Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zrób to, czego się boisz najbardziej. (ja i praca)

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

22 sierpnia 2016, o 22:45

Cześć. Tak jak wielu forumowiczów, obiecałam sobie, że będę dzieliła się z Wami postępami i przemyśleniami, jeśli takowe wystąpią. Wiem, jak takie posty pomagają, dają nadzieję i kopa.

Dla tych, którzy nic o mnie nie wiedzą powiem krótko, że nerwicę i derealizację mam od początku listopada zeszłego roku.

Wiem też, jak w tym nerwicowym mętliku czasami ciężko uwierzyć w te "pozytywne posty" i słowa pokrzepienia, ale powiem tak: TAK, TO PRAWDA. Tylko jeśli nad tym pracujesz, masz efekty. Nie będę powielać słów adminów, ale wspomnę tylko, że prawidłowe podejście i zrozumienie tego stanu jest kluczowe. Ale do rzeczy. Dłuuuugo długo szukałam tego słabego punktu, długo czasu minęło zanim zrozumiałam w co konkretnie uderza nerwica, co jest tym moim "skarbem". Dokładnie był to mój perfekcjonizm połączony z wewnętrznym pragnieniem rozwijania się zawodowo (co uważam za dobrą cechę, jednak z innymi nawykami tworzyło mieszankę wybuchową), a do tego zmiana miejsca zamieszkania na "zagranicę" i niemożność poradzenia sobie z emocjami, nowymi wyzwaniami, możliwościami a oczekiwaniami wobec samej siebie. Zmierzenie się z dorosłym życiem zaczęło mnie przerastać, przez moje złe nawyki emocjonalne. Teraz już wiem, że zjadał mnie strach (w skrócie mówiąc) przed pójściem do pracy. Z perspektywy czasu nie dziwię się, że dopadła mnie nerwica. A jak mnie dopadła, to scenariusz był standardowy: umieram, rak mózgu, wiksy, obłąkanie, natręctwa każdej maści. Doszło obwinianie się, bo nerwica zataczała swoje lękowe koło, przez które siedziałam w domu bo przecież nie mogę nic zrobić bo objawy, bo moje perfekcjonistyczne "ja" mowilo mi lepiej siedź w domu bo się ośmieszysz, a z drugiej strony pragnienie ROBIENIA CZEGOŚ było tak silne, że wpędzało mnie w depresje, a poczucie własnej wartości było ze 10000m p.p.m. To wszystko napędzało ogromy strach przed zrobieniem pierwszego kroku. Wygodniej przecież jest siedzieć i miągwić. Walczyłam z tym świadomie i czynnie przez długie miesiące, a dzisiaj mam pierwsze efekty. Ludzie, nie odkryję Ameryki, bo każdy tu o tym mówi, ale tego nie da się przeleżeć na kanapie czy w łóżku czekając "aż mi się troche polepszy". DZISIAJ mam za sobą pierwszy tydzień pracy, bardzo odpowiedzialnej, "za granico", bez perfekcyjnej znajomości języka. Siedzę tam po 9 h dziennie. Z moją nerwicą, z moim "byciem oczami", z moimi bólami i innymi objawami. I nie umarłam. :DD To była najlepsza decyzja, żeby wziąć dupę w troki i w końcu zrobić coś dla siebie. Mama, tata, chłopak, przyjaciele - wszyscy mówią mi, że jestem innym człowiekiem i ja też się tak czuję. Mam radę: zastanów się czego boisz się najbardziej, nad tym co jest tym Twoim "punktem wrażliwym" i po prostu to zrób. Bądź uparty. Ta ulga jest nie do opisania. Nie wiem kiedy ostatnio czułam się tak dobrze jak teraz. Nie żałuję, że dochodzenie do tego trwało aż tyle, najwyraźniej tyle czasu było potrzebne :) Pozdrawiam wszystkich!
Syr 11,10: "Synu, nie bierz na siebie zbyt wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz."
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

22 sierpnia 2016, o 23:24

jajko pisze:Cześć. Tak jak wielu forumowiczów, obiecałam sobie, że będę dzieliła się z Wami postępami i przemyśleniami, jeśli takowe wystąpią. Wiem, jak takie posty pomagają, dają nadzieję i kopa.

Dla tych, którzy nic o mnie nie wiedzą powiem krótko, że nerwicę i derealizację mam od początku listopada zeszłego roku.

Wiem też, jak w tym nerwicowym mętliku czasami ciężko uwierzyć w te "pozytywne posty" i słowa pokrzepienia, ale powiem tak: TAK, TO PRAWDA. Tylko jeśli nad tym pracujesz, masz efekty. Nie będę powielać słów adminów, ale wspomnę tylko, że prawidłowe podejście i zrozumienie tego stanu jest kluczowe. Ale do rzeczy. Dłuuuugo długo szukałam tego słabego punktu, długo czasu minęło zanim zrozumiałam w co konkretnie uderza nerwica, co jest tym moim "skarbem". Dokładnie był to mój perfekcjonizm połączony z wewnętrznym pragnieniem rozwijania się zawodowo (co uważam za dobrą cechę, jednak z innymi nawykami tworzyło mieszankę wybuchową), a do tego zmiana miejsca zamieszkania na "zagranicę" i niemożność poradzenia sobie z emocjami, nowymi wyzwaniami, możliwościami a oczekiwaniami wobec samej siebie. Zmierzenie się z dorosłym życiem zaczęło mnie przerastać, przez moje złe nawyki emocjonalne. Teraz już wiem, że zjadał mnie strach (w skrócie mówiąc) przed pójściem do pracy. Z perspektywy czasu nie dziwię się, że dopadła mnie nerwica. A jak mnie dopadła, to scenariusz był standardowy: umieram, rak mózgu, wiksy, obłąkanie, natręctwa każdej maści. Doszło obwinianie się, bo nerwica zataczała swoje lękowe koło, przez które siedziałam w domu bo przecież nie mogę nic zrobić bo objawy, bo moje perfekcjonistyczne "ja" mowilo mi lepiej siedź w domu bo się ośmieszysz, a z drugiej strony pragnienie ROBIENIA CZEGOŚ było tak silne, że wpędzało mnie w depresje, a poczucie własnej wartości było ze 10000m p.p.m. To wszystko napędzało ogromy strach przed zrobieniem pierwszego kroku. Wygodniej przecież jest siedzieć i miągwić. Walczyłam z tym świadomie i czynnie przez długie miesiące, a dzisiaj mam pierwsze efekty. Ludzie, nie odkryję Ameryki, bo każdy tu o tym mówi, ale tego nie da się przeleżeć na kanapie czy w łóżku czekając "aż mi się troche polepszy". DZISIAJ mam za sobą pierwszy tydzień pracy, bardzo odpowiedzialnej, "za granico", bez perfekcyjnej znajomości języka. Siedzę tam po 9 h dziennie. Z moją nerwicą, z moim "byciem oczami", z moimi bólami i innymi objawami. I nie umarłam. :DD To była najlepsza decyzja, żeby wziąć dupę w troki i w końcu zrobić coś dla siebie. Mama, tata, chłopak, przyjaciele - wszyscy mówią mi, że jestem innym człowiekiem i ja też się tak czuję. Mam radę: zastanów się czego boisz się najbardziej, nad tym co jest tym Twoim "punktem wrażliwym" i po prostu to zrób. Bądź uparty. Ta ulga jest nie do opisania. Nie wiem kiedy ostatnio czułam się tak dobrze jak teraz. Nie żałuję, że dochodzenie do tego trwało aż tyle, najwyraźniej tyle czasu było potrzebne :) Pozdrawiam wszystkich!

^^ ^^ ^^ ^^ ^^

-- 22 sierpnia 2016, o 23:24 --
Halina pisze:
jajko pisze:Cześć. Tak jak wielu forumowiczów, obiecałam sobie, że będę dzieliła się z Wami postępami i przemyśleniami, jeśli takowe wystąpią. Wiem, jak takie posty pomagają, dają nadzieję i kopa.

Dla tych, którzy nic o mnie nie wiedzą powiem krótko, że nerwicę i derealizację mam od początku listopada zeszłego roku.

Wiem też, jak w tym nerwicowym mętliku czasami ciężko uwierzyć w te "pozytywne posty" i słowa pokrzepienia, ale powiem tak: TAK, TO PRAWDA. Tylko jeśli nad tym pracujesz, masz efekty. Nie będę powielać słów adminów, ale wspomnę tylko, że prawidłowe podejście i zrozumienie tego stanu jest kluczowe. Ale do rzeczy. Dłuuuugo długo szukałam tego słabego punktu, długo czasu minęło zanim zrozumiałam w co konkretnie uderza nerwica, co jest tym moim "skarbem". Dokładnie był to mój perfekcjonizm połączony z wewnętrznym pragnieniem rozwijania się zawodowo (co uważam za dobrą cechę, jednak z innymi nawykami tworzyło mieszankę wybuchową), a do tego zmiana miejsca zamieszkania na "zagranicę" i niemożność poradzenia sobie z emocjami, nowymi wyzwaniami, możliwościami a oczekiwaniami wobec samej siebie. Zmierzenie się z dorosłym życiem zaczęło mnie przerastać, przez moje złe nawyki emocjonalne. Teraz już wiem, że zjadał mnie strach (w skrócie mówiąc) przed pójściem do pracy. Z perspektywy czasu nie dziwię się, że dopadła mnie nerwica. A jak mnie dopadła, to scenariusz był standardowy: umieram, rak mózgu, wiksy, obłąkanie, natręctwa każdej maści. Doszło obwinianie się, bo nerwica zataczała swoje lękowe koło, przez które siedziałam w domu bo przecież nie mogę nic zrobić bo objawy, bo moje perfekcjonistyczne "ja" mowilo mi lepiej siedź w domu bo się ośmieszysz, a z drugiej strony pragnienie ROBIENIA CZEGOŚ było tak silne, że wpędzało mnie w depresje, a poczucie własnej wartości było ze 10000m p.p.m. To wszystko napędzało ogromy strach przed zrobieniem pierwszego kroku. Wygodniej przecież jest siedzieć i miągwić. Walczyłam z tym świadomie i czynnie przez długie miesiące, a dzisiaj mam pierwsze efekty. Ludzie, nie odkryję Ameryki, bo każdy tu o tym mówi, ale tego nie da się przeleżeć na kanapie czy w łóżku czekając "aż mi się troche polepszy". DZISIAJ mam za sobą pierwszy tydzień pracy, bardzo odpowiedzialnej, "za granico", bez perfekcyjnej znajomości języka. Siedzę tam po 9 h dziennie. Z moją nerwicą, z moim "byciem oczami", z moimi bólami i innymi objawami. I nie umarłam. :DD To była najlepsza decyzja, żeby wziąć dupę w troki i w końcu zrobić coś dla siebie. Mama, tata, chłopak, przyjaciele - wszyscy mówią mi, że jestem innym człowiekiem i ja też się tak czuję. Mam radę: zastanów się czego boisz się najbardziej, nad tym co jest tym Twoim "punktem wrażliwym" i po prostu to zrób. Bądź uparty. Ta ulga jest nie do opisania. Nie wiem kiedy ostatnio czułam się tak dobrze jak teraz. Nie żałuję, że dochodzenie do tego trwało aż tyle, najwyraźniej tyle czasu było potrzebne :) Pozdrawiam wszystkich!

^^ ^^ ^^ ^^ ^^
jaki kraj?
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

22 sierpnia 2016, o 23:55

Gratuluję Jajko ! :friend:
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

23 sierpnia 2016, o 03:10

Gratulacje Jajko. W końcu wystawiasz głowa poza nerwicową skorupkę :D
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
Awatar użytkownika
myszusia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 545
Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10

27 sierpnia 2016, o 10:07

Super Jajeczko,oby tak dalej Kochana :* :)
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

7 września 2016, o 22:35

Hm, natręctwa to co innego. Są po prostu natręctwami. Ja miałam też rózne posrane natręctwa, ale to nie jest coś czemu trzeba poświęcać uwagę :) Mam na myśli działanie w danym kierunku. Np. tak jak ja - masz ból dupy bo nie masz pracy, a Twoja nerwica ciagnie cię w dół - walić ją - znajdź sobie pracę. Czujesz, że to co robisz w życiu nie do końca jest Twoim konikiem, ale boisz się coś z tym zrobić - walić to - zrób coś z tym. Masz relację w rodzinie, która cię niszczy, ale boisz się co się stanie jak zawalczysz o siebie - zawalcz.
Syr 11,10: "Synu, nie bierz na siebie zbyt wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz."
Awatar użytkownika
buull2323
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 282
Rejestracja: 11 października 2014, o 00:07

8 września 2016, o 12:32

i fajnie jajko ;ok oby tak dalej ale nasuwa się pytanie co z lękiem wolno płynącym np, strach przed samotnością :ups
"mam twarde łokcie i miękkie serce zawsze tak miałem, dziękuje Bogu za ten dar który dostałem"
"od zawsze na zawsze wiara, nadzieja i miłość"

"Życie nie po to by się śpieszyć,
Życie jest po to by się życiem cieszyć,
A kiedy w życiu gonią nas terminy,
To się nie przejmuj najwyżej nie zdążymy"

"Carpe Diem"
ODPOWIEDZ