Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam wszystkich! :)

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
lekowy89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 20 grudnia 2015, o 20:38

20 grudnia 2015, o 21:42

Witam serdecznie! :)

Od dłuższego już czasu zaglądam na forum i w końcu postanowiłem się przywitać.

Moja "przygoda" z nerwicą lękową nie jest zbyt długa, bo trwa ok. 5 m-cy. Wszystko zaczęło się pewnej wakacyjnej nocy, gdy obudziłem się z bólem brzucha. Nic specjalnego, jak wiadomo każdego z nas nieraz coś boli, w tym właśnie brzuch. Nie wiem jednak czemu, ale wystraszyłem się tego, pomyślałem sobie, że ten ból jest jakiś inny niż dotychczas. Od tego momentu zaczął się mój koszmar i wszystko potoczyło się lawinowo. Poczułem, że robi mi się słabo, byłem pewny (święcie przekonany!!!), że za kilka sekund stracę przytomność, serce waliło mi niemiłosiernie, zacząłem sobie wyobrażać, że to poważne zaburzenia rytmu i są to moje ostatnie chwile na tym świecie. Miałem wrażenie, że jest mi ciężko nabrać powietrza. Na rękach i nogach czułem mrowienie, oblał mnie pot, zrobiło mi się strasznie zimno. Żeby było ciekawiej zaczałem się trząść jak galareta - i z zimna i ze strachu. Stan taki trwał ok. 10 min. po czym zaczął stopniowo ustępować. Po godzinie czułem się, w porównaniu do tego co przeżyłem, jak nowo narodzony. Następnej nocy bałem się zasnąć, żeby historia się nie powtórzyła. Na szczęście, nic się nie stało, a ja sam szybko zapomniałem o tym "tragicznym" incydencie. Nie wiem też dlaczego, ale nie skierowałem od razu moich kroków do lekarza; byłem przekonany, że to wszystko było wynikiem ogromnego strachu i niepotrzebnego stresu. Skąd się jednak wziął? Nie wiem do dzisiaj...
Podobna historia niestety przydażyła mi się ok. 3 m-cy później w trakcie jazdy samochodem (także w nocy). Całą trasę odczuwałem też strach przed tym, żeby nie doświadczyć już tego okropnego przeżycia. Było to z resztą równie męczące jak pierwsza nocna "przygoda".
Od tamtego czasu, nie występują u mnie tak silne napady i mogę zupełnie normalnie funkcjonować. Czasami tylko budzę się nagle w nocy mając "lekki" strach przed śmiercią, a w ciągu dnia odczuwam ciągłe, bardzo niewielkie napięcie (mam wrażenie, że cały czas myślę o tym, że coś mi jest). Na dodatek od ponad 2 miesięcy mam stan podgorączkowy do 37,5 st. C. (który ustępuje pod wieczór!), co nie daje mi spokoju, pomimo idealnych wyników wszystkich badań. Cały czas skupiam na tym swoją uwagę. Nie jest to jednak jakoś bardzo nasilone. Obejrzałem wszystkie pigułki DivoVica :) i muszę stwierdzić, że bardzo, ale to bardzo mi pomogły! Staram się rozmawiać sam ze sobą i tłumaczyć, że to co czuję to tylko myśli. Wiem, że droga do "odburzenia" nie jest krótka i łatwa. Pomimo tego, że udaje mi się czymś zająć i zupełnie nie myśleć o lęku, to jednak gdzieś podświadomie to we mnie chyba siedzi.
Ja jednak z pozytywnym (mam nadzieję) nastawieniem idę dalej, rozmawiam ze sobą, zajmuję się czymś, co sprawia mi radość... :)
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

20 grudnia 2015, o 23:22

Witaj wśród nas
COCO JUMBO I DO PRZODU
Adela
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 365
Rejestracja: 8 listopada 2015, o 09:01

21 grudnia 2015, o 00:07

Witaj lekowy! Widze, , ze twoja wiedza na temat zaburzenia jest opanowana a i motywacja sie tu pojawia.Wiec dobrze robisz ze tu jestes, jestes na dobrej drodze, zycze ci szybkiego odburzenia i sluze pomoca
Jesli sie cofasz, to tylko po to zeby wziac rozbieg.

Nerwica jest jak nieproszony gosc.
Nie poswiecaj mu uwagi a szybko sobie pojdzie.
Awatar użytkownika
chickadee
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 15 grudnia 2015, o 13:13

22 grudnia 2015, o 09:35

Witam wszystkich serdecznie,
Po kilku tygodniach obserwowania forum postanowiłam bardziej aktywnie dołączyć.

Moja nerwica zaczęła się w marcu tego roku-dość standardowo, bo atakiem paniki, a potem to już się posypało...cała masa codziennych, koszmarnych objawów... (3 pierwsze miesiące były tak masakryczne, że dosłownie myślałam, że jeśli piekło istnieje to, to musi być właśnie to!)
Generalnie w porównaniu z tymi pierwszymi miesiącami jest o NIEBO lepiej... staram się walczyć, stosować odpowiednie podejście i nie poddawać, ale... bywa różnie... :(
Chyba przede wszystkim dlatego, że mam ciągle jeszcze wątpliwości dotyczące tego co się ze mną dzieje.
Nadal od czasu do czasu zastanawiam się czy nie powinnam zrobić kilku dodatkowych badań, które zapewniłyby mnie na 100%, że to nerwica... że w sensie fizycznym jestem zupełnie zdrowa.
Problem chyba tkwi w tym, że nigdy nie usłyszałam od żadnego lekarza takiej diagnozy-żaden lekarz nie powiedział mi wprost: "ma Pani nerwicę". Jedynie pierwsza lekarka u której byłam od razu powiedziała mi, że to wszystko jest "odstresowe". Było to jednak przed jakimikolwiek badaniami i oczywiście kompletnie zignorowałam jej opinię. A później zaczęło się ciągłe zmienianie lekarzy (nawet przychodni) i badania prywatne, a na koniec nawet szpital (prawie 2 tygodnie).
Cała masa badań: ekg (wiele razy), echo serca, rtg klatki piersiowej, usg jamy brzusznej, gastroskopia, badanie neurologiczne, mocz i krew-wiele razy i dosłownie na tysiące sposobów: rozmazy, lipidogram, różne hormony, witaminy, minerały, cukier, przeciwciała anty-HCV, próby wątrobowe, crp, ob, nawet markery nowotworowe i jeszcze inne takie, których już nawet nie pamiętam...
Wyniki wszystkich tych badań---> okaz zdrowia.
Nie wiem co robić... chyba już powinnam odpuścić i wreszcie nerwicę jako powód wszystkich moich objawów solidnie zaakceptować...
...ale to co mi w tym najbardziej przeszkadza to fakt, że te moje objawy potrafią pojawiać się w momentach kiedy ja kompletnie ani nie myślę o nerwicy, ani nie martwię się objawami, a nawet kompletnie o tym zapominam! i to dopiero pojawienie się jakichś objawów mi o tym przypomina...!
Czasem mam nawet kilka dni, kiedy czuję się ok i już zupełnie o nerwicy nie myślę i nie pamiętam, a tu nagle ni stąd ni zowąd jakieś silne objawy lub atak paniki brutalnie przypominają mi o tym, że nie jest ze mną dobrze.
Dodatkowo, ja to chyba naprawdę jestem jakaś inna, bo w moim przypadku wszystkie objawy nasilają się kiedy robię się spokojna i zrelaksowana lub zaczynam się nudzić... siedzenie wieczorem, po pracy w domu (co kiedyś uwielbiałam!) to dla mnie moment eskalacji wszystkich objawów, to samo w pracy, czy poza domem kiedy zaczynam się relaksować lub nudzić... A położenie się do łóżka i zasypianie to dla mnie często istny koszmar... już nie wspomnę o momentach kiedy obudzę się w nocy...
Jakby moje ciało kompletnie nie akceptowało stanów relaksu, spokoju, czy nudy...
A przecież to właśnie w domu, po pracy, kiedy mogę usiąść sobie spokojnie, bez presji, poczuć się bezpiecznie- powinnam czuć się najlepiej... w końcu to zaburzenia lękowe... ja już nic nie rozumiem...
Czy nerwica może tak wyglądać?
help...

-- 22 grudnia 2015, o 09:35 --
PRZEPRASZAM, że wcięłam się w Twój wątek -lekowy89-, taka jestem nieprzytomna ostatnio, że nawet funkcjonowania forum nie ogarniam... :/ ;) Już się wynoszę na swój... :)
Pozdrawiam!
ODPOWIEDZ