Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witajcie! Oto ja i moja historia

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
Awatar użytkownika
ShadowMan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 4 listopada 2019, o 14:56

7 listopada 2019, o 15:50

Witam Wszystkich,

Zacznę trochę nieszablonowo. Postanowiłem, że zarejestruje konto na tym forum, bo do tej pory byłem tylko jego obserwatorem, ale w końcu dojrzałem do decyzji, że dołączę i co więcej, opowiem Wam kim jestem i z czym się borykam. Nie mam jasno sprecyzowanych celów, nie wiem do końca dlaczego to robię, ale coś mnie pcha, aby podzielić się tym co mnie spotkało. Do meritum. Mam na imię Hubert i jestem 38 letnim doświadczonym życiowo i zawodowo człowiekiem. Od najmłodszych lat bardzo aktywnym fizycznie, wszędzie mnie było pełno, uprawiałem wiele sportów i zostało mi to do dzisiaj. Byłem dzieckiem, nastolatkiem, który był "zakompleksiony", choć nie miał ku temu powodów. Moja dzisiejsza postawa różni się od tej, którą reprezentowałem jeszcze naście/dzieścia lat temu. Nawiązywałem relacje dość trudno, choć jestem otwarty na nowe, nieznane. Doświadczałem pewnej niezdefiniowanej blokady. Jako dziecko byłem wrażliwy, łatwo mnie można było wytrącić z równowagi, byłem płochliwy, unikałem trudnych sytuacji. Dla swojej o 6 lat młodszej siostry bylem jak ojciec, który chodzi za nią i kontroluje jej każdy krok, aby tylko sobie nie zrobiła krzywdy. Te zachowania zostały ze mną i podobnie robiłem z moją córką, na którą chucham i dmucham. Mógłbym pewnie tak jeszcze dużo napisać co i jak, ale chciałbym skrócić tą historię do najważniejszego przełomowego momentu mojego życia a mianowicie roku 2006, w którym wszystko się zaczęło. Był to deszczowy ciepły dzień w mieście Geteborg w Szwecji gdzie wtedy pracowałem. Zbliżała się godzina 12:00 i czułem, że coś jest nie tak, że mój organizm wysyła mi jakieś dziwne sygnały, nie czułem się najlepiej, stan ten pogłębiał się, aż w pewnym momencie musiałem opuścić biuro i wyjść na powietrze, bo miałem wrażenie, że odjeżdżam. Nie mogłem wziąć pełnego oddechu. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje (nigdy nie zemdlałem). Jakby ktoś miał odciąć zasilanie mojego organizmu. Wpadłem w panikę. Pojawił się ucisk w klatce piersiowej. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Poprosiłem kolegę aby mnie zawiózł na pogotowie. W szpitalu po 9h różnych badań, wypuszczono mnie do domu z diagnozą: "Too fast life young man!" Tyle usłyszałem od lekarza prowadzącego. Nie wiedziałem co z tym począć. Wróciłem do Polski i zacząłem dochodzić tego co było powodem mojego stanu. Odwiedziłem podstawowych lekarzy, zrobiłem podstawowe badania. Nic nie wyszło. Nikt nie powiedział, że jestem chory. A ja coraz bardziej wsłuchiwałem sie w swoje ciało, oddech, który sprawiał mi największy problem. Cały czas miałem poczucie, że mam za mało powietrza w płucach, że nie mogę swobodnie oddychać, że ta stopa słonia postawiona na mojej klatce piersiowej mi to utrudnia. No i ten ciągły stan osłabienia. Coraz częstsze stany przedomdleniowe. Położyłem się nawet w szpitalu, aby mnie dokładnie zbadano i w efekcie nic nie wykryto, aż trafiłem na Panią Profesor, która powiedziała, że jedynym lekarzem, który może mi pomóc to lekarz duszy. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mam skorzystać z porad Psychologa, aż zostałem namówiony przez rodzinę i tak odbyłem dwie sesje, po których doszedłem z terapeutą do wniosku, że rządzi mną nerwica. Miałem jeszcze kilka ataków po drodzę, ale jakoś po roku czasu wszystko samoistnie ustało, uspokoiło się. Wpadłem w wir małżeństwa, ojcostwa, pracy, hobby itd. Wszystko jakoś się układało, aż do tego roku. Jest 23 stycznia. Jestem w pracy, piękny zimowy poranek, czytam maile, aż w pewnym momencie czuję, że zaraz umrę. Świat zaczyna mi odjeżdżać, wewnątrz panika, lęk, że to chyba zawał, wróciły wspomnienia sprzed lat. Problem z oddechem. Stan jakbym miał upaść na ziemię i roztrzaskać się jak porcelana. Wsiadłem w auto i ruszyłem na SOR. Ciśnienie 180/111, puls 76. Położono mnie, zrobiona EKG, dali tabletkę na zbicie ciśnienia pobrali krew i po dwóch godzinach wypisali ze skierowaniem do internisty, do ktorego udałem się następnego dnia z pytaniem co to było!? No i powtórka z rozrywki. Tournee po lekarzach, teraz już bardziej specjalistycznych od Hipertensjologa po Endokrynologa i co? I nic, żadnych powodów do obaw. Żaden z lekarzy nie widział podstaw do leczenia. Opowiadając wszystkim jakie mam objawy i jak mi ciężko wszyscy jak jeden mąż odsyłali do psychiatry. Odrzucałem to w myślach, przecież jestem zdrowy umysłowo. To na pewno moje ciało zawodzi, tylko jeszcze nie znaleziono co. Pewnego dnia dostalem namiary na Psychiatrę w swoim mieście i przełamałem się. Na wizycie okazało się, że jestem książkowym przypadkiem nerwicy lękowej. Przypisano mi lek Parogen 20mg raz podczas porannego posiłku. Dostałem również zwolnienie L4 i pierwszy raz zawodowo nie było mnie w pracy z powodu choroby. Początki z lekiem nie były łatwe, już umierała moja nadzieja na lepsze samopoczucie. Były lęki, panika, uczucie zwariowania, aż po 4 tygodniach przeszło. Wróciłem do pracy i jakoś mogłem funkcjonować. Ale nie na tyle, żeby np. wsiąść na mój ulubiony motocykl i rozpocząć sezon, albo wrócić do gry w piłkę. Motocykl niestety sprzedałem, a w piłkę zacząłem znów grać po 3 miesiącach od zastosowania leku. Czułem się po 4 miesiącach całkiem nieźle. Uczęszczałem też do psychologa, raz w tygodniu. Od lipca przeprowadziłem się do innego miasta, dostałem ofertę pracy, którą ciężko było odrzucić. Bałem się, że w moim stanie sobie nie poradzę, ale było nieźle, na tyle dobrze, że z moją Psychiatrą zaplanowaliśmy odłożenie leku. W międzyczasie kupiłem motocykl, kontynuowałem swoje aktywności, poczułem się silny i zdeterminowany, aby porzucić Parogen. Z początkiem września rozpocząłem odstawianie leku, trwało to 4 tygodnie, systematycznie zmniejszając dawkę. To najgorszy okres w moim życiu. Objawy odstawienne miałem książkowe, ale są one naprawdę nieprzyjemne. Były to prądy, które przechodziły przez całe ciało, kręcenia w głowie, lęki, wahania nastroju itp. Wszystko jakoś przeszło, aż mogłem powiedzieć jestem wolny, niestety do czasu, kiedy na początku października bedąc w pracy dorwała mnie ta bestia. Czułem że zwariuje, że zaraz umrę, że nie wytrzymam, lęk, panika, brak oddechu, świat się kończy. W calym tym zdarzeniu, chwyciłem za Xanax SR oraz Parogen i tym samym kontaktując się ze swoją Psychiatrą wróciłem do leków. Pomogło, na chwilę. Dalej kontynuuję branie leków, ale lepiej jeszcze nie jest. Wciąż lęki, wciąż panika, wahania samopoczucia, problemy z oddechem, nieprzespane noce (z czym do tej pory nie mialem problemu), bóle w klatce piersiowej. Wróciłem do psychoterapii online z moją Psycholog i wypracowujemy wspólnie metody, abym się lepiej poczuł. Pracuje na wysokim stanowisku w znanej firmie i nie mogę sobie pozwolić na L4, stąd stawiam czoła tej wrednej nerwicy, ale lekko nie jest. To wieczna walka. To gonitwa myśli, to ciągłe słuchanie ciała, to złość, że mi się nie udało i muszę brać leki, to brak nadzieji, że poczuje się lepiej. To ciągłe obawy o swoje zdrowie i czy dam rade, czy nie zwariuje. To ciągłe pytania w głowie, dlaczego ja, dlaczego mam problem z serotoniną i muszę ją sobie aplikować. Nie znam nikogo, kto miałby podobne problemy/objawy. Czytając to forum zauważyłem, że nie jestem sam, że wiele osób ma podobnie. Zapraszam każdego do dyskusji. Miło Was poznać. Pozdrawiam, Hubert
Wpatrując się w jasne światła,
Jestem tym, czego dokonałem.
Na nic zda się ukrywanie,
Pusta komnata.
Sądzę, że jestem częścią planu.
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

7 listopada 2019, o 16:42

Cześć Hubert, dobrze, że trafiłeś w to miejsce. Ja też przechodizłam przez wszystko o czym piszesz. Pamiętaj, że tka naprawdę pomóc ożesz sobie jedynie Ty sam. Ja Cię mogę zapewni że nie zwariujesz, bo od nerwicy nie da się zwariować, ale wie że zapewieia na dłuzszą mete i tak nic nie dają. Koniecznie odwiedź dział z materiałai, osobiście polecam też pierwszą i drugą serię nagrań odburzenie wg divovica. Ja, jak widzisz dzięki stosowaniu tej wiedzi w praktyce, dziś jestem wolna :) Trzymaj się i wrazie czego pisz śiało tu na forum :)
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

7 listopada 2019, o 17:38

Witaj ;witajka
Adka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 8 września 2019, o 14:38

7 listopada 2019, o 21:54

Hej :) witamy i zapraszamy do zaczerpniecia wiedzy która jest niezbędna.
Sądzę że jakbyś popytal to połowa osób których znasz cierpi w. Mniejszym lub większym stopniu na nerwice... Ja osobiście jestem tzw millenials em mam 24 lata j studiuje, a co praktycznie pierwsza. Osoba w moim wieku ma problemy natury emocjonalnej.
"Częściej cierpimy w naszej wyobraźni niż w rzeczywistości"
Seneca
Your anexiety is lying to you....
It's OK to not be OK🙂
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

7 listopada 2019, o 23:49

Hej, trafiłeś w najlepsze miejsce odnośnie nerwicy w internecie!
Odpal sobie Divovic na YouTube sezon 1 i 2 odburzania i powodzenia!!
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

8 listopada 2019, o 17:01

Hubert czy masz stres w pracy? Dlaczego organizm Ci wywala. Może trzeba coś zmienić w życiu. Wysokie stanowisko - naprawdę to ma takie ważne znaczenie. Nie zachęcam do zmiany tylko przemyśleń.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

8 listopada 2019, o 17:06

Nie wierz w to że brak serotoniny jest odpowiedzialny za Twoja nerwicę. Bzdura masz jakieś złe nawyki reagowania, żyjesz w stresie stałym coś jest niehalo. Pomyśl
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

8 listopada 2019, o 17:16

Ja też mam niezła fuchę ale nigdy w siebie nie wierzyłam. Zawsze miałam stres że przyjdzie taka sprawa do rozwiązania na której polegnę. Nie dawałam sobie prawa do tego że mogę nie wiedzieć. Pomimo super srredbiej na studiach lęk że nie dam rady. Schemat powtórzony w pracy. Chociaż jestem podobno ekspertem. Z czasem zrozumiałam ale za późno.newica bila już w dekiel. Problemy w związku, przelały czarę goryczy. Zawsze jest przyczyną. I nie jest to brak serotoniny.
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

8 listopada 2019, o 17:47

Takie same spostrzeżenia miałam czytając twojego posta jak Gafa. Ostatnio nawet pisałyśmy o korporacjach i tym, że tam liczą się tylko tabeli. Ja pracowałam w korpo 18 lat i coś wiem na ten temat. Większość moich koleżanek na antydepresantach. Dyrektorowi też nerwy walnęła i łykał magiczne tabletki (wiem, bo znam jego i jego rodzinę osobiście). Ostatnio chyba znów miał jakiś atak paniki, bo trafił do szpitala z wysokim cisnieniem. Myślę, że ten brak seratoniny to taka przypadłość korporacyjna. Czas się zatrzymać i pomyśleć co robisz wbrew swojemu organizmowi. Niestety styki się przegrzewają.
Powiem Ci, że ci wszyscy ludzie uśmiechnięci z super wynikami i spełniający swoje marzenia to bardzo często ludzie na antydepresantach. Wałcz chłopie i siebie, a nie o wyniki w firmie. Powodzenia.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

8 listopada 2019, o 17:53

Przesyłam ciekawy tekst, który przesłała mi kiedyś znajoma. Myślę, że warto przeczytać.

Wstrzyknijmy uległej languście, która walczy z bardziej dominującym osobnikiem, trochę serotoniny. Sprawi ona, że zwierzę będzie zwlekać z decyzją o wycofaniu się ze z góry przegranej potyczki. Antydepresanty znacząco zwiększają wytrwałość w walce z przeciwnościami – przynajmniej u skorupiaków. Homary poddane przewlekłej kuracji fluoksetyną walczą bardziej zaciekle niż osobniki z grupy kontrolnej, którym wstrzyknięto roztwór soli. Skorupiaki na antydepresantach narażają się na ryzyko śmierci, pomimo warunków sygnalizujących im, że najwyższy czas do odwrotu. Niestety, stan euforii wywołany przez wskazany lek sprawia, że nie potrafią odczytać życiodajnych sygnałów alarmowych.

Te rezultaty badań mogą niepokoić, zważywszy na fakt, że miliony ludzi na całym świecie przyjmują tzw. inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny (z ang. Selective Serotonin Reuptake Inhibitor, SSRI). Wyniki sprzedaży leków z tej grupy poszybowały w górę, od kiedy – w 1987 r. – Prozac zaistniał na rynku amerykańskim. Sukces preparatu opierał się na hipotezie, zgodnie z którą fluoksetyna stanowi remedium dla osób cierpiących z powodu „patologicznie” niskiego poziomu neuroprzekaźnika – serotoniny.

Taki wizerunek depresji – jako „biologicznego schorzenia z łatwością leczonego przez antydepresanty” – bardzo pomógł lekom z grupy SSRI w osiągnięciu sukcesu rynkowego. Bardzo pomogła im też firma Eli Lilly, producent Prozaca, swoją szeroko zakrojoną akcją marketingową. Rozpowszechniono 8 milionów broszur zatytułowanych „Depresja, wszystko, co powinieneś wiedzieć” i 200 tysięcy plakatów, zawierających listę symptomów depresyjnych oraz zachętę do skorzystania z terapii, ponieważ na rynku pojawił się „bezpieczny lek”.

Na rezultaty kampanii marketingowej nie trzeba było długo czekać. W Wielkiej Brytanii liczba recept na antydepresanty pomiędzy 1991 i 2001 r. wzrosła z 9 do 24 milionów. Fluoksetyna nie traci na popularności, ponieważ jej działanie jest piorunująco skuteczne. Osoby, które ją przyjmują, tracą zdolność odbierania sygnałów zagrożenia i słabiej odczuwają nieprzyjemne uczucia. Dzięki temu realizują cele, niewiele się nad nimi zastanawiając.

Antydepresanty pomagają wytrwać w wyścigu szczurów. Dzięki nim pacjenci znajdują w sobie siłę, żeby, jak to trafnie ujął Nigel Marsh (autor książek, coach, marketingowiec), spędzać życie w pracy, której nie znoszą, by móc kupić rzeczy, których nie potrzebują, żeby zrobić wrażenie na ludziach, których nie lubią
Adka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 8 września 2019, o 14:38

8 listopada 2019, o 22:34

Hmmm no właśnie.... Tylko gdzie jest tutaj ta granicą pomiędzy ucieczka przed destrukcyjnym stresem a stresem związanym z np wyższym stanowiskiem a co za tym idzie większymi obowiązkami. Teoretycznie nie powinniśmy uciekać tak jak jest to mówione żeby żyć z zaburzeniem a nie zaburzeniem. Wydaje mi się ze trzeba bardziej popracować nad podejściem do stresujacuch sytuacji... No chyba że faktycznie jest to praca której nie znosi y. Chodzi mi o to że, mi np trudno jest rozróżnić ucieczkę przed stresujaca sytuacjczyli tzw unik a zdrowy wybór.... A teoretycznie nie możemy uciekać do końca życia i nie konfrontowac się że stresem
życie pisze:
8 listopada 2019, o 17:53
Przesyłam ciekawy tekst, który przesłała mi kiedyś znajoma. Myślę, że warto przeczytać.

Wstrzyknijmy uległej languście, która walczy z bardziej dominującym osobnikiem, trochę serotoniny. Sprawi ona, że zwierzę będzie zwlekać z decyzją o wycofaniu się ze z góry przegranej potyczki. Antydepresanty znacząco zwiększają wytrwałość w walce z przeciwnościami – przynajmniej u skorupiaków. Homary poddane przewlekłej kuracji fluoksetyną walczą bardziej zaciekle niż osobniki z grupy kontrolnej, którym wstrzyknięto roztwór soli. Skorupiaki na antydepresantach narażają się na ryzyko śmierci, pomimo warunków sygnalizujących im, że najwyższy czas do odwrotu. Niestety, stan euforii wywołany przez wskazany lek sprawia, że nie potrafią odczytać życiodajnych sygnałów alarmowych.

Te rezultaty badań mogą niepokoić, zważywszy na fakt, że miliony ludzi na całym świecie przyjmują tzw. inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny (z ang. Selective Serotonin Reuptake Inhibitor, SSRI). Wyniki sprzedaży leków z tej grupy poszybowały w górę, od kiedy – w 1987 r. – Prozac zaistniał na rynku amerykańskim. Sukces preparatu opierał się na hipotezie, zgodnie z którą fluoksetyna stanowi remedium dla osób cierpiących z powodu „patologicznie” niskiego poziomu neuroprzekaźnika – serotoniny.

Taki wizerunek depresji – jako „biologicznego schorzenia z łatwością leczonego przez antydepresanty” – bardzo pomógł lekom z grupy SSRI w osiągnięciu sukcesu rynkowego. Bardzo pomogła im też firma Eli Lilly, producent Prozaca, swoją szeroko zakrojoną akcją marketingową. Rozpowszechniono 8 milionów broszur zatytułowanych „Depresja, wszystko, co powinieneś wiedzieć” i 200 tysięcy plakatów, zawierających listę symptomów depresyjnych oraz zachętę do skorzystania z terapii, ponieważ na rynku pojawił się „bezpieczny lek”.

Na rezultaty kampanii marketingowej nie trzeba było długo czekać. W Wielkiej Brytanii liczba recept na antydepresanty pomiędzy 1991 i 2001 r. wzrosła z 9 do 24 milionów. Fluoksetyna nie traci na popularności, ponieważ jej działanie jest piorunująco skuteczne. Osoby, które ją przyjmują, tracą zdolność odbierania sygnałów zagrożenia i słabiej odczuwają nieprzyjemne uczucia. Dzięki temu realizują cele, niewiele się nad nimi zastanawiając.

Antydepresanty pomagają wytrwać w wyścigu szczurów. Dzięki nim pacjenci znajdują w sobie siłę, żeby, jak to trafnie ujął Nigel Marsh (autor książek, coach, marketingowiec), spędzać życie w pracy, której nie znoszą, by móc kupić rzeczy, których nie potrzebują, żeby zrobić wrażenie na ludziach, których nie lubią
"Częściej cierpimy w naszej wyobraźni niż w rzeczywistości"
Seneca
Your anexiety is lying to you....
It's OK to not be OK🙂
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

9 listopada 2019, o 08:27

W korporacji nie chodzi o podejmowanie tylko bardzo ciężkich decyzji. Tu chodzi o to, że w dobie cyfryzacji (pamiętam czasy jak mało kto miał telefon stacjonarny w domu) człowiek cały czas jest wystawiony na stres. Bo nikt nie ustalił żadnych granic i w każdej chwili dnia i wieczora (niektórzy nawet nocy) atakowani są telefonami i mailami. A jak telefon wieczorem to na pewno coś pierdykło. Czyli kortyzol w górę zamiast uspokoić organizm przed spaniem. Korporacja to bardzo trudny temat.
Co do ucieczki przed stresem to każdy z nas powinien postawić swoją własną granicę. I uczyć się małymi kroczkami przekraczać ją. Narażając się na lęk i pozwolenie jemu być. Lub postawa przyjacielska i pogodzić się z tym, że tego akurat nie zrobimy. Chyba w jakimś filmiku Wiktor mówi, że ma problem w wystąpieniach publicznych, ale pozwala sobie na wszystkiego objawy, które stres mu daje. Gdzieś chyba na forum odburzony ddd (chociaż dokładnie nie pamiętam) pisał, że pogodził się z tym, że jest osobą mało odważną i wielu rzeczy nie zrobi . Ale pozwala sobie na to i nie robi sobie wyrzutów sumienia.
Gafa
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 723
Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27

10 listopada 2019, o 13:57

Adka - bez przesady z tym podejściem nigdy się nie wycofuj. To popadanie ze skrajności w skrajność. Nikt nie powiedział, że autor wątku ma rezygnować ze stanowiska. Tylko żeby zastanowił się co powoduje zle samopoczucie. Jeśli praca serwuje nam non stop destrukcyjny stres to należy się poważnie zastanowić nad zmianą.
Awatar użytkownika
ShadowMan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 4 listopada 2019, o 14:56

12 listopada 2019, o 10:10

Natalie1208 pisze:
7 listopada 2019, o 16:42
Cześć Hubert, dobrze, że trafiłeś w to miejsce. Ja też przechodizłam przez wszystko o czym piszesz. Pamiętaj, że tka naprawdę pomóc ożesz sobie jedynie Ty sam. Ja Cię mogę zapewni że nie zwariujesz, bo od nerwicy nie da się zwariować, ale wie że zapewieia na dłuzszą mete i tak nic nie dają. Koniecznie odwiedź dział z materiałai, osobiście polecam też pierwszą i drugą serię nagrań odburzenie wg divovica. Ja, jak widzisz dzięki stosowaniu tej wiedzi w praktyce, dziś jestem wolna :) Trzymaj się i wrazie czego pisz śiało tu na forum :)
Hej,
Fajnie poznać online ludzi, którzy wiedzą o czym piszę. Zacząłem oglądać materiały chłopaków i jakoś po pierwszym odcinku lekko na duszy się zrobiło. Mam nadzieje, że i ja w końcu za jakiś czas poczuje się wolny.
Wpatrując się w jasne światła,
Jestem tym, czego dokonałem.
Na nic zda się ukrywanie,
Pusta komnata.
Sądzę, że jestem częścią planu.
Awatar użytkownika
ShadowMan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 4 listopada 2019, o 14:56

12 listopada 2019, o 10:21

Gafa pisze:
8 listopada 2019, o 17:01
Hubert czy masz stres w pracy? Dlaczego organizm Ci wywala. Może trzeba coś zmienić w życiu. Wysokie stanowisko - naprawdę to ma takie ważne znaczenie. Nie zachęcam do zmiany tylko przemyśleń.
Hej,

Trudno o pracę bez stresu. Mam stres, zawsze go miałem, dawno dawno temu zacząłem pracę na wysokich stanowiskach i tak już zostało, lubię to co robię i miałem wrażenie, że ze stresem się pogodziłem i do niego przyzwyczaiłem, ale chyba tak sobie to tłumaczę. Bo jak widać organizm mówi, że jest inaczej. Wiele mam przemyśleń, aby zwolnić, aby robić co innego, aby uciec w przysłowiowe bieszczady, ale to na razie tylko myśli. Może przyjdzie taki dzień, że myśli przekuję w czyny.
Wpatrując się w jasne światła,
Jestem tym, czego dokonałem.
Na nic zda się ukrywanie,
Pusta komnata.
Sądzę, że jestem częścią planu.
ODPOWIEDZ