Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zaburzenia lekowe a problemy z nauką

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
zagubionawzyciu
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 19 grudnia 2016, o 17:34

21 grudnia 2016, o 23:37

Witam. Jestem nowa na forum, jeśli umieściłam ten wątek w nieodpowiednim dziale to bardzo przepraszam. Czytam wasze forum już od dłuższego czasu i naprawdę jestem pełna podziwu administratorowi, że poświęcił tyle trudu no i dużo czasu na pomoc innym osobom zmagającym się z zaburzeniami lękowymi i depresją, słuchałam również twoje audycje - są naprawdę super.Szacun dla Victora!!! Ale do rzeczy. Od prawie 1,5 roku mam problem z nauką - zawsze była moim priorytetem, uczennica z paskami w podstawówce i gimnazjum w liceum trochę spadłam ale na 4 i 3 uczyłam się dużo bo chciałam zdać maturę co oczywiście mi się udało bez problemu. Byłam w klasie biologiczni chemicznej i moim celem była farmacja z racji tego ze uwielbiałam chemię ( tzn chyba bardziej bałam się naszej nauczycielki, która solidnie nas cisnęła, ale przez to ja zdobywając coraz lepsze wyniki byłam z siebie zadowolona ), z biologia było gorzej nasza nauczycielka nie przykładała sie do nas zabardzo toteż ja zaczęłam sobie olewać ten przedmiot, mimo iż miałam go na rozszerzeniu. Skończyło się tak że maturę z chemii napisałam bardzo dobrze a biologię źle. I nie dostałam się na farmację, wiec postanowiłam iść na inne studia aby poprawiać maturę . I tu właśnie zaczął mi sie w życiu prawdziwy koszmar poszłam na inne studia i uwaga !!! Wytrzymałam na nich 3 tygodnie !!! To było okropne nie mogłam się na niczym skupić cieżko było mi się uczyć, wiec postanowiłam, że wrócę do domu i tam na spokojnie, będę mogła przygotować sie do matury. Miałam dużą motywacje lecz gdy usiadłam do książki zaczęłam się uczyć i nadal widziałam, że z moją koncentracją jest beznadziejnie.Miałam korepetycje raz w tygodniu i nigdy nie zdążyłam się na nie przygotować , nie mówiłam nic o tym rodzicom bo i tak robili mi wielkie wyrzuty że rzuciłam studia, mówili mi że już nic w życiu nie osiągnę i skończę pod mostem ( moja mama zaczęła mi mówić że skończę jako prostytutka ) wyobraźcie jak się wtedy czułam.Potem było coraz gorzej zaczęłam już płakać z bezsilności, męczyłam się całymi dniami aby czegoś się auxzyć ale efekty były mizerne, wkońcu powiedziałam o wszystkim mamie. Ta wpadła w szał tak jak się spodziewałam i poszłyśmy do psychiatry. Zostałam potraktowana przyjaźnie przez panią lekarz i wypisano mi Nexpram w dawcę na początek 5 mg. Po tych lekach koncentracja niestety ale siadła mi do poziomu zerowego, próbując dalej przygotowywać się do matury nie byłam wstanie nic zapamiętać, można powiedzieć, że totalnie mi się pogorszyło. W efekcie poprawiłam maturę tylko o 10 procent. Chodź w tym roku miałam bardzo dużo szczęścia bo progi na studia były naprawdę niskie i starczyło mi aby dostać się na farmacje. Jednak po tym wszystkim coś we mnie pękło . Od wakacji mam totalną amotywacje, nie chce mi się uczyć, najchętniej to bym tylko spałam i co najgorsze cofnęłam się w rozwoju!!!! Zachowuje się jak dwunastolatka, która by tylko chodziła na zakupy i zajmowała się rozrywką. Przestała mnie interesować zupełnie na nauka, a obecnie studjuje i mam kłopoty mogą mnie nie dopuścić do dwóch egzaminów , teraz cały czas poprawiam oceny aby wyjść na prostą, albo robię ściągi . Wydaje mi się że cały czas jadę po najmniejszej lini oporu robię ściągi , przeraża mnie wręcz moje zachowanie, bo kiedyś z takich osób się sama śmiałam co jest niewiarygodne a dzisiaj to ja jestem taka sama. Leniwa bez ambicji, motywacji . Jestem tym już tak bardzo zmęczona, kiedyś przejmowałam się opinią innych chciałam być kimś , dziś nie wiem czy dotrwam do sesji ( oby) proszę pomóżcie poradzicie jak mam chociaż sie trochę uspokoić i wyjść z mojego błędnego koła? ( nazywam to błędne koło ponieważ najpierw się nie nauczę a potem cały czas przeżywam że nie zdam ) dodam iż chodzę do psychologa ale mało mi to daje ( mam terapię gesztald ) po maturze rzuciłam leki brałam je dwa miesiące ale czułam że mam depersonalizacje i deralizacje i nie mogłam znieś skutków uboczny bo rzuceniu leków miałam tak potworne problemy z pamięcią że dosłownie ludzie zaczęli się ze mnie śmiać w pracy ( po maturze pracowałam w sklepie odzieżowym co przy braku koncentracji i pamięci było trudne ) ale starałam się pracować jak najlepiej , przynajmniej do tego miałam motywacje . Obecnie od sierpnia przyjmuje dulsevie 60 mg jest trochę lepiej jeśli chodzi o pamiec pojawiają się jakieś przebłyski jak dłużej pomyśle to wkoncu sobie przypomnę, ale nie ukrywam na studiach to koszmar . Co mogłabym zrobić aby moja sytuacja chodź trochę się poprawiła?
- [ ]
Dominik.O
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 301
Rejestracja: 11 września 2016, o 10:05

22 grudnia 2016, o 12:45

Chyba za dużą presję nakładasz na siebie,studia są ważne,ale można bez nich również żyć i się realizować.Jeżeli naprawdę nie
dajesz sobie rady i czujesz,że się męczysz,pomyśl o urlopie dziekańskim i zajmij się w tym czasie swoim zdrowiem.Taka przerwa mogłaby wpłynąć też pozytywnie na twoją motywację.
"Pamiętaj,że mamy do czynienia jedynie z myślami a myśli mogą zostać zmienione.Gdy zmieniamy nasze myślenie,zmieniamy naszą rzeczywistość"
zagubionawzyciu
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 19 grudnia 2016, o 17:34

22 grudnia 2016, o 20:32

Mówiłam rodzicom o urlopie, to powiedzieli,że mi sie w głowie poprzewracało. ;( Najgorsze jest to że tego nikt nie rozumie.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

24 grudnia 2016, o 11:20

Ja tu widze glębszy problem niz tylko brak koncentracji.
Piszesz ze wybralas farmacje bo lubisz chemie po czym dodajesz ze wlasciwie to was nauczycielka ciśnie. Nie jest przypadkiem tam ze umiesz chemie bo was belfer tak wyżylowal ? Czy na pewno lubisz to sama z siebie ? A moze jednak jest cos co cie bardziej kręci?
Wiesz pasek w gimnazjum guzik znaczy. Jak chodzilem do szkoly to paaek miala wiekszosc w klasie - ja nie mialem. Ale wybralem rzeczy ktore mnie na prawde interesuja i jeden kierunek skonczylem z fajnymi wynikami a kolejny koncze majac super wyniki ale dlatego ze tak z pasji. A te osoby z paskiem trafily gdzies byle gdzie i albo studiow nie skonczyly albo robily je z męką (nie wszysxy oczywiscie).
Drugi problem to twoja mama. Wystarczył twoj jeden post by sie zorientowac ze cos jest niehalo. Nie widac z jej strony wsparcia piszesz ze wpadla w szal ze mowila ze skonczysz jak prostytutka. Jakie masz z nia relacje ?
Bo wydaje mi sie ze chłodne. A jakie masz z ojcem ?
Tu pod zastanowienie czy farmacja to na pewno to i jak masz w domu jak bylo kiedys.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

24 grudnia 2016, o 12:11

Ludziom, którzy nie mają zaburzeń lękowych, dd bardzo ciężko jest zrozumieć to co się z nami dzieje. Często doznajemy wrażenia, że nikt nas nie rozumie, a my przecież tak cierpimy. W twoim przypadku będzie to Twoja mama. Stawia Ci presje, chcę Ci pomóc bo poszła z Tobą do psychiatry ale to za mało. Ona musi zrozumieć, co się z Tobą dzieje. Że to wszystko co Cię spotkało nie jest takie proste. Zaburzenia lękowe mogą nieźle namieszać w życiu. Moim zdaniem albo Ty sama namów mamę, bądź psychiatrę aby wytłumaczył jej co się z Tobą dzieje, że to nie jest takie proste jak ona myśli. Przede wszystkim powinnaś zacząć czytać materiały z forum i odsłuchać nagrania. Zmień swoje myślenie i podchodzenie do pewnych spraw. Widać, że jesteś wrażliwą osobą, i najczęściej takie osoby dostają zaburzeń lękowych według mnie. Od małego dobrze się uczyłaś, dobrze Ci szło. Do tego była presja rodziców, gdy obecnie widzisz że nie możesz się uczyć, nie masz koncentracji i nic Ci się nie chce - przerażasz się bo od małego byłaś nauczona że Ty MUSISZ się dobrze uczyć, mieć dobrą koncentrację i iść na studia. I tu jest problem. Chciałaś, aby zawsze wszystko było dobrze, żebyś postępowała tak jak rodzicie każą.

Musisz przemyśleć co faktycznie chciałabyś robić, czy te studia farmacji faktycznie były Twoim wyborem, czy wyborem Twoich rodziców. Zmień swoje myślenie, zastanów się co Ty chciałabyś robić w życiu. Jakby ono miało wyglądać, tylko tak żebyś była szczęśliwa i zadowolona.

Reasumując porozmawiaj z rodzicami, niech wiedzą co się z Tobą dzieje, że nie jest Ci tak łatwo jak myślą. Moim zdaniem ta ich ciągła presja o naukę, o studia może być przyczyną zaburzenia lękowego. I nie martw się tym, że teraz nic Ci się nie chce, nie możesz się nauczyć. Tak w nerwicy i dd jest. Objawy wiadomo jakie są, więc nie ma się co dziwić że przy nich nie możesz się niczego nauczyć. Oczywiście nie rezygnuj z nauki, tylko nie frustruj się tym jak nie będzie Ci wychodzić. Musisz na to przyzwolić że teraz może być trudno. Pamiętaj też że na wszystko w zaburzeniu lękowym potrzeba czasu.
zagubionawzyciu
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 19 grudnia 2016, o 17:34

20 czerwca 2017, o 20:28

Witam, wszystkich piszę ponownie. Zdziwicie się, i ja też się dziwie bo dalej jestem na tych studiach. Wiele razy płakałam, że na nich nie zostanę i wyrzucą mnie na zbity pysk. Otóż opowiem, jak to się stało że dalej tu jestem. Można powiedzieć, że w tym semestrze miałam, dużo szczęścia jeśli chodzi o kolokwia udawało mi się je cudem zaliczyć, ale głównie przez ściąganie. Na niektóre wchodziły też giełdy wiec nie było źle. Natomiast brak koncentracji i motywacji jak uciekły tak ich nie ma. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest fakt, że połowa roku ściąga co nigdy bym wg w to nie uwierzyła, że na tak ambitnym kierunku ludzie mogą ściągać. :hehe:
Widać, sporo jest osób równie nie dojrzałych jak ja. Ale do sedna. Mam jeden warunek z poprzedniego semestru. Teraz w sesji letniej zostały mi już dwa egzaminy. Zbliża się czas wakacji, i myślę, że to jest odpowiedni czas aby podjąć ostateczną decyzję. Na spokojne zastanowienie się wzięłabym dziekankę, ale niestety nie mogę tego zrobić bo mam warunek. I teraz pytanie do was : Ze względu na okoliczności powinnam zostać tutaj czy nie? Wiem, że mnie zaraz wyśmiejecie że ja to powinnam wiedzieć od razu, że to ja powinnam czuć co chce. Otóż właśnie prócz tego że czuję wewnętrzną pustkę i postępującą depresję nie wiem czego chce nadal, zajęcia na chemii mi się podobały to fakt, chyba do tej chemii to zawsze jakiś sentyment będę miała, alei tak na nią się zbytnio też nie uczyłam, z resztą tak jak na wszystko. Nie rozumiem zbytnio tego, jak mnie los pokierował, skoro nie nadaję się na studia, to po co mi podłożył tyle szczęścia i okoliczności, w których mogłam pozaliczać, ściągać itd. Czasami myślę, żę może to coś znaczy, że to taki dar od losu, żebym opamiętała się jak najprędzej i nie zmarnowała takiej szansy.
Teraz jeśli chodzi o rodziców : Teraz wiem, czemu nie wiem, co chce robić w życiu. Rodzice od dziecka dawali mi warunkową miłość, a nie bezwarunkową. Oczywiście całe życie byłam zaślepiona, że robię wszystko dla nich, miałam nieograniczoną motywację, zajebistą pamięć, nauka sprawiała mi przyjemność.... och ile ja bym dała, żeby poznać te uczucie znowu. Dla mnie ono już umarło. Natomiast jeśli chodzi o relacje, to zawsze były chłodne, jeśli zrobiłam coś po nie ich myśli to dostawałam przysłowiowy ochrzan, zawsze. Nawet wtedy kiedy płakałam, krzyczano na mnie, żebym tego nie robiła. Wiem, że to było w myśli mojego dobra, ale jestem jednak na nich zła. Nawet teraz nie mam od nich wsparcia jeśli, chodzi o moje samopoczucie. Przez to moja depresja rośnie jeszcze bardziej: śpię całymi dniami nic nie robiąc bo i po co. Sensu nie ma jak nie ma się celu. Prawdę o rodzicach pomogła mi odkryć terapia bardzo krótka, ale widać coś dała. Rodzice, nadal uważają, że nie mają nic w tym, ale mam na to przysłowiowe wyje*ane, wole się nie kłócić i mieć święty spokój. Chociaż tyle. W wakację od 4 lipca będę uczęszczać na terapie na oddziale dziennym leczenia nerwic w moim mieście. Sama podjęłam taką decyzję bo chcę sobie pomóc. Takie jakby wsparcie dla siebie od siebie. :^ Myślę, czy nie zalogować się na łatwiejsze studia, nie wiem na jakie, ale znając mnie będą to przypadkowe, nie będę patrzeć już na prestiż czy zarobki, aby jakieś były. Teraz zdaję sobie sprawę, jakiego rodzaju mam lęki : strach przed opinią innych czemu? bo całe życie byłam oceniania. Fobia społeczna - lęk przed wystąpieniami publicznymi od dziecka. Myślę, że nerwicę odziedziczyłam po moim ojcu. Miał on mały epizod z nią związany. Przez cały semestr, nie brałam leków, ale postanowiłam do nich wrócić - moja pani psychiatra zaproponowała mi Coaxil, z czego nie jestem zadowolona. Wolałabym wellbutrin, tak jak wszyscy, którzy mają problem z dopaminą, ja podejrzewam, że w moim przypadku jest to dystymia. Od dziecka byłam osobą dość depresyjną i lękliwą wiec ta diagnoza jest dla mnie najbardziej prawdopodobna. Oczywiście to jest tylko moje przypuszczenie, diagnozę postawi mi lekarz, może któryś w końcu to zrobi, bo tylko od jednego usłyszałam zaburzenia lękowo - depresyjne. Co niestety , ale nie wiele mi mówi.
Spróbujcie postawić się w mojej sytuacji, co byście zrobili na moim miejscu? Bo ja naprawdę nie wiem, mogę być tylko przestrogą dla innych, aby nigdy nie patrzeć na innych, tylko na siebie samego. Będę wdzięczna za każdą wskazówkę. Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

20 czerwca 2017, o 20:49

zagubionawzyciu pisze:
20 czerwca 2017, o 20:28
Witam, wszystkich piszę ponownie. Zdziwicie się, i ja też się dziwie bo dalej jestem na tych studiach. Wiele razy płakałam, że na nich nie zostanę i wyrzucą mnie na zbity pysk. Otóż opowiem, jak to się stało że dalej tu jestem. Można powiedzieć, że w tym semestrze miałam, dużo szczęścia jeśli chodzi o kolokwia udawało mi się je cudem zaliczyć, ale głównie przez ściąganie. Na niektóre wchodziły też giełdy wiec nie było źle. Natomiast brak koncentracji i motywacji jak uciekły tak ich nie ma. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest fakt, że połowa roku ściąga co nigdy bym wg w to nie uwierzyła, że na tak ambitnym kierunku ludzie mogą ściągać. :hehe:
Widać, sporo jest osób równie nie dojrzałych jak ja. Ale do sedna. Mam jeden warunek z poprzedniego semestru. Teraz w sesji letniej zostały mi już dwa egzaminy. Zbliża się czas wakacji, i myślę, że to jest odpowiedni czas aby podjąć ostateczną decyzję. Na spokojne zastanowienie się wzięłabym dziekankę, ale niestety nie mogę tego zrobić bo mam warunek. I teraz pytanie do was : Ze względu na okoliczności powinnam zostać tutaj czy nie? Wiem, że mnie zaraz wyśmiejecie że ja to powinnam wiedzieć od razu, że to ja powinnam czuć co chce. Otóż właśnie prócz tego że czuję wewnętrzną pustkę i postępującą depresję nie wiem czego chce nadal, zajęcia na chemii mi się podobały to fakt, chyba do tej chemii to zawsze jakiś sentyment będę miała, alei tak na nią się zbytnio też nie uczyłam, z resztą tak jak na wszystko. Nie rozumiem zbytnio tego, jak mnie los pokierował, skoro nie nadaję się na studia, to po co mi podłożył tyle szczęścia i okoliczności, w których mogłam pozaliczać, ściągać itd. Czasami myślę, żę może to coś znaczy, że to taki dar od losu, żebym opamiętała się jak najprędzej i nie zmarnowała takiej szansy.
Teraz jeśli chodzi o rodziców : Teraz wiem, czemu nie wiem, co chce robić w życiu. Rodzice od dziecka dawali mi warunkową miłość, a nie bezwarunkową. Oczywiście całe życie byłam zaślepiona, że robię wszystko dla nich, miałam nieograniczoną motywację, zajebistą pamięć, nauka sprawiała mi przyjemność.... och ile ja bym dała, żeby poznać te uczucie znowu. Dla mnie ono już umarło. Natomiast jeśli chodzi o relacje, to zawsze były chłodne, jeśli zrobiłam coś po nie ich myśli to dostawałam przysłowiowy ochrzan, zawsze. Nawet wtedy kiedy płakałam, krzyczano na mnie, żebym tego nie robiła. Wiem, że to było w myśli mojego dobra, ale jestem jednak na nich zła. Nawet teraz nie mam od nich wsparcia jeśli, chodzi o moje samopoczucie. Przez to moja depresja rośnie jeszcze bardziej: śpię całymi dniami nic nie robiąc bo i po co. Sensu nie ma jak nie ma się celu. Prawdę o rodzicach pomogła mi odkryć terapia bardzo krótka, ale widać coś dała. Rodzice, nadal uważają, że nie mają nic w tym, ale mam na to przysłowiowe wyje*ane, wole się nie kłócić i mieć święty spokój. Chociaż tyle. W wakację od 4 lipca będę uczęszczać na terapie na oddziale dziennym leczenia nerwic w moim mieście. Sama podjęłam taką decyzję bo chcę sobie pomóc. Takie jakby wsparcie dla siebie od siebie. :^ Myślę, czy nie zalogować się na łatwiejsze studia, nie wiem na jakie, ale znając mnie będą to przypadkowe, nie będę patrzeć już na prestiż czy zarobki, aby jakieś były. Teraz zdaję sobie sprawę, jakiego rodzaju mam lęki : strach przed opinią innych czemu? bo całe życie byłam oceniania. Fobia społeczna - lęk przed wystąpieniami publicznymi od dziecka. Myślę, że nerwicę odziedziczyłam po moim ojcu. Miał on mały epizod z nią związany. Przez cały semestr, nie brałam leków, ale postanowiłam do nich wrócić - moja pani psychiatra zaproponowała mi Coaxil, z czego nie jestem zadowolona. Wolałabym wellbutrin, tak jak wszyscy, którzy mają problem z dopaminą, ja podejrzewam, że w moim przypadku jest to dystymia. Od dziecka byłam osobą dość depresyjną i lękliwą wiec ta diagnoza jest dla mnie najbardziej prawdopodobna. Oczywiście to jest tylko moje przypuszczenie, diagnozę postawi mi lekarz, może któryś w końcu to zrobi, bo tylko od jednego usłyszałam zaburzenia lękowo - depresyjne. Co niestety , ale nie wiele mi mówi.
Spróbujcie postawić się w mojej sytuacji, co byście zrobili na moim miejscu? Bo ja naprawdę nie wiem, mogę być tylko przestrogą dla innych, aby nigdy nie patrzeć na innych, tylko na siebie samego. Będę wdzięczna za każdą wskazówkę. Pozdrawiam.
jak ja Cie doskonale rozumiem ! tez wyladowałam na studiahc prawniczych "zeby się podobało rodzicom". Aktualnie kończe, ale szczerze? żałuje ze nie przerwalam będąc nawet na tym 2 roku i nie posżłam na cos co chchiałabym robić i do czego miałabym predyspozycje. 5 lat studiów mnie tylko zrujnowało psychicznie, trylion razy chciałam je rzucić ale ostatecznie z zacisnietymi zębami ciagnełam dalej. W końcu wyladowałam na terpaii, rok póxniej u psychiatry na lekach i na idnywidualnym toku studiów. Teraz pozostaje mis ie tylko obronić i chciałabym wymazać z pamieci te katastrofalne 5 lat. Także moja rada jesttaka: jezeli cuzjesz już ze studiujesz coś czego nie chcesz, a robisz to dla kogoś, to nie ma sensu, przerwij. Tylko ważne zebys miała jakiś konkretny plan. Zastanów się co chcesz robic dlaej w życiu, jezeli zmienic ierunek to konkretnie na jaki. Rozpisz sobie moze nawet plusy i minusy ewentualnej zmiany ?
zagubionawzyciu
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 19 grudnia 2016, o 17:34

20 czerwca 2017, o 21:00

Dobry pomysł, z tym rozpisaniem plusów i minusów, dzięki bardzo za odpowiedź.
zagubionawzyciu
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 19 grudnia 2016, o 17:34

20 czerwca 2017, o 21:20

Dodam, tylko, że farmacja t moja aspiracja rodzice nie kazali mi iść na nią imponował mi prestiż i kasa.
ODPOWIEDZ