Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witamy- ja i dziesiątki moich "ukochanych" zaburzeń;)

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Galadriela7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 10 września 2018, o 22:33

16 września 2018, o 17:13

Witam, lat mam 18, na imię mi Zuzanna i w sumie nie wiem czy piszę w odpowiednim miejscu i czy ktokolwiek zabierze się za lekturę moich zaburzeń, a jeżeli już to miło mi, że mogę z kimś się tym podzielić lub nawet może pomóc;)
Zaczęło się dawno, kiedy miałam może z 8 lat, panicznym strachem przed wymiotowaniem. Gdy przeszłam przez wtedy dla mnie najokropniejszą grypę żołądkową, zaczęło się od: niedotykania przedmiotów, których dotykałam podczas choroby (jak widać to początki mojej nerwicy natręctw) i niejedzenia. To ostatnie przeszło, niestety natręctwa zostały.. Odkęcanie kurków i otwieranie drzwi łokciami, byle nie dłonią, nieustanne liczenie rzeczy, czynności, zawsze po 5... Problemy z jedzeniem wróciły jednak 3 lata później po tym, jak zobaczyłam koleżankę wymiotującą niemalże na mnie. I się zaczeło. Byłam dzieckiem dość przy kości, a w parę miesięcy schudłam z ponad 50 kg na 30 parę. Rodzice nie wiedzieli już, co ze mną zrobić, podejżewali anoreksję bo to rodzinny problem. Najpierw zwykły szpital, potem oddział gastroenterologii, a na końcu miesiąc na oddziale psychiatrycznym. Leczona byłam i traktowana jak anorektyczka, wystarczyło przytyć do 40kg i do domu.. Nikomu nie powiedziałam wtedy, że to strach przed wymiotowaniem. Ale o dziwo, przeszło mi. Wróciło jednak 2 lata później jako lęk społeczny. Nie było mowy o wyjeździe na zakupy czy też wyjściu do kościoła, zawroty głowy i ścisk w żołądku: norma. To również przeszlo, ale jak widać, tylko po to, żeby wrócić ze zdwojoną siłą teraz. Początek: jakoś koniec maja. Zawroty w głowie w szkole takie, że do łazienki szłam po ścianie, ale patrzyłam na to z nadzieją, w końcu to przecież prawie początek wakacji. Nie zaczął się on jednak dla mnie pomyślnie, a mianowicie pobytem na SORze z powodu bólu brzucha. Oczywiście panika, że to wyrostek, ryk, nawet zastrzyki nie pomogły. Ale jednak na miesiąc był spokój (jak możecie się domyślić, nic mi nie było) Na początku sierpnia: uderzenie w głowe. Sama czułam, że lekkie, bez omdlenia czy zawrotów głowy. Jednakże wtedy nasiliło się, już od jakiegoś czasu (lecz baaardzo rzadko) obecne u mnie, uczucie odrealnienia. Nie będę was zamęczać moimi odczuciami, sami dobrze wiecie, jak to wygląda. Nigdy nie było ono tak nasilone, a więc wizyta u neurologa to był mój wewnętrzny mus. Skierowanie na TK, wynik dobry. Myślalałam, że już będzie w porządku. Niestety.. wtedy przypomniałam sobie o moim powiększonym węźle chłonnym na szyi. Oczywiście (co moje ulubione) naczytałam się już w Intenecie o rakach i zaczęły się nieustające paniki. Sam węzeł jakby zaczął mnie swędzieć, pojawił się też stan podgorączkowy. Przez pare dni (do dnia usg szyi) czułam się jakby postawiono mi wyrok śmierci. Nie chciałam się już widywać z bliskimi, żeby nie tęsknili za mną aż tak bardzo. Nawet przestałam interesować się moimi włosami, bo przecież ludziom po chemii one wypadają, nie chciałam się do nich przyzwyczajać. Wynik usg: powiekszone węzły chłonne do 4 mm, typowo pozapalne. Już się uspokoiłam, jednakże pech chciał (do czego przyczyniło się zapewne moje bycie niezdarną), że uderzyłam się ponownie w głowę. Również nie zasłabłam i nie miałam typowo pourazowych objawów, ale czuję się mimo to jakbym miała tykającą bombę w głowie. Mam już dość.. Ciągłego gapienia się w lustro, aby sprawdzić czy źrenice są w tym samym rozmiarze. Ciągłego wsłuchiwania się w ból głowy i sprawdzania w Internecie czy to krwiak, czy ucisk, czy inna cholera. Powróciły fobie społeczne.. Wyjście gdzieś to dla mnie koszmar, czuję jakby ktoś miał nade mną władzę i jakby to od niego a nie ode mnie zależało czy zaraz się przewrócę, czy zemdleję.. Odrealnienie wzrosło do takiego stopnia, że czuję się jakbym była w śpiączce i podświadomie czuła, że coś jest nie tak. Wiem, że powinnam udać się do psychiatry, mimo to, po tym jak "beznadziejne" dla mnie było leczenie psychiatryczne 7 lat temu, czuję, że żaden psychiatra mnie nie zrozumie, a jedynie potraktuje jak "następną", wypisze jakiś psychotrop, a 200 zł weźmie.

Dlatego wreszcie zdecydowałam się na dołączenie tutaj, jest mi bardzo miło i myślę, że będę w stanie pomóc komuś, a ktoś mi ;) (Podziwiam za dobrnięcie aż tutaj ;)
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

18 września 2018, o 16:28

Witaj Zuzia!

Miło, że do nas dołączyłaś. Zawsze znajdziesz tu dobre słowo i pamiętaj, że nie jesteś sama ze swoimi problemami! Powiedz, a nie myślałaś o terapii? , :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

18 września 2018, o 17:18

Odnośnie tego sprawdzania źrenic to pamiętam zabawną sytuację (teraz się z niej śmieję ale wtedy mi do śmiechu nie było).Oczywiście miałam tę wkrętkę również, więc sprawdzałam te źrenice nieraz i zawsze były różne ,wpadałam w panikę,że to guz,glejak,ucisk na jakieś tam żyły itd. ale jak któregoś dnia po milionowym sprawdzaniu skapnęłam się ,że w łazience mam boczne światło które pada tak,że jedna źrenica jest bardziej w zaciemnieniu i ma prawo być większa, a druga od strony lampy mniejsza , to mi pomału przeszło,bo poszłam do pokoju,gdzie światło było górne i było z nimi ok.
Zuza,będzie dobrze,potrzebujesz tylko czasu i działania.:)
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
miniu89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 9 listopada 2013, o 17:49

19 września 2018, o 21:46

Witaj Zuzia :)

Faktycznie myśli masz typowe dla nerwicy natręctw. Jest to bardzo męczące jeśli chodzi o ogólne nastawienie się do różnych chorób, jakie można mieć, przy porównywaniu ich do swoich objawów. Wszystko jest w miarę ok jak nie ma odrealnienia, bo ma się poczucie swojej choroby.
Gorzej jest jak wszystko wydaje się być nierealne, dziwne, jeśli chodzi o poczucie własnego ja. Ja też przez to wszystko przechodziłem (w głębokiej dysocjacji), która uniemożliwiła mi normalne funkcjonowanie psychiczne. To wszystko wymaga czasu i pracy nad sobą, niestety. Nie da się zmienić takiego myślenia z dnia na dzień, ale sama Twoja świadomość tego, że masz takie objawy może wiele zmienić w Twoim życiu.
Nie tak dawno jeszcze, moim sposobem na przewlekły stres było skupianie całej swojej uwagi na różnych chorobach, głównie z zakresu układu oddechowego, gdzie myślałem natrętnie o tym aby zapaść na niewydolność oddechową i kompulsywnie stosowałem mechanizm hipowentylacji.
Jednak odwróciłem od tego uwagę. W jaki sposób? Zacząłem najpierw zmieniać swoje nawyki. Próbowałem stopniowo skupiać swoją uwagę na sobie, ale w pozytywny sposób, dla mnie korzystny, powoli, spokojnie, z różnym skutkiem, nieraz z ogromnym buntem ale i stanowczością względem tego, co postanowiłem. Myśli natrętne odeszły niecałkowicie, bo się pojawiają od czasu do czasu, ale potrafię je przezwyciężać tym, co robię w ciągu dnia. Znajduję teraz więcej czasu na relaks, robiąc cokolwiek w domu. Dzięki temu, że stale poszukuję jakiegoś czynnego zajęcia, to jest możliwe, żeby moje myśli tak mnie nie męczyły.
Musisz uwierzyć Zuzia w to, że jesteś wartościowym człowiekiem, pomimo problemów i zaakceptować siebie, zarówno swoje mocne jak i słabsze strony. Ty jesteś dla siebie psychologiem i wiesz, z jakim problemem się zmagasz. Walka z samą sobą jest bardzo trudna, ale prawda jest taka, że każdy z Nas w pewnym stopniu walczy sam, próbując różnych technik uspokajania się...
Jeśli chciałabyś ze mną porozmawiać to pisz śmiało na priv...:)
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Galadriela7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 10 września 2018, o 22:33

2 października 2018, o 14:14

katarzynka pisze:
18 września 2018, o 16:28
Witaj Zuzia!

Miło, że do nas dołączyłaś. Zawsze znajdziesz tu dobre słowo i pamiętaj, że nie jesteś sama ze swoimi problemami! Powiedz, a nie myślałaś o terapii? , :friend:
Lecze sie jednakze moja wizyta planowana jeat dopiero na listopad, postaram sie jednak szybciej
izka
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 190
Rejestracja: 15 września 2018, o 16:51

2 października 2018, o 14:41

Galadriela7 pisze:
2 października 2018, o 14:14
katarzynka pisze:
18 września 2018, o 16:28
Witaj Zuzia!

Miło, że do nas dołączyłaś. Zawsze znajdziesz tu dobre słowo i pamiętaj, że nie jesteś sama ze swoimi problemami! Powiedz, a nie myślałaś o terapii? , :friend:
Lecze sie jednakze moja wizyta planowana jeat dopiero na listopad, postaram sie jednak szybciej
Galadriela7 pisze:
16 września 2018, o 17:13
Witam, lat mam 18, na imię mi Zuzanna i w sumie nie wiem czy piszę w odpowiednim miejscu i czy ktokolwiek zabierze się za lekturę moich zaburzeń, a jeżeli już to miło mi, że mogę z kimś się tym podzielić lub nawet może pomóc;)
Zaczęło się dawno, kiedy miałam może z 8 lat, panicznym strachem przed wymiotowaniem. Gdy przeszłam przez wtedy dla mnie najokropniejszą grypę żołądkową, zaczęło się od: niedotykania przedmiotów, których dotykałam podczas choroby (jak widać to początki mojej nerwicy natręctw) i niejedzenia. To ostatnie przeszło, niestety natręctwa zostały.. Odkęcanie kurków i otwieranie drzwi łokciami, byle nie dłonią, nieustanne liczenie rzeczy, czynności, zawsze po 5... Problemy z jedzeniem wróciły jednak 3 lata później po tym, jak zobaczyłam koleżankę wymiotującą niemalże na mnie. I się zaczeło. Byłam dzieckiem dość przy kości, a w parę miesięcy schudłam z ponad 50 kg na 30 parę. Rodzice nie wiedzieli już, co ze mną zrobić, podejżewali anoreksję bo to rodzinny problem. Najpierw zwykły szpital, potem oddział gastroenterologii, a na końcu miesiąc na oddziale psychiatrycznym. Leczona byłam i traktowana jak anorektyczka, wystarczyło przytyć do 40kg i do domu.. Nikomu nie powiedziałam wtedy, że to strach przed wymiotowaniem. Ale o dziwo, przeszło mi. Wróciło jednak 2 lata później jako lęk społeczny. Nie było mowy o wyjeździe na zakupy czy też wyjściu do kościoła, zawroty głowy i ścisk w żołądku: norma. To również przeszlo, ale jak widać, tylko po to, żeby wrócić ze zdwojoną siłą teraz. Początek: jakoś koniec maja. Zawroty w głowie w szkole takie, że do łazienki szłam po ścianie, ale patrzyłam na to z nadzieją, w końcu to przecież prawie początek wakacji. Nie zaczął się on jednak dla mnie pomyślnie, a mianowicie pobytem na SORze z powodu bólu brzucha. Oczywiście panika, że to wyrostek, ryk, nawet zastrzyki nie pomogły. Ale jednak na miesiąc był spokój (jak możecie się domyślić, nic mi nie było) Na początku sierpnia: uderzenie w głowe. Sama czułam, że lekkie, bez omdlenia czy zawrotów głowy. Jednakże wtedy nasiliło się, już od jakiegoś czasu (lecz baaardzo rzadko) obecne u mnie, uczucie odrealnienia. Nie będę was zamęczać moimi odczuciami, sami dobrze wiecie, jak to wygląda. Nigdy nie było ono tak nasilone, a więc wizyta u neurologa to był mój wewnętrzny mus. Skierowanie na TK, wynik dobry. Myślalałam, że już będzie w porządku. Niestety.. wtedy przypomniałam sobie o moim powiększonym węźle chłonnym na szyi. Oczywiście (co moje ulubione) naczytałam się już w Intenecie o rakach i zaczęły się nieustające paniki. Sam węzeł jakby zaczął mnie swędzieć, pojawił się też stan podgorączkowy. Przez pare dni (do dnia usg szyi) czułam się jakby postawiono mi wyrok śmierci. Nie chciałam się już widywać z bliskimi, żeby nie tęsknili za mną aż tak bardzo. Nawet przestałam interesować się moimi włosami, bo przecież ludziom po chemii one wypadają, nie chciałam się do nich przyzwyczajać. Wynik usg: powiekszone węzły chłonne do 4 mm, typowo pozapalne. Już się uspokoiłam, jednakże pech chciał (do czego przyczyniło się zapewne moje bycie niezdarną), że uderzyłam się ponownie w głowę. Również nie zasłabłam i nie miałam typowo pourazowych objawów, ale czuję się mimo to jakbym miała tykającą bombę w głowie. Mam już dość.. Ciągłego gapienia się w lustro, aby sprawdzić czy źrenice są w tym samym rozmiarze. Ciągłego wsłuchiwania się w ból głowy i sprawdzania w Internecie czy to krwiak, czy ucisk, czy inna cholera. Powróciły fobie społeczne.. Wyjście gdzieś to dla mnie koszmar, czuję jakby ktoś miał nade mną władzę i jakby to od niego a nie ode mnie zależało czy zaraz się przewrócę, czy zemdleję.. Odrealnienie wzrosło do takiego stopnia, że czuję się jakbym była w śpiączce i podświadomie czuła, że coś jest nie tak. Wiem, że powinnam udać się do psychiatry, mimo to, po tym jak "beznadziejne" dla mnie było leczenie psychiatryczne 7 lat temu, czuję, że żaden psychiatra mnie nie zrozumie, a jedynie potraktuje jak "następną", wypisze jakiś psychotrop, a 200 zł weźmie.

Dlatego wreszcie zdecydowałam się na dołączenie tutaj, jest mi bardzo miło i myślę, że będę w stanie pomóc komuś, a ktoś mi ;) (Podziwiam za dobrnięcie aż tutaj ;)
kochana a jak mieli Ci pomóc skoro Ty nawet sie nie przyznałas że masz strach przed wymiotami. Skoro wtedy nie powiedziaals co tak naorawde dolega to jak mieli pomoc. Druga sprawa nie nastawiaj sie zle, a na dobrego psychiatre tzreba po prostu trafic moze poczytaj jakies opinie o nich w swoim miescie ja no tak zrobilam i pierwszy raz w zyciu udalam sie do psychiatry jak juz bylam pod kreska zaluje ze tak pozno pierwszy raz biore leki i moze gdybym wczesniej zaczela dobrze reagowac to by nie wrocilo teraz. Dkatego kochana poczytaj sobie to forum i ucz sie na bledach innych zamiast na swoich. Nie nastawiaj sie z gory zle na wszystko i reaguj teraz , tym szybciej reagujesz tym szybciej rozumiesz tym szybciej dzialasz tym szybciej pozegnasz to i zaczniesz normalnie zyc. Masz najlepsze lata! najlepszy okres nie pzowol aby to dziadostwo Ci go zabralo. Wierze w Ciebie, powodzonka :)
Życiowe wyzwania nie powinny Cię paraliżować. Powinny pomóc Ci odkryć, kim naprawdę jesteś.  
ODPOWIEDZ