Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wszystko mnie drazni, jestem nerwowy, wybuchowy, impulsywny

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
ODPOWIEDZ
TuiTeraz
Nowy Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 02:42

25 stycznia 2024, o 19:08

Hej. Mam 19 lat i moim problemem od bardzo dawna, bo od okolo 8 lat jest dokladnie to co napisalem w tytule. Wczesniej bylo to przeze mnie lekcewazone tak jak zreszta same objawy nerwicy, ktore pojawialy sie u mnie w postaci natrectw juz od tych 8 lat. Teraz staram sie pracowac nad samym soba i wychodzenie z samego zaburzenia lekowego idzie mi calkiem dobrze dzieki wpisom na tym forum, oraz filmikom chlopakow, ale na codzien poza objawami DD doskwiera mi jeszcze ta drazliwosc, szczegolnie w stosunku do bliskich mi osob. Dam przyklad co mam na mysli i troche sie rozwine. Moja mama byla dla mnie od zawsze osoba grzeczna, kochana, dobra i w mojej glowie byla takim wzorcem bycia grzecznym. W 5 klasie podstawowki, ktora jest dla mnie najgorzej wspominanym rokiem szkolnym zaczalem byc obrazany przez rowiesnikow i byc przez nich zle traktowany. Zaczelo sie od tego, ze przyszedlem do domu z gorszym humorem i potrzebowalem uwagi mojej mamy, troski zeby polepszyla mi humor, dlatego podkrecilem jakas sytuacje na wlasna korzysc, zeby zrobic z siebie wieksza ofiare i wygadalem sie mamie o sytuacji, ktora spotkala mnie w szkole. Nie chcialem nic wiecej niz tylko uwagi w tamtym momencie, a ona za moimi plecami razem z moja babcia stwierdzily, ze rozwiaza problem idac z tym do wychowawczyni. Nastepnego dnia w szkole na calym forum klasy wychowawczyni zrobila ze mnie ofiare, ktora nie chcialem byc, a kumplom sie dostalo i takim wlasnie sposobem zarobilem sobie miano konfidenta. Ciagnelo sie to do 7 klasy podstawowki. Raz bylem lepiej traktowany, a raz gorzej. Zaleznie od dnia i humoru chlopakow :) Bylem bardzo osoba atencyjna i domagalem sie zawsze uwagi, zauwazenia. Chcialem byc lubiany i powstalo u mnie natrectwo na zasadzie magicznego myslenia. Skoro sie poskarzylem i jest to zle to musze byc dobry zeby byc lubiany, a kto jest dobry? Moja mama. To mialem natrectwo ze wciagam jej dusze do siebie i przejmuje jej bycie dobrym. Moje natrectwo nie pomagalo (nic dziwnego xD), dlatego moj mlody mozg stwierdzil, ze skoro bycie dobrym nie pomaga to musze byc zly, dlatego w 7 klasie podstawowki powstala odwrotnosc tego natrectwa i zaczynalem unikac mojej mamy, nie moglem jej dotknac, rozmawiac z nia, a jak tylko mialem z nia rozmawiac to czulem rozdraznienie i bylem agresywny. Moje natrectwo "pomoglo", bo w 7 klasie zaczalem byc tym zlym. Robilem z siebie klauna klasowego, zaczalem unikac szkoly i zaniedbywac swoje obowiazki. Kumple zaczynali mnie lubic i spedzac ze mna czas, a jak tylko widzialem, ze smieja sie z tego co robie to czulem sie jeszcze lepiej. Dlatego w tamtym czasie bycie tym zlym dzieckiem bardzo mi odpowiadalo. Jak cale zycie bylem ulozony, spokojny i grzeczny, tak 7 klasa byla u mnie wielkim przelomem. W 7 klasie doszla tez do nas nowa dziewczyna, ktorej wiekszosc nie lubila w calej naszej szkole przez jej niekoleżeńskie zachowania, dlatego jej tak samo unikalem. Balem sie, ze nielubienie jej przejdzie na mnie. Ten lek byl bardzo ukryty, bo go nie odczuwalem wyzywajac ja tak samo jak inni, ale robilem to wlasnie przez ten lek. Zrobilem sie nerwowy, bylem agresywny co do moich bliskich osob i unikalem rozmow. Przechodzac do dzisiaj bardzo duzo sie zmienilo od tamtych czasow. Jestem innym czlowiekiem, a samo zaburzenie lekowe jakie u mnie wystapilo z rok temu sklonilo mnie do pracy nad samym soba. Jedyne co zauwazam u siebie i nie tylko ja to moja nerwowosc, ktora ciezko jest mi opanowac i ignorowac. Jak tylko przychodzi do mnie moja mama do pokoju, a ja jestem czyms zajety to mam ochote ja wygonic, nakrzyczec na nia i nie mam ochoty z nia rozmawiac. Mysle od razu wtedy, ze dlaczego? Moja mama jest mi bardzo bliska i bardzo ja kocham. Jako dziecko bylem zawsze do mamy, a teraz ja tak traktuje, kiedys jej braknie, a ja zachowuje sie w taki sposob, ale to rozdraznienie jest silniejsze ode mnie i po prostu ja wyganiam. Mowie zostaw mnie prosze i jestem przy tym bardzo nerwowy. Jakbym mial zamienic slowo z moim najgorszym wrogiem. Ogolnie czuje nacodzien takie rozdraznienie w glowie, chaos. Latwo sie irytuje, ale zaleznie od sytuacji nie zawsze to pokazuje. Jak bralem przez 2 miesiace SSRI to mnie wyciszyly. Bylem taki bez emocji, ale tez wtedy rozmawialem normalnie z moja mama. Odstawilem leki po konsultacji z psychiatra ze wzgledu na ich znikome dzialanie wobec samego zaburzenia lekowego, ale moze faktycznie mi sa jakies potrzebne? No ale leki lekami i tak musze zmienic swoje nawyki mysleniowe, ale jesli chodzi o to rozdranienie to czy ja mam jakis na to wplyw? Co mam z tym zrobic? Przeszkadza mi to. Chce rozmwaiac normalnie z moja mama i nie miec do niej wrogiego nastawienia. Chce zyc spokojnie, a nie w chaosie. Czasami mi przychodza nawet mysli, czy ja moze mam jakies ADHD. Jak wychodze z rana do auta, kiedy mam jechac do szkoly to przez takie ogolne rozdraznienie potrafie isc i otworzyc drzwi z "bara" bardzo chaotycznie, albo podczas jazdy samochodem MAM OCHOTE powyprzedzac wszystkie samochody jakie tylko napotkam na mojej drodze. Ignorowac to? To przejdzie? Wziac leki? Jakie mam miec podejscie do tej emocji??
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 377
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

26 stycznia 2024, o 17:04

TuiTeraz pisze:
25 stycznia 2024, o 19:08
Hej. Mam 19 lat i moim problemem od bardzo dawna, bo od okolo 8 lat jest dokladnie to co napisalem w tytule. Wczesniej bylo to przeze mnie lekcewazone tak jak zreszta same objawy nerwicy, ktore pojawialy sie u mnie w postaci natrectw juz od tych 8 lat. Teraz staram sie pracowac nad samym soba i wychodzenie z samego zaburzenia lekowego idzie mi calkiem dobrze dzieki wpisom na tym forum, oraz filmikom chlopakow, ale na codzien poza objawami DD doskwiera mi jeszcze ta drazliwosc, szczegolnie w stosunku do bliskich mi osob. Dam przyklad co mam na mysli i troche sie rozwine. Moja mama byla dla mnie od zawsze osoba grzeczna, kochana, dobra i w mojej glowie byla takim wzorcem bycia grzecznym. W 5 klasie podstawowki, ktora jest dla mnie najgorzej wspominanym rokiem szkolnym zaczalem byc obrazany przez rowiesnikow i byc przez nich zle traktowany. Zaczelo sie od tego, ze przyszedlem do domu z gorszym humorem i potrzebowalem uwagi mojej mamy, troski zeby polepszyla mi humor, dlatego podkrecilem jakas sytuacje na wlasna korzysc, zeby zrobic z siebie wieksza ofiare i wygadalem sie mamie o sytuacji, ktora spotkala mnie w szkole. Nie chcialem nic wiecej niz tylko uwagi w tamtym momencie, a ona za moimi plecami razem z moja babcia stwierdzily, ze rozwiaza problem idac z tym do wychowawczyni. Nastepnego dnia w szkole na calym forum klasy wychowawczyni zrobila ze mnie ofiare, ktora nie chcialem byc, a kumplom sie dostalo i takim wlasnie sposobem zarobilem sobie miano konfidenta. Ciagnelo sie to do 7 klasy podstawowki. Raz bylem lepiej traktowany, a raz gorzej. Zaleznie od dnia i humoru chlopakow :) Bylem bardzo osoba atencyjna i domagalem sie zawsze uwagi, zauwazenia. Chcialem byc lubiany i powstalo u mnie natrectwo na zasadzie magicznego myslenia. Skoro sie poskarzylem i jest to zle to musze byc dobry zeby byc lubiany, a kto jest dobry? Moja mama. To mialem natrectwo ze wciagam jej dusze do siebie i przejmuje jej bycie dobrym. Moje natrectwo nie pomagalo (nic dziwnego xD), dlatego moj mlody mozg stwierdzil, ze skoro bycie dobrym nie pomaga to musze byc zly, dlatego w 7 klasie podstawowki powstala odwrotnosc tego natrectwa i zaczynalem unikac mojej mamy, nie moglem jej dotknac, rozmawiac z nia, a jak tylko mialem z nia rozmawiac to czulem rozdraznienie i bylem agresywny. Moje natrectwo "pomoglo", bo w 7 klasie zaczalem byc tym zlym. Robilem z siebie klauna klasowego, zaczalem unikac szkoly i zaniedbywac swoje obowiazki. Kumple zaczynali mnie lubic i spedzac ze mna czas, a jak tylko widzialem, ze smieja sie z tego co robie to czulem sie jeszcze lepiej. Dlatego w tamtym czasie bycie tym zlym dzieckiem bardzo mi odpowiadalo. Jak cale zycie bylem ulozony, spokojny i grzeczny, tak 7 klasa byla u mnie wielkim przelomem. W 7 klasie doszla tez do nas nowa dziewczyna, ktorej wiekszosc nie lubila w calej naszej szkole przez jej niekoleżeńskie zachowania, dlatego jej tak samo unikalem. Balem sie, ze nielubienie jej przejdzie na mnie. Ten lek byl bardzo ukryty, bo go nie odczuwalem wyzywajac ja tak samo jak inni, ale robilem to wlasnie przez ten lek. Zrobilem sie nerwowy, bylem agresywny co do moich bliskich osob i unikalem rozmow. Przechodzac do dzisiaj bardzo duzo sie zmienilo od tamtych czasow. Jestem innym czlowiekiem, a samo zaburzenie lekowe jakie u mnie wystapilo z rok temu sklonilo mnie do pracy nad samym soba. Jedyne co zauwazam u siebie i nie tylko ja to moja nerwowosc, ktora ciezko jest mi opanowac i ignorowac. Jak tylko przychodzi do mnie moja mama do pokoju, a ja jestem czyms zajety to mam ochote ja wygonic, nakrzyczec na nia i nie mam ochoty z nia rozmawiac. Mysle od razu wtedy, ze dlaczego? Moja mama jest mi bardzo bliska i bardzo ja kocham. Jako dziecko bylem zawsze do mamy, a teraz ja tak traktuje, kiedys jej braknie, a ja zachowuje sie w taki sposob, ale to rozdraznienie jest silniejsze ode mnie i po prostu ja wyganiam. Mowie zostaw mnie prosze i jestem przy tym bardzo nerwowy. Jakbym mial zamienic slowo z moim najgorszym wrogiem. Ogolnie czuje nacodzien takie rozdraznienie w glowie, chaos. Latwo sie irytuje, ale zaleznie od sytuacji nie zawsze to pokazuje. Jak bralem przez 2 miesiace SSRI to mnie wyciszyly. Bylem taki bez emocji, ale tez wtedy rozmawialem normalnie z moja mama. Odstawilem leki po konsultacji z psychiatra ze wzgledu na ich znikome dzialanie wobec samego zaburzenia lekowego, ale moze faktycznie mi sa jakies potrzebne? No ale leki lekami i tak musze zmienic swoje nawyki mysleniowe, ale jesli chodzi o to rozdranienie to czy ja mam jakis na to wplyw? Co mam z tym zrobic? Przeszkadza mi to. Chce rozmwaiac normalnie z moja mama i nie miec do niej wrogiego nastawienia. Chce zyc spokojnie, a nie w chaosie. Czasami mi przychodza nawet mysli, czy ja moze mam jakies ADHD. Jak wychodze z rana do auta, kiedy mam jechac do szkoly to przez takie ogolne rozdraznienie potrafie isc i otworzyc drzwi z "bara" bardzo chaotycznie, albo podczas jazdy samochodem MAM OCHOTE powyprzedzac wszystkie samochody jakie tylko napotkam na mojej drodze. Ignorowac to? To przejdzie? Wziac leki? Jakie mam miec podejscie do tej emocji??
Ja bym spróbowała na Twoim miejscu porządnie zmęczyć się fizycznie, zadbać o zdrowy sen przy tym. Z Mamą porozmawiać szczerze o tym, że czasami jesteś pełen napięcia i nie chcesz jej ranić, czasami potrzebujesz pobyc sam. Prawda jest taka, że potrafisz zapanowac nad tym "gniewem" wobec mamy tylko wkreciles sobie akurat takie straszaki. Emocje możemy mieć różne, nie umiemy nad nimi zapanowac ale to jak się zachowamy jest zawsze zależne od naszej woli więc jeśli czujesz, że "musisz" mamę wygonić z pokoju to powiedz sobie "ok, tak mi podpowiada nerwica ale ode mnie zależy jak się zachowam i co ostatecznie zrobię".
ODPOWIEDZ