Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Tosik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 7 marca 2023, o 16:35

27 sierpnia 2023, o 19:19

Jestem tu bo już sama nie wiem co mi dolega i jak sobie poradzić. Mam 40 lat od dziecka miałam problemy nerwicowe od 7 roku życia w zasadzie najpierw ataki paniki że umrę, potem ataki paniki że zwariuję, całe liceum w zasadzie . W wieku 20 lat poszłam do psychiatry dostałam leki i było trochę lepiej niestety po każdym odstawieniu wracało. Zawsze miałam problemy z nawiązywaniem znajomości czułam się samotna, inna, gorsza bo nie miałam znajomych chłopaka . Rówiesnicy imprezowali zmieniali partnerow a ja bylam sama nie umialam sie odnalezc. W koncu poznalam kogos kto byl mna mocno zainteresowany mowil ze mnie kocha bardzo chcial ze mna byc . Imponowalo mi w nim parę rzeczy ale niestety rozmowa jakos sie nie kleila nie czulam sie przy nim swobodnie mimo to brnelam w to dalej bo byli wspolni znajomi imprezy a po alkoholu jakos się dogadywalismy. Wiem żałosne zachowanie z mojej strony ale tak bardzo bałam się znowu zostac sama znowu byc tą gorszą bez faceta że nadal się go trzymalam. Zaszłam z nim w ciążę, wzięliśmy ślub, zamieszkalismy u jego matki mamy syna ale nie uklada nam sie już zupełnie 2 różne światy , odmienne spojrzenia na życie. Syn ma już prawie 18 lat dorasta nie spędza już ze mną tyle czasu co dawniej, nie jestem mu tak potrzebna jak kiedys.Mąż ma swój świat praca, motor, gra na komputerze również ma gdzieś spędzanie czasu że mną. Nawet jak przebywamy w jednym pomieszczeniu to gapi się w telefon bo nie ma o czym ze mną rozmawiać. Pije sporo alkoholu i ma gdzieś że ja się tym stresuje że byc może wpadnie w alkoholizm. Ogólnie sytuacja wygląda tak że wróciły do mnie wszystkie lęki i obawy z przeszłości że jestem jakaś inna bo ludzie mnie unikają że nie mają o czym ze mną rozmawiać bo jestem dziwna, nudna , że znowu będę sama bez nikogo bliskiego jak syn dorośnie i się wyprowadzi. W pracy nie mam znajomych pracuje z kobietami w wieku mojej matki często myślę nad zmianą pracy ale po pierwsze czuję że nie mam odpowiednich kwalifikacji po drugie pojawiła się u mnie bezsenność która wytrąca mnie z równowagi bo potrafię nie spac po kilka nocy z rzędu nawet po antydepresantach które miały ułatwiać zasypianie. Przerobiłam ich już naprawdę wiele i żaden na dłuższą metę się nie sprawdza. Przygnębia mnie moje życie ta beznadziejna przeszłość w której sobie nie radziłam i przyszłość , która wydaje się być straszna bo boję się że sobie nie poradzę przez mój stan psychiczny. Biorę antydepresant już 2 MC miałam zwiększona dawkę i nadal nic nadal bezsilność i lęk o przyszłość. To jest już 4 antydepresant w moim życiu żaden tak naprawdę nie dzialal dobrze. Dopóki żyłam w bezpiecznym znanym środowisku (ta sama praca, zajmowanie się domem dzieckiem) było ok ale gdy coś się działo poważniejszego czułam że jestem w rozsypce i że nie dam sobie rady, przestawałam spać po nocach i teraz niestety znowu mam to samo. Zdałam sobie sprawę że relacja z mężem tylko mnie przytłacza że ranimy się nawzajem i nic nas przy sobie już nie trzyma, że synowi też za chwile nie będę potrzebna , przyjaciół nie mam( jedna kolezanka) , mieszkam i pracuje u teściowej I co w razie rozstania ze mną. Nie zarabiam dużo nie będzie mnie stać na wynajem mieszkania , który jest cholernie drogi. Czuję się nikim nie potrafiącym podjąć żadnej decyzji, mam myśli samobójcze bo już nie wierzę że cokolwiek może mi pomóc. Ciągle czuję lęk, stres. Po nieprzespanej nocy nie czuję się sobą mam natłok myśli boję się że zwariuję. Myślę ostatnio o psychoterapii ale nie potrafię zdecydować jaki nurt byłby dla mnie najlepszy im dłużej o tym myślę tym mam większy mętlik w głowie i jeszcze większy lęk. Boję się że psychoterapia tylko mi zaszkodzi zamiast pomóc przez rozdrapywanie starych ran. Już czuję się bez sił do życia a co dopiero po jakiejś emocjonującej sesji gdzie zdam sobie sprawę jaka jestem beznadziejna jakie beznadziejne było moje życie. W sumie już zaczęłam o tym wszystkim myśleć i czuję się fatalnie. Potrafię godzinami przeglądać str terapeutów czytac o terapiach i tylko się wkurzam bo nie mogę się na nic zdecydować. Bo niby ważna jest relacja z terapeuta a co jeśli nie poczuje od razu tej relacji czy mam się odrazu poddać i szukać innego czy jednak próbować dać temu szanse bo może to zaskoczy.Za pierwszym razem będę pewnie zestresowana więc jak mam to jasno ocenić. Przeraża mnie ze tyle pieniędzy trzeba za to płacić a może okazać się to pomyłka. Mam pełno lęków i wątpliwości. Nie czuję się szczęśliwa i nie umiem sobie pomóc. Czuję się jak takie bezradne dziecko które ktoś powinien poprowadzić za rękę. Nie mam już siły do życia. Chciałabym żyć żeby nie zafundować traumy synowi ale jest mi strasznie źle I ciężko. Ze wszystkim mam jakieś wątpliwości czy coś robię dobrze np. W pracy. Chciałabym mieć zawsze jasne zasady wskazówki a niestety w życiu tak nie ma dlatego uważam że nie umiem żyć i że skoro przez tyle lat się tego nie nauczyłam to nie ma już dla mnie szans na normalne życie. Nie wiem w zasadzie po co to tu pisze i czy w ogóle ktoś zechce to przeczytać i dać mi jakieś wskazówki bo sama nie wiem czego oczekuje. Czasem myślę że mam nerwicę przez ten natłok myśli i te natrętne myśli że już nic się nie da ze mną zrobić że już jest za późno na leczenie i ten ciągły lęk a czasem że mam głęboką depresję. Nie wiem jak z tego wyjść jak sobie poradzić. Czuję że jestem w czarnej dziurze bez wyjścia i że w końcu zwariuję albo się zabije bo nie widzę szans na poprawę.
Tosik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 7 marca 2023, o 16:35

27 sierpnia 2023, o 19:32

Jakbym miała chociaż kilkoro dobrych znajomych jakieś wspólne pasję jakaś odskocznie od codzienności może byłoby inaczej ale za cholernie nie wiem gdzie i jak poznać ludzi . Z resztą nie potrafię tego zawsze czuję ogromny dystans do nowo poznanych pustkę w głowie brak tematów napięcie i stres z mojej strony. Ogólnie potrzebuje dużo czasu żeby się z kimś zaprzyjaźnic( chociaż to może za duże słowo bo nie wiem czy kogokolwiek w swoim życiu mogłabym nazwać przykacielem) zawsze na jakiś imprezach zazdroszczę ludziom luzu , tego że się dobrze bawią rozmawiaja, ja tak mam niestety tylko gdy wleję w siebie morze alkoholu. Mam 40 lat a czuję się znowu jak zagubiona nastolatka. Łykam lorazepam bo bez niego mam wrażenie że zwariuję a on niestety uzależnia i już jestem w panice że się uzależniłam. Przepraszam za te długie wywody ale jeżeli jakimś cudem ktoś zechce przeczytać i coś mi poradzić będę bardzo wdzięczna.
ODPOWIEDZ