Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

wszystko zaczyna się w domu

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

8 kwietnia 2016, o 16:32

Olalala pisze: Moja terapeutka też zwróciła uwagę, że z jednej strony zalezy mi na zdaniu mamy, z drugiej boli mnie, że mnie jakby odtrąca - mnie jako osobę wyciągniętą spod tych wszystkich zasad I reguł.
Dokładnie. Jako dziecko/nastolatek mówisz sobie, że mama sie "czepia" albo ciągle się "pruje", przecież rówieśnicy też mają problemy z rodzicami i jedyny nie jesteś :) Wchodzisz w dorosłość i sobie sam ze sobą i ze światem nie radzisz. Ale mnie wkurzyło to wszystko :P nie mogę się doczekać kiedy zrzucę z siebie ten emocjonalny balast i już na samą myśl się cieszę.
Syr 11,10: "Synu, nie bierz na siebie zbyt wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz."
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

8 kwietnia 2016, o 18:17

Chwile mnie nie ma a temacik się nieźle rozwinął :D część elity forum zabrała głos, aż miło xD Widać temat sam w sobie jest do rzeczy ;)

Oczywiście wiekszosc nastolatkiw ma problemy z rodzicami, ale moim zdaniem kłótnie same w sobie są dobre a nawet wskazane.Najgorsze jak na prawdę nie można złapać tej wspólnej fali wtedy można sie czuć sam ze wszystkim.Nie byłam w tkaiej sytuacji ale wiem że nie są rzadkie.I ta plaga rodzicow z problemami bedzie sie mnozyła.
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

8 kwietnia 2016, o 19:23

jajko pisze:
Olalala pisze: Moja terapeutka też zwróciła uwagę, że z jednej strony zalezy mi na zdaniu mamy, z drugiej boli mnie, że mnie jakby odtrąca - mnie jako osobę wyciągniętą spod tych wszystkich zasad I reguł.
Dokładnie. Jako dziecko/nastolatek mówisz sobie, że mama sie "czepia" albo ciągle się "pruje", przecież rówieśnicy też mają problemy z rodzicami i jedyny nie jesteś :) Wchodzisz w dorosłość i sobie sam ze sobą i ze światem nie radzisz. Ale mnie wkurzyło to wszystko :P nie mogę się doczekać kiedy zrzucę z siebie ten emocjonalny balast i już na samą myśl się cieszę.
jajko, ja tego balastu zrzuciłam duuużo na terapii. Wykrzyczałam też trochę mojej mamie. Fajne jest to, że na terapii znajdziesz zrozumienie dla takich emocji. Nikt Cię nie oceni ani nie potępi (i nie powie, że działasz pod wpływem złego ducha :D ).

Paulina, fajną rzecz napisałaś - że kłótnie są wskazane. Kłótnia kojarzy mi się z przyzwalaniem sobie na złość. Tylko problem rodzi się jak w rodzinie panuje przekonanie, że kłótnia to coś złego i trzeba jej za wszelką cenę unikać. No bo przecież nie można mieć fochów i achów - myślę, że gdyby jajko godziła się na wszystko co powie jej mama to miałaby święty spokój (tylko za jaką cenę?) . Problem jest też wtedy gdy jedna strona nadużywa okazywania złości, tzn. złości ją wszystko to co druga strona zrobi po swojemu. Bo to też ucina możliwość jakiegokolwiek wyboru dla samego siebie. Dla świętego spokoju można wtedy zrezygnować z konfliktu i spuścić łeb. Tylko znowu za jaką cenę?

Wszystko to niestety niesie ze sobą wyuczanie pewnych zachowań unikających w wyrażaniu własnego zdania, w wyrażaniu siebie. Po prostu tak jakby się "znika". Smutne to bardzo :(
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

8 kwietnia 2016, o 20:01

Tak jajko jeśli nie mozesz sie dogadac z mamą i ciązy to na tobie powinnaś albo w końcu powiedziec mamie co o tym wszysszkim sądzisz lub by nie dusić tego w sobie udac się na terapie, działa bardzo oczyszczająco allboo próbowac zmienić podejscie do swojej mamy.Kłótnia moim zdaniem jest oczyszczająca ze złych emocji iw jakimś sensie pokazuje ze ludziom na sobie zalezy.Lepsza jest moim zdaniem niz obojętność.
Ale faktycznie w rodzinach mocno wierzących są często kłótnie i awantury, czemu mnie to nie dziwi o,o Kiedy moja kolezanka powiedizała ze do koscioła nie bedzie chodzic, bo nie chce w twarz od ojca dostała xd
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

9 kwietnia 2016, o 12:59

PaulinaDobrevv pisze:Tak jajko jeśli nie mozesz sie dogadac z mamą i ciązy to na tobie powinnaś albo w końcu powiedziec mamie co o tym wszysszkim sądzisz lub by nie dusić tego w sobie udac się na terapie, działa bardzo oczyszczająco allboo próbowac zmienić podejscie do swojej mamy.Kłótnia moim zdaniem jest oczyszczająca ze złych emocji iw jakimś sensie pokazuje ze ludziom na sobie zalezy.Lepsza jest moim zdaniem niz obojętność.
Ale faktycznie w rodzinach mocno wierzących są często kłótnie i awantury, czemu mnie to nie dziwi o,o Kiedy moja kolezanka powiedizała ze do koscioła nie bedzie chodzic, bo nie chce w twarz od ojca dostała xd
Myślałam o tym nie raz, zeby zebrac się i porozmawiać z mamą jak dwie dorosłe kobiety. Jednak uwazam, ze póki co jestem jeszcze zbyt rozdygotana emocjonalnie zeby temu podołać. :? Moje wczesniejsze proby w wiekszości przypadków kończyły się płaczem... Ciezko jest dyskutować z kimś o jego błędach, albo w ogóle, kiedy ta osoba odbiera to jako wyraz nieposluszeństwa, pyskowanie i tak dalej. Mało tego, bardzo często nie dopuszcza do siebie krytyki - mam na myśli to, ze kiedy mowie jej mamo, powiedzialas to i to, musisz wiedzieć, że coś takiego mnie rani - słyszę, że ona nic takiego nie powiedziała i usiłuję jej coś wmówić i jest to jawny atak na nią i MAŁO TEGO - ze robię to z premedytacją. Nie raz usłyszałam, że pewnie sprawia mi to przyjemność. No ja pier.... Jak to wszystko piszę teraz to widzę jakie to nienormalne jest. Aha no i jak ktoś nie wie, to wspomnę, że gdzieś w Piśmie Swiętym jest taki "nakaz" bezwzględnego posłuszeństwa wobec rodziców o czym nie dawała mi zapomniec. :) Mi bardzo zalezy, zeby naprawić relacje z mamą, ale sama nic nie zrobię.
Syr 11,10: "Synu, nie bierz na siebie zbyt wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz."
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1485
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

9 kwietnia 2016, o 13:03

znam ten problem.moj ojciec szczegolnie jest przekonany o swojej swietosci i nie da sobie powiedziec paru slow prawdy.z matka bywalo troche latwiej ale tez nie do konca docieralo do niej ile zaniedban popelnila.ten nakaz z pisma swietego to jest czesto powod do wyrzutow sumienia dla dzieci...
Mistrz 2021 (L)
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

9 kwietnia 2016, o 13:26

jajko pisze: Myślałam o tym nie raz, zeby zebrac się i porozmawiać z mamą jak dwie dorosłe kobiety. Jednak uwazam, ze póki co jestem jeszcze zbyt rozdygotana emocjonalnie zeby temu podołać. :?
Fuck, myślałem że taką rozmowę masz już za sobą, a tu wychodzi na to, że Ty ciągle przed tą mamą uciekasz, bojąc się podważyć jej autorytet.
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

9 kwietnia 2016, o 16:22

No może nie do końca, ja ten autorytet starałam się podważać juz nie raz ale póki co nie mam na to ku..a siły :D Do tanga trzeba dwojga, co z tego, że powiedziałam to i tamto jak z drugiej strony ciągle sapy albo patrzenie się na mnie jakbym miała co najmniej nas*ane pod kopułą. Największemu kozakowi opadły by ręce. No nie wiem, może ja rozmawiać nie potrafię, ale z resztą świata się jakoś dogaduję jednak.:)
Syr 11,10: "Synu, nie bierz na siebie zbyt wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz."
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

9 kwietnia 2016, o 17:04

Jajko, te wszystkie teksty o bezwglednym posluszenstwie to sa typowe toksyny budujące fałszywe poczucie winy. W sumie to możesz zawsze zagrać taktyka mamy i powolac sie na słowa Jezusa: Rodzice, nie drażnijcie swoich dzieci.

Żal takich osób, bo przekonane o swojej nieomylności zamykają sie na laske boza - jak ma ich Bóg uzdrawiać skoro twierdza, ze maja zawsze racje?

Tak naprawde takie osoby bardzo często są wewnętrznie slabe i musza takimi toksynami budować swoja pozycje, swoją wyższość.
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

9 kwietnia 2016, o 17:26

Ja mam taką teorię, że moja mama przedkłada wszystko na wiarę i stosowanie się do jej doktryn. Nie ustąpi :) Sama mówiła, że zawsze będzie mi wypominala to co robie 'zle', bo tak trzeba, bo jest moim rodzicem i odpowiada za mnie przed Bogiem xd dla niej odpuszczenie mi wiazaloby sie przyzwoleniem na ZUO, co dla niej jest nie do pomyslenia :) woli miec kwas z wlasnym dzieckiem. No i tak sie ciagnie do dnia dzisiejszego: niezadowolenie, straszenie, krytykowanie, mowienie ze jej nie kocham, ze ja ranie swoim postepowaniem, obrazanie sie. Nie wiem jak nawiazac nic porozumienia, a zalezy mi na tym zeby iec fajna przyjacielska relacje w ktorej wzajemnie szanujemy swoje poglady.
Syr 11,10: "Synu, nie bierz na siebie zbyt wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz."
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

9 kwietnia 2016, o 18:26

jajko pisze:Ja mam taką teorię, że moja mama przedkłada wszystko na wiarę i stosowanie się do jej doktryn. Nie ustąpi :) Sama mówiła, że zawsze będzie mi wypominala to co robie 'zle', bo tak trzeba, bo jest moim rodzicem i odpowiada za mnie przed Bogiem xd dla niej odpuszczenie mi wiazaloby sie przyzwoleniem na ZUO, co dla niej jest nie do pomyslenia :) woli miec kwas z wlasnym dzieckiem. No i tak sie ciagnie do dnia dzisiejszego: niezadowolenie, straszenie, krytykowanie, mowienie ze jej nie kocham, ze ja ranie swoim postepowaniem, obrazanie sie. Nie wiem jak nawiazac nic porozumienia, a zalezy mi na tym zeby iec fajna przyjacielska relacje w ktorej wzajemnie szanujemy swoje poglady.
Tylko chyba własnie paradoks jest taki, ze czym ktoś bardziej zaciska na kimś obręcz tym ta druga osoba coraz bardziej walczy o przestrzeń dla siebie i tego Twoja mama nie rozumie. Podejrzewam, że gdyby dała Ci choć trochę tego luzu, przestrzeni to sama mogłabyś dojsć do takich wniosków, które ona uważa za słuszne (bądź nie). W sumie to Twoja mama kompletnie inaczej zachowuje się niż Ojciec w przypowieści o synu marnotrawnym, bo tam Ojciec daje tą przestrzeń synowi, pozwala mu odejść i roztrwonić majątek. Więc zachowanie Twojej mamy ma nijak się do wiary, a jest raczej jej zniekształceniem.

Twoja mama miesza pojęcie napomnienia/upomnienia i dawania jednocześnie drugiej stronie prawa wyboru. Podejrzewam, że sama jednocześnie męczy się z tym, bo bierze odpowiedzialność za życie swoich dzieci, które są dorosłymi osobami. Niepotrzebnie, bo poza napomnieniem i modlitwą nie może nic zrobić. Może niech zostawi to w rękach Boga?

Poza tym czy ona wierzy w swoje zbawienie? Bo bez grzechu to ona nie jest, więc idąc jej tokiem myślenia Bóg powinien normalnie ciągle gromy z nieba jej zsyłać za takie zachowanie. Wbrew pozorom daje jej prawo wyboru, bo ją kocha.

No i kwestia taka: ona nie tylko Cie upomina, ale szantażuje mówiąc, ze jej nie kochasz. Kompletnie nie rozumiejąc, że tym sposobem osiąga efekt odwrotny.


Co do tego zdania: "Nie wiem jak nawiazac nic porozumienia, a zalezy mi na tym zeby iec fajna przyjacielska relacje w ktorej wzajemnie szanujemy swoje poglady." - niech Ci nie zależy. Wiem, że to moze być bolesne, ale ja doszłam do takiego wniosku, ze ciągle tworzyłam przed sobą coś, co nie istnieje - a więc własnie taki mit o przyjacielskiej relacji z mamą. I to, że musi ona istnieć za wszelką cenę. Prawda jest taka, że takiej relacji muszą chcieć obydwie strony, nie natomiast w takiej sytuacji jak np. Twoja. Po prostu trzeba pogodzić się z tym, ze nasze mamy nie będą naszymi przyjacielami, będą po prostu mamami. Szukamy czegoś czego nie znajdziemy, a to rodzi frustracje. Myślę, że gdyby taka relacja miała istnieć to na przestrzeni lat już dawno by powstała. Wiesz, że takie podejście jest bardzo uwalniające? Bo ściąga z Ciebie ten wymóg, konieczność budowania przyjaźni,m dążenia do tego, że mama ma Cię zrozumieć (i ciągłej walki i szarpaniny o to). Czemu te relacje nie mogą być po prostu normalne? Nie muszą być od razu przyjacielskie. JA się pogodziłam z tym, że mama mnie nigdy do końca nie rozumiała i nie tworzę już sobie presji żeby tak było. Może to też zasługa terapii, bo zrozumienie znalazłam gdzieś indziej, a teraz próbuję budować zrozumienie z własnego wnętrza.

Przyjaźń może powstać wtedy gdy obydwie strony stoją na równorzędnych stanowiskach, trudno wiec mówic o przyjaźni w relacji takiej jak Twoja czy moja z naszymi mamami (rodzic - podporządkowane dziecko).
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

9 kwietnia 2016, o 19:38

Ola odnosząc się do twojego ostatniego zdania, bardzo trudno o relacje równa matka,dziecko.Wieki temu dzieci był traktowane jako gorsza grupa, a na dodatek nie miały nawet praw.Nasi rodzice, dziadkowie tez nie mieli błogo, bo tez byli traktowanie z wyższością, a na wsiach bicie było na porządku dziennym(oczywiscie nie wszędzie), czasami nadal jest.MOim zdaniem nie powinnismy tez za duzo od rodziców wymagać, bo wychowanie dzieci zmienia sie na przestrzeni wiekow.A oni starają się wychowywać tak jak sami byli wychowywani, mało jest rodziców którzy decydują się na własny rozwój osobisty i chcą by dziecko miało lepiej niz jak oni byli wychowywani.
Oczywiście pewne rzeczy sa ponizej krytyki w tych czasach, ale stopien równy matka-dziecko w 100% baaardzo rzadko sie zdarza.MImo, ze psychologowie o tym ciąągle mówią, a często sami nie maja dzieci i tka naprawdę nie wiedza jakby smai postepowali.A często jak rodzice na to pozwola dziecko to naduuzywa wiec i tak źle i tak nie dobrze.
Oczywiście sytuacja jajko jest zupełnie inn,a bo tu faktycznie mama naduzywa swojej władzy.
Moim zdaniem jedno słowo jajko SPRÓBUJ.Raz spróbuj szczerze porozmawiać z matką.Jak nie wyjdzie odpuść ostatecznie i zajmij sie swoim zyciem, niech jej upominki, znęcanie sie słowne będzie dla ciebie wiatrem.Z tego co wiem bardzo trudno zyc z osobą silnie wierzącą pod jednym dachem w okresie dorastania, wiec mogę sie tylko domyslic co przezywałaś.
ALe troche śmieszy mnie fakt, ze odpowiada przed Bogiem za ciebie skoro jestes juz dorosła i masz wolną wole, ale dobra nie wnikam xD Ciekawe co by było jakbys ateistką sie stała XD :DD :DD
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
jajko
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 89
Rejestracja: 14 marca 2016, o 07:14

9 kwietnia 2016, o 20:43

PaulinaDobrevv pisze: ALe troche śmieszy mnie fakt, ze odpowiada przed Bogiem za ciebie skoro jestes juz dorosła i masz wolną wole, ale dobra nie wnikam xD Ciekawe co by było jakbys ateistką sie stała XD :DD :DD
No jak to :D to, że jestem już dorosła nie zmienia fakty, że jestem wciąż jej dzieckiem :DD koniec końców mnie to też jednak trochę śmieszy.
Olalala pisze: Tylko chyba własnie paradoks jest taki, ze czym ktoś bardziej zaciska na kimś obręcz tym ta druga osoba coraz bardziej walczy o przestrzeń dla siebie i tego Twoja mama nie rozumie. Podejrzewam, że gdyby dała Ci choć trochę tego luzu, przestrzeni to sama mogłabyś dojsć do takich wniosków, które ona uważa za słuszne (bądź nie).
Słusznie. Nie jestem w stanie jasno zadeklarować czy wierzę, czy też nie. Pomimo wszelkich starań mojej mamy włożonych w katolickie wychowanie, jestem osobą, która poszukuje, rozmyśla, wątpi i trawi ten wątek po swojemu, co ja osobiście nie uważam za jakiś defekt. Wychodzę z założenia, że po to mam mózg i rozum żeby móc go używać, nie pozwala mi to w ślepą wiarę w cokolwiek. Lubię swoje horyzonty poszerzać. Co prawda do kościoła za często nie chodzę. Nie mam i nie widzę potrzeby, żeby co niedzielę ziewać na kazaniu. Nie czuję, żeby mnie to wewnętrznie ubogacało. Może to się zmieni? Nie wiem. Uważam też, że nie trzeba być człowiekiem wierzącym, żeby zauważyć pozytywne aspekty tradycji chrześcijaństwa i tak dalej. To podejscie jest suma sumarum największą bolączką mojej mamy. W momencie, kiedy kolejny raz dostaję kazanie od rodzicielki po raz kolejny nic dziwnego, że dostaję szału - tutaj się odnoszę do tej obręczy, o której napisała Olalala. Nie rozumie, że moja reakcja jest spowodowana jej nachalnością, wymuszaniem na mnie jakichś tam zachowań, po prostu ciągłym pierd**eniem jakie to ważne i jak ja moge żyć bez Boga - jak zwierzę. Każdy zasrany telefon, kończy słowami - modlisz się? pamietaj o tym, pomodl się. Torpeduje mnie tym z kazdej możliwej strony do porzygu. Jak się wku**ię, bo do jasnego pieruna, ileż można, to oczywiście nie pomyśli, że mnie po prostu wkur*** tym gadaniem, tylko uznaje to za dowod na istnienie Boga, albo że mnie coś tam kuźwa kusi, albo że nasza spieprzona relacja jest spowodowana tym, że nie jestem pobożna, bo odsuwam się od Boga, jestem bardziej podatna na kusi-kusi, a w pierwszej kolejności to atakuje relacje w rodzinie. I weź tu teraz szczerze porozmawiaj.
Syr 11,10: "Synu, nie bierz na siebie zbyt wiele spraw, bo jeśli będziesz je mnożył, nie unikniesz szkody. I choćbyś pędził, nie dopędzisz, a uciekając nie uciekniesz."
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

9 kwietnia 2016, o 22:19

PaulinaDobrevv pisze:Z tego co wiem bardzo trudno zyc z osobą silnie wierzącą pod jednym dachem w okresie dorastania, wiec mogę sie tylko domyslic co przezywałaś.
Ja uważam, że postawa mamy jajko ma właśnie niewiele wspólnego z wyznawanymi zasadami, o czym pisałam w poprzednim poście, jest wręcz zaprzeczeniem istoty wiary katolickiej. Dlatego ta teza jest sama w sobie nieprawdziwa.

Prędzej można napisać: Bardzo trudno żyć z osobą nie szanującą czyichś poglądów i wykorzystującą wiarę do tłamszenia drugiej osoby.

Osoba silnie wierząca to osoba pogodzona sama z sobą, która w duchu miłości napomina, ale nie tłamsi, wskazuje drogę, ale nie non stop nakazuje. I to są takie subtelne różnice.
Awatar użytkownika
Nynuszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 96
Rejestracja: 8 kwietnia 2016, o 10:59

13 kwietnia 2016, o 11:03

Trudno jest żyć z osobą silnie wierzącą, ale to są nasi rodzice, którzy mają nas akceptować mimo wszystko i mimo swojej wiary. Co ma wiara do miłości i akceptacji własnego dziecka? Moja mama nie jest aż tak wierzącą osobą, a traktuje mnie jak matka "jajko" :). Więc mi się wydaje, że to kwestia człowieka a wiara to tylko takie głupie wytłumaczenie winnych, którzy nie radzą sobie jako rodzice.
ODPOWIEDZ