6 stycznia 2020, o 17:04
Jak pierwszy raz trafiłam na temat Highly Sensitive Person to byłam zafascynowana. Jednak przeczytałam prawie wszystko, co pani Aron spłodziła i niestety, jak na dłoni widać, że to pojęcie jest taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak szerokie, że mieści właściwie wszystkich ludzi oprócz psychopatów.
Zgadzam się, że ludzie mają różną wrażliwość układu nerwowego, to fakt medyczny znany od dawna. Jednak mam wrażenie, że nadając nową nomenklaturę starym prawdom robi się mnie w balona. Nazywając mnie HSP dają mi poczucie wyjątkowości. Wow, jestem HSP, to dlatego zawsze czułam się inna, teraz mam na to "naklejkę". A wrażliwców łatwo zmanipulować.
A co do tej książki "Jak mniej myśleć" z leniwcem na okładce, to zauważcie, że tam nie ma ani słowa o tym, jak myśleć mniej. Konkluzją jej jest, że NIE DA się ograniczyć ilości naszych myśli, możemy tylko zmienić nasze nastawienie do nich. Nie mówię, że nie ma tam przydatnych porad, ale traktowałabym ten temat z przymrużeniem oka.
Już sama nazwa jest manipulacją (lub słabym tłumaczeniem), bo czy równie dobrze sprzedałaby się książka "Bardzo Wrażliwi"? Otóż nie, bo brzmi, jak romantyczna powieść o mięczakach, natomiast WWO, ooooo panie... to już praktycznie termin medyczny, a jeszcze napisana przez panią z Hameryki, to już w ogóle musi być prawdą.
Oczywiście piszę z ironią, sama dałam się uwieść HSP, bo dzięki niej czułam się mniej samotnie.
"Ja jestem Violetta, wrażliwa kobietta."