2 września 2018, o 22:59
Podepnę się pod temat. Przeczytałam kilka stron i stwierdzam, że mam coś podobnego... Jestem z kimś i ostatnio mieliśmy kryzys, nie dogadaliśmy się z pewną kwestią, a był to temat związany z osobą trzecią. Ogólnie chłopak się zarzeka, że nie było żadnej zdrady, że to tylko koleżanka itd. Nie chcę wchodzić tutaj w jakieś szczegóły, w każdym razie, chłopak przysięgał i ogólnie się teraz stara, częstszy kontakt itd. Ale niestety w mojej głowie już wykiełkowało, że na pewno mnie zdradził albo zdradzi w najbliższym czasie :x Niestety to wszystko potęguje fakt, że mam znajomych, którzy mieli takie akcje, że zdradzali swoje dziewczyny/chłopaków... Nie są to jacyś moi bliscy znajomi, no ale sam fakt, że ktoś jest tak wyrachowany i że widziałam pewne momenty ich nieuczciwości, powoduje że bardzo ciężko mi w stu procentach komuś zaufać, że mnie nie zdradzi i że podobam się taka jaka jestem. Wiem, że moja schiza wynika też z niskiej samooceny :/ Póki co, nie robię awantur, czy scen zazdrości. Ogólnie jestem sobą i staram się być okej, bo wiem, że tylko swoim zachowaniem można wpłynąć na innych, nie można niczego nakazywać, zakazywać. Tylko niestety się boję, że mi odbije. Rozumiecie? Boję się samej siebie :/ Staram się myśleć, że nawet jakby mnie zdradził to co, przecież jestem wartościową osobą, podobam się innym itd., ale jestem tak zaangażowana w relację, że nie jestem w stanie się opanować. Dosłownie jakbym nie widziała życia bez tego chłopaka. Przecież tak nie może być... Boję się, że się stanę bluszczem i nikt ze mną nie wytrzyma.