Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zagubienie, pomocy!

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

27 grudnia 2017, o 16:19

Im dłużej się to ma tym trudniej,ja mam wrażenie,że całe życie to mam,już nie potrafię myśleć inaczej,nie potrafię przypomnieć sobie jak to było "przed",każdy dzień jest straszny
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

27 grudnia 2017, o 16:26

Chodzę na terapię od 1,5 roku poznawczo behawioralną. Psychiatrycznie też się lecze, ale niestety mój lekarz w końcu doszedł - słusznie - do wniosku, że leki mi nie pomogą. Przez 2 lata próbowałem kilku różnych leków, które w żaden sposób nie łagodziły moich stanów. Zarówno moja terapeutka jak i psychiatra uważają, że jestem przypadkiem gdzie leki nie pomagają :(

2 tygodnie temu mój psychiatra powiedział mi, że po 1,5 roku terapii to moja wina, że "dalej w tym siedzę" i że albo coś zmienie w sobie albo w tym zostanę na zawsze. Powiedział mi bym "skończył terapię i zaczął w końcu żyć." Było to bardzo brutalne, ale niestety miał w tym sporą rację. Moja terapeutka też uważa, że za wiele już razem nie zrobimy i mamy się spotykać coraz rzadziej, aż w końcu niedługo zupełnie przestaniemy. To chyba sprawiło, że poczułem jeszcze większy brak nadziei.

Często myślę o samobójstwie. Myślę, że pewnego dnia się nie zawaham i to zrobię. Nie boję się tego, ba - daje mi to ulgę. Nie wiem ile "pociągnę". Powinna motywować mnie powolna poprawa, ale jej nie ma właściwie. Te 1,5 roku były ze wzlotami i upadkami. Na poczatku myslałem, że to minie "samo", że ktoś coś zrobi, pomoże. Niestety, prawda jest brutalna. Tylko ja to mogę zrobić. Stąd poczucie braku siły. Nie udaje mi się i nie wiem jak to zmienić :( Akcpetacja się kłania. Robię głupie błędy i nie wiem jak przestać :(
ewelinka1200
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1050
Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21

27 grudnia 2017, o 16:37

Hej...to wszystko co piszesz jest czymś co znam doskonale jak z resztą wszyscy tutaj...
I jedno ci powiem że takie mówienie ,, chodź pokaż na co cię stać,, jest dobre ale tylko i wyłącznie wtedy kiedy zaakceptiwaleś nerwicę bo w momencie mówienia ,,chodź. Pokaż na co cię stać,, puszczasz kontrolę co oznacza że pozwalasz na to wszystko co się z tobą w danej chwili dzieje...
Efekt jest zadowalający bo dziejom się z tobą cuda na kiju ale suma sumator wszystko przechodzi...
Aleee jeśli nie zaakceptuję aż nerwicy to nawet nie próbuj bawić się w ,, chodź pokaż na co cię stać,, bo lęk da ci tak w dupę że się nie pozbierasz co w efekcie daje lęk przed lękiem
Jedyne co może cię wyciągnąć z tego bagna to TY
to jest tak ciężka praca nad samym sobą że mi to zajmuje już 7 lat i pomimo licznych upadków jakie mam a mam takie stany czasem że tylko myślę że sznurek i koniec...
To uwierz mi nie ma takiej mocy ani nerwica ani nic innego żeby mnie zmiażdżyć do końca
Ważne bardzo ważne w sumie najważniejsze jest to pytanie jak bardzo chcesz z tego wyjść?
Bo jeśli twoja wola bycia zdrowym jest na tyle silna by to wierz mi nie dasz się...
Postawienie wszystko na jedną kartę...
To jest recepta na zdrowie aleee postawienie wszystkiego na jedną kartę musi poprzedzać zaakceptowanie...
Każda wątpliwości wzbudza lęk
Na początek po prostu pozwalaj na te myśli
Niech se będą bo pomysl logicznie
Nie masz szans ich wyciągnąć z głowy
A jeśli nie masz szans się ich pozbyć bo każda próba pozbycia się ich kończy się klęską to nie masz wyjścia jak pozwolić im na tom rozpierduche w głowie
Z czasem sam się przekonasz że to co się z tobą dzieje jest chwilowe i że mija zauważysz też że masz wpływ na to czy minie szybko czy nie
Bo mimo tego burdelu w głowie my sami mamy wpływ na ten stan
Sami możemy się uspokoić właśnie na pozwalanie tego wszystkiego i na świadomości że nic się z nami nie dzieje
To jest mega trudne powiem więcej to jest jak walka z samym ,, diabłem,,
Musisz pamiętać twoje życie jest w twoich rękach więc nie oddawaj nerwicy swojego życia na tacy...
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

27 grudnia 2017, o 16:42

ewelinka1200 pisze:
27 grudnia 2017, o 16:37
Hej...to wszystko co piszesz jest czymś co znam doskonale jak z resztą wszyscy tutaj...
I jedno ci powiem że takie mówienie ,, chodź pokaż na co cię stać,, jest dobre ale tylko i wyłącznie wtedy kiedy zaakceptiwaleś nerwicę bo w momencie mówienia ,,chodź. Pokaż na co cię stać,, puszczasz kontrolę co oznacza że pozwalasz na to wszystko co się z tobą w danej chwili dzieje...
Efekt jest zadowalający bo dziejom się z tobą cuda na kiju ale suma sumator wszystko przechodzi...
Aleee jeśli nie zaakceptuję aż nerwicy to nawet nie próbuj bawić się w ,, chodź pokaż na co cię stać,, bo lęk da ci tak w dupę że się nie pozbierasz co w efekcie daje lęk przed lękiem
Jedyne co może cię wyciągnąć z tego bagna to TY
to jest tak ciężka praca nad samym sobą że mi to zajmuje już 7 lat i pomimo licznych upadków jakie mam a mam takie stany czasem że tylko myślę że sznurek i koniec...
To uwierz mi nie ma takiej mocy ani nerwica ani nic innego żeby mnie zmiażdżyć do końca
Ważne bardzo ważne w sumie najważniejsze jest to pytanie jak bardzo chcesz z tego wyjść?
Bo jeśli twoja wola bycia zdrowym jest na tyle silna by to wierz mi nie dasz się...
Postawienie wszystko na jedną kartę...
To jest recepta na zdrowie aleee postawienie wszystkiego na jedną kartę musi poprzedzać zaakceptowanie...
Każda wątpliwości wzbudza lęk
Na początek po prostu pozwalaj na te myśli
Niech se będą bo pomysl logicznie
Nie masz szans ich wyciągnąć z głowy
A jeśli nie masz szans się ich pozbyć bo każda próba pozbycia się ich kończy się klęską to nie masz wyjścia jak pozwolić im na tom rozpierduche w głowie
Z czasem sam się przekonasz że to co się z tobą dzieje jest chwilowe i że mija zauważysz też że masz wpływ na to czy minie szybko czy nie
Bo mimo tego burdelu w głowie my sami mamy wpływ na ten stan
Sami możemy się uspokoić właśnie na pozwalanie tego wszystkiego i na świadomości że nic się z nami nie dzieje
To jest mega trudne powiem więcej to jest jak walka z samym ,, diabłem,,
Musisz pamiętać twoje życie jest w twoich rękach więc nie oddawaj nerwicy swojego życia na tacy...
Czyli mówienie "chodź, pokaż na co Cię stać" jest bezsensu, jeżeli nie ma wcześniejszej akceptacji. To co mogę zrobić gdy myśli i objawy walą do głowy 24/h? Nie zwracać na nie uwagi i robić swoje mimo objawów? Chciałbym czasem coś odpowiedzieć, ale wszelkie dialogi wewnętrzne są o dupę rozbić.
ewelinka1200
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1050
Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21

27 grudnia 2017, o 16:53

Dokladnie...pozwalaj na to wszystko i rób swoje a zobaczysz jak to szybko mija i jak bardzo masz wpływ na swój stan emocjonalny
Awatar użytkownika
cyraneczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 29 listopada 2017, o 08:44

27 grudnia 2017, o 16:54

radiohead_ pisze:
27 grudnia 2017, o 16:26
Chodzę na terapię od 1,5 roku poznawczo behawioralną. Psychiatrycznie też się lecze, ale niestety mój lekarz w końcu doszedł - słusznie - do wniosku, że leki mi nie pomogą. Przez 2 lata próbowałem kilku różnych leków, które w żaden sposób nie łagodziły moich stanów. Zarówno moja terapeutka jak i psychiatra uważają, że jestem przypadkiem gdzie leki nie pomagają :(

2 tygodnie temu mój psychiatra powiedzidzał mi, że po 1,5 roku terapii to moja wina, że "dalej w tym siedzę" i że albo coś zmienie w sobie albo w tym zostanę na zawsze. Powiedział mi bym "skończył terapię i zaczął w końcu żyć." Było to bardzo brutalne, ale niestety miał w tym sporą rację. Moja terapeutka też uważa, że za wiele już razem nie zrobimy i mamy się spotykać coraz rzadziej, aż w końcu niedługo zupełnie przestaniemy. To chyba sprawiło, że poczułem jeszcze większy brak nadziei.

Często myślę o samobójstwie. Myślę, że pewnego dnia się nie zawaham i to zrobię. Nie boję się tego, ba - daje mi to ulgę. Nie wiem ile "pociągnę". Powinna motywować mnie powolna poprawa, ale jej nie ma właściwie. Te 1,5 roku były ze wzlotami i upadkami. Na poczatku myslałem, że to minie "samo", że ktoś coś zrobi, pomoże. Niestety, prawda jest brutalna. Tylko ja to mogę zrobić. Stąd poczucie braku siły. Nie udaje mi się i nie wiem jak to zmienić :( Akcpetacja się kłania. Robię głupie błędy i nie wiem jak przestać :(
jezu, co to terapeuta? owszem, powinieneś zacząć żyć, ale dobrze by w tej drodze terapeuta był z Tobą, bo wtedy będziesz go najbardziej potrzebował, a nie w chwili kiedy nic nie robisz ze swoim życiem, psychiatra też jakiś dziwny typ, ja bym poszukała innego - leczę się z przerwami od dłuższego czasu niż 1,5 roku i nikt mnie tak nie potraktował
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

27 grudnia 2017, o 19:16

No jesli tak to wyglada to zacznij gdzies indziej terapie,bo terapeuta ma prawo zakonczyc terapie jesli nie widzi poprawy i uwaza,ze jego praca nic nie wniesie co do tego co powiedzial lekarz mysle,ze on w tym aspekcie czuje sie dosc bezsilny stad ta reakcja.
Tutaj mozesz ugryzc to z innej strony i naprawdę sie zaprzec i pokazac sobie,że możesz szczególnie,ze to rzeczywiscie jest w Tobie i tylko Ty to mozesz ogarnac.
Pytanie Twoje brzmiało. Czy mimo objawów masz robic to co inni ,odpowiedz brzmi -Tak
Ja to zawsze powtarzam na forum,zeby nie robic z siebie we wlasnych oczach ludzi innych czy gorszych tylko działać. Ja w sumie jak mialam nerwice to zyciowo sie bardzo ruszylam,bo mi sie nie chcialo w tym tkwic. Dlatego wolalam byc ciagle w biegu niz lezec i rozmyslac. A jak tak jestes aktywny to zauwazasz,ze nagle lęk minal,a to mysli nie bylo i zaczynasz zauwazac ten paradoks zaburzenia i wtedy wchodzi akceptacja.
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

27 grudnia 2017, o 20:40

Jak masz ten lęk, to czego się boisz?
Co go wywołuje właściwie w tej pracy?
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

28 grudnia 2017, o 13:43

Mój lęk wywołuje sam fakt/konieczność pracowania. Nie rozumiem tego :( Nie umiem też zignorować ani zaakceptować.

Dziś próbowałem skoczyć z 11 piętra. Mieszkam na 7, ale bałem się że przeżyje. Poszedłem na 11 gdzie jest opuszczony balkon i spróbowałem się włamać z pomocą łomu. Udało się... ale nie mogłem skoczyć. Załamałem się jeszcze bardziej. Nie mialem takiej erupcji lęku od pół roku, a nawet wtedy "zeszło szybciej". Teraz zmaiast starać się przyzwalać na lęk, myślę o samobójstwie... a samobójstwa też nie mogę popełnić :(

Ranie wszystkich dookoła, nie mogę się przestać nad sobą użalać :( Wszelkie postępy jakie poczyniłem idą totalnie w piach!
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

29 grudnia 2017, o 10:37

Postaram się krótko opisać cały mój problem z pracą jeszcze raz. Mam lęk przed pracą. Wcześniej gdy miałem pracę, która mi się nie podobała, to zwalałem to na konflikt "nie podoba mi się praca-nie chcę pracować-nie chcę się zmuszać".

Teraz mam fajna pracę, ale czuję lęk przed przebywaniem w niej. Czuję się w niej jak w pułapce, nieważne czy robie coś fajnego czy nie. Mam wewnętrzną blokadę i potrzebę ucieczki, z którą cały czas walczę (a to nasila lęk). Boję się tego, że trzeba włożyć w pracę wysiłek, że trzeba pomyśleć jak coś zrobić. Boję się, że większość życia człowiek spędza pracując - mam wówczas wrażenie, że przez to moje cierpienie w pracy ucieka mi życie przez palce. A jak jeszcze trafi mi się zadanie, którego zupełnie nie chcę robić to trwoga wielka i lęk jeszcze większy. I codziennie czuję lek przed 8h męką w pracy! Jak nie pracuje to myślę o tym, że muszę tam wrócić I nie ma przed tym ucieczki.
Nie potrafię zracjonalizować lęku ani go zaakceptować. Zdaje sobie sprawę, że jakbym po prostu "puścił" to by było łatwiej.

Myślałem o tym by zejść do pół etatu - napięcie będzie mniejsze, będę mógł się oswajać łatwiej z lękiem. Z czasem 3/4 etatu (po pół roku np?).
Od 8 miesięcy szarpie się z pracą 8h dziennie. Przed zaburzeniem nie miałem tego problemu.

Ah, no i jedną oczywistą rzecz muszę dodać - przez tak silny lęk w pracy nie mogę skupić się na pracy co dodatkowo podkręca lęk. Nie mogę porzucić walki z niechęcią do pracy. A lęk sprawia, że w ogóle nie mogę się nań skupić. A skoro nie mogę się skupić w pracy to nie wiem co mam zrobić, do tego zostaje na zegarku jeszcze 7 h pracy i lęk narasta jeszcze mocniej!
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

2 stycznia 2018, o 04:59

Wiecie co, wciąż nie wiem jak to wszystko akceptować :( Po mniej wiecej 3-4 miesiacach złych ale stabilnych nastapiło mega pogorszenie. Lęk tak się nasilił, że nie mogę spać, jeść, a jeszcze niedługo trzeba do pracy wrócić!

Ciągle analizuje mój stan, boję się zasypiać znowu w obawie jak będę czuł się następnego dnia - przez to nie śpię w ogóle! Użalam się nad sobą, ciągle mówię o tym, pokazuje swoje cierpienie. "Jak żyć skoro objawy są TAK silne" :(?

Wiem, że robię błąd mówiąc o tym, ale nie mogę przestać myśleć! Boję się emocji, które idą za moimi myślami.
W ciągu 1,5 tyg bardzo dużo nakrecałem się na te samobojstwa, te pseudo próby zrobienia sobie czegoś chyba mi tylko zaszkodziły - pokazały mojemu mózgówi, że obajwy są tak silne że rzeczywiście nie chcę z tym żyć.
Ciągle dzwonię do mojej mamy by mówić o tym jak się czuję. Zastanawialem się ostatnio czy nie pozbyć się telefonu... by wymusić na sobie choć namiastkę samodzielnego życia i akcpetacji.
Najgorsze jest to, że teraz tak się pogorszyło, że odechciało mi się dalej probować:(

Ciągle czytam posty victora i inne na tym forum. Codziennie, wracam do nich, choć znam to na pamięć. Myślę, że byloby lepiej gdybym zamiast czytać po raz setny ten sam post, poczytał o czymś innym, czymś co mnie kiedyś interesowało. Ale coś nie mogę...
ODPOWIEDZ