Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

"Zordon - historia prawdziwa"

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

13 kwietnia 2014, o 20:47

W sumie historii swojej nie opisałem w żadnym osobnym temacie, ale nie jest jakoś szczególnie pełna fajerwerków itp. Od razu napiszę, że u mnie nie było jakichś tragicznie ogromnych objawów, bo po prostu nie pozwoliłem im zagościć. Szybko odpowiednio się nastawiłem i pokonałem to. Dlatego dla tych, którzy cierpią już miesiące albo lata moja historia nie będzie szczególnie pomocna ;)

Jak u wszystkich, było za dużo stresu w życiu (za dużo analizuję, przejmuję się, mam niską samoocenę, w dodatku DDA itp.), w pewnym momencie tego wszystkiego stało się za dużo, przyszedł pierwszy objaw, wpadłem w mega doła, straciłem uczucia i emocje do wszystkich i wszystkiego. To mnie przejęło jeszcze bardziej, bo stało się to w ważnym dla mnie momencie życia. Straciłem apetyt, nie mogłem spać. Dzień później przyszedł pierwszy atak paniki, od razu sam sobie zdiagnozowałem depresję (no bo przecież objawy pasowały). Dalej już było z górki, nakręcanie się + popełnienie jednej z najbardziej nieprzemyślanych decyzji w życiu zaowocowało ciągłym atakiem paniki przez może 2 dni. Bałem się wyjść z pokoju, nie mogłem skupić myśli na niczym, nie mogłem nic konstruktywnego zrobić, czułem obcość do wszystkich, nie poznawałem siebie np. na zdjęciach, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, wszystko było dziwne i czułem się jak we śnie, w nocy dalej nie mogłem spać.

No i wtedy nastąpił przełom, i gdybym wtedy nie trafił tutaj, pewnie dalej nakręcałbym się w to całe gó*no. Szukałem ciągle powodów z których straciłem te emocje i uczucia, bo to mnie przerażało najbardziej, no i przypadkiem trafiłem na temat DD i nerwicy. Przeczytałem parę postów Victora, i mnie olśniło: "To jest to, a nie żadna depresja, schizofrenia itp". A jako że jestem optymistą, to z całego serca uwierzyłem po prostu, że to tylko "reakcja obronna" na stres i minie. Co najlepsze, objawy paniki na pewien czas puściły mnie dosłownie w ciągu kilku minut. Poczułem ulgę, której nie było już długo. I TO, TA CHWILOWA ULGA MNIE UTWIERDZIŁA W PRZEKONANIU, ŻE TAK NAPRAWDĘ NIC MI NIE JEST.

PO PROSTU, NAJWAŻNIEJSZE TO WIARA, ŻE TAK NAPRAWDĘ NIC SIĘ Z NAMI NIE DZIEJE, NIE JESTEŚMY CHORZY I ŻE ŻYCIE DALEJ WYGLĄDA TAK SAMO.

Oczywiście byłoby za pięknie gdyby wszystko skończyło się w parę sekund. Chociaż ataki paniki minęły od tego czasu, to lęki trzymały jeszcze ostro. Pierwszy samotny wyjazd poza dom, i zaczęło mnie łapać ostro. Gubiłem się w myślach, czułem dziwność wszystkiego, miałem to "widzenie przez szybę", lęk itp. Chciałem się jak najszybciej znaleźć w domu, ALE NIE MOGŁEM. Bo byłem w mieście, miałem masę załatwiania, bo za 2 dni zbliżał mi się tygodniowy wyjazd na narty, który mnie przerażał, bo bałem się, że mnie tam złapie, ponad 1500km od domu (w najgorszym etapie chciałem nawet zrezygnować z wyjazdu i stracić tą kasę, którą w to włożyłem). Jakoś przeżyłem, nie zwariowałem, wytrzymałem. Do wyjazdu też się zmusiłem, choć jeszcze jadąc na miejsce wyjazdu autobusu nie byłem pewien czy chcę jechać. Na miejscu spotkałem znajomych i jakoś mi ulżyło, 24h jazdy autobusem też przeżyłem, bo byłem zaopatrzony w PDF-y z postami Victora, które w kryzysowych chwilach czytałem, a to mnie uspokajało. Na miejscu kolejny stresor, bo okazało się że z pokojami nie jest tak jak miało być, i trafiłem z 5 całkiem obcymi osobami, w dodatku musiałem spać na jednym łóżku z całkiem obcą osobą, co w połączeniu z moimi problemami ze snem nie wróżyło za dobrze. Tak też było, 2 nieprzespane noce pod rząd nie wróżyły zbyt dobrze kondycji na stoku. Choć naprawdę nie miałem ochoty wychodzić, najlepiej siedziałbym cały dzień w domu, to wiedziałem że muszę, tym bardziej że nie chciałem podpaść przed kumplami, którzy by tego nie zrozumieli.

Tak minął cały wyjazd, ciągłe zmęczenie, powracające lęki ale i próba normalnego funkcjonowania. Jednak zauważałem, że z dnia na dzień jest coraz lepiej. To dawało motywację. Wprawdzie choć uwielbiam narty, a to był mój pierwszy raz w Alpach, to z całego wyjazdu nie odczuwałem za bardzo szczególnej przyjemności. Trudno, byle przeżyłem, nie zwariowałem :D Po powrocie czułem się już sporo lepiej. Lęki były nadal, ale wiedziałem że muszę je zaakceptować, bo doświadczenie z wyjazdu podpowiadało, że i tak miną, choć jeszcze wrócą :P

Od powrotu z gór minęły dopiero 3 tygodnie, a ja już czuję, że normalnie żyję, w końcu potrafię normalnie zasnąć, i choć budzę się ciągle wcześnie rano, to już nie jest takie uciążliwe i powoli się normuje. Czasami złapie mnie jakiś lęk, ale szybko mija ;) Teraz muszę poradzić sobie jeszcze z naprawieniem tej wspomnianej "błędnej decyzji", ale może będzie ok ;)

Takie doświadczenie na pewno wpłynie pozytywnie na moje życie, bo będę wiedział jak radzić sobie z niektórymi trudnymi sytuacjami. No i wiem, że muszę zwiększyć samoocenę i uporać się z innymi moimi ograniczeniami utrudniającymi życie :P

W SKRÓCIE:
- Po pierwsze, uwierz we wszystko co pisze Victor, Divin. Uwierz mi, i innym odburzonym. To jest najważniejsze.
- Jeśli DD i nerwicę masz od niedawna, mam dobre wieści. W tym momencie uświadom sobie, że WSZYSTKIE objawy są tym spowodowane, po prostu sobie to wmów, a nie będzie Cię to męczyć miesiącami.
- Porzucić kontrolę jest ciężko, ale zaakceptować i oswoić lęk już nie aż tak (pod warunkiem, że wierzysz, że to wszystko to tylko nerwiczka i że minie)
- Staraj się zmuszać do robienia wszystkiego co robiłbyś normalnie.
- Nie dawaj sobie presji, ani konkretnego terminu do kiedy chcesz się odburzyć, to nie pomaga. Tak samo nie pomaga codzienne przejmowanie się, że jeszcze nie minęło.
- To nie musi długo trwać, ale też nie zejdzie w 2 dni, bo mózg musi odpocząć.
- Ja nie brałem żadnych leków. Może na początku z 2 tabletki jakiegoś tam Neopersenu słabego na uspokojenie.
- Bycie optymistą mocno pomaga :D
- Jak mi się przypomni to coś jeszcze dopiszę ;)
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
weronia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 16 sierpnia 2013, o 16:45

13 kwietnia 2014, o 21:34

Dziekuje ci za posta, daja nadzieje i chociaz u mnie tez jest lepiej i to tez zasluga tego ze sie odkrecam, a czemu odkrecam? Bo na poczatku za bardzo sie wkrecilam i sama jestem tego swiadoma. Uleglam i nie wierzylam ze inni maja to samo.
Gratki i powodzenia! Coraz bardziej wierze ze sie da, im bardziej sie staram tym bardziej wierze choc czuje sie kiepsko.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

14 kwietnia 2014, o 01:00

Gratulacje!!! Bardzo budująca historia, na pewno motywująca dla innych:) Cieszę się, że Ci się udało dzielnie wygrać tę walkę. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

24 sierpnia 2015, o 22:34

To nie jest post stricte odburzeniowy, jakoś nadal mam za dużo pokory w stosunku do swoich problemów, żeby uważać się za całkowicie odburzonego :) Zacząłem go pisać już bardzo dawno, pewnie z 3/4 roku temu, ale co jakiś czas musiałem edytować, coś dopisać, poprawić :D Ogólnie to dość krótko i bez zbędnego rozwijania się, nie mam tak barwnej historii jak Vic :D
_________

Już zapomniałem o tym temacie :D Trzeba przyznać, że pośpieszyłem się trochę za bardzo z napisaniem go, choć rzeczywiście kiedy go pisałem, nie męczyły mnie już żadne objawy nerwicy, DD, stany depresyjne i inne takie takie :D Niestety nieustabilizowana sytuacja życiowa, obfitująca w wiele trudnych sytuacji spowodowała, że całe moje odburzanie się przeciągnęło :D Ogólnie to w maju 2014 przyszedł nawrót, głównie były to obsesyjne myśli, lęk, atak paniki, derealka, stany depresyjne. No i zostałem z forum na dłużej.

Cały ten nawrót w najgorszym stadium nie trwał jakoś szczególnie długo, ale stany depresyjne po nim utrzymywały się jeszcze tygodniami. Mimo tego dalej żyłem, chodziłem do pracy pomimo braku ochoty do życia, lęku, ciągłych natrętnych myśli próbowałem żyć. Poranki były beznadziejne, budziłem się przed budzikiem, nie mogłem już ponownie zasnąć. Droga do pracy zlewała się w jedną całość. Całkowita bezproduktywność w pracy, ale trzeba było żyć. Wieczorami była poprawa, a nawet czasami euforia, objawy schodziły, czułem się świetnie. To dawało dużego kopa i motywację, to przetrwania cięższej pierwszej połowy dnia. Z początkiem czerwca zaczęło ustępować. Postanowiłem podjąć grupową terapię dla DDA, co wiązało się ze wstępną wizytą u psychiatry. Tam dostałem diagnozę nerwicy lękowej ze stanami derealizacji, oraz cechy fobii społecznej. Do dziś nie wiem czemu dałem się skusić na farmakoterapię długoterminową, związaną właśnie z fobią społeczną (Rexetin). Nie jestem człowiekiem który polega na lekach, więc kontynuowałem pracę nad sobą na własną rękę no i grupową terapię dla DDA, a leki stanowiły tylko niejako pomoc. Aktualnie z nich schodzę.

O dziwo to wszystko zaczęło przynosić efekty, czułem się coraz lepiej, coraz lepiej radziłem sobie w życiu. Przestraszony groźbą zwiększenia masy ciała (Rexetin może mieć taki objaw uboczny) podjąłem jedno z większych wyzwań sportowych w życiu, mianowicie domowy program treningowy P90X, czyli codzienny 1-1,5 godzinny morderczy trening (przez 90 dni z rzędu), który sukcesywnie wykonywałem i wykonuję do dzisiaj któryś raz z kolei. W połączeniu z dietą dawał niesamowite efekty. Moja samoocena znacznie wzrosła, czułem się po prostu lepiej ze sobą, a dzięki treningom miałem zajęte myśli czym innym, nie tylko lękami :D

Błędnej decyzji, która poniekąd wywołała u mnie zaburzenie i sprowadziła na to forum w marcu 2014, a o której wspomniałem w poprzednim poście nie dało się naprawić, ale teraz paradoksalnie dziękuję że tak się stało, bo to czasie pokazało mi, że każde wydarzenie w życiu prowadzi nas do tego kim jesteśmy dzisiaj. Wzmacnia, daje odporność psychiczną na przyszłość! Widzę to po sobie i po moich reakcjach na sytuacje, które w przeszłości pewnie by mnie załamały. Dzisiaj potrafię do wszystkiego podejść z dużo większym dystansem i spokojem. Oczywiście nie jestem żadnym terminatorem i nadal emocje potrafią we mnie mocno zagrać, ale teraz dużo łatwiej mi samemu powstrzymać swoje nakręcanie się i potrafię ustabilizować swój nastrój dużo szybciej. Tak więc wydaje mi się, że mógłbym śmiało nazywać się odburzonym z nerwicy. Na nerwicę nie ma miejsca już w moim życiu :)

Od czasu kiedy jestem na forum, zacząłem dużo bardziej świadomie obserwować własne reakcje emocjonalne, własne zachowania. I wiem, że nadal, pomimo wyrwania się ze szponów nerwicy dużo we mnie pozostało lęku, błędnych przekonań, problemów samoocenowych, które unaoczniają się w różnych życiowych sytuacjach. Większa świadomość siebie, głębsza analiza własnych zachowań, reakcji itp. uświadomiła mi, że nadal nie jestem przyjacielem sam dla siebie, pozwalam sobą pomiatać, manipulować, dużo bardziej troszczę się o innych niż o siebie, nawet jeśli ktoś nawet w 5% na to nie zasługuje. Potrafię bez problemu wybaczać krzywdy innym a siebie obwiniam bezlitośnie i zbyt często bez większych refleksji przyjmuję do serca różne zupełnie niesłuszne i wymyślone oskarżenia. W skrócie, po prostu muszę się nauczyć szacunku do samego siebie, po to aby nie pozwolić sobie na bycie krzywdzonym i traktowanym bez szacunku przez inne osoby. Myślę, że jest to do zrobienia, choć może to potrwać zdecydowanie dłużej niż wychodzenie z nerwicy:)

Oczywiście tekst nie byłby pełen jakbym tak go zakończył na negatywach samych, bo byłoby to za bardzo dla Was demotywujące. Ogólnie i tak dużo się zmieniłem przez ten cały forumowy okres. Jestem teraz dużo bardziej pogodny, otwarty na ludzi, pewny siebie. W większości poradziłem sobie z trudną przeszłością (zasługa grupowych terapii), potrafię o tym rozmawiać bez większych emocji, rozdrapywania ran :) Zadbałem o sylwetkę, uważam że wyglądam dobrze i od niepamiętnych czasów lubię czasami popatrzeć na siebie w lustrze. To też sprawia, że dużo swobodniej czuję się w towarzystwie kobiet, co jeszcze 1,5 roku temu było dla mnie trudne. Odnotowałem też spory wzrost zainteresowania moją osobą, komplementy, pochwały. Zacząłem doceniać też to, czego nie widać. To, że ogólnie życiowo daję radę. W najgorszych momentach zaburzenia obroniłem tytuł inżyniera budownictwa z jednymi z najlepszych wyników w grupie, aktualnie robię magisterkę. Nie miałem problemów z znalezieniem pracy. Potrafię znaleźć w sobie motywację, do rozwiązywania napotkanych w życiu problemów. Zauważyłem, że coraz częściej podejmując ważne życiowe decyzje, robię to świadomie i ich nie żałuję. Jestem człowiekiem o złotym sercu i od jakiegoś czasu zacząłem to uważać za duży dar, bo we współczesnym świecie każdy bardziej patrzy na to aby sam wygodnie miał pod dupą. Czuję się dzięki temu w jakiś sposób wyjątkowy (choć jak pisałem wyżej, muszę jeszcze nauczyć się z tego korzystać, żeby nie być wykorzystywanym). Ogólnie widzę też, że prawie wszyscy ludzie, których spotykam na swojej drodze traktują mnie bardzo przyjacielsko i lubią mnie, co daje mi motywację, żebym ja sam siebie też mógł bardziej polubić :) Również w pracy mimo młodego wieku, szybko zaskarbiam sobie sympatię i szacunek starszych i doświadczonych współpracowników i podwładnych.

Myślę, że żadne z tych zmian nie nastąpiłyby, gdybym wtedy półtorej roku temu nie podjął decyzji, która na tamten moment wydawała mi się błędna. To doprowadziło mnie na to forum, pokazało czym jest odburzanie, dystans i dalszy rozwój osobisty :) Dzięki temu poznałem na prawdę wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju osoby. Przyjaciół, którzy nigdy nie opuścili mnie w potrzebie, ufali mi, wspierali, nigdy nie wątpili we mnie i w moje dobre intencje. Zawsze służyli mi dobrą radą. W okresie kiedy ja sam siebie nie szanowałem, to oni wyciągali mnie z dołów, a ostatecznie postawili mnie do pionu i pomogli uwolnić się z syfu w który się wplątałem. Na wyróżnienie zasługuje kilka osób (uwaga, leci wazelina :D):

Łucja (DancingQueen), która od samego początku motywowała mnie, wspierała, kopała w dupę kiedy się poddawałem. Ogólnie bez Ciebie Lusia to bym chyba dalej siedział w większości tego zaburzeniowego (i nie tylko) dziadostwa, bo jak nikt inny potrafisz odpowiednio pocieszyć, naprostować myślenie i zarazić swoją pozytywnością.

Victor, którego artykuły szybko wyciągnęły mnie z moich najgorszych nerwicowych stanów, a rozmowy z nim zawsze potrafiły naładować energią i pozwoliły przetrwać trudne sytuacje. Prawdziwy guru :D

Hewad, Ciasteczko - za ich rozwojowe artykuły, za towarzyszenie na zlotach forumowych, za wspieranie w każdym momencie :) Mega pozytywni ludzie :D

Kochani Lipscy (Green i Lipski), którzy nigdy nie zostawili mnie w gorszych chwilach, zawsze starali się zrobić wszystko co mogą, żeby w moim (i nie tylko moim) życiu wszystko ułożyło się tak jak powinno :) Strasznie inspirująca forumowa para :)

Chciałbym też podziękować wspaniałym ludziom, których udało mi się poznać na żywo (oprócz wymienionych powyżej byli to kolejno: Marikayezoo, Korek, Harii, Avenger, sylwus, Marianna, Kamień, Divam, Grześ, Sasuke mam nadzieję, że nikogo przypadkowo nie pominąłem). No i wszystkim, których poznałem na tym forum, którzy mnie wspierali i mi ufali :)

DZIĘKI :) :*
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
Grześ
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 313
Rejestracja: 12 października 2014, o 14:12

24 sierpnia 2015, o 23:15

Ej ja myslałem że Ty odburzony jesteś wujek :P
Jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć"

“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”

“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”

“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

24 sierpnia 2015, o 23:18

Grześ pisze:Ej ja myslałem że Ty odburzony jesteś wujek :P
"Tak więc wydaje mi się, że mógłbym śmiało nazywać się odburzonym z nerwicy"

To sie nazywa pokora synku xD
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
Grześ
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 313
Rejestracja: 12 października 2014, o 14:12

24 sierpnia 2015, o 23:51

W sensie że "Grzesiuuu DYYYYSTANS " ? :DD

-- 24 sierpnia 2015, o 23:51 --
W sensie że "Grzesiuuu DYYYYSTANS " ? :DD
Jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć"

“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”

“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”

“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
Awatar użytkownika
dancingQueen
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 83
Rejestracja: 11 stycznia 2014, o 15:16

26 sierpnia 2015, o 23:58

Zaparło mi pierś na wdechu :) LOVE U :D!!! :D :D
Carpe diem:D!!!!
Awatar użytkownika
Gocha079
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 189
Rejestracja: 6 stycznia 2014, o 08:52

27 sierpnia 2015, o 09:47

O Jezu....... Zordon, chapeaux bas :-) Naprawdę jesteś Człowiekiem o Złotym Sercu. Cieszę się razem z Tobą z efektów odburzania.
Odwaga to robienie tego, czego boisz się zrobić. Nie można mówić o odwadze, w przypadku, gdy nie jesteś przestraszony.
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

5 października 2015, o 17:48

Zordon-to ja się do tych komplementów,których sporo ostatnio dostajesz,dorzucę;).W Twój wątek weszłam,żeby Ci powiedzieć,że jesteś bardzo przystojny i mi się podobasz z wyglądu:).Tak,to jest powierzchowne,ale dlaczego masz nie doceniać w sobie tego co inne osoby cenią w Tobie:)?Zawsze miałam myślenie,że przystojni mężczyźni jak Ty czy piękne kobiety to nie mają żadnych problemów w kontaktach z płcią przeciwną,a Ty piszesz,że też miałeś.Dziękuję Ci za te słowa,bo to pozwala spojrzeć mi na moje własne problemy z innej perspektywy:).
A jeśli chodzi o ten trening codzienny godzina-półtorej-kurczę,jesteś kolejną osobą,która coś ze sobą robi,ja się ciągle w tym temacie nie ogarniam,choć chcę.Ciągle mi tej motywacji brak.Ale Twój przykład zakłół moje oczy więc może...:D
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
ODPOWIEDZ