest najlepsze lekarstwo na nerwicę. No proszę niech te kąciki ust się choć troszkę podniosą! Może troszkę Ci się przedstawię. Mam na imię Iwona (41 lat). Niby stara dupa już ze mnie, ale wyglądam na 30 i też tak się czuję mimo, że mam nerwicę. Mam męża, z którym mam 2 dzieci (5 i 9 lat). Moja nerwica zaczęła się rozkręcać przy pierwszej ciąży, a tak poza tym to pochodzę z domu gdzie mama wszystko widzi w czarnych barwach i całe życie nieświadomie straszyła mnie, aby "uchronić". Pierwszy atak paniki miałam na początku sierpnia 2017r. Na dzień dzisiejszy uważam, że świetnie sobie radzę choć jeszcze jest dużo bardzo ciężkich dni, ale nie robią już na mnie wrażenia.
Przeczytałam Twoje wszystkie posty na tym forum. Widzę, że miałeś kilka problemów podobnych do mnie. Na początku pisałeś, że miałeś problemy z gardłem i uszami. Wieczna grypa. Ja jeszcze przed nerwicą chorowałam na zapalenie żołądka, zapalenie dwunastnicy i do tego helicobacter. Strasznie osłabiło to mój organizm i był to jeden z wielu małych kroczków, który nakręcał moje emocje. Powodowało to u mnie, że moja głowa cały czas myślała o jedzeniu, więc często zajadałam, paliłam papierosy (nadal palę, ale mało), aby tylko nie czuć się źle. Bolało mnie gardło, częste infekcje. Spowodowane to było refluksem, ale tu warto podkreślić, że nie miałam zgagi. Dlatego warto iść do gastrologa i zrobić sobie gastroskopię (to nic strasznego). Zastanawiam się, czy jak dawali Ci lekarze antybiotyk to czy dawali Ci je na bakterie, bo helicobacter to bakteria, a nie wirus.
Miałam bóle ucha bardzo silne. Nie był to ból jak przy zapaleniu ucha, ale straszny ból chrząstek w uchu i wokół niego. Okazało się, że było to spowodowane długotrwałym leczeniem zęba ósemki no i oczywiście zaciskaniem zębów przy nerwicy, a zwłaszcza w trakcie snu. Przez to często budziłam się w nocy z bólem ucha. Na te bóle pomógł mi osteopata.
Wspominasz ostatnio, że nie masz zupełnie sił. Ja przed pierwszym atakiem paniki miałam stany depresyjne, które kładły mnie do łóżka nie miałam zupełnie siły. Cały świat mi wirował. Wszystko sprawiało wielką trudność. Na szczęście dostałam pierwszy atak paniki (wiem, że to dziwnie brzmi) i zaczęłam czytać i rozumieć co się ze mną dzieje i dlaczego przestaję funkcjonować. Pierwsze dni po ataku oczywiście położyły mnie do łóżka i to dobrze, bo wtedy zaczęłam myśleć o sobie! Robiłam tylko to na co miałam ochotę. Zrozumiałam, że wcześniej jak leżałam to nie potrafiłam odpoczywać. A dlaczego? A no dlatego, że cały czas się nakręcałam, że ja MUSZĘ dzieciom zapewnić jakieś atrakcje przy weekendzie i nie tylko. Że biedactwa nie mają takiego podwórka i znajomych jak ja, więc ja MUSZĘ nadrabiać nawet nie wiem już co i po co. Wszystko było, że ja MUSZĘ znów obiad ugotować, trzeba posprzątać i w pewnym momencie zamiast to robić to ja się tylko tym nakręcałam. Teraz na szczęście wiem, że nie MUSZĘ, i nie nakręcam się tym wszystkim tylko robię i cieszę się życiem, a jak nie robię to nie mam wyrzutów sumienia.
Może Ty też masz wieczne wyrzuty sumienia, że nie jesteś takim tatą i mężem jakbyś chciał. Cały czas leżysz i chcesz coś robić, ale nie masz siły. Może trzeba przestać mieć wyrzuty sumienia i pozwolić sobie na chwilę słabości. Położyć się poczytać coś ciekawego i nie myśleć, że powinieneś teraz coś robić tylko cieszyć się chwilą. Nie myśl co będzie za godzinę, za dwie, albo za dwa dni. Daj sobie czas. Nie myśl już, że za długo leżysz. Tylko poczuj, że dziś jest ten pierwszy dzień jak leżysz i tym razem odpoczniesz sobie. NIE RÓB SOBIE WYRZUTÓW SUMIENIA!!! Wstań, pochodź po mieszkaniu godzinę, a nawet dwie. Pomyśl ile już w życiu osiągnąłeś. Nie myśl ile czasu zmarnowałeś, bo tego nie odwrócisz.
Życzę Ci jak zawsze powodzenia. Przesyłam dużo energii z nad morza. I proszę o jeszcze jeden uśmiech. Mam nadzieję, że nie zanudziłam, ale warto się zatrzymać i stanąć obok siebie. Jak masz pytania to pytaj.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
klapaucjusz21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 24 stycznia 2018, o 23:30

7 marca 2018, o 08:15

Dziękuję Życie
klapaucjusz21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 24 stycznia 2018, o 23:30

21 marca 2018, o 18:10

A podrzucę tu, może ktoś zaproponuje jakąś nową teorię...
Parę dni temu miałem do załatwienia ważna sprawę. Wymagało to jednak 2-3h jazdy w jedną stronę, na miejscu odbycia rozmów/wypełnienia testów/opisania tego i owego (w sumie 3h), no i powrotu 2-3h. Wszystko w okresie gdy problematyczne potrafilo byc wyjście do sklepu pod domem. Jakims cudem wszystko odbyło się bezproblemowo. Żadnych nerwicowych objawów, żadnego napięcia, żadnych nerwicowych "myśli". Nic. Przyjemne, a przede wszystkim szokujace.
Po powrocie dopadła mnie jednak wysoka gorączka, dreszcze i inne grypopodobne. Nazajutrz temperatura spadla, ale wciąż utrzymywała się koło 39stopni. O dziwo to wszystko również przebiegało bez choćby śladu nerwicy. Choć, wnosząc z do świadczenia, wywoływać powinno ją bez przerwy. A tu nic... jedynie typowe, zwykle objawy grypy/przeziębienia.
Jednak najdziwniejsza rzecz stała się dziś. Temperatura spadla do 37, spora część grypowych objawów minęła - czyli powrot do zdrowia.... wrocila kednak rowniez nerwica, napięcie, problemy z rownowagą i reszta typowego dla mnie repertuaru.
Nie licząc goraczki/choroby nie zaszła w tym czasie żadna inna zmiana.
Mialby ktoś pomysla czym może być to spowodowane?
Dzięki
karinax3
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 18 czerwca 2015, o 11:49

26 marca 2018, o 23:13

Co do ostatniego Twojego posta ,mam taką teorię że być może tak bardzo się tym pochłonełeś i ta sprawa była dla Ciebie ważna i poświęciłeś 100 procent myśli tylko jej ,ja mam tak np często że pierwszy dzień w pracy stresuje się czuje się super bez lęków a gdy już mijają pierwsze dni pracy emocje opadają lęki powracają od nowa ,myślę również że co do reakcji organizmu pod wpływem stresu nie jest też ona natychmiastowa pierwszego ataku paniki nie dostaliśmy po pierwszym złym wydarzeniu które nas spotkało w naszym życiu tylko po sporym czasie, paychosomatyka jeśli podejrzewasz że być może twoja gorączka i źle samopoczucie choć w małym stopniu została spowodowana na tle nerwowym zawsze jest dość skomplikowanym procesem nawet jedno słowo nieświadomie mogło wpłynąć na te sytuacje które akurat Ciebie dotknęło , główkuj dalej pozdrawiam :)
klapaucjusz21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 24 stycznia 2018, o 23:30

28 marca 2018, o 19:51

Całkiem możliwe :)
Choć w międzyczasie objawily się niemiłe, ale na szczescie realne, objawy faktycznej "choroby", która mogła (choć tu zdania wśród "speców" sa podzielone) wpłynąć zarówno na gorączkę, jak i na fakt, że wyprawa udała się bez nerwicowych przygód.
Choć sam obstawiam wersję, że tak jak piszesz (i kilka osób sugerowalo) skupienie na sprawie, jej "powaga", itp "zablokowały" zaburzeniowe klimaty. :)
Czyli więcej powaznych spraw na glowie jako lekarstwo ;)
Dzięki za odpowiedz=]
ODPOWIEDZ