Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zostawił mnie, bo się leczę?...

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
zagubiona89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 19 kwietnia 2016, o 11:53

7 sierpnia 2016, o 15:05

Witajcie, chciałabym Wam opowiedzieć o moim związku, który niedawno się zakończył (to była jego decyzja). Muszę się Was poradzić, bo już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć...
Zaczęliśmy się spotykać ponad 1,5 roku temu. Początki jak w bajce, świata poza sobą nie widzieliśmy, oboje wierzyliśmy, że już będziemy ze sobą na zawsze (mówił mi o tym). Był tylko 1 problem... A mianowicie to, że od wielu zażywam leki przeciwdepresyjne na silną nerwicę, która objawia się potwornym lękiem przed bezsennością (ostatnio z tego powodu musiałam rzucić pracę, bo już nie dawałam rady), d/d i natrętnymi myślami. Bez nich nie mogłam normalnie funkcjonować. Wkraczając w ten związek, nie mogłam (nie chciałam) go oszukiwać, więc po kilku spotkaniach powiedziałam mu całą prawdę o mnie. Musiałam go przygotować na taką ewentualność, że być może do końca życia będę skazana na leki, co oznacza że być może w naszym życiu nie pojawią się nigdy dzieci. Pamiętam dobrze, jak powiedział wtedy, że nie jest to dla niego tak ważne, a dzieci można adoptować... Oboje bardzo pragnęliśmy być ze sobą i tylko to się liczyło.
Po 3 miesiącach coś zaczęło się psuć. Na moje pytania co się dzieje, czy już nie chce ze mną być odpowiadał, że wszystko w porządku, że mnie kocha i chce ze mną być. Ale ja nie dawałam za wygraną, bo czułam, że nie jest ze mną do końca szczery. I przeczucie mnie nie myliło, bo w końcu prawie przestał się odzywać. Przyznał się, że chyba nie chce ze mną być, ja nie pytałam dlaczego. Zabolało cholernie :(( Na drugi dzień po rozstaniu przyjechał prosić o wybaczenie i możliwość powrotu. Zgodziłam się, bo za bardzo go kochałam, choć straciłam do niego dużą część zaufania. Po jakimś czasie zapytałam dlaczego chciał się ze mną rozstać, powiedział że wtedy jeszcze nie wiedział czego chce. I tak trwaliśmy w naszej "miłości" przez ponad rok. Wszyscy nam zazdrościli, mówili jaką jesteśmy piękną parą, tak do siebie pasujemy i czekają na nasz ślub.
Kilka miesięcy temu moja nerwica, bezsenność wróciły. M. wspierał mnie jak potrafił ze wszystkich sił a ja nie wiedziałam, że jego też to tak bardzo dotyka. Chciał wiele razy iść ze mną do lekarza, a ja chciałam oszczędzić mu tej krępującej sytuacji jaką jest rozmowa z psychiatrą :D dlatego nigdy mu na to nie pozwoliłam. Mniej więcej 4 m-ce temu zauważyłam, że zaczyna unikać zbliżeń pod pretekstem zmęczenia. Wierzyłam w to, bo rzeczywiście widziałam, że nie ma siły. Ale widziałam też, że nasze spotkania nie sprawiają mu już radości, stał się obojętny... Zaczęło mnie już to wszystko męczyć, dlatego w pewnym momencie zapytałam czy chce nie chce już ze mną być. Nastąpiła chwila ciszy, po czym usłyszałam, że on nie wie... Boi się, że nigdy nie będziemy mieli dzieci i chyba dlatego nie potrafi mnie kochać i to go tak dobija od dłuższego czasu. Załamałam się już kompletnie :buu: Podjęłam decyzję o schodzeniu z leków (stopniowo oczywiście) żeby kiedyś w ogóle bez nich żyć i móc urodzić dziecko. M. znalazł mi innego lekarza (ponoć bardzo dobry), pozwoliłam mu nawet być na tej wizycie razem ze mną. Psychiatra jak dowiedział się jakie leki brałam i w jakich dawkach to był wściekły, żałował, że wcześniej do niego nie trafiłam, ale jest dobrej myśli. Wg niego leczenie potrwa ok. 2 lat i wyprowadzi mnie na prostą, tak żebyśmy mogli założyć rodzinę . Myślałam, że ta wizyta trochę uspokoi mojego partnera, bo ja wyszłam stamtąd naprawdę zadowolona. Niestety M. jakoś to chyba nie przekonało. Mimo, że biorę już delikatne leki to mężczyzna mojego życia mnie zostawił :buu: Nie potrafił tak do końca podjąć tej decyzji, bardzo to przeżywał, płakał, mówił, że nie wie co będzie jutro, jak sobie beze mnie poradzi, nie chciał mnie wypuścić ramion. Na drugi dzień znów chciał wrócić tak jak kiedyś. Okazało się też, że to nie jest do końca kwestia tylko mojej choroby i planowanym dziecku. Będąc ze mną myślał czasem, że chciałby być z kimś innym, że wkradła się u nas rutyna, miał nadzieję, że zawsze będzie tak cudownie jak na początku. Wiele razy myślał o zaręczynach, ale od razu przychodził strach co będzie z dzieckiem...
Minęły 2 tyg. od naszego rozstania. Początkowo czułam ulgę, która z każdym kolejnym dniem przekształca się w coraz większy żal i smutek. Zawsze myślałam, że jak się kogoś kocha to jest się z nim nie tylko w tych lepszych chwilach, ale też gorszych. Gdyby mój partner nie mógł mieć dzieci to nie zostawiłabym go z tego powodu, bo kocha się kogoś za to jakim jest człowiekiem. Z jednej strony trochę go rozumiem, chociaż zastanawiam się co by było gdyby po ślubie okazało się, że mam raka lub coś innego. Czy też by uciekł od problemów? Ciągle zadaję sobie pytania czy mam prawo być na niego zła, czy to on źle postąpił? Ale przecież chciał być szczęśliwy... Czasami myślę, że jest po prostu niedojrzały, biorąc pod uwagę jego zachowania podczas rozstań i rychłej chęci powrotu. Postąpił trochę jak tchórz, ale mimo tego nie potrafię przestać go kochać i tęsknić...
Przez to wszystko czuję, że wraca derealizacja, której się cholernie boję...
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

7 sierpnia 2016, o 16:08

[quote="zagubiona89"
Zaczęliśmy się spotykać ponad 1,5 roku temu. Początki jak w bajce, świata poza sobą nie widzieliśmy, oboje wierzyliśmy, że już będziemy ze sobą na zawsze (mówił mi o tym). Był tylko 1 problem... A mianowicie to, że od wielu zażywam leki przeciwdepresyjne na silną nerwicę ZADNE LEKI NIE WYLECZA NERWICY BO TO NIE JEST CHOROBA TYLKO TY SAMA MOZESZ SPOWODOWAC POPRZEZ PRACE NAD SOBA ZE NERWICA MINIE która objawia się potwornym lękiem przed bezsennością (ostatnio z tego powodu musiałam rzucić pracę, bo już nie dawałam rady), d/d i natrętnymi myślami. Bez nich nie mogłam normalnie funkcjonować. moglas tylko nie chcialas nad soba pracowac, jestem pewna, ze nie wysluchalas nagran z forumWkraczając w ten związek, nie mogłam (nie chciałam) go oszukiwać, więc po kilku spotkaniach powiedziałam mu całą prawdę o mnie. Musiałam go przygotować na taką ewentualność, że być może do końca życia będę skazana na leki GLUPOTA NIE JESTES SKAZANA NA LEKI WIELU Z FORUM UDALO SIE ZAZEGNAC NERWICE I NIE BRALI I NIE BIORA ZADNYCH LEKOW, co oznacza że być może w naszym życiu nie pojawią się nigdy dzieci. kolejna bzdura gdyz zoloft jest dopuszczony podczas ciazy w dawkach do 75 mg Pamiętam dobrze, jak powiedział wtedy, że nie jest to dla niego tak ważne, a dzieci można adoptować... Oboje bardzo pragnęliśmy być ze sobą i tylko to się liczyło.
Po 3 miesiącach coś zaczęło się psuć. Na moje pytania co się dzieje, czy już nie chce ze mną być odpowiadał, że wszystko w porządku, że mnie kocha i chce ze mną być. Ale ja nie dawałam za wygraną, bo czułam, że nie jest ze mną do końca szczery. I przeczucie mnie nie myliło, bo w końcu prawie przestał się odzywać. Przyznał się, że chyba nie chce ze mną być, ja nie pytałam dlaczego. Zabolało cholernie :(( Na drugi dzień po rozstaniu przyjechał prosić o wybaczenie i możliwość powrotu. Zgodziłam się, bo za bardzo go kochałam, choć straciłam do niego dużą część zaufania. Po jakimś czasie zapytałam dlaczego chciał się ze mną rozstać, powiedział że wtedy jeszcze nie wiedział czego chce. I tak trwaliśmy w naszej "miłości" przez ponad rok. Wszyscy nam zazdrościli, mówili jaką jesteśmy piękną parą, tak do siebie pasujemy i czekają na nasz ślub.
Kilka miesięcy temu moja nerwica, bezsenność wróciły. M. wspierał mnie jak potrafił ze wszystkich sił a ja nie wiedziałam, że jego też to tak bardzo dotyka. Chciał wiele razy iść ze mną do lekarza, a ja chciałam oszczędzić mu tej krępującej sytuacji jaką jest rozmowa z psychiatrą :D dlatego nigdy mu na to nie pozwoliłam. Mniej więcej 4 m-ce temu zauważyłam, że zaczyna unikać zbliżeń pod pretekstem zmęczenia. Wierzyłam w to, bo rzeczywiście widziałam, że nie ma siły. Ale widziałam też, że nasze spotkania nie sprawiają mu już radości, stał się obojętny... Zaczęło mnie już to wszystko męczyć, dlatego w pewnym momencie zapytałam czy chce nie chce już ze mną być. Nastąpiła chwila ciszy, po czym usłyszałam, że on nie wie... Boi się, że nigdy nie będziemy mieli dzieci i chyba dlatego nie potrafi mnie kochać i to go tak dobija od dłuższego czasu. Załamałam się już kompletnie :buu: Podjęłam decyzję o schodzeniu z leków (stopniowo oczywiście) żeby kiedyś w ogóle bez nich żyć i móc urodzić dziecko. M. znalazł mi innego lekarza (ponoć bardzo dobry), pozwoliłam mu nawet być na tej wizycie razem ze mną. Psychiatra jak dowiedział się jakie leki brałam i w jakich dawkach to był wściekły, żałował, że wcześniej do niego nie trafiłam, ale jest dobrej myśli. Wg niego leczenie potrwa ok. 2 lat i wyprowadzi mnie na prostą, tak żebyśmy mogli założyć rodzinę . Myślałam, że ta wizyta trochę uspokoi mojego partnera, bo ja wyszłam stamtąd naprawdę zadowolona. Niestety M. jakoś to chyba nie przekonało. Mimo, że biorę już delikatne leki to mężczyzna mojego życia mnie zostawił :buu: Nie potrafił tak do końca podjąć tej decyzji, bardzo to przeżywał, płakał, mówił, że nie wie co będzie jutro, jak sobie beze mnie poradzi, nie chciał mnie wypuścić ramion. Na drugi dzień znów chciał wrócić tak jak kiedyś. Okazało się też, że to nie jest do końca kwestia tylko mojej choroby TO NIE JES CHOROBA MASZ NERWICOWE ZABURZENIEi planowanym dziecku. Będąc ze mną myślał czasem, że chciałby być z kimś innym, że wkradła się u nas rutyna, miał nadzieję, że zawsze będzie tak cudownie jak na początku. Wiele razy myślał o zaręczynach, ale od razu przychodził strach co będzie z dzieckiem...
Niestety nieznajomosc zaburzenia jakim jest nerwica, liczenie tylko na leki, nieznajomosc kompletna tematu doprowadzila was do rozstania, a szkoda, gdyz to nie jest zadna choroba, to jest nerwica, z ktorej po poltora roku ciezkiej pracy nad soba, mozna wyjsc, bez brania lekow ... Ciezko jest, ok i to cholernie ale jest to do zrobienia !Jesli nawet nie dalabys rady, to istnieje lek zoloft, ktory mozna brac podczas ciazy.
Minęły 2 tyg. od naszego rozstania. Początkowo czułam ulgę, która z każdym kolejnym dniem przekształca się w coraz większy żal i smutek. Zawsze myślałam, że jak się kogoś kocha to jest się z nim nie tylko w tych lepszych chwilach, ale też gorszych. Tak powinno byc, twoj chlopak wydaje sie byc niedojrzaly i uciekac przed problemami. Z drugiej strony nie dziwie sie, pewnie mu nagadalas, ze to choroba etc ... Gdyby mój partner nie mógł mieć dzieci Kto powiedizla ze nie mozesz miec dzieci czy jestes bezplodna ? to nie zostawiłabym go z tego powodu, bo kocha się kogoś za to jakim jest człowiekiem. Z jednej strony trochę go rozumiem, chociaż zastanawiam się co by było gdyby po ślubie okazało się, że mam raka lub coś innego. Czy też by uciekł od problemów? dOKLADNIE Ciągle zadaję sobie pytania czy mam prawo być na niego zła, czy to on źle postąpił? Nie szukaj winnych. Z nerwicy sie wychodzi, nerwica to nie choroba, ale zaburzenie, na tym forum jest wielu, ktorzy nerwice zazegnali, mozna byc w ciazy bez problemu wiwekszego. Jesli podejmiesz sie pracy nad soba, moze okazac sie, ze zadnych lekow nie potrzebujesz.Ale przecież chciał być szczęśliwy... Czasami myślę, że jest po prostu niedojrzały, biorąc pod uwagę jego zachowania podczas rozstań i rychłej chęci powrotu. Postąpił trochę jak tchórz, ale mimo tego nie potrafię przestać go kochać i tęsknić... Nie zastanawialas sie, ze on sam ma zaburzenie nerwicowe, takie zachowanie mi tym po prostu smierdzi.
Przez to wszystko czuję, że wraca derealizacja, której się cholernie boję...[/quote]
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
zagubiona89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 19 kwietnia 2016, o 11:53

7 sierpnia 2016, o 16:30

Jeżeli coś uniemożliwia normalne funkcjonowanie, spanie, jedzenie, życie i pracowanie to dla mnie jest to choroba. Być może za bardzo się nad sobą użalam, ale wszyscy dookoła widzą i pytają co się ze mną dzieje, bo nawet wyglądam jak chora. Teraz w to wierzę, że kiedyś będę żyć bez leków i sorry ale nie zamierzać truć dziecka nawet zoloftem i ryzykować późniejszym jego uzależnieniem od tego leku po przyjściu na świat (bo żaden lek nie jest tak naprawdę bezpieczny). Swojemu chłopakowi nie musiałam mówić, że to choroba. Sam widział, że nie jest to błahostka i męczył się razem ze mną. Myślę, że mój były chłopak nie miał jakichś większych zaburzeń (choć nikt tak naprawdę nie jest normalny), ale to, że był/ jest niedojrzały już wiem na pewno.
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

7 sierpnia 2016, o 16:50

Ja uważam, że problemem nie jest Twoja nerwica. A przynajmniej nie jedynym, a z Twojej wypowiedzi wynika, ze dlatego się skończył Wasz związek. Nie możesz brać całej winy na siebie, wręcz Ci nie wolno! Wszyscy ludzie maja problemy, większe lub mniejsze. Choroby a nie zaburzenia, które naprawdę uniemożliwiaja życie. Ty z nerwicy wyjdziesz, a Twój chłopak ze swojego egoizmu juz niekoniecznie ;) Głową do góry i bierz się za nerwice, wszystko przez Tobą.
Gdybyśmy traktowali innych tak, jak traktujemy siebie samych - poszlibyśmy do więzienia.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

7 sierpnia 2016, o 17:24

zagubiona89 pisze:Jeżeli coś uniemożliwia normalne funkcjonowanie, spanie, jedzenie, życie i pracowanie to dla mnie jest to choroba.
Nerwica to nie jest choroba, to jest zlozone zaburzenie osobowosci, podobnie jak zaburzenie typu narcyzm, czy inne ....
Zatem zaden lek nie wyleczy cie z nerwicy. Gdyyby to byla choroba, to dlaczego po odstawianiu leku i minimalizowaniu jej dawki, wszystko wraca ? Hmmm? Dlaczego nie jestes wyleczona, tylko z dnia na dzien, symptomy nerwicy wracaja? Otoz dlatego, ze to nie jest choroba!!! Branie leku czyni z nerwicy chroniczne zaburzenie, czyli takie ktore nawraca. Istnieje terapia behawioralno poznawcza, ktora regularnie wykonywane, likwiduje nerwice natrectw na zawsze i bezpowrotnie, jesli uderzy sie w jej przyczyne, gdyz nikt z nerwica sie nie rodzi.
Istnieje wiele czynnikow, ktore zlozyly sie na pojawienie sie nerwicy: czynniki rodzinne, wychowcze, srodowisko, i inne cechy osobowosci, ktore przez dluzszy czas hodowane, przyczyniaja sie do pojawienia sie nerwicy.
Mysle, iz dobrze by bylo gdybys zapoznala sie z materialami stad, i zmienila nieco twoje poglady co do nerwicy. Wiesz, ze przekonanie o slusznosci swoich racji, nawet jak tak nie jest, trwalosc w swoich przekonaniach, posiadanie twardych przekonan, ze ja mam racje, to cecha osobowosci, ktora rowniez, wraz z inymi, ktoregos dnia zamienia sie w nerwice? Nalezy sie otworzyc na opinie ludzi, ktorzy maja doswiadczenie w walce z nerwica, by powoli zaczac isc do przodu; Zaufanie i jeszcze raz zaufanie.

Być może za bardzo się nad sobą użalam, ale wszyscy dookoła widzą i pytają co się ze mną dzieje, bo nawet wyglądam jak chora. Ale nie jestes chora, jestes blada, smutna, masz podkrazone oczy, skrzywiona twarz z cierpienia, jakie powoduja symptomy nerwicy. Teraz w to wierzę, że kiedyś będę żyć bez leków i sorry ale nie zamierzać truć dziecka nawet zoloftem Posluchaj, przeprowadzono tysiace badan nad tym lekiem, jako jedyny jest stosowany w ciazy, w przypadkach, gdy NIE MA INNEGO WYJSCIA, a kobieta bardzo pragnie miec dzieciatko. Nawet dzieci od 6 roku moga ten lek zazywac ! Jako jedyne, inne dla dzieci sa zabronione. Jesli jestes pod stala opieka, bardzo regularna, dobrego lekarza ginekologa i jednoczesnie psychiatry, nie ma ryzyka. To ryzyko o ktorym mowisz, moze byc spowodowane zazyciem podczas ciazy witaminy C. Zoloft w porownaniu do wziecia ibuprofenu podczas ciazy do jak litera A w porownaniu z Z. Lepiej brac minimalna dozwolona dawke leku, dopuszczonego dla kobiet ciezarnych, anizeli miec ataki paniki i cierpiec tak mocno w ciazy, ze odbije sie to na plodzie. Lepiej matka na zolofcie, anizeli w swoim wlasnym swiecie iluzji, jaki tworzony jest przez natrectwa. A myslisz, ze wszystkie kobiety majace cukrzyce oznajmuja swoim partnerom, ze sory, ale nie bede miala dziecka ? Nie ! Przyjmuja minimalne dawki leku, dozwolonego podczas ciazy. i ryzykować późniejszym jego uzależnieniem od tego leku po przyjściu na świat Zoloft odstawia sie na dwa tygodnie przed porodem, po to by dziecko nie czulo obecnosci leku po narodzeniu. Jesli nie da rady odtsawic, bpo tak bywa, dziecko jest po narodzeniu pod specjalna opiekna, jest bardziej placzliwe. Ale po dwoch tygodniach to przechodzi. (bo żaden lek nie jest tak naprawdę bezpieczny Skad wiesz, lmasz doswiadczenie w tej kwestii? Na czym bazujesz swoja opinie?). Swojemu chłopakowi nie musiałam mówić, że to choroba. Sam widział, że nie jest to błahostka i męczył się razem ze mną. Mozna sie meczyc jeden, dwa dni, ale nastepnie daje sie sobie kopa w dupe i idzie sie do przodu, robiac te techniki, o ktorych mowi Victor w swoich nagraniach.To nie jest blahostka, ale jakbys miala wiedze na ten temat, wiedzialabys, ze pobieganie 45 minut na dworze wokol parku przynosi obnizenie symptomow nerwicy nawet do 50%.... Wracasz do domu i jestes spokojniesza. Wiedzialabys rowniez, ze podczas nerwicy nalezy sie relaksowac, a dobre efekty natychmiastowe przynosi sport. Myślę, że mój były chłopak nie miał jakichś większych zaburzeń (choć nikt tak naprawdę nie jest normalny), ale to, że był/ jest niedojrzały już wiem na pewno.
Moze przemyslisz, co napisalam, sprobujesz posluchac nagrania z forum, zrozumiesz, ze swiat nie zamyka sie na nerwicy, ze sa wyjscia, ryzykowne, ale sa, i moze to przejsc i zachowac nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze. Nerwica ma mi zabrac moje marzenie i pragnienie posiadania dzieci ? Nigdy !!!!!! Nigdy na to nie pozwole !!!!
Nerwica odebrala mi chlopaka, ktorego tak bardzo kocham? Nie! Nie moge na to pozwolic
Zabieram sie za siebie!

1. Zaufam osobom z forum
2. Przyjme to, co mi radza
3. Przeslucham nagran powoli, nie od razu, zanotuje, co mozliwe,
4. Zrozumiejac proces nerwicy, zaczne stosowac sie do zadan i cwiczen, ktore pozwola mi wyjsc z nerwicy
5. Sprobuje porozmawiac i przekonac mojego faceta, ktory odszesl, ze to jest zaburzenie osobowosci bardzo powazne, ale to nie jest choroba, nad tym sie pracuje

P.S Znam duzo kobiet, ktore widuje na terapii na ktore chodze, ktore maja bobaski na zolofcie i czuja sie znakomicie. Nie dolega im nic a nic. ZOloft to nie jest wieksze ryzyko niz zajscie w ciaze po 40 tce, albo niz odmowienie sobie dzieciatka na cale zycie i bol, jaki za soba ta decyzja bedzie niosla.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
zagubiona89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 19 kwietnia 2016, o 11:53

7 sierpnia 2016, o 18:42

Być może masz rację. Wiem, że inni też chorują na cukrzyce, tarczyce itp. i muszą brać leki do końca życia. Być może za wiele się naczytałam, że w ciąży nie powinno się brać ŻADNYCH leków a resztę sobie sama dopowiedziałam. Wiem, że jestem na dobrej drodze do wyjścia z tego, bo jest już lepiej. Ale bez terapii się nie obejdzie, dlatego jutro dzwonię i umawiam się na wizytę. Kiedyś słuchałam nagrań chłopaków, ale chyba byłam wtedy w takim stanie, że niewiele do mnie docierało. Teraz mam więcej czasu więc jeszcze raz sobie przesłucham.
Dzięki Halino, chyba potrzebowałam takiego kopa w d... ;)
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

7 sierpnia 2016, o 19:15

zagubiona89 pisze:Być może masz rację. Wiem, że inni też chorują na cukrzyce, tarczyce itp. i muszą brać leki do końca życia. Być może za wiele się naczytałam, że w ciąży nie powinno się brać ŻADNYCH leków a resztę sobie sama dopowiedziałam. Wiem, że jestem na dobrej drodze do wyjścia z tego, bo jest już lepiej. Ale bez terapii się nie obejdzie, dlatego jutro dzwonię i umawiam się na wizytę. Kiedyś słuchałam nagrań chłopaków, ale chyba byłam wtedy w takim stanie, że niewiele do mnie docierało. Teraz mam więcej czasu więc jeszcze raz sobie przesłucham.
Dzięki Halino, chyba potrzebowałam takiego kopa w d... ;)
^^
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
okularnica
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 76
Rejestracja: 18 czerwca 2015, o 19:20

28 sierpnia 2016, o 21:00

zagubiona89 pisze:Witajcie, chciałabym Wam opowiedzieć o moim związku, który niedawno się zakończył (to była jego decyzja). Muszę się Was poradzić, bo już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć...
Zaczęliśmy się spotykać ponad 1,5 roku temu. Początki jak w bajce, świata poza sobą nie widzieliśmy, oboje wierzyliśmy, że już będziemy ze sobą na zawsze (mówił mi o tym). Był tylko 1 problem... A mianowicie to, że od wielu zażywam leki przeciwdepresyjne na silną nerwicę, która objawia się potwornym lękiem przed bezsennością (ostatnio z tego powodu musiałam rzucić pracę, bo już nie dawałam rady), d/d i natrętnymi myślami. Bez nich nie mogłam normalnie funkcjonować. Wkraczając w ten związek, nie mogłam (nie chciałam) go oszukiwać, więc po kilku spotkaniach powiedziałam mu całą prawdę o mnie. Musiałam go przygotować na taką ewentualność, że być może do końca życia będę skazana na leki, co oznacza że być może w naszym życiu nie pojawią się nigdy dzieci. Pamiętam dobrze, jak powiedział wtedy, że nie jest to dla niego tak ważne, a dzieci można adoptować... Oboje bardzo pragnęliśmy być ze sobą i tylko to się liczyło.
Po 3 miesiącach coś zaczęło się psuć. Na moje pytania co się dzieje, czy już nie chce ze mną być odpowiadał, że wszystko w porządku, że mnie kocha i chce ze mną być. Ale ja nie dawałam za wygraną, bo czułam, że nie jest ze mną do końca szczery. I przeczucie mnie nie myliło, bo w końcu prawie przestał się odzywać. Przyznał się, że chyba nie chce ze mną być, ja nie pytałam dlaczego. Zabolało cholernie :(( Na drugi dzień po rozstaniu przyjechał prosić o wybaczenie i możliwość powrotu. Zgodziłam się, bo za bardzo go kochałam, choć straciłam do niego dużą część zaufania. Po jakimś czasie zapytałam dlaczego chciał się ze mną rozstać, powiedział że wtedy jeszcze nie wiedział czego chce. I tak trwaliśmy w naszej "miłości" przez ponad rok. Wszyscy nam zazdrościli, mówili jaką jesteśmy piękną parą, tak do siebie pasujemy i czekają na nasz ślub.
Kilka miesięcy temu moja nerwica, bezsenność wróciły. M. wspierał mnie jak potrafił ze wszystkich sił a ja nie wiedziałam, że jego też to tak bardzo dotyka. Chciał wiele razy iść ze mną do lekarza, a ja chciałam oszczędzić mu tej krępującej sytuacji jaką jest rozmowa z psychiatrą :D dlatego nigdy mu na to nie pozwoliłam. Mniej więcej 4 m-ce temu zauważyłam, że zaczyna unikać zbliżeń pod pretekstem zmęczenia. Wierzyłam w to, bo rzeczywiście widziałam, że nie ma siły. Ale widziałam też, że nasze spotkania nie sprawiają mu już radości, stał się obojętny... Zaczęło mnie już to wszystko męczyć, dlatego w pewnym momencie zapytałam czy chce nie chce już ze mną być. Nastąpiła chwila ciszy, po czym usłyszałam, że on nie wie... Boi się, że nigdy nie będziemy mieli dzieci i chyba dlatego nie potrafi mnie kochać i to go tak dobija od dłuższego czasu. Załamałam się już kompletnie :buu: Podjęłam decyzję o schodzeniu z leków (stopniowo oczywiście) żeby kiedyś w ogóle bez nich żyć i móc urodzić dziecko. M. znalazł mi innego lekarza (ponoć bardzo dobry), pozwoliłam mu nawet być na tej wizycie razem ze mną. Psychiatra jak dowiedział się jakie leki brałam i w jakich dawkach to był wściekły, żałował, że wcześniej do niego nie trafiłam, ale jest dobrej myśli. Wg niego leczenie potrwa ok. 2 lat i wyprowadzi mnie na prostą, tak żebyśmy mogli założyć rodzinę . Myślałam, że ta wizyta trochę uspokoi mojego partnera, bo ja wyszłam stamtąd naprawdę zadowolona. Niestety M. jakoś to chyba nie przekonało. Mimo, że biorę już delikatne leki to mężczyzna mojego życia mnie zostawił :buu: Nie potrafił tak do końca podjąć tej decyzji, bardzo to przeżywał, płakał, mówił, że nie wie co będzie jutro, jak sobie beze mnie poradzi, nie chciał mnie wypuścić ramion. Na drugi dzień znów chciał wrócić tak jak kiedyś. Okazało się też, że to nie jest do końca kwestia tylko mojej choroby i planowanym dziecku. Będąc ze mną myślał czasem, że chciałby być z kimś innym, że wkradła się u nas rutyna, miał nadzieję, że zawsze będzie tak cudownie jak na początku. Wiele razy myślał o zaręczynach, ale od razu przychodził strach co będzie z dzieckiem...
Minęły 2 tyg. od naszego rozstania. Początkowo czułam ulgę, która z każdym kolejnym dniem przekształca się w coraz większy żal i smutek. Zawsze myślałam, że jak się kogoś kocha to jest się z nim nie tylko w tych lepszych chwilach, ale też gorszych. Gdyby mój partner nie mógł mieć dzieci to nie zostawiłabym go z tego powodu, bo kocha się kogoś za to jakim jest człowiekiem. Z jednej strony trochę go rozumiem, chociaż zastanawiam się co by było gdyby po ślubie okazało się, że mam raka lub coś innego. Czy też by uciekł od problemów? Ciągle zadaję sobie pytania czy mam prawo być na niego zła, czy to on źle postąpił? Ale przecież chciał być szczęśliwy... Czasami myślę, że jest po prostu niedojrzały, biorąc pod uwagę jego zachowania podczas rozstań i rychłej chęci powrotu. Postąpił trochę jak tchórz, ale mimo tego nie potrafię przestać go kochać i tęsknić...
Przez to wszystko czuję, że wraca derealizacja, której się cholernie boję...
Zaznaczyłam część wypowiedzi, świądczące o tym, że on prawdopodobnie miał problemy ze sobą :roll: Poza tym do jakiego lekarza Cię zaciągnął, który kazał Ci zejść z leków? Chyba nie był to psychiatra ;)? To raczej on powinien o tym decydować i po części Ty - wiedząc jak się czujesz itp. - złe było to, że zaczęłaś schodzić z leków dla niego - mogłoby to dać odwrotny efekt od zamierzonego.

Poza tym nie uważam żebyś była przekreślona i nigdy w życiu nie mogła mieć już dzieci - taką tezę uważam za bzdurną.
Myślę, że dobrze się stało jak się stało, bo pomyśl sobie, że przy Twoich problemach nie miałabyś partnera, w którym miałabyś oparcie lecz człowieka rozchwianego emocjonalnie, wiecznie niezdecydowanego.

:)
ODPOWIEDZ