Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zmienność objawowa

Miejsce na pytania oraz uwagi dotyczące samego forum jak i funkcjonowania wśród jego społeczności.
Tutaj możesz także uzyskać dostęp do czata - *zobacz
ODPOWIEDZ
Lithaen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 18 lutego 2023, o 12:04

29 czerwca 2023, o 16:30

Cześć!
Znam się z nerwicą juz 7 rok, wszystko zaczęło się jak miałam 14 lat. Na początku bardzo doskwierała mi derealizacja (inne objawy również, jednak to było w centrum mojego zainteresowania). Badania nie badania, wiadomo wszystko w normie. Kilka lat zajęła mi całkowita akceptacja derealizacji, tylko takie naprawdę mocne stany DD/DP potrafią we mnie wzbudzić atak paniki. Ale do rzeczy, rok temu udało mi się na kilka miesięcy całkowicie wyciszyć objawy, został tylko bruksizm i bóle głowy z tym związane, ale żadnych większych ataków paniki czy coś. Zaczęło się w styczniu od nowa. Najpierw przez 4 miesiące codzienne NON STOP bóle w klatce piersiowej, duszności- znowu badania krwi, kardiolog, gastrolog, alergolog i te sprawy. Większość w normie, małe nieznaczące odchyły. Jak już zrozumiałam, że to od nerwicy to przyszło gniecenie w jelitach. Jak zaczęłam ignorować jelita to zaczął boleć żołądek, pojawił się IBS. Jak zignorowałam żołądek to pojawił się piekący ból w plecach. Ostatni lekarz- ortopeda powiedział, że to nerwica. Zrozumiałam, stwierdziłam że dość lekarzy i czas się za siebie wziąć. Od 3 dni jak wszystko inne minęło zaczął się straszny ucisk w głowie, ból i mrowienie. Jestem w 100% pewna że to kolejny objaw nerwicy. Jednak nie daje mi to spokoju, czuję się jakby mnie ktoś uderzył w głowę..
Nie biorę żadnych psychotropów ani nic, ponieważ przez 6 lat brałam SSRI i SNRI, nootropy, pregabaline i nic to na dłuższą metę nie dało oprócz większych problemów z emocjami, libido.
Jak sobie poradzić z tym, że za każdym razem jak jestem gotowa na odburzanie i akceptuję dany objaw, pojawia się inny, jeszcze gorszy? Włączają się wtedy natrętne myśli i nie potrafię nic innego robić jak tylko myśleć o tym objawie. Mam wrażenie, że jak w końcu zrozumiem że nie mam nic z głową to pojawi się coś nowego...
Jeśli to ważne to miałam badania 4 lata temu na głowę (tomografię), kiedyś EEG i rok temu po długiej drodze z bólami głowy stwierdzili mi bruksizm, na który robiłam botoks 5 miesięcy temu (już niestety działanie zeszło i muszę iść powtórzyć zabieg). Myślicie że te ściski mogą być również od bruksizmu? Wiem, że jestem w ciągłym stresie i nerwówce, bo co jest lepiej to już się pojawia jakieś inne ustrojstwo i już nie mam do tego wszystkiego siły. Zwłaszcza z tymi myślami natrętnymi.
Najgorsze jest to, że mam dużą wiedzę na temat objawów, akceptacji itd, ale co chwilę moja hipochondryczna osobowość w coś wątpi, że a może coś z dnia na dzień się pojawiło? A może przez miesiąc?
Przecież nie będę chodzić do lekarza co rok albo pół i wszystkiego prześwietlać...
Jak sobie z tym poradzić? Każdy człowiek ma jakieś limity i nie da się tak żyć..
znawca84
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 46
Rejestracja: 17 października 2022, o 14:02

30 czerwca 2023, o 12:02

Cześć,

naprawdę mega dobrze rozumiem o czym piszesz, bo długo miałem problem z tym samym. Nie rozumiałem zmienności oraz tego, że nawet jak jest dobrze to objawy wracają w mega niespodziewanych sytuacjach. Bardzo pomogło mi to nagranie Victora, która uważam, że może być równie pomocne dla Ciebie (polecam również przy okazji inne nagrania).
https://emocjobranie.pl/wzgorze-odburzanie/

Te małe "zaczepki" o których mówi Victor, że również tak miał oraz zrozumienie z czego się to bierze pozwoli Ci zrobić bardzo duży krok naprzód. Osobiście naprawdę mega długo stałem w pewnym punkcie dopóki nie usłyszałem tego nagrania.

Powodzenia i pozdrowienia!
Cyprian94
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 98
Rejestracja: 19 maja 2023, o 18:13

13 lipca 2023, o 13:52

Lithaen pisze:
29 czerwca 2023, o 16:30
Cześć!
Znam się z nerwicą juz 7 rok, wszystko zaczęło się jak miałam 14 lat. Na początku bardzo doskwierała mi derealizacja (inne objawy również, jednak to było w centrum mojego zainteresowania). Badania nie badania, wiadomo wszystko w normie. Kilka lat zajęła mi całkowita akceptacja derealizacji, tylko takie naprawdę mocne stany DD/DP potrafią we mnie wzbudzić atak paniki. Ale do rzeczy, rok temu udało mi się na kilka miesięcy całkowicie wyciszyć objawy, został tylko bruksizm i bóle głowy z tym związane, ale żadnych większych ataków paniki czy coś. Zaczęło się w styczniu od nowa. Najpierw przez 4 miesiące codzienne NON STOP bóle w klatce piersiowej, duszności- znowu badania krwi, kardiolog, gastrolog, alergolog i te sprawy. Większość w normie, małe nieznaczące odchyły. Jak już zrozumiałam, że to od nerwicy to przyszło gniecenie w jelitach. Jak zaczęłam ignorować jelita to zaczął boleć żołądek, pojawił się IBS. Jak zignorowałam żołądek to pojawił się piekący ból w plecach. Ostatni lekarz- ortopeda powiedział, że to nerwica. Zrozumiałam, stwierdziłam że dość lekarzy i czas się za siebie wziąć. Od 3 dni jak wszystko inne minęło zaczął się straszny ucisk w głowie, ból i mrowienie. Jestem w 100% pewna że to kolejny objaw nerwicy. Jednak nie daje mi to spokoju, czuję się jakby mnie ktoś uderzył w głowę..
Nie biorę żadnych psychotropów ani nic, ponieważ przez 6 lat brałam SSRI i SNRI, nootropy, pregabaline i nic to na dłuższą metę nie dało oprócz większych problemów z emocjami, libido.
Jak sobie poradzić z tym, że za każdym razem jak jestem gotowa na odburzanie i akceptuję dany objaw, pojawia się inny, jeszcze gorszy? Włączają się wtedy natrętne myśli i nie potrafię nic innego robić jak tylko myśleć o tym objawie. Mam wrażenie, że jak w końcu zrozumiem że nie mam nic z głową to pojawi się coś nowego...
Jeśli to ważne to miałam badania 4 lata temu na głowę (tomografię), kiedyś EEG i rok temu po długiej drodze z bólami głowy stwierdzili mi bruksizm, na który robiłam botoks 5 miesięcy temu (już niestety działanie zeszło i muszę iść powtórzyć zabieg). Myślicie że te ściski mogą być również od bruksizmu? Wiem, że jestem w ciągłym stresie i nerwówce, bo co jest lepiej to już się pojawia jakieś inne ustrojstwo i już nie mam do tego wszystkiego siły. Zwłaszcza z tymi myślami natrętnymi.
Najgorsze jest to, że mam dużą wiedzę na temat objawów, akceptacji itd, ale co chwilę moja hipochondryczna osobowość w coś wątpi, że a może coś z dnia na dzień się pojawiło? A może przez miesiąc?
Przecież nie będę chodzić do lekarza co rok albo pół i wszystkiego prześwietlać...
Jak sobie z tym poradzić? Każdy człowiek ma jakieś limity i nie da się tak żyć..
Cześć koleżanko!

Zawarłaś dużo informacji ale postaram się jakoś odpowiedzieć na Twoje pytania.

Sam zmagałem się z zaburzeniem lękowym przez długi czas i jestem odburzony w 100%. Tak samo jak ty miałem różne objawy, które pojawiały się w różnych momentach. Jedne znikały, pojawiały się drugie itd.

Jestem po psychologii i obecnie robię studia podyplomowe z psychosomatyki. Dodatkowo od dwóch lat głęboko interesuję się neuropsychologią i ogólnie neuronauką. W polsce jest mało wiedzy na ten temat, więc najwięcej jest w języku angielskim.

Dzisiaj mamy już wiedzę, że większość chronicznych objawów wynikają z zaburzonego układu nerwowego i chronicznej reakcji "walcz i uciekaj" w układzie limbicznym. Układ limbiczny to centrum strachu, którego zadaniem jest nas chronić przed niebezpieczeństwem. Nasz mózg "gadzi" - najstarszy, pierwotny mózg polega na najbardziej pierwotnych mechanizmach jak przetrwanie (sex aby przedłużyć gatunek, jedzenie aby mieć energię do przetrwania i wyszukiwanie zagrożeń aby żaden stwór Cię nie zjadł w nocy). Ta część mózgu nie do końca rozróżnia zagrożenia - tak samo odbierze za zagrożenie np. to że goni Cię tygrys w puszczy i TAK SAMO odbierze jako zagrożenie to że piszesz klasówkę w szkole - NIE JEST W STANIE TEGO ROZRÓŻNIĆ. Z tego względu często nie wierzymy w te wszystkie objawy, myślimy, że klasówka w szkole czy kłótnia w związku to nie jest zagrożenie. Bo teoretycznie z punktu przetrwania i ewolucji nie jest... mamy dziś cywilizację i zmagamy się z innymi rzeczami niż 10000 lat temu. Ale dla tego pierwotnego mózgu to jest TAKIE SAMO ZAGROŻENIE. Jak stres trwa długo (chroniczny) czy mamy jakąś traumę wtedy mózg może uruchomić stan przetrwania i "hiperstymulacji" czy "hiperczujności" i daje Ci objawy.

Jeżeli zaczniesz akceptować objawy, przestajesz się ich bać to najczęściej dzieje się to co w neuropsychologii nazywa się "imperatywem objawu". Inaczej mówiąc objawy się przemieszczają na dwa sposoby:

1. Albo pojawia się zupełnie nowy objaw
2. Albo obecny objaw zmienia swoją lokalizację / czy ją rozszerza np. masz ból chroniczny szyi i nagle zaczyna boleć Cię też ręka

Dlaczego tak się dzieje?

Zadaniem Twojego pierwotnego mózgu jest Cię chronić przed niebezpieczeństwem za wszelką cenę. Jeżeli nie boisz się jednego objawu to mózg podsunie Ci każdy kolejny abyś się bała, aby podtrzymać zagrożenie! :dres:

Dlaczego w ogóle podczas zagrożenia mózg daje nam objawy fizyczne / psychiczne itd? Na to jest ogólnie kilka teorii ale dwie najpopularniejsze to:

1. Mózg wyostrza zmysły i przygotowuje Cię do walki - szybsze tętno, ból kręgosłupa aby było mniej obrażeń, wyostrzony wzrok i słuch itd. - wiedza bardzo zgodna z naszym forum
2. Najbardziej niebezpieczne dla mózgu są niektóre emocje. Te, które są niezgodne z naszymi wartościami, tych których nie chcemy czuć albo te, które są tak silne, że boimy się je wyrazić. Jeżeli w życiu znajdujemy się w sytuacji kiedy takie emocje się pojawiają i nie są one wyrażone przez powyższe czynniki to mózg chce Cię odciągnąć od tych niewygodnych emocji i daje Ci tak silne objawy, że zaczniesz bać się już samego objawu a nie początkowego stresora :DD Czyli mózg świetnie spełnia swoją funkcję! Chroni Cię ponownie!

Ta druga teoria została wygłoszona przez Dr. John Sarno, który przez ponad 50 lat leczył ludzi z bólami kręgosłupa. Po pewnym czasie jako profesorem medycyny rehabilitacyjnej przestał leczyć ludzi fizycznie tylko zaczął leczyć ich jak psycholog i stworzył teorie niewyrażonych emocji jako przyczyna bólu kręgosłupa czy jakiegokolwiek bólu w ciele. Po jego śmierci pojawili się inni lekarze, chirurdzy i psychoterapeuci, którzy zaczęli kontynuować pracę jego pracę i na listę objawów generalnie można wpisać każdy chroniczny objaw. Wyjątkiem są 3 rzeczy:

1. Rak
2. Infekcja
3. Wypadek np. samochodowy

i teraz... nawet jeżeli po infekcji np. Covid dalej masz objawy to one nie wynikają już z infekcji tylko z tego, że mózg wszedł w tryb walki i ucieczki ponieważ infekcja zawsze zostanie wyleczona. Tak samo wypadek, ciało zawsze się zagoi - dąży do samoleczenia. Może zrośnie się krzywo ale się zrośnie ^^

Jeżeli teraz przetniesz rękę nożem to zrobi się skrzep, nie musisz tego robić świadomie itd.

Więc czy możemy wysnuć wniosek, że jeżeli nie masz raka to każdy inny objaw może wynikać z rozregulowanego układu nerwowego? Nawet jeśli uraz fizyczny go rozpoczął?

Zasadniczo tak. Bo pamiętajmy, że wszystkim zarządza mózg i układ nerwowy jako kapitan całego organizmu. Jeżeli układ nerwowy jest w harmonii i balansie to nie powinien wykazywać wszystkich dziwnych objawów, tym bardziej chronicznych.

Dlaczego o tym mówię?

Widzę, że dziwisz się objawom. Tym bardziej tym nowym. Myślisz, że "tym razem to już cos fizycznego"

Ale co to znaczy fizycznego?

Skoro na układ nerwowy wpływa wszystko i on zarządza organizmem to nie możemy oddzielać rzeczy fizycznych od nie fizycznych. Pamiętajmy mózg decyzuję czy coś jest ZAGROŻENIEM czy NIE JEST. Zagrożeniem może być każdy STRESOR:

- fizyczny
- psychologiczny
- emocjonalny
- duchowy

Więc nie skupiałbym się aż tak bardzo na wyszukiwaniu chorób fizycznych i nie rozdzielał ich od kwestii emocjonalnych bo ciało to jedność i ciało wpływa na psychikę i psychika na ciało. To, że objaw jest fizyczny nie oznacza, że przyczyną jest chore ciało a nawet jeśli to było zapalnikiem układ nerwowy w odpowiednich warunkach powinien sobie z tym poradzić.
ODPOWIEDZ