Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witajcie! Proszę o wasz komentarz. Czy ktoś ma podobnie?

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Georg_
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 listopada 2023, o 23:21

28 listopada 2023, o 01:45

Witam serdecznie! Założyłem konto, bo chciałbym skonfrontować moje doświadczenia z waszymi (nie za bardzo umiem je dopasować do któregoś z działów). Gdy czymś nie chcesz się podzielić, bo jest to krępujące, zostajesz z tym sam i myślisz, że tylko ty tak masz. Często też po prostu wypierasz obawy, że coś jest nie tak, no bo przecież nie jesteś „nienormalny” czy jakiś „psychiczny”…
Mam 35 lat i mieszkam sam. Moje problemy są złożone i ciągną się w zasadzie od kiedy pamiętam. Przez dwa lata miałem terapię, jakoś przed trzydziestką. Ostatnio wznowiłem w innym systemie, do tego doszedł psychiatra i antydepresanty, bo to wszystko doprowadziło w końcu do wielkiego „doła” i częściowego wycofywania się z życia. Słucham różnych podcastów, czytam i odnajduje w sobie po trochu z wielu zaburzeń, ale nic w takiej formie hardcorowej i rzadko z typowymi objawami. Generalnie pochodzę z dobrej rodziny, bez jakichś patologii (choć w drzewie genealogicznym sporo alkoholików, jednak nie u mnie w domu). Jedyne co, to może wysokie aspiracje i wymagania rodziców co do mnie, trochę staroświecka babcia, którą trzeba było zabawiać i przed nią odgrywać wzorowe dziecko. No i zawsze chciałem być najlepszy, przeżywałem wszystkie niepowodzenia. Czułem też się inny niż rówieśnicy, bo miałem trochę inne maniery, zainteresowania. Szybciej przechodziłem do świata dorosłych a zainteresowania i zachowania rówieśników często uważałem za płytkie, mało ambitne, niewartościowe. Wyniosłem to z domu i nie umiałem tego zmienić, ale w gruncie rzeczy chyba dlatego czułem się inny i jakoś nieprzystający. Nie chciałem się za bardzo z nikim dzielić moim światem, a zwłaszcza tym co mogłoby się w nim wydać komuś dziwne.
Nie miałem nigdy ataków paniki, ale lęk wolnopłynący mam z całą pewnością, a lat starczy spokojnie by wypełnić kryteria kliniczne – to już będzie jakieś prawie 20 lat. W wieku 17 lat zacząłem się skarżyć na bardzo silne bóle pleców, ramion, kręgosłupa. Chodziłem po lekarzach na kręgosłup, na stopy (płaskostopie), na masaże pleców, na refleksologię. Po tych masażach zawsze była ulga, ale w przeciągu doby (gdy przyjeżdżałem na kolejny masaż) wszystko było już po staremu. Fizjoterapeutka i refleksolożka mówiły już wtedy, że to niemożliwe i że to może być stresowe, nerwowe. Uznałem to wtedy za dobry żart. Robiłem rezonans magnetyczny kręgosłupa. Generalnie wyszło, że trzeba robić ćwiczenia wzmacniające mięśnie przy kręgosłupie itd. To wszystko utrzymuje się do dzisiaj, ale chyba nauczyłem się mniej tym przejmować i z tym bólem żyć. Kilka razy brałem udział w różnych badaniach psychologicznych. I dopiero po kilku sam uznałem, że rzeczywiście to wszystko jest na 100% nerwowe. Zorientowałem się, że jestem kłębkiem nerwów. Psychologowie widzieli we mnie po tych testach wielki lęk i potężne napięcie nerwowe. Pojawiał się też wtedy temat osobowości obsesyjno-kompulsywnej, a pan psycholog nawet coś wspomniał o „maniakalności”.
Od dziecka cierpię na „zamyślanie się”. Od kiedy pamiętam, ulubionymi zabawami, było wymyślanie sobie różnych historii, w których to ja odgrywałem jakąś tam rolę, często nie potrzebowałem innych osób, tylko własnej wyobraźni. Mogłem przy tym biegać po pokoju, czołgać się czy co tam jeszcze innego. Wszystko było w mojej głowie. Gorzej, że w jakiejś tam formie ciągnęło się to, gdy mój wiek wskazywałby, że należy z tym skończyć. Koło powiedzmy 16 roku życia takie myślowe ucieczki w odgrywanie jakichś ról i fantazjowanie się jeszcze zdarzały, tylko w trochę innej formie. Chyba nawet już trochę później miałem „pasję” typu rozgrywanie w głowie jakichś wirtualnych meczy wirtualnymi drużynami, w których umieszczałem różnych znajomych, kolegów albo znanych sportowców, po czym zapisywałem jakieś wyniki, relacje z meczów, zbierałem skrupulatnie te zapiski (tak żeby nikt nie zobaczył), robiłem tabelki itd… Podobnego rodzaju fantazjowanie nawet i później się zdarzało, na przykład na temat mojej przyszłości, kariery, itd (jakieś alternatywne wersje życia, tożsamości…). Ale to zamyślanie nie zawsze ma taką formę. Najczęściej to po prostu niepowstrzymywalne uciekanie myśli w przeszłość lub w przyszłość lub strumień świadomości niekończących się skojarzeń. Co za tym idzie, zawsze było trudno o skupienie, a odrabianie lekcji do szkoły było męką. Od 5 klasy właściwie na nic poza szkołą nie było czasu, bo i tak zanim odrobiłem lekcje była już dawno godzina, o której rodzice chcieli bym się kładł. Lekcje pozostały taką mordęgą do końca szkoły. Na studiach uczenie się do sesji wyglądało podobnie. Nauka wydawała mi się tak ciężka i trudna, że odkładałem ją na później. Właściwie do dziś wszystko robię na ostatnią chwilę. Jak coś mi się wkręci, to nie robię nic innego, tylko żyję daną rzeczą i nie mogę przestać. Znajdę ciekawy podcast i przesłuchuję 10 następnych, zawalając inne rzeczy. Zacznę audiobooka i muszę go dokończyć. Za jakiś czas zainteresowanie się przerzuca w inną dziedzinę mojego życia i wtedy nie istnieje znowu nic innego. Bardzo trudno mi się przełączać między zadaniami, organizować czas, samodyscyplinować się. Znowu powrócę do dzieciństwa: interesowały mnie drobiazgowe szczegóły: jak działa silnik samochodu, jak się buduje domy, jak się układa asfalt. W głowie zaraz to wszystko odgrywałem z najdrobniejszymi szczegółami, za zadbaniem o każdy detal. Mogłem być raz żołnierzem, raz konstruktorem samochodów, raz prezydentem itd. Dodam tylko, że zasadniczo nie zablokowało to jakoś mojej edukacji, a wyniki w nauce miałem zawsze super.
Ostatnio mam jednak wielki problem z zabieraniem się do pracy, właściwie rozprasza mnie wszystko, a wszelkie życiowe zadania jawią się jako niewyobrażalnie ciężkie. Od kilku lat zdecydowanie kompulsywnie objadam się słodyczami, w ilościach moim zdaniem trochę hardcorowych jak na „normalnych ludzi”, choć pewnie niektórzy mają gorzej. Oczywiście niezadowolenie z sylwetki i kondycji no i marnotrawstwo pieniędzy pogłębiają frustrację.
Mam od lat problem z nałogową masturbacją i pornografią. W dziedzinie seksualności miałem sporo lęków o homoseksualizm. W pewnym okresie strasznie odczuwałem, że podobają mi się inni chłopacy, często trochę młodsi i wysportowani (czułem się gorszy, bo chciałem mieć takie ciało jak mają oni). To się samo nakręcało, bo bardzo się tego bałem. Dziś wiem, że to były schizy (prawdopodobnie coś w rodzaju nerwicy lękowej, może podbudowanej normami religijnymi), bo to prawie całkowicie minęło. Za to teraz często w moich fantazjach pojawiają się nastoletnie dziewczyny, a mniej rówieśniczki, co też mnie niepokoi.
Ostatnio słuchałem o dermotillomanii i mnie trochę oświeciło. To jest jedyna rzecz, o której pomyślałem, jak usłyszałem z ust psychologa o „maniakalności”… Od nie pamiętam kiedy (raczej od wieku kilku lat) regularnie i kompulsywnie drapię sobie skórę moszny. To jest takie napadowe. W pewnym momencie nie da się przestać, aż przychodzi odprężenie (tutaj to nie ma akurat żadnych konotacji seksualnych – zaznaczam). Trudno mi sobie wyobrazić, żebym z tego zrezygnował. Nieraz wieczorem, nieraz po powrocie do domu, nieraz w toalecie. Bagatelizowałem to przez całe życie. I znowu: nie jest to jakaś postać hardcorowa, nie mam ran, choć nieraz na pościeli czy w sedesie zauważam dużo złuszczonego naskórka z tej części ciała. Są też inne drapania się, po całym ciele, ale nie tak intensywnie, po głowie, dotykanie twarzy, obgryzanie paznokci. Ludzie to czasem zauważają, ale nikt nie podejrzewał u mnie choroby. Ostatnio kilka razy drapałem się po kostkach i zafundowałem sobie pokaźne strupy (aż sam się zdziwiłem). Zawsze jednak powodem jest subiektywne odczucie swędzenia (może w przypadku moszny zdarza się, że wywołuje sam ten mechanizm, zaczynając się drapać). Dawniej miewałem też takie uczucia gorąca, igiełek na plecach. Zwłaszcza np. przy suszeniu włosów, ze względu na ciepło. Nie znoszę na przykład ciepła buchającego z jedzenia na talerzu, zwłaszcza gdy mam na sobie jakiś gruby sweter. Nie wyobrażam sobie jedzenia obiadu w jakimś upalnym słońcu czy coś takiego (sorry, jeśli nie łapiecie związku, w zasadzie nie umiem go wytłumaczyć…) Od dziecka nie znosiłem gryzących swetrów, metek itd. i potrafiłem z tego powodu wywoływać w domu niemałe przedstawienia, by rodzice mi jakoś pomogli. Inną przypadłością w dzieciństwie był nagły ból całego ciała, z którego powodu również histeryzowałem i rodzice nie bardzo wiedzieli jak sobie z tym poradzić i co mi jest. Miałem epizody bardzo częstego mycia rąk, twarzy. W dzieciństwie zdarzało się sprawdzanie wszystkiego po kilka razy, zamknięcie drzwi, spakowanie rzeczy do szkoły itp. Dziś jest tego o wiele mniej.
Od paru lat mam u siebie zwykle wielki bałagan. Są to tak prozaiczne rzeczy jak niepochowane rzeczy czasem od paru tygodni, choć ich schowanie zajęłoby minutę. Przerzucanie rzeczy z fotela na łóżko, biurko i na odwrót, tylko o to, by na przykład od razu położyć się, nie musząc najpierw sprzątać. Trywialne rzeczy w głowie urastają do tak uciążliwych, że odkładam je na później.
To chyba tyle, póki co. Dziękuję za cierpliwość i życzliwość i za każdą wyrozumiałą odpowiedź. Jesteście pierwszymi, którym o wielu z tych spraw w ogóle mówię, dlatego też zależy mi by nie podawać większych szczegółów z mojego życia.
Awatar użytkownika
Taki_Michał
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 8 grudnia 2019, o 20:14

28 listopada 2023, o 13:26

Witam, przeczytałem z grubsza Twój post i nachodzą mnie takie pytania, czy robiłeś kiedyś testy na Zespół Aspergera (autyzm) lub ktoś go podejrzewał u Ciebie? Nie jestem co prawda psychiatrą, ale z tego co piszesz rzuca się w oczy kilka kluczowych objawów, OCD, nadwrażliwość na bodźce, stimming (różnego rodzaju kompulsywne dotykanie się) i inne. Jednak jak by nie było, nawet jeśli miałbyś to zaburzenie to nie jesteś "nienormalny", jesteś sobą, taki po prostu jesteś i to jest OK. Chociaż część z tego, co piszesz pasuje też do schizoidalnego zaburzenia osobowości, np. fantazjowanie, poczucie bycia innym. Te 2 zaburzenia czasami są mylone ze sobą ze względu na podobieństwo symptomów. Piszę to dlatego, że uważam, że właściwe zdiagnozowanie jest bardzo ważne, bo wtedy wie się, z czym się ma do czynienia i można dopasować odpowiednie metody radzenia sobie w życiu codziennym. Ale jak mówię, niezależnie od diagnozy nie jesteś "nienormalny", masz prawo taki być. A jak u Ciebie z relacjami międzyludzkimi? Wnioskuję z posta, że jesteś raczej samotnikiem. Masz w ogóle potrzebę kontaktu z innymi, czy czujesz się "samowystarczalny" w każdym aspekcie? To też ważne, bo relacje z ludźmi dużo zmieniają, szczególnie w depresji, kiedy przestajesz się tak skupiać na sobie, a zauważasz innych, to nagle życie robi się fajniejsze. No i wspomniałeś o pornografii i masturbacji, nie wiem, w jakim natężeniu Cię to dotyczy, jeśli jest to częste i nałogowe to też trzeba by się za to wziąć, i to koniecznie, bo to bardzo odcina od innych ludzi. Podsumowując to polecam więcej kontaktu z ludźmi, a mniej izolacji i pornografii. Reszta z czasem się ułoży.
Powodzenia i bądź dobrej myśli
Georg_
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 listopada 2023, o 23:21

28 listopada 2023, o 14:25

Taki_Michał pisze:
28 listopada 2023, o 13:26
czy robiłeś kiedyś testy na Zespół Aspergera (autyzm) lub ktoś go podejrzewał u Ciebie? Nie jestem co prawda psychiatrą, ale z tego co piszesz rzuca się w oczy kilka kluczowych objawów, OCD, nadwrażliwość na bodźce, stimming (różnego rodzaju kompulsywne dotykanie się) i inne. Jednak jak by nie było, nawet jeśli miałbyś to zaburzenie to nie jesteś "nienormalny", jesteś sobą, taki po prostu jesteś i to jest OK. Chociaż część z tego, co piszesz pasuje też do schizoidalnego zaburzenia osobowości, np. fantazjowanie, poczucie bycia innym. Te 2 zaburzenia czasami są mylone ze sobą ze względu na podobieństwo symptomów.
Dziękuję serdecznie za odpowiedź. Nie robiłem testów. Z tego co teraz na szybko poczytałem o tych zaburzeniach, to Aspergera bym raczej wykluczył. Nie mam problemów z mową czy z wyczuwaniem ironii, operowaniem ironią, poczuciem humoru itd. Co do schizoidalnego zaburzenia osobowości (chyba pierwszy raz o tym czytam), to rzeczywiście wiele rzeczy bardzo do mnie pasuje. Kto wie, kto wie, ale z tego co widzę to na razie mało zbadane zaburzenie. Oczywiście nie mam nigdy kłopotu z rozróżnieniem tego co naprawdę, a co w mojej głowie, tak dodam dla jasności.
Co do samotnictwa, wyrażania uczuć, bliskości, zrobiłem w tym względzie w ostatnich latach duże postępy, ale wciąż jest wiele do pracy.
Może jeszcze ktoś czymś się podzieli?
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

16 grudnia 2023, o 20:25

Zdecydowanie rozwinął się w tobie stan schizoidalny, który najlepiej rozumieć jako stan ucieczki od życia, zatracenia życia zewnętrznego na rzecz wewnętrznego. Postaram się opisać wszystko jak najkrócej, aby być może naprowadzić cię bardziej na źródło twoich problemów.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Czułem też się inny niż rówieśnicy, bo miałem trochę inne maniery, zainteresowania. Szybciej przechodziłem do świata dorosłych a zainteresowania i zachowania rówieśników często uważałem za płytkie, mało ambitne, niewartościowe. Wyniosłem to z domu i nie umiałem tego zmienić, ale w gruncie rzeczy chyba dlatego czułem się inny i jakoś nieprzystający. Nie chciałem się za bardzo z nikim dzielić moim światem, a zwłaszcza tym co mogłoby się w nim wydać komuś dziwne.
Jest to nic innego jak poczucie wyższości, które maskuje nieadekwatność i udowadnia, że można z obiektów (innych ludzi) z powodzeniem zrezygnować i być samowystarczalnym. Jest to poniekąd neurotyczny (nerwicowy) mechanizm obronny i wynika z tego, że dziecko dotknięte niższością postanawia obrać (oczywiście nieświadomie) za swój cel życiowy odzyskanie poczucia wyższości, czyli pozbycia się poczucia niższości.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Nie miałem nigdy ataków paniki, ale lęk wolnopłynący mam z całą pewnością, a lat starczy spokojnie by wypełnić kryteria kliniczne – to już będzie jakieś prawie 20 lat. W wieku 17 lat zacząłem się skarżyć na bardzo silne bóle pleców, ramion, kręgosłupa. Chodziłem po lekarzach na kręgosłup, na stopy (płaskostopie), na masaże pleców, na refleksologię. Po tych masażach zawsze była ulga, ale w przeciągu doby (gdy przyjeżdżałem na kolejny masaż) wszystko było już po staremu. Fizjoterapeutka i refleksolożka mówiły już wtedy, że to niemożliwe i że to może być stresowe, nerwowe. Uznałem to wtedy za dobry żart. Robiłem rezonans magnetyczny kręgosłupa. Generalnie wyszło, że trzeba robić ćwiczenia wzmacniające mięśnie przy kręgosłupie itd. To wszystko utrzymuje się do dzisiaj, ale chyba nauczyłem się mniej tym przejmować i z tym bólem żyć.
Jeżeli chodzi o osobowość schizoidalną, to nie da się funkcjonować inaczej niż za pośrednictwem stałego silnego lęku. Lęk jest czystą reakcja na niebezpieczeństwo wskazuje na pragnienie przetrwania ego (osobowości). Ego, któremu zagraża niebezpieczeństwo, mobilizuje sygnał lęku i przygotowuje się do walki lub ucieczki. Osoba schizoidalna pod wpływem stresu wycofuje swoje prawdziwe "ja" (rozszczepienie ego) z walki, pozostaje więc ucieczka. Jeżeli chodzi o twoje objawy somatyczne są one czysto psychoneurotycznymi mechanizmami obronnymi, które próbują poradzić sobie z wewnętrznymi (które zostały zabrane do wewnątrz) złymi relacjami z obiektami (ludźmi). W końcu nerwice są generowane przez zakłócenia w relacjach międzyludzkich, a całą nerwicę można najlepiej opisać słowami: „cała naprzód wstecz”. O ile można ogromne napięcie i wewnętrzne wrzenie zamaskować spokojem i obojętnością na zewnątrz, to wewnętrznie nie da się niczego zamaskować i wszystko to objawia się potem fizycznie angażując najsłabsze ogniwo (narząd).
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Pojawiał się też wtedy temat osobowości obsesyjno-kompulsywnej, a pan psycholog nawet coś wspomniał o „maniakalności”.
Poprzez stan maniakalny można rozumieć fazę formy kompulsywnej aktywności. Jest to desperacka próba wyrwania całej psychiki ze stanu zdewitalizowanej bierności, rezygnacji z życia i ostatecznie regresji. Im trudniejsza jest walka o pokonanie regresywnego ego, tym bardziej człowiek staje się niezdolny do odpoczynku i relaksu.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Od dziecka cierpię na „zamyślanie się”. Od kiedy pamiętam, ulubionymi zabawami, było wymyślanie sobie różnych historii, w których to ja odgrywałem jakąś tam rolę, często nie potrzebowałem innych osób, tylko własnej wyobraźni. Mogłem przy tym biegać po pokoju, czołgać się czy co tam jeszcze innego. Wszystko było w mojej głowie. Gorzej, że w jakiejś tam formie ciągnęło się to, gdy mój wiek wskazywałby, że należy z tym skończyć. Koło powiedzmy 16 roku życia takie myślowe ucieczki w odgrywanie jakichś ról i fantazjowanie się jeszcze zdarzały, tylko w trochę innej formie. Chyba nawet już trochę później miałem „pasję” typu rozgrywanie w głowie jakichś wirtualnych meczy wirtualnymi drużynami, w których umieszczałem różnych znajomych, kolegów albo znanych sportowców, po czym zapisywałem jakieś wyniki, relacje z meczów, zbierałem skrupulatnie te zapiski (tak żeby nikt nie zobaczył), robiłem tabelki itd… Podobnego rodzaju fantazjowanie nawet i później się zdarzało, na przykład na temat mojej przyszłości, kariery, itd (jakieś alternatywne wersje życia, tożsamości…). Ale to zamyślanie nie zawsze ma taką formę. Najczęściej to po prostu niepowstrzymywalne uciekanie myśli w przeszłość lub w przyszłość lub strumień świadomości niekończących się skojarzeń.
Osoba schizoidalna czuje się przytłoczona przez świat zewnętrzny i ucieka od niego do wewnątrz. Taka ucieczka w fantazję ma też na celu zapobiegnięcie dalszemu wycofywaniu się. Świat wewnętrzny jest to świat w którym można żyć, podczas gdy świat zewnętrzny został w większym stopniu zatracony. Niestety to w tym ukrytym wewnętrznym świecie pozostaje żywotna aktywność umysłowa a wraz z nią emocje, które są potem tłumione na zewnątrz; zewnętrzne ja jest pozbawione tych żywotnych uczuć i działań i w efekcie cała osobowość wydaje się sztywna czy bezuczuciowa.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Mam od lat problem z nałogową masturbacją i pornografią. W dziedzinie seksualności miałem sporo lęków o homoseksualizm. W pewnym okresie strasznie odczuwałem, że podobają mi się inni chłopacy, często trochę młodsi i wysportowani (czułem się gorszy, bo chciałem mieć takie ciało jak mają oni). To się samo nakręcało, bo bardzo się tego bałem. Dziś wiem, że to były schizy (prawdopodobnie coś w rodzaju nerwicy lękowej, może podbudowanej normami religijnymi), bo to prawie całkowicie minęło. Za to teraz często w moich fantazjach pojawiają się nastoletnie dziewczyny, a mniej rówieśniczki, co też mnie niepokoi.
Myślę, że należy na to spojrzeć w ten sposób: u osoby z zaburzoną osobowością umysłowe procesy dojrzewania nigdy się tak naprawdę nie rozpoczęły. Zanim dziecko zostanie pouczone o swojej roli seksualnej, przechodzi przez fazę wstępną, jaką jest hermafrodytyzm psychiczny. To co też jest znamienne, to fakt, że są to fantazje i jeżeli występują one tylko w świecie wewnętrznym, to moim zdaniem nie ma powodu do obaw, bo ten popęd seksualny jest związany z fikcją. W zasadzie to wszystkie seksualne przejawy nerwicy mają charakter symboliczny. Można przyjąć, że ta uszkodzona seksualność, to szukanie substytutów, tego czego komuś pod jakimś względem brakuje. Perwersja zawsze oznacza, że człowiek dąży do odstępstwa od normy, w obawie przed zranieniem go w poczuciu własnej wartości. Podobna sytuacja występuje u osób oddających się masturbacji.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Ostatnio słuchałem o dermotillomanii i mnie trochę oświeciło. To jest jedyna rzecz, o której pomyślałem, jak usłyszałem z ust psychologa o „maniakalności”… Od nie pamiętam kiedy (raczej od wieku kilku lat) regularnie i kompulsywnie drapię sobie skórę moszny. To jest takie napadowe. W pewnym momencie nie da się przestać, aż przychodzi odprężenie (tutaj to nie ma akurat żadnych konotacji seksualnych – zaznaczam). Trudno mi sobie wyobrazić, żebym z tego zrezygnował. Nieraz wieczorem, nieraz po powrocie do domu, nieraz w toalecie. Bagatelizowałem to przez całe życie. I znowu: nie jest to jakaś postać hardcorowa, nie mam ran, choć nieraz na pościeli czy w sedesie zauważam dużo złuszczonego naskórka z tej części ciała. Są też inne drapania się, po całym ciele, ale nie tak intensywnie, po głowie, dotykanie twarzy, obgryzanie paznokci. Ludzie to czasem zauważają, ale nikt nie podejrzewał u mnie choroby. Ostatnio kilka razy drapałem się po kostkach i zafundowałem sobie pokaźne strupy (aż sam się zdziwiłem).
W niektórych przypadkach takie okaleczenie się ma miejsce, aby uciszyć lęk.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Zawsze jednak powodem jest subiektywne odczucie swędzenia (może w przypadku moszny zdarza się, że wywołuje sam ten mechanizm, zaczynając się drapać). Dawniej miewałem też takie uczucia gorąca, igiełek na plecach. Zwłaszcza np. przy suszeniu włosów, ze względu na ciepło. Nie znoszę na przykład ciepła buchającego z jedzenia na talerzu, zwłaszcza gdy mam na sobie jakiś gruby sweter. Nie wyobrażam sobie jedzenia obiadu w jakimś upalnym słońcu czy coś takiego (sorry, jeśli nie łapiecie związku, w zasadzie nie umiem go wytłumaczyć…) Od dziecka nie znosiłem gryzących swetrów, metek itd. i potrafiłem z tego powodu wywoływać w domu niemałe przedstawienia, by rodzice mi jakoś pomogli.
Potocznie można by było to nazwać nadwrażliwością na bodźce. W przypadku dziecka już konstytucjonalne predysponowanego do nerwicy mamy do czynienia z nerwowym temperamentem. Taki charakter neurotyczny jest nieustannie "uwrażliwiony", zawsze na straży, jak zaawansowany wartownik, stale w kontakcie z otoczeniem. Za pomocą "czułych anten" prześwietla otoczenie i skanuje je, wychwytuje związki, które umykają innym, wyostrza zmysły i wychwytuje potencjalne niebezpieczeństwa przez co praktycznie całkowicie traci spokój ducha. Mamy wtedy do czynienia ze stanami napięcia, które wykraczają, i to znacznie, poza te, które towarzyszą najbardziej intensywnym normalnym wysiłkom cielesnym.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Inną przypadłością w dzieciństwie był nagły ból całego ciała, z którego powodu również histeryzowałem i rodzice nie bardzo wiedzieli jak sobie z tym poradzić i co mi jest.
Przyjęło się, że osoba z histerią, to inaczej osoba "szukająca uwagi". Z pewnością dla rodziców twoja histeria była tylko czymś bezmyślnie irytującym, ale tak naprawdę nie rzadko jest to swoisty krzyk o pomoc. Prawda jest taka, że taka osoba poszukuje uwagi w takim samym sensie, w jakim robi to tonący człowiek.
Georg_ pisze:
28 listopada 2023, o 01:45
Miałem epizody bardzo częstego mycia rąk, twarzy. W dzieciństwie zdarzało się sprawdzanie wszystkiego po kilka razy, zamknięcie drzwi, spakowanie rzeczy do szkoły itp. Dziś jest tego o wiele mniej.
Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne bardzo często odwracają uwagę od właściwego problemu (egzystencjalnego lęku), dzięki czemu można na chwilę odzyskać przez te czynności kontrolę nad sytuacją lub odwrócić swoją uwagę w kierunku tych z pozoru błahych czynności. Idą często za tym takie myśli automatyczne jak: "jak taki skarb jak ja mógłby się pobrudzić" itp.

Założyłam osobowość schizoidalną, jednakże niewykluczone, że oscylujesz jeszcze pomiędzy unikającą, a schizotypową. Za schizotypią może przemawiać twoje intensywne drapanie się.
Georg_
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 listopada 2023, o 23:21

19 grudnia 2023, o 16:15

Dziękuję serdecznie za odpowiedź. Trochę słuchałem o schizotypowym zaburzeniu osobowości i wydaje mi się, że tam objawy są silniejsze. Chyba nie ma w moim wyglądzie i zachowaniu jakichś dziwnych cech... No i nie jestem jakimś wielkim ekscentrykiem. Ci, którzy już mnie poznają, uważają mnie raczej za najbardziej normalnego człowieka na świecie i za równego gościa :) To bardziej pasuje do schizoida. Choć z opisów, które słyszałem, nie umiem jednoznacznie wywnioskować, gdzie przyporządkować siebie. Wydaje mi się, że najpierw nie chciałem zbyt bliskich relacji z innymi ludźmi, ale w pewnym sensie też bardzo bym ich chciał, choć nie umiem (niby schizoid nie chce, a schizotyp nie umie - tak gdzieś przeczytałem). Ostatnio ogólnie jest z tymi relacjami i tak dużo lepiej niż kiedyś, ale nie jest idealnie. Słyszałem też że osoba schizotypowa raczej nie zgłosi się sama na terapię, co się stało w moim przypadku.
Z tego co piszesz, bardzo dotyczy mnie nieumiejętność wypoczynku (budzę się zawsze zmęczony od niepamiętnych czasów, nie umiem się efektywnie relaksować), sztywność, która jest dostrzegalna przez innych. Gdy inni jakoś ją komentują, czy reagują na nią, albo żartują, trochę nie umiem się do tego odnieść (zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak, czy naprawdę jakoś dziwnie wyglądam lub się zachowuje, albo czy ta osoba nie chce pod pozorem żartów "wbić mi jakiejś szpili" czy przekazać czegoś, czego ja nie rozumiem.
Ogólnie jednak nie byłem nigdy postrzegany w jakiejś takiej zbiorowej opinii jako ktoś z problemami czy dziwny. Często pełniłem funkcje reprezentacyjne czy przywódcze i byłem chwalony za ich wykonywanie. Nieraz jednak miałem problem ze spontanicznością w towarzystwie (to zależy od ludzi i od grupy). Te bóle mogą również mieć związek z tą sztywnością ciała. I oczywiście maska spokoju, pod którą jest olbrzymi lęk i huragan różnych emocji.
takemylootbro pisze:
16 grudnia 2023, o 20:25
Jest to nic innego jak poczucie wyższości, które maskuje nieadekwatność i udowadnia, że można z obiektów (innych ludzi) z powodzeniem zrezygnować i być samowystarczalnym. Jest to poniekąd neurotyczny (nerwicowy) mechanizm obronny i wynika z tego, że dziecko dotknięte niższością postanawia obrać (oczywiście nieświadomie) za swój cel życiowy odzyskanie poczucia wyższości, czyli pozbycia się poczucia niższości.
Jest to bardzo prawdopodobne. Pytanie skąd się wzięło poczucie niższości. Czy tylko z porównania, że jestem inni niż koledzy i że nie spełniam jakichś przyjętych wśród dzieci modeli "bycia fajnym"? Zawsze słabo grałem w piłkę i miałem na tym punkcie wielkie kompleksy, bo wszystkim to wychodziło jakoś spontanicznie, a mnie nikt nigdy nie nauczył i szło to bardzo nieporadnie zanim zrozumiałem w ogóle o co w tym chodzi... No i psułem innym zabawę...
takemylootbro pisze:
16 grudnia 2023, o 20:25
Przyjęło się, że osoba z histerią, to inaczej osoba "szukająca uwagi". Z pewnością dla rodziców twoja histeria była tylko czymś bezmyślnie irytującym, ale tak naprawdę nie rzadko jest to swoisty krzyk o pomoc. Prawda jest taka, że taka osoba poszukuje uwagi w takim samym sensie, w jakim robi to tonący człowiek.
To w sumie takie gdybanie... Bo dziś dopiero człowiek tak to analizuje. Wtedy byłem mały i po prostu coś mnie bolało albo swędziało. Ogólnie nie mogę powiedzieć, że moi rodzice się mną nie interesowali, bo to by była nieprawda. Może czasem bagatelizowali trochę to, co ja czuje. Ale dopiero teraz to widzę. Ogólnie na pewno miałem ze strony rodziców dużo miłości. No może zbyt mało od taty. Nawet kiedyś go zapytałem, czy mojego brata kocha bardziej, bo tak mi się wydawało. Czasem też się ze mnie śmiał lub mnie krytykował. I to sprawiło, że z kolei zbyt mocną relację miałem z mamą, bo była taką pewną "ucieczką", "ostoją" dla mnie... Ale dzisiaj odkrywam, że i mama miała swoje za uszami w moim wychowaniu. Czasem nie radziła sobie z sobą i przerzucała na mnie różne swoje lęki, kompleksy, oczekiwała nie wiadomo czego. Może rzeczywiście już wtedy "tonąłem" w jakiś sposób.
takemylootbro pisze:
16 grudnia 2023, o 20:25
Potocznie można by było to nazwać nadwrażliwością na bodźce. W przypadku dziecka już konstytucjonalne predysponowanego do nerwicy mamy do czynienia z nerwowym temperamentem. Taki charakter neurotyczny jest nieustannie "uwrażliwiony", zawsze na straży, jak zaawansowany wartownik, stale w kontakcie z otoczeniem. Za pomocą "czułych anten" prześwietla otoczenie i skanuje je, wychwytuje związki, które umykają innym, wyostrza zmysły i wychwytuje potencjalne niebezpieczeństwa przez co praktycznie całkowicie traci spokój ducha. Mamy wtedy do czynienia ze stanami napięcia, które wykraczają, i to znacznie, poza te, które towarzyszą najbardziej intensywnym normalnym wysiłkom cielesnym.
Chyba to ostatnie zdanie to odkrycie. Tak właśnie jest. Nikt nie wie i nie rozumie tego, co ja czuję w ciele i nikt nie widział żadnych powodów bym tak czuł. A i to wychwytywanie tego co umyka innym by się też sprawdzało. W sensie ogólnie jestem spostrzegawczy, no chyba że się zamyślę, wtedy nic mogę nie zauważyć z tego co się działo wokół. Mama wspomina, że już jako dziecko posadzone w krzesełku, nie wierciłem się, nie bawiłem, nie rzucałem przedmiotów, tylko patrzyłem, obserwowałem i analizowałem.
takemylootbro pisze:
16 grudnia 2023, o 20:25
Perwersja zawsze oznacza, że człowiek dąży do odstępstwa od normy, w obawie przed zranieniem go w poczuciu własnej wartości. Podobna sytuacja występuje u osób oddających się masturbacji.
Mogłabyś trochę rozwinąć tę myśl? Ale ogólnie rozumiem i też tak myślę w kwestii seksualności. Najkrócej mówiąc objawy wynikają z pewnej niedojrzałości, dorastania będąc zamkniętym w pewnej "klatce" odgradzającej od ludzi.
takemylootbro pisze:
16 grudnia 2023, o 20:25
Poprzez stan maniakalny można rozumieć fazę formy kompulsywnej aktywności. Jest to desperacka próba wyrwania całej psychiki ze stanu zdewitalizowanej bierności, rezygnacji z życia i ostatecznie regresji. Im trudniejsza jest walka o pokonanie regresywnego ego, tym bardziej człowiek staje się niezdolny do odpoczynku i relaksu.
Tak, takimi stanami maniakalnymi jest na pewno to drapanie się - to jest ewidentne. Nigdy jednak intencjonalnie sam się nie okaleczałem. Niektóre myśli i ucieczka w różne światy też może czasem przybierać postać trochę maniakalną.Mogę prosić o rozwinięcie tego stwierdzenia: "Im trudniejsza jest walka o pokonanie regresywnego ego, tym bardziej człowiek staje się niezdolny do odpoczynku i relaksu"?

Co do osobowości unikającej, to jeszcze sobie poczytam... Jeszcze raz dziekuję!
Georg_
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 listopada 2023, o 23:21

19 grudnia 2023, o 16:40

Teraz widzę, że trochę sam sobie zaprzeczyłem w dwóch pierwszych akapitach... Więc wyjaśniam: obecnie przebywam często w środowisku międzynarodowym i międzykulturowym. To czasem utrudnia komunikację i zrozumienie czyjegoś przekazu. Ostatnio zdarza się, że nie wiem na ile ktoś żartuje, a na ile chce coś mi przekazać. I wygląda na to, że jedną osobę coś bardzo dziwi w moim wyglądzie czy zachowaniu. Pyta mnie się ciągle, czy wszystko dobrze i czy nie mam depresji. Natomiast ujmując to tak przekrojowo, nie spotkałem się z jakimiś masowymi dziwnymi reakcjami na mój wygląd czy zachowanie.
Awatar użytkownika
takemylootbro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15

21 grudnia 2023, o 13:45

Georg_ pisze:
19 grudnia 2023, o 16:15
Dziękuję serdecznie za odpowiedź. Trochę słuchałem o schizotypowym zaburzeniu osobowości i wydaje mi się, że tam objawy są silniejsze. Chyba nie ma w moim wyglądzie i zachowaniu jakichś dziwnych cech... No i nie jestem jakimś wielkim ekscentrykiem. Ci, którzy już mnie poznają, uważają mnie raczej za najbardziej normalnego człowieka na świecie i za równego gościa :) To bardziej pasuje do schizoida. Choć z opisów, które słyszałem, nie umiem jednoznacznie wywnioskować, gdzie przyporządkować siebie. Wydaje mi się, że najpierw nie chciałem zbyt bliskich relacji z innymi ludźmi, ale w pewnym sensie też bardzo bym ich chciał, choć nie umiem (niby schizoid nie chce, a schizotyp nie umie - tak gdzieś przeczytałem). Ostatnio ogólnie jest z tymi relacjami i tak dużo lepiej niż kiedyś, ale nie jest idealnie. Słyszałem też że osoba schizotypowa raczej nie zgłosi się sama na terapię, co się stało w moim przypadku.
Jeżeli chodzi o te 3 zaburzenia tj. unikające, schizoidalne i schizotypowe to łączą się one ze sobą i kolejno przedstawiają nasilenie objawów. Najlżejsze objawy występują w unikającej, najcięższe w schizotypowej. Można powiedzieć, że schizotypowa pochłania wszystkie cechy unikające i schizoidalne.
Wygląda na to, że nie mogę wkleić linku więc po prostu zrobię reinterpretacje:

OBJAWY OSOBOWOŚCI SCHIZOIDALNEJ:
MNIEJ POWAŻNE OBJAWY
- Potrzebuje innych, odrzuca bliskość, gdy jest oferowana
- Strach przed odrzuceniem, nieadekwatnością, porzuceniem, porażką
- Wstyd, zażenowanie, poczucie niższości
- Tendencja do niepokoju lub depresji
- Zahamowanie w osiąganiu celów, poczucie bezsilności

- Strach przed upokorzeniem
- Nieśmiałość i powściągliwość
- Czuje się jak outsider
- Trudności z wyrażaniem gniewu
- Ograniczone emocje
- Pasywny i nieasertywny
- Brak relacji społecznych lub romantycznych
- Zaprzeczanie potrzebom zależności
- Wydaje się mieć niewielką potrzebę ludzkiej bliskości
- Brak umiejętności społecznych
- Ma trudności z rozumieniem zachowań ludzi

- Zabobonne, magiczne przekonania
- Idiosynkratyczne rozumowanie lub procesy percepcyjne; Upośledzenie pod wpływem stresu
- Okolicznościowa, gawędziarska lub zbyt konkretna mowa
- Ograniczony wgląd, irracjonalna lub niespójna komunikacja

BARDZIEJ POWAŻNE OBJAWY

Unikająca ____
Schizoidalna ____
Schizotypowa ____

Inne dość dobrze (moim zdaniem) uchwycone objawy schizoidii:
1. Ograniczony afekt twarzy
2. Brak ekspresji niewerbalnej
3. Oderwanie (brak zaangażowania)
4. Brak ekspresji werbalnej
5. Obojętność (brak zainteresowania)
6. Ostrożność
7. Brak zmienności afektu/ekspresji w czasie
8. Słaby kontakt
9. Brak spontaniczności w mowie
10. Brak werbalnej reakcji na uwagi ludzi
11. Fizyczna anergia
12. Izolacja społeczna

A może od razu lepiej powiedzieć, że są to dobrze uchwycone objawy konstrukcji obronnej, czyli fałszywego ja. To co jest chyba najbardziej mylące w rozpoznaniu, to fakt, że np. takie DSM skupia się bardziej na tym co widać, a nie na tym czego nie widać. Problem w tym, że takie osobowości rzadko są tym, czym wydają się na zewnątrz. Jeżeli posiadasz jakieś relacje z innymi, to być może bliżej ci do osobowości unikającej. Pytanie tylko jak bliskie są to relacje. Pod słowem bliskie mam na myśli czy są one „emocjonalnie prawdziwe”. To z czym się zmagają tego typu osobowości to fakt, że nie pokazują one swojego prawdziwego ja (swojej prawdziwej osobowości) innym. Zakładają one najczęściej właśnie tak jak to nazwałeś maskę spokoju, ewentualnie ekscentryczności w przypadku schizotypowej. Jeśli człowiek jest zbyt biegły w ukrywaniu siebie inni nie dowiedzą się o nim zbyt wiele, analizując tylko jego zachowanie stąd często fałszywe przekonanie, że ktoś jest wygodnie nudny/miły/spokojny/zamknięty w sobie etc. Z tego też właśnie powodu tak ciężko nawiązać bliskie relacje. Czasami takie osobowości potrafią prawie, że kompulsywnie grać jakąś rolę i nie zostać „wykrytym” przez innych, jednakże są to mniej zaburzone jednostki. Myślę, że nie trzeba sztywno się trzymać jednego zaburzenia, bo czasami można złapać się za głowę widząc diagnozy gdzie wypisane jest po kilka lub kilkanaście zaburzeń osobowości.
To czy ktoś się pojawi na terapii zależy od tego jak bardzo cierpi i jak bardzo jest świadom swojego cierpienia. Osoba schizotypowa, czy taki schizoid woli wzmocnić swoją samowystarczalność i eliminuje potrzebę pomocy ze strony innych. Obie wykazują pozytywny obraz siebie w porównaniu do osobowości unikającej, która ma ten obraz negatywny. Oczywiście jest to dość delikatna kwestia, bo ten pozytywny obraz siebie wynika po prostu z mechanizmów obronnych i nie ma typowo narcystycznego charakteru, raczej jest skutkiem samotniczej egzystencji i nie spotykaniem się z innymi. Największe bezpieczeństwo jest wtedy kiedy nie ma się kontaktu z innymi i nie ma się do kogo porównać. Co ciekawe nadal osoby takie doskonale zdają sobie sprawę jakie są. Często wewnętrznie czują że są nikim, niczym, nie żyją naprawdę, jednakże uspokajają się kiedy mogą znaleźć winnego i dalej wywyższać pozornie swoją osobowość.
Georg_ pisze:
19 grudnia 2023, o 16:15
Z tego co piszesz, bardzo dotyczy mnie nieumiejętność wypoczynku (budzę się zawsze zmęczony od niepamiętnych czasów, nie umiem się efektywnie relaksować), sztywność, która jest dostrzegalna przez innych. Gdy inni jakoś ją komentują, czy reagują na nią, albo żartują, trochę nie umiem się do tego odnieść (zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak, czy naprawdę jakoś dziwnie wyglądam lub się zachowuje, albo czy ta osoba nie chce pod pozorem żartów "wbić mi jakiejś szpili" czy przekazać czegoś, czego ja nie rozumiem.
Ogólnie jednak nie byłem nigdy postrzegany w jakiejś takiej zbiorowej opinii jako ktoś z problemami czy dziwny. Często pełniłem funkcje reprezentacyjne czy przywódcze i byłem chwalony za ich wykonywanie. Nieraz jednak miałem problem ze spontanicznością w towarzystwie (to zależy od ludzi i od grupy). Te bóle mogą również mieć związek z tą sztywnością ciała. I oczywiście maska spokoju, pod którą jest olbrzymi lęk i huragan różnych emocji.
Nie wiem czy myślimy o tym samy, ale ja sztywność pojmuję jako coś na wzór absolutnej samokontroli, bez okazywania słabości (emocji) przez co człowiek siedzi nieruchomo, jakby zamrożony, nie jest energiczny, reaguje zbyt powoli, aby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi otoczenia. Myślę, że sztywność i brak spontaniczności są komplementarne. Ciężko o spontaniczność i wyluzowanie jak ma się w samym rdzeniu swojej istoty krytycznego obserwatora, który ocenia czyny, które nie są samoekspresją. Chodzi mi tutaj o podział osobowości na „ja” wewnętrzne (to prawdziwe które obserwuje fałszywą personę, która jest ukazywana innym) i zewnętrzne (fałszywa maska/osobowość/persona, która jest bardzo często bez życia, a co za tym idzie jest sztywna, zamrożona, bez emocji). Największy problem jest wtedy kiedy ktoś kompletnie nie wie kim jest, jakby nie było w nim żadnej osobowości nawet tej prawdziwej. Wtedy bardzo często ludzie cierpią na apatię czy anhedonie, narzekają na pustkę. Bóle somatyczne (które mają charakter psychoneurotyczny tj. nerwicowy) mogą mieć pozornie różne odzwierciedlenie, najczęściej są wyrazem tego, że coś jest nie tak, że człowiek jest źle "ustawiony", coś poszło nie tak w budowie jego osobowości, przez co odczuwa wieczny lęk, nieadekwatność, chce temu przeciwdziałać wyżywając osobowość, uciec od upokorzenia. Wybiera okrężne drogi, aby dotrzeć do tego celu, ale cel sam w sobie (poczucie wyższości), jest fikcyjny i często finalnie niemożliwy do zrealizowania. Oczywiście lęk sam w sobie jest częścią życia, prowadzi często do rozwoju u zdrowej osoby, która podejmując go kieruje się ku dojrzałości. Odsuwanie tego lęku, tłumienie go wywołuje pojawianie się lęku neurotycznego, który funkcjonuje niejako zamiennik w zastępstwie lęku egzystencjalnego, co nie tylko hamuje rozwój, ale oddala od normalnych zadań życiowych na rzecz fikcyjnego celu. Mówiąc inaczej lęk nerwicowy kieruję uwagę człowieka na inne zastępcze problemy, odsuwa w cień lęki egzystencjalne i jednocześnie je deformuje (na rzecz fikcyjnego celu poczucia wyższości), dlatego czasami lęki te wydają się być pozbawione sensu i ogólnej przyczyny, zadają bóle i obciążają, zarówno fizycznie jak i psychicznie, a przyczyna tego wszystkiego jest ukryta gdzieś głęboko w podświadomości. Idealnie tutaj pasuje powiedzenie, że człowiek wie znacznie więcej niż rozumie.
Georg_ pisze:
19 grudnia 2023, o 16:15
Jest to bardzo prawdopodobne. Pytanie skąd się wzięło poczucie niższości. Czy tylko z porównania, że jestem inni niż koledzy i że nie spełniam jakichś przyjętych wśród dzieci modeli "bycia fajnym"? Zawsze słabo grałem w piłkę i miałem na tym punkcie wielkie kompleksy, bo wszystkim to wychodziło jakoś spontanicznie, a mnie nikt nigdy nie nauczył i szło to bardzo nieporadnie zanim zrozumiałem w ogóle o co w tym chodzi... No i psułem innym zabawę...
Poczucie niższości jest wynikiem albo organicznej niższości narządów albo ich niewystarczalności. Czasami są to stany słabości cielesnej lub psychicznej, czasami nadmierne pobudzenie układu nerwowego, czasami ociężałość czy niezdarność. Wśród wad związanych z organiczną niższością można wymienić: zez, zaburzenia akomodacji narządu wzroku lub światłowstręt, nadruchliwość, jąkanie i inne zaburzenia mowy, osłabienie słuchu, niedogodności organiczne i psychiczne wynikające z obecności migdałków, aproseksja, częste dolegliwości narządów zmysłów, układu oddechowego i pokarmowego, wyraźna brzydota i wady rozwojowe, wady zgryzu, obecność znamion, leworęczność, wodogłowie, krzywica, anomalie szkieletowe takie jak skolioza, zaokrąglenie pleców, koślawość i szpotawość kolan, uporczywe nietrzymanie kału i moczu, wady rozwojowe narządów płciowych, oto niektóre z niezliczonych anomalii. Jeżeli chodzi o uderzającą niezdarność ruchową jest ona typowa dla dzieci opisanych przez Aspergera lub Sucharew (jako pierwsza zdiagnozowała coś na wzór schizoidalnego zaburzenia osobowości w dzieciństwie), czyli najprawdopodobniej tych które w przyszłości mogą rozwinąć zaburzenie unikające/schidoizdalne/schizotypowe.
Georg_ pisze:
19 grudnia 2023, o 16:15
To w sumie takie gdybanie... Bo dziś dopiero człowiek tak to analizuje. Wtedy byłem mały i po prostu coś mnie bolało albo swędziało. Ogólnie nie mogę powiedzieć, że moi rodzice się mną nie interesowali, bo to by była nieprawda. Może czasem bagatelizowali trochę to, co ja czuje. Ale dopiero teraz to widzę. Ogólnie na pewno miałem ze strony rodziców dużo miłości. No może zbyt mało od taty. Nawet kiedyś go zapytałem, czy mojego brata kocha bardziej, bo tak mi się wydawało. Czasem też się ze mnie śmiał lub mnie krytykował. I to sprawiło, że z kolei zbyt mocną relację miałem z mamą, bo była taką pewną "ucieczką", "ostoją" dla mnie... Ale dzisiaj odkrywam, że i mama miała swoje za uszami w moim wychowaniu. Czasem nie radziła sobie z sobą i przerzucała na mnie różne swoje lęki, kompleksy, oczekiwała nie wiadomo czego. Może rzeczywiście już wtedy "tonąłem" w jakiś sposób.
Uważam, że taka histeria jest wołaniem o pomoc, problem w tym, że nikt nie rozumie źródła tego zachowania, ani cierpiący, ani jego otoczenie. Nie chcę niczego sugerować, to tylko taka możliwość wśród wielu, ale być może twoje bóle somatyczne były spowodowane zwróceniem uwagi ojca na ciebie. Jest to dość częsta przypadłość, kiedy działa i chociaż jedna ze stron kieruje wtedy miłość i opiekę w stronę potrzebującego dziecka. Wtedy dziecko korzysta ze swojego poczucia niższości. Jeżeli chodzi o strukturę rodzinną, to niezbędne jest do zdrowego funkcjonowania (rozwinięcia ego, osobowości) posiadanie najpierw silnej relacji z matką, potem z ojcem. Być może czegoś zabrakło. Można by było założyć, że matka nauczyła „bycia” (kobiecość), ale zabrakło „działania” (męskość). Jeżeli matka ma swoje lęki i problemy psychiczne jest jeszcze ciężej, bo lękiem można się potocznie mówiąc „zarazić” (oczywiście mając odpowiednie predyspozycje temperamentne tj. neurotyczne). Przykładowo matka może nadmiernie bać się o swoją pociechę, przez co pociecha zaczyna bać się tak samo o siebie, a to prosta droga do zaburzeń lękowych typu obsesyjno-kompulsywnego. Bardzo ciężko czasami znaleźć jakiś konkretny powód, czasami nawet z pozoru błahe rzeczy mogły mieć wpływ na zmianę w postrzeganiu rzeczywistości, a czasami człowiek przyjmuję na siebie dosłowne mocne uderzenie po którym następuje powolne lub nagłe wycofywanie.
Georg_ pisze:
19 grudnia 2023, o 16:15
Mama wspomina, że już jako dziecko posadzone w krzesełku, nie wierciłem się, nie bawiłem, nie rzucałem przedmiotów, tylko patrzyłem, obserwowałem i analizowałem.
Jeżeli chodzi o taki typ wzorowego, grzecznego dziecka z punktu widzenia psychologicznego jest to dosłownie egzystencjalnie martwe dziecko. Jest to opis dziecka, które w jakiś sposób nigdy nie ożyło: bo naprawdę żywe dziecko jest wymagające, sprawia kłopoty i w żadnym wypadku nie robi tego, co mu się każe. Dzięki temu testuje rzeczywistość, uczy się życia. Najbardziej złowieszcze jest to, że praktycznie wszyscy rodzice nie wyczuwają w tym wszystkim niczego złego, a wręcz przeciwnie wspominają o tym z wyraźną dumą. Takie dziecko rosnąć staje się bardzo często całkowicie zgodne z życzeniami i oczekiwaniami jego rodziców, tzn. zostaje idealnym wzorowym dzieckiem.
Georg_ pisze:
19 grudnia 2023, o 16:15
Mogłabyś trochę rozwinąć tę myśl? Ale ogólnie rozumiem i też tak myślę w kwestii seksualności. Najkrócej mówiąc objawy wynikają z pewnej niedojrzałości, dorastania będąc zamkniętym w pewnej "klatce" odgradzającej od ludzi.
Problem jest trochę bardziej złożony, ma swoje źródło głownie w opozycji "męskość - kobiecość". Stosunek osoby dotkniętej nerwicą do seksualności jest fikcyjny/symboliczny (w szerokim znaczeniu tego słowa). W rozwoju nerwic największą rolę odgrywa prymitywna niepewność co do swojego przeznaczenia seksualnego. Dziecko predysponowane do nerwicy wywyższa płeć, której mu brakuje; zwłaszcza gdy wybitnie męski charakter jego ideału odpowiada na jego poczucie niższości. Wygląda na to, że taka osoba musiała pierwotnie czuć się niedostatecznie obdarzona męskim pierwiastkiem.

Można to ująć tak, że taka osoba będzie obawiać się, że kiedy osiągnie dojrzałość płciową, zaniknie również jego męska fikcja (fikcyjne poczucie wyższości, utożsamiane z męskością). Masturbacja, impotencja i perwersyjne impulsy odpowiadają na lęk przed perspektywą obcowania z partnerem. Ta niepewność własnej roli seksualnej; wątpliwości co do własnej męskości u mężczyzn odpowiada na pierwotną przyczynę poczucia niższości. Poczucie niższości utożsamiane jest z poczuciem kobiecości, stąd tendencja kompensacyjna, która poszukuje (wyobrażonej, fikcyjnej) męskości. Jedna z największych trudności, jakie stoją w sprzeczności w zrozumieniu nerwicy, polega na ochronie i uznaniu, jakie osoba z nią często przyznaje niższym cechom natury kobiecej. Z zadowoleniem obserwuje więc rozkwit swoich chorobliwych zjawisk w ogóle, nie stara się stłumić ani ukryć swoich biernych, masochistycznych cech, swoich cech kobiecej natury, nie myśli o obronie przed homoseksualizmem czy przed innym sposobem zachowania. Ostateczny cel polega zawsze na dominacji nad innymi, co powoduje że osoba ta odczuwa to jako męski triumf.

Perwersyjne skłonności, takie jak masturbacja, pojawiają się jako symbole fikcyjnego programu, który ma zapewnić bezpieczeństwo życia. Czasami ludzie tłumią w nieświadomości skłonności do perwersji lub ukrywają lęk, jaki odczuwają na myśl o partnerze seksualnym, albo przekształcają to w jeszcze inną formę coś na wzór otwartej postawy agresywnej lub aroganckiej wobec potencjalnego partnera. Im dłużej utrzymuje się niepewność co do roli seksualnej, tym bardziej natarczywe stają się próby przyjęcia roli męskiej. U kobiet pozbycie się cech "kobiecych" rodzi cechy "męskie", takie jak rozwiązłość seksualna, niewierność i lekceważenie czystości . To przesadne poczucie niższości zmienia opinię o wartości mężczyzny, deprecjonując go z powodu obawy przed byciem podporządkowaną. Wśród męskich neurotyków podobnie można znaleźć szereg przekonań inspirowanych nieufnością: wszystkie kobiety są złe, frywolne, pochłonięte przez seksualność. Poczucie niższości i skłonność do deprecjonowania tworzą bowiem wraz z ich seksualnymi analogiami i przejawami (sadyzm, masochizm, fetyszyzm, homoseksualizm, fantazje kazirodcze, wywyższenie lub osłabienie popędu seksualnego) podstawę nerwicy.

Ogólnie rzecz biorąc, poczucie winy towarzyszące masturbacji dostarcza pretekstów do uchylania się od decyzji i przede wszystkim, do ucieczki przed partnerem seksualnym z powodu lęku. Podobnie jak u neurotyków męskich, nadmierna masturbacja rodzi u neurotycznych kobiet tendencję do unikania decyzji, do unikania stosunku seksualnego, jako środka zapewniającego im "wyższość". W fantazjach kobiet, które są związane z masturbacją, kobieta często przyjmuje rolę męską. Dla mężczyzn masturbacja stanowi dowód, że można się obejść bez kobiety i pretekst do uniknięcia stosunku seksualnego, którego się obawiają ze względu na ewentualną wyższość kobiety. Rodzi się zatem z tendencji do zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Pacjenci z nerwicą też czasami kierują swój popęd seksualny na dzieci, na ludzi o bardzo niskim poziomie społecznym; stają się zboczeńcami lub oddają się publicznej masturbacji, ponieważ mają nadzieję, że za pomocą tych skłonności będą mogli łatwiej zdominować sytuację. Podobnie męska fikcja znajduje swój wyraz w nekrofili. Mężczyzna pozbawiony swej męskości, przemienia swoją ofiarę w "kobietę" i to przede wszystkim pragnienie zobaczenia człowieka całkowicie rozbrojonego, małego, upokorzonego napędza ten stan.
Georg_ pisze:
19 grudnia 2023, o 16:15
Mogę prosić o rozwinięcie tego stwierdzenia: "Im trudniejsza jest walka o pokonanie regresywnego ego, tym bardziej człowiek staje się niezdolny do odpoczynku i relaksu"?
Regresywne ego najbardziej widoczne jest w tendencjach do schizoidalnego samobójstwa (bez poczucia winy jak to ma miejsce w przypadku depresji), a w mniejszym stopniu w stanach wyczerpania, zmęczenia i utraty energii. Zjawiska te pojawiają się, gdy osoba porzuca swoje często prawie, że fanatyczne dążenie do aktywności. Przełamywany jest wtedy maniakalny przymus ciągłej nadmiernej aktywności wraz z jej nierozładowanym napięciem. Wtedy pojawia się albo depresja albo stan apatyczny, albo i jedno i drugie. Takie osoby nie potrafią odpoczywać. Pragną spać, odpocząć, zregenerować się, ale ciało i umysł po prostu nie chcą się „wyłączyć”, więc leżą zmęczeni, niespokojni, nadaktywni umysłowo. Nie mogą ani leżeć spokojnie, ani przestać myśleć. W nocy człowiek jest rozbudzony, tak jak powinien być w dzień, a w dzień, kiedy powinien być aktywny, czuje się zmęczony i wyczerpany. Na tą sytuację wpływają dwa zwalczające się obozy: kompulsywna nadmierna aktywność i pragnienie poddania się, załamania – regresji. Regresję można tłumaczyć jako zmęczenie życiem i chęć ucieczki od tego życia. Jest to ciężka sytuacja bo z jednej strony człowiek chce pozostać przy życiu, a z drugiej od niego uciec. Jest to próba o przezwyciężenie wewnętrznego dziecka i zmuszenia się do bycia dorosłym, wtedy ta metoda, ta ciężka praca nad utrzymywaniem swojego dorosłego ego przy życiu wynika z tego, że to dziecko, wewnętrzne słabe ego, jest ukryte w głębi nieświadomości. Słabość ego, dziecięcy strach i ucieczka od rzeczywistości leży u podstaw wszystkich zaburzeń osobowości. Życie zamienia się wtedy w nieustanną walkę, by zmusić się do bycia dorosłym, nigdy się tak nie czując.
Podobnie zresztą ma się sytuacja z samym ego (osobowością), która nie stanowi spójnej całości, a jest podzielone na dwie części. Wtedy kompulsywne fantazjowanie i myślenie jest częścią walki o utrzymanie się przy życiu psychicznym. Jeżeli osoba nie fantazjowałaby, nie żyła by swoim światem wewnętrznym prawdopodobnie załamałby się (regresja – pragnienie do powrotu do stanu przed narodzinami, do stanu absolutnego bezpieczeństwa).
To co jest jeszcze ważne, to fakt że słabość ego nie polega na braku energii, ale na nieustannym stanie lęku i niepokoju oraz braku pewności siebie, którego osoba się wstydzi i z powodu którego rozwija swoje lęki. Najbardziej oczywistym sposobem, w jaki osoba z zasadniczo słabym i niedojrzałym ego stara się chronić siebie w obliczu presji świata zewnętrznego i lęków świata wewnętrznego, jest ukrycie tej części siebie, która jest dzieckiem stojącym w obliczu życia, które wydaje się dla niego zbyt duże, za centralnym oderwaniem się od ego, konformizmem, agresywnością, przekształcaniem napięć w choroby ciała, obsesyjnym panowaniem nad sobą, ukrywaniem się przed rzeczywistością, kompulsywnym uzależnieniem od obowiązku lub bezinteresowną służalczością wobec innych itd. W grę wchodzą wszystkie neurotyczne (nerwicowe) mechanizmy obronne. Neurotyczne stany obronne reprezentują chyba najlepiej walkę o wymuszenie pseudo-dorosłego wzorca, który maskuje przerażone dziecko w środku.
Georg_
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 listopada 2023, o 23:21

21 grudnia 2023, o 22:05

Dziękuję bardzo za obszerne odpowiedzi!! Daje do myślenia, choć pod koniec trochę powiało grozą. Na szczęście to jeszcze nie ten etap... :D
Cóż prawdopodobnie jestem gdzieś "na żółtym", ale bliżej zielonego :) Z tą samokontrolą to chyba właśnie jest to. Również myśli o charakterze homoseksualnym musiały wynikać z poszukiwania tego, czego miałem poczucie braku (za pewne przez mniej obecnego ojca i niezdarność w porównaniu do innych chłopaków, poczucia niższości). Także lęk przed relacjami z dziewczynami mógł brać się z poczucia bycia "niewystarczającym" dla nich. Dokładnie tak to oceniam.
Natomiast co do tego "wzorowego dziecka" to też jest dość trafne w moim przypadku, ale później. Co do tego wczesnego dzieciństwa, to mama nigdy nie mówiła wartościująco o moim zachowaniu, tylko po prostu stwierdzała fakt (jako kontrast do reszty rodzeństwa), że ja sam z siebie byłem mało ruchliwy, tylko patrzyłem i analizowałem otaczający świat. Nikt ode mnie tego nie wymagał. To było raczej naturalne (chyba...).
Pozdrawiam serdecznie!
ODPOWIEDZ