Historia moich zaburzeń zaczęła się niedawno tj. 31.09 kiedy to jadąc do szpitala odwiedzić babcię, która świeżo przeszła poważną operację, stojąc w korku dostałem nagłego ataku lęku/paniki - standardowo szybsze tętno, potliwość, uczucie niepokoju w stylu "Halo co się dzieje?!" Trwał on jakieś 10-15 sekund po czym się uspokoiłem, ale od tego momentu towarzyszy mi dziwne uczucie. Bardzo trudno je opisać. Mianowicie jestem w pełni świadomy swoich działań, rozmawiam z ludźmi, jeżdżę samochodem, czytam, staram się uczyć, grać w gry z kolegami - w skrócie, normalne funkcjonowanie. W tym wszystkim jednak czuję się jakby nieswojo z samym sobą, nie jest to chyba uczucie odrealnienia gdyż nie wkręcam sobie, że osoby mi bliskie oraz wszystkie z którymi mam kontakt: kasjerki w sklepach, prowadzący na studiach nie istnieją, a jeżeli jest to odrealnienie to delikatne. Na prawdę ciężko jest opisać to uczucie, może też być to swego rodzaju niepokój i wewnętrzne napięcie.
O wszystkim rozmawiałem z najbliższymi tj. rodzice, przyjaciele, wiem że mogę liczyć na ich wsparcie i również mnie wspierają. Według mamy która z nerwicą żyje już ponad 20 lat usłyszałem że bardzo możliwe że jest to właśnie nerwica lękowa. Dodam że w kwestii głowy, jestem po TK, ojciec jest radiologiem więc mam tę możliwość wykluczenia jakichś guzów czy innych patologii ze strony somatycznej
Dodam również że ostatnie 4 miesiące były intensywne jeśli chodzi o korzystanie THC, lecz nie było to w formie ucieczki od problemów codziennych i zaniedbywania obowiązków, żeby tylko zapalić jointa z kumplami. Nigdy nie miałem krzywych faz i bad tripów, zawsze pełny chillout i korzystanie z dobrego klimatu.
Oczywiście od momentu jak wystąpił ten epizod lękowy nie sięgam po żadne używki, narkotyków cięższych i aldente typu mefedron, koks i psychotropy nie stosowałem i stosować nie będę, bo po prostu nie lubię tego.
Dałem sobie na luz, podjadam sobie jakieś ziołowe leki na wychillowanie i daje sobie również czas na ułożenie w głowie. Cała sytuacja dosyć mocno na mnie wpłynęła - wszystko pękło tak nagle, podejrzewam że wiele czynników się na to złożyło: stres związany z babcią, jakieś kumulacje stresów sprzed paru ostatnich lat, wpływ THC i wiele innych, co spowodowało że coś w końcu we mnie pękło.
Pytanie do Was - czy ktos z własnego doświadczenia pozbył się tej dziwnej dolegliwości.? Tego swoistego niepokoju związanego z własną osobą - z jednej strony absolutna świadomość podejmowanych działań, wypowiadanych słów, brak zaburzeń w pamięci, a jednocześnie takie poczucie nieścisłości z samym sobą, że to wszystko jest robione jakby automatycznie, że mózg jednak jest troszkę nieobecny w tym wszystkim na 100%.
Pozdrawiam wszystkich