Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Świadome przyjęcie leku do siebie

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
mamuśku90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 10 maja 2019, o 15:49

16 lipca 2019, o 13:35

Hej ,
Mam na imię Milena i jestem w trakcie "odburzania"
Zacznę może od początku .
Zaburzenia lękowe cierpię od dzieciństwa miałam różne epizody jednak nikt z rodziny nie zorientował się że to jest na tle nerwowym i że potrzebna jest mi pomóc psychologa . Dodam że jestem wychowana A przez osobę lękową .
Z różnymi skutkami jednak bez większych turbulencji przeszłam do dorosłości .
Życie zaczęło mi się układać znalazłam męża dostaliśmy mieszkanie .
I wtedy bym zaszłam w ciążę muszę powiedzieć że to był jeden z moich największych rynków fakt że kiedykolwiek zostanę mamą . Myślę że to był strach przed odpowiedzialnością ja sobie nie dam rady w tak odpowiedzialnej roli .
Pierwszy trymestr to był jeden wielki lek ,
Później już było coraz lepiej badania były super córeczka rozwijała się prawidłowo ja czułam się coraz lepiej i zaczęłam wierzyć w to że dam sobie radę , ostatniego miesiąca oczywiście już zaczęłam panikować każdy najmniejszy skurcz myślałam że już rodzę ,
Aż nadszedł ten dzień kiedy pojawiła się moja córeczka , poród był bardzo bardzo ciężki można powiedzieć że traumatyczne ponieważ panie przyjmująca poród dosyć mocno dały mi w kość ale wszystko było ok do czasu kiedy nie obudziłam się po porodzie ,
Nie mogłam stanąć na własne nogi tak mocno się trzęsą i mogłam mówić ale myślałam że to jest Szok poporodowy i to zaraz ze mnie zejdzie ,
Niestety po powrocie do domu wcale nie było lepiej ale jak mocno się nasilał nie byłam w stanie karmić do tego doszli jeszcze moi rodzice którzy nie pozwolili mi ze względu na mój stan opiekować się moją córką cały czas siedzieli u nas w domu byłam ciągle krytykowana że wszystko źle robię że sobie nie radzę jak tak dalej pójdzie to wpadnę w depresję i skończę w wariatkowie ,
I tak zaczęła się moja przygoda z lekiem wolno płynące raz było lepiej raz było gorzej ale napięcie ciągle było .
Trafiłam do jednego psychologa ale pani za wiele mi nie pomogła więc stwierdziłam że muszę radzić sobie sama ,
Wtedy nadszedł dzień kiedy przyszła do mnie zjawisko zwane obsesyjno-kompulsywne wywołany pewną myślą , wtedy już mój stan psychiczny był na skraju załamania i trafiłam do bardzo fajnej pani psycholog która stosowała metody poznawcze behawioralna,
Chodziłam do niej prawie rok tak naprawdę uporałam się tylko z podłożem mojego problemu wiem gdzie ma korzenie wiecie mam problemy w myśleniu wiem jak środowisko na mnie działało ale link jak był tak jest do tej pory z przerwami ale wraca .
Taki oto sposób trafiłam na kanał naszych adminów który bardzo bardzo mi pomógł w pewnych kwestiach .
Trafiłam również na kanał pewnego psychologa nie chce to już nadmieniać nazwy który stosuje metodę prowokatywna A mianowicie metodę pięciu kroków które podobno działa na wszelkie go rodzaju lęki nawet na lel wolnoplynacy.
Po pierwsze trzeba przyjąć nego do siebie ja byłam uczona że jak lęk przychodzi to trzeba odwracać od niego uwagę ignorować zająć się czymś innym to wtedy minie a to ma być odwrotnie przyjmującego do siebie mam skupić się właśnie na nim tylko że przyległe wolno płynącym on praktycznie jest cały czas po drugie mam go Mardzo bardzo mocno czuć w sobie nie odwracać uwagi od niego czuć go w każdym centymetrze ciała szukać lokalizacji gdzie on jest w tym momencie wręcz mu nakazać jak najmocniej żeby był trzeci wszystkie emocje wszystkie myśli Po trzecie trzeba szukać okazji do wywoływania lęku chociaż w ręku wolno płynące Moniz i tak nie adekwatne do sytuacji więc jesteśmy w domu czy jesteśmy na zewnątrz on i tak jesteś bardziej lub mniej ale jest po czwarte mamy pozwolić mu odejść wtedy kiedy on chce mamusia kompletnie podać jeżeli ma trzymać mnie pół dnia to ma trzymać mnie pół dnia A po piąte mamy stracić nadzieję że kiedykolwiek on nas opuści w takim sensie że nie mówić sobie że wiem że on kiedyś minie tylko odwrotnie że wiem że on będzie zawsze przy mnie tak samo jeszcze nie cieszyć się z tego kiedy on ustępuje .
Powiem tak trochę dla mnie za samym początku było dziwne Ale na pewno zauważyłam jedną zależność że wszystkie nawroty miałam wtedy kiedy bardzo się cieszyłam z tych okresów bez lęku kiedy już pani psycholog powiedziała że jestem Zdrowa że już nie muszę chodzić na terapię ja się tak bardzo cieszyłam a po dwóch czy trzech dniach lęk wrócił bardzo silnie i tak jest za każdym razem kiedy czuję się już bardzo dobrze bez somatow bez myśli lękowych to on wtedy wraca
Zaczęłam stosować tą metodę bo myślę sobie przecież niczego i tak nie tracę babo poczuje się lepiej albo będzie tak jak jest i powiem szczerze że kiedy bardzo mocno skupiam się na nim faktycznie czułam się troszeczkę inaczej ale przede wszystkim moje ciało trochę na tym ucierpiała bo bóle żołądka brak apetytu apatycznyność taka Pustka W głowie Pustka tożsamościowa trochę taka jakbym wypluta przez niego była. Jednak wydaje mi się to dosyć normalne bo wcześniej mimo wszystko próbowałam ignorować i odwracać uwagę od niego a teraz na siłę przeciągam go do siebie czuję go całą sobą głową ciałem emocjami .
Czy jest tu ktoś kto ma podobnie to może podzielić się swoimi spostrzeżeniami ?
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 418
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

16 lipca 2019, o 15:10

mamuśku90 pisze:
16 lipca 2019, o 13:35
Hej ,
Mam na imię Milena i jestem w trakcie "odburzania"
Zacznę może od początku .
Zaburzenia lękowe cierpię od dzieciństwa miałam różne epizody jednak nikt z rodziny nie zorientował się że to jest na tle nerwowym i że potrzebna jest mi pomóc psychologa . Dodam że jestem wychowana A przez osobę lękową .
Z różnymi skutkami jednak bez większych turbulencji przeszłam do dorosłości .
Życie zaczęło mi się układać znalazłam męża dostaliśmy mieszkanie .
I wtedy bym zaszłam w ciążę muszę powiedzieć że to był jeden z moich największych rynków fakt że kiedykolwiek zostanę mamą . Myślę że to był strach przed odpowiedzialnością ja sobie nie dam rady w tak odpowiedzialnej roli .
Pierwszy trymestr to był jeden wielki lek ,
Później już było coraz lepiej badania były super córeczka rozwijała się prawidłowo ja czułam się coraz lepiej i zaczęłam wierzyć w to że dam sobie radę , ostatniego miesiąca oczywiście już zaczęłam panikować każdy najmniejszy skurcz myślałam że już rodzę ,
Aż nadszedł ten dzień kiedy pojawiła się moja córeczka , poród był bardzo bardzo ciężki można powiedzieć że traumatyczne ponieważ panie przyjmująca poród dosyć mocno dały mi w kość ale wszystko było ok do czasu kiedy nie obudziłam się po porodzie ,
Nie mogłam stanąć na własne nogi tak mocno się trzęsą i mogłam mówić ale myślałam że to jest Szok poporodowy i to zaraz ze mnie zejdzie ,
Niestety po powrocie do domu wcale nie było lepiej ale jak mocno się nasilał nie byłam w stanie karmić do tego doszli jeszcze moi rodzice którzy nie pozwolili mi ze względu na mój stan opiekować się moją córką cały czas siedzieli u nas w domu byłam ciągle krytykowana że wszystko źle robię że sobie nie radzę jak tak dalej pójdzie to wpadnę w depresję i skończę w wariatkowie ,
I tak zaczęła się moja przygoda z lekiem wolno płynące raz było lepiej raz było gorzej ale napięcie ciągle było .
Trafiłam do jednego psychologa ale pani za wiele mi nie pomogła więc stwierdziłam że muszę radzić sobie sama ,
Wtedy nadszedł dzień kiedy przyszła do mnie zjawisko zwane obsesyjno-kompulsywne wywołany pewną myślą , wtedy już mój stan psychiczny był na skraju załamania i trafiłam do bardzo fajnej pani psycholog która stosowała metody poznawcze behawioralna,
Chodziłam do niej prawie rok tak naprawdę uporałam się tylko z podłożem mojego problemu wiem gdzie ma korzenie wiecie mam problemy w myśleniu wiem jak środowisko na mnie działało ale link jak był tak jest do tej pory z przerwami ale wraca .
Taki oto sposób trafiłam na kanał naszych adminów który bardzo bardzo mi pomógł w pewnych kwestiach .
Trafiłam również na kanał pewnego psychologa nie chce to już nadmieniać nazwy który stosuje metodę prowokatywna A mianowicie metodę pięciu kroków które podobno działa na wszelkie go rodzaju lęki nawet na lel wolnoplynacy.
Po pierwsze trzeba przyjąć nego do siebie ja byłam uczona że jak lęk przychodzi to trzeba odwracać od niego uwagę ignorować zająć się czymś innym to wtedy minie a to ma być odwrotnie przyjmującego do siebie mam skupić się właśnie na nim tylko że przyległe wolno płynącym on praktycznie jest cały czas po drugie mam go Mardzo bardzo mocno czuć w sobie nie odwracać uwagi od niego czuć go w każdym centymetrze ciała szukać lokalizacji gdzie on jest w tym momencie wręcz mu nakazać jak najmocniej żeby był trzeci wszystkie emocje wszystkie myśli Po trzecie trzeba szukać okazji do wywoływania lęku chociaż w ręku wolno płynące Moniz i tak nie adekwatne do sytuacji więc jesteśmy w domu czy jesteśmy na zewnątrz on i tak jesteś bardziej lub mniej ale jest po czwarte mamy pozwolić mu odejść wtedy kiedy on chce mamusia kompletnie podać jeżeli ma trzymać mnie pół dnia to ma trzymać mnie pół dnia A po piąte mamy stracić nadzieję że kiedykolwiek on nas opuści w takim sensie że nie mówić sobie że wiem że on kiedyś minie tylko odwrotnie że wiem że on będzie zawsze przy mnie tak samo jeszcze nie cieszyć się z tego kiedy on ustępuje .
Powiem tak trochę dla mnie za samym początku było dziwne Ale na pewno zauważyłam jedną zależność że wszystkie nawroty miałam wtedy kiedy bardzo się cieszyłam z tych okresów bez lęku kiedy już pani psycholog powiedziała że jestem Zdrowa że już nie muszę chodzić na terapię ja się tak bardzo cieszyłam a po dwóch czy trzech dniach lęk wrócił bardzo silnie i tak jest za każdym razem kiedy czuję się już bardzo dobrze bez somatow bez myśli lękowych to on wtedy wraca
Zaczęłam stosować tą metodę bo myślę sobie przecież niczego i tak nie tracę babo poczuje się lepiej albo będzie tak jak jest i powiem szczerze że kiedy bardzo mocno skupiam się na nim faktycznie czułam się troszeczkę inaczej ale przede wszystkim moje ciało trochę na tym ucierpiała bo bóle żołądka brak apetytu apatycznyność taka Pustka W głowie Pustka tożsamościowa trochę taka jakbym wypluta przez niego była. Jednak wydaje mi się to dosyć normalne bo wcześniej mimo wszystko próbowałam ignorować i odwracać uwagę od niego a teraz na siłę przeciągam go do siebie czuję go całą sobą głową ciałem emocjami .
Czy jest tu ktoś kto ma podobnie to może podzielić się swoimi spostrzeżeniami ?
Kurczę mnie by to nie odpowiadało. Wg mnie w ten sposób nigdy nie uspokoisz stanu emocjonalnego, a w odburzania głównie o to chodzi. Ta metoda to jeszcze większe nakręcanie się. Ty nie byłaś zdrowa, Tobie to nie przeszło, miałaś po prostu lepsze dni i nie potrafiłas się podnieść po kryzysie, myśle ze mnóstwo osób tak ma (mnie tez psycholog mówił, ze już ze mną dobrze a ja się cały czas bałam nawrotu). Jeśli Tobie to pomaga to ok! Na każdego działa co innego. Nie rozumiem tylko po co nakręcać swój lek! Owszem trzeba go przyjąć i przeboleć, zaakceptować ale nakręcać, no nie wiem...
mamuśku90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 10 maja 2019, o 15:49

16 lipca 2019, o 15:29

No właśnie dlatego ja też nie jestem do końca pewna dlatego tutaj napisałam bo nie jestem do końca przekonana po prostu stwierdziłam że spróbuje ale też nie do końca to do mnie przemawia czuję się jak po jakieś bitwie dlatego chciałam zapytać 🤗
mamuśku90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 10 maja 2019, o 15:49

16 lipca 2019, o 15:31

Ale i nie podoba mi się teraz z perspektywy czasu że jak się chodzi na terapię to psycholog usilnie stara ci mówić że już wszystko z Tobą jest w porządku że pewnie Nawrotów nie będzie a później jak komunikuje że nawet jest to jest wielkie zdziwienie bo nikt się tak naprawdę nie poinformował że nawroty będą
mamuśku90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 10 maja 2019, o 15:49

16 lipca 2019, o 15:38

kaldunia18 pisze:
16 lipca 2019, o 15:10
mamuśku90 pisze:
16 lipca 2019, o 13:35
Hej ,
Mam na imię Milena i jestem w trakcie "odburzania"
Zacznę może od początku .
Zaburzenia lękowe cierpię od dzieciństwa miałam różne epizody jednak nikt z rodziny nie zorientował się że to jest na tle nerwowym i że potrzebna jest mi pomóc psychologa . Dodam że jestem wychowana A przez osobę lękową .
Z różnymi skutkami jednak bez większych turbulencji przeszłam do dorosłości .
Życie zaczęło mi się układać znalazłam męża dostaliśmy mieszkanie .
I wtedy bym zaszłam w ciążę muszę powiedzieć że to był jeden z moich największych rynków fakt że kiedykolwiek zostanę mamą . Myślę że to był strach przed odpowiedzialnością ja sobie nie dam rady w tak odpowiedzialnej roli .
Pierwszy trymestr to był jeden wielki lek ,
Później już było coraz lepiej badania były super córeczka rozwijała się prawidłowo ja czułam się coraz lepiej i zaczęłam wierzyć w to że dam sobie radę , ostatniego miesiąca oczywiście już zaczęłam panikować każdy najmniejszy skurcz myślałam że już rodzę ,
Aż nadszedł ten dzień kiedy pojawiła się moja córeczka , poród był bardzo bardzo ciężki można powiedzieć że traumatyczne ponieważ panie przyjmująca poród dosyć mocno dały mi w kość ale wszystko było ok do czasu kiedy nie obudziłam się po porodzie ,
Nie mogłam stanąć na własne nogi tak mocno się trzęsą i mogłam mówić ale myślałam że to jest Szok poporodowy i to zaraz ze mnie zejdzie ,
Niestety po powrocie do domu wcale nie było lepiej ale jak mocno się nasilał nie byłam w stanie karmić do tego doszli jeszcze moi rodzice którzy nie pozwolili mi ze względu na mój stan opiekować się moją córką cały czas siedzieli u nas w domu byłam ciągle krytykowana że wszystko źle robię że sobie nie radzę jak tak dalej pójdzie to wpadnę w depresję i skończę w wariatkowie ,
I tak zaczęła się moja przygoda z lekiem wolno płynące raz było lepiej raz było gorzej ale napięcie ciągle było .
Trafiłam do jednego psychologa ale pani za wiele mi nie pomogła więc stwierdziłam że muszę radzić sobie sama ,
Wtedy nadszedł dzień kiedy przyszła do mnie zjawisko zwane obsesyjno-kompulsywne wywołany pewną myślą , wtedy już mój stan psychiczny był na skraju załamania i trafiłam do bardzo fajnej pani psycholog która stosowała metody poznawcze behawioralna,
Chodziłam do niej prawie rok tak naprawdę uporałam się tylko z podłożem mojego problemu wiem gdzie ma korzenie wiecie mam problemy w myśleniu wiem jak środowisko na mnie działało ale link jak był tak jest do tej pory z przerwami ale wraca .
Taki oto sposób trafiłam na kanał naszych adminów który bardzo bardzo mi pomógł w pewnych kwestiach .
Trafiłam również na kanał pewnego psychologa nie chce to już nadmieniać nazwy który stosuje metodę prowokatywna A mianowicie metodę pięciu kroków które podobno działa na wszelkie go rodzaju lęki nawet na lel wolnoplynacy.
Po pierwsze trzeba przyjąć nego do siebie ja byłam uczona że jak lęk przychodzi to trzeba odwracać od niego uwagę ignorować zająć się czymś innym to wtedy minie a to ma być odwrotnie przyjmującego do siebie mam skupić się właśnie na nim tylko że przyległe wolno płynącym on praktycznie jest cały czas po drugie mam go Mardzo bardzo mocno czuć w sobie nie odwracać uwagi od niego czuć go w każdym centymetrze ciała szukać lokalizacji gdzie on jest w tym momencie wręcz mu nakazać jak najmocniej żeby był trzeci wszystkie emocje wszystkie myśli Po trzecie trzeba szukać okazji do wywoływania lęku chociaż w ręku wolno płynące Moniz i tak nie adekwatne do sytuacji więc jesteśmy w domu czy jesteśmy na zewnątrz on i tak jesteś bardziej lub mniej ale jest po czwarte mamy pozwolić mu odejść wtedy kiedy on chce mamusia kompletnie podać jeżeli ma trzymać mnie pół dnia to ma trzymać mnie pół dnia A po piąte mamy stracić nadzieję że kiedykolwiek on nas opuści w takim sensie że nie mówić sobie że wiem że on kiedyś minie tylko odwrotnie że wiem że on będzie zawsze przy mnie tak samo jeszcze nie cieszyć się z tego kiedy on ustępuje .
Powiem tak trochę dla mnie za samym początku było dziwne Ale na pewno zauważyłam jedną zależność że wszystkie nawroty miałam wtedy kiedy bardzo się cieszyłam z tych okresów bez lęku kiedy już pani psycholog powiedziała że jestem Zdrowa że już nie muszę chodzić na terapię ja się tak bardzo cieszyłam a po dwóch czy trzech dniach lęk wrócił bardzo silnie i tak jest za każdym razem kiedy czuję się już bardzo dobrze bez somatow bez myśli lękowych to on wtedy wraca
Zaczęłam stosować tą metodę bo myślę sobie przecież niczego i tak nie tracę babo poczuje się lepiej albo będzie tak jak jest i powiem szczerze że kiedy bardzo mocno skupiam się na nim faktycznie czułam się troszeczkę inaczej ale przede wszystkim moje ciało trochę na tym ucierpiała bo bóle żołądka brak apetytu apatycznyność taka Pustka W głowie Pustka tożsamościowa trochę taka jakbym wypluta przez niego była. Jednak wydaje mi się to dosyć normalne bo wcześniej mimo wszystko próbowałam ignorować i odwracać uwagę od niego a teraz na siłę przeciągam go do siebie czuję go całą sobą głową ciałem emocjami .
Czy jest tu ktoś kto ma podobnie to może podzielić się swoimi spostrzeżeniami ?
Kurczę mnie by to nie odpowiadało. Wg mnie w ten sposób nigdy nie uspokoisz stanu emocjonalnego, a w odburzania głównie o to chodzi. Ta metoda to jeszcze większe nakręcanie się. Ty nie byłaś zdrowa, Tobie to nie przeszło, miałaś po prostu lepsze dni i nie potrafiłas się podnieść po kryzysie, myśle ze mnóstwo osób tak ma (mnie tez psycholog mówił, ze już ze mną dobrze a ja się cały czas bałam nawrotu). Jeśli Tobie to pomaga to ok! Na każdego działa co innego. Nie rozumiem tylko po co nakręcać swój lek! Owszem trzeba go przyjąć i przeboleć, zaakceptować ale nakręcać, no nie wiem...





Dziękuje za Twoje zdanie 💪🏻💪🏻💪🏻
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

16 lipca 2019, o 16:32

Zdecydowanie się zgadzam! Olewanie i ignorowanie jest dobre ale na późniejszym etapie zaburzenia, ponieważ na początku emocje są zbyt silne by obniżać wartość obawom i lękom.
To co opisujesz świetnie sprawdza się gdy na poziomie logiki rozumiemy że to nerwica i wynik lęku, ale na poziomie emocji nadal bardzo się boimy.
Pozwalając sobie przeżywać lęki takimi jakimi są w ciele, uwalniamy się od presji "powinienem to inaczej przeżywać i reagować" lub "nie bać się".
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
memorymember
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 19:31

16 lipca 2019, o 16:43

Też się z tym zgadzam i zresztą to jest to nasze forumowe ryzykowanie. Na tej podstawie w ponad dwa miesiące ostrego lęku (nakręcanego, wystawiałem się na niego) doszedłem do siebie i do dziś czuję się dobrze. Kryzys też był ale robiłem to samo. Tylko według mnie to powinno być dopasowane do człowieka i powinno być oparte bardzo na tym skąd się to wszystko w nas bierze. I pewnie od psychologa oraz czasu zaburzenia. Wmawianie, że jesteś zdrowa jest pewnie jakimś zabiegiem ale też nie wiem co on ma na celu więc się nie wypowiem. Odwracanie uwagi lubiłem na początku jazd ale pojąłem, że to będzie za mało bo zawsze wtedy się trochę jednak lęku unika. A to przecież on jest problemem największym i objawy. Jak unikasz to on wzrasta później albo wraca. Tak to widzę i tego się trzymałem.
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 418
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

16 lipca 2019, o 17:05

To znaczy nie jest tak, że ja się kompletnie z tą teorią nie zgadzam bo tak jak wyżej użytkownicy napisali to się faktycznie powiela ,z ,,forumowym" odburzaniem. Już czytam 3 raz ten fragment, w którym to opisałas i teraz zaczynam kumać:) Dokładnie ja też tak działam. Na zasadzie, że jak ma przyjść atak paniki to mówię do niego na dawaj, dawaj to umieranie, wariowanie, tylko ja nie kładę się wtedy i leżę tylko dalej wykonuje czynność, którą przed atakiem wykonywałam (wynika to z tego, że ja się już tak tego ataku nie boję, ja wiem, że on mi krzywdy nie zrobi). Dokładnie, jeśli ma przyjść, to niech sobie przychodzi tylko po co ja mam przerywać jakieś zadanie, które właśnie robię czy cuś:) Nie rozumiem po co go nakręcać myślami, ja wtedy dialoguje i mówię: ,,ej no weź już tyle razy umierałam" albo ryzykuję ,, no to dawaj tego zgona, dawaj ten atak serca, omdlenie itp." :hehe: Ignorować należy objawy, natrętne myśli i wg mnie te ataki też (tzn. niech sobie one będą ale ja nie zwracam na nie uwagi). Jeśli chodzi o sama ekspozycję na lęk to 100 % prawda, trzeba wychodzić jemu na przeciw! Jak się boję jechać autem wsiadam i jadę, jak mam myśli o krzywdzeniu to nie uciekam z dzieckiem do sąsiadki tylko siedzę z nim w domu i pokazuje swojemu stanowi emocjonalnemu, że jest wszystko w porządku, boję się, że od ćwiczeń fizycznych zemdleję- ćwiczę ile wlezie. To, że lęk musi trwać ile chce, to chyba nic innego jak akceptacja, czyli zdajemy sobie sprawę, że on w danym momencie jest i po prostu będzie, że jesteśmy w stanie zagrożenia, że choruje nasz stan emocjonalny i dane objawy i myśli są w tym momencie zupełnie naturalne. Nie szarpiemy się z nim, pozwalamy mu być. Jeśli chodzi o ten piąty krok Wiktor sam kiedyś napisał, że dla niego przełomowym momentem było jak mu tam terapeutka powiedziała słowa w stylu: a co będzie jeśli tak już będzie, jeśli Ci to nie minie?, on później pisał, że nie myślał, żeby już całkowicie pozbyć się objawów, on po prostu chciał normalnie żyć mimo tych objawów. Bo gdy tak zaczynamy żyć a objawy są obok, to w końcu one schodzą na dalszy plan i już nerwica przestaje dominować tylko zaczynamy normalnie żyć. Tak to rozkminiłam, przepraszam za wcześniejszą niesłuszną do końca odpowiedz, po pobieżnym tylko przeczytaniu Twojego posta :D :) :P
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

16 lipca 2019, o 17:30

mamuśku90 pisze:
16 lipca 2019, o 13:35
Hej ,
Mam na imię Milena i jestem w trakcie "odburzania"
Zacznę może od początku .
Zaburzenia lękowe cierpię od dzieciństwa miałam różne epizody jednak nikt z rodziny nie zorientował się że to jest na tle nerwowym i że potrzebna jest mi pomóc psychologa . Dodam że jestem wychowana A przez osobę lękową .
Z różnymi skutkami jednak bez większych turbulencji przeszłam do dorosłości .
Życie zaczęło mi się układać znalazłam męża dostaliśmy mieszkanie .
I wtedy bym zaszłam w ciążę muszę powiedzieć że to był jeden z moich największych rynków fakt że kiedykolwiek zostanę mamą . Myślę że to był strach przed odpowiedzialnością ja sobie nie dam rady w tak odpowiedzialnej roli .
Pierwszy trymestr to był jeden wielki lek ,
Później już było coraz lepiej badania były super córeczka rozwijała się prawidłowo ja czułam się coraz lepiej i zaczęłam wierzyć w to że dam sobie radę , ostatniego miesiąca oczywiście już zaczęłam panikować każdy najmniejszy skurcz myślałam że już rodzę ,
Aż nadszedł ten dzień kiedy pojawiła się moja córeczka , poród był bardzo bardzo ciężki można powiedzieć że traumatyczne ponieważ panie przyjmująca poród dosyć mocno dały mi w kość ale wszystko było ok do czasu kiedy nie obudziłam się po porodzie ,
Nie mogłam stanąć na własne nogi tak mocno się trzęsą i mogłam mówić ale myślałam że to jest Szok poporodowy i to zaraz ze mnie zejdzie ,
Niestety po powrocie do domu wcale nie było lepiej ale jak mocno się nasilał nie byłam w stanie karmić do tego doszli jeszcze moi rodzice którzy nie pozwolili mi ze względu na mój stan opiekować się moją córką cały czas siedzieli u nas w domu byłam ciągle krytykowana że wszystko źle robię że sobie nie radzę jak tak dalej pójdzie to wpadnę w depresję i skończę w wariatkowie ,
I tak zaczęła się moja przygoda z lekiem wolno płynące raz było lepiej raz było gorzej ale napięcie ciągle było .
Trafiłam do jednego psychologa ale pani za wiele mi nie pomogła więc stwierdziłam że muszę radzić sobie sama ,
Wtedy nadszedł dzień kiedy przyszła do mnie zjawisko zwane obsesyjno-kompulsywne wywołany pewną myślą , wtedy już mój stan psychiczny był na skraju załamania i trafiłam do bardzo fajnej pani psycholog która stosowała metody poznawcze behawioralna,
Chodziłam do niej prawie rok tak naprawdę uporałam się tylko z podłożem mojego problemu wiem gdzie ma korzenie wiecie mam problemy w myśleniu wiem jak środowisko na mnie działało ale link jak był tak jest do tej pory z przerwami ale wraca .
Taki oto sposób trafiłam na kanał naszych adminów który bardzo bardzo mi pomógł w pewnych kwestiach .
Trafiłam również na kanał pewnego psychologa nie chce to już nadmieniać nazwy który stosuje metodę prowokatywna A mianowicie metodę pięciu kroków które podobno działa na wszelkie go rodzaju lęki nawet na lel wolnoplynacy.
Po pierwsze trzeba przyjąć nego do siebie ja byłam uczona że jak lęk przychodzi to trzeba odwracać od niego uwagę ignorować zająć się czymś innym to wtedy minie a to ma być odwrotnie przyjmującego do siebie mam skupić się właśnie na nim tylko że przyległe wolno płynącym on praktycznie jest cały czas po drugie mam go Mardzo bardzo mocno czuć w sobie nie odwracać uwagi od niego czuć go w każdym centymetrze ciała szukać lokalizacji gdzie on jest w tym momencie wręcz mu nakazać jak najmocniej żeby był trzeci wszystkie emocje wszystkie myśli Po trzecie trzeba szukać okazji do wywoływania lęku chociaż w ręku wolno płynące Moniz i tak nie adekwatne do sytuacji więc jesteśmy w domu czy jesteśmy na zewnątrz on i tak jesteś bardziej lub mniej ale jest po czwarte mamy pozwolić mu odejść wtedy kiedy on chce mamusia kompletnie podać jeżeli ma trzymać mnie pół dnia to ma trzymać mnie pół dnia A po piąte mamy stracić nadzieję że kiedykolwiek on nas opuści w takim sensie że nie mówić sobie że wiem że on kiedyś minie tylko odwrotnie że wiem że on będzie zawsze przy mnie tak samo jeszcze nie cieszyć się z tego kiedy on ustępuje .
Powiem tak trochę dla mnie za samym początku było dziwne Ale na pewno zauważyłam jedną zależność że wszystkie nawroty miałam wtedy kiedy bardzo się cieszyłam z tych okresów bez lęku kiedy już pani psycholog powiedziała że jestem Zdrowa że już nie muszę chodzić na terapię ja się tak bardzo cieszyłam a po dwóch czy trzech dniach lęk wrócił bardzo silnie i tak jest za każdym razem kiedy czuję się już bardzo dobrze bez somatow bez myśli lękowych to on wtedy wraca
Zaczęłam stosować tą metodę bo myślę sobie przecież niczego i tak nie tracę babo poczuje się lepiej albo będzie tak jak jest i powiem szczerze że kiedy bardzo mocno skupiam się na nim faktycznie czułam się troszeczkę inaczej ale przede wszystkim moje ciało trochę na tym ucierpiała bo bóle żołądka brak apetytu apatycznyność taka Pustka W głowie Pustka tożsamościowa trochę taka jakbym wypluta przez niego była. Jednak wydaje mi się to dosyć normalne bo wcześniej mimo wszystko próbowałam ignorować i odwracać uwagę od niego a teraz na siłę przeciągam go do siebie czuję go całą sobą głową ciałem emocjami .
Czy jest tu ktoś kto ma podobnie to może podzielić się swoimi spostrzeżeniami ?
Według mnie to dobre podejście do lęku.Nie możemy od niego uciekać a świadomie go przyjąć i przeczekać.Dac mu płynąć i poczuć go z jednoczesna świadomością że to emocja jak każda inna i nic nam nie zrobi :)
mamuśku90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 10 maja 2019, o 15:49

16 lipca 2019, o 19:03

Wiktor96 pisze:
16 lipca 2019, o 16:32
Zdecydowanie się zgadzam! Olewanie i ignorowanie jest dobre ale na późniejszym etapie zaburzenia, ponieważ na początku emocje są zbyt silne by obniżać wartość obawom i lękom.
To co opisujesz świetnie sprawdza się gdy na poziomie logiki rozumiemy że to nerwica i wynik lęku, ale na poziomie emocji nadal bardzo się boimy.
Pozwalając sobie przeżywać lęki takimi jakimi są w ciele, uwalniamy się od presji "powinienem to inaczej przeżywać i reagować" lub "nie bać się".
Myślałam że może to jest za agresywne podejście . Jedynie czego nie mogłam zrozumieć to jak to przełożyć na lęk wolno płynących kiedy praktycznie cały czas jest jakieś napięcie
mamuśku90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 10 maja 2019, o 15:49

16 lipca 2019, o 19:07

kaldunia18 pisze:
16 lipca 2019, o 17:05
To znaczy nie jest tak, że ja się kompletnie z tą teorią nie zgadzam bo tak jak wyżej użytkownicy napisali to się faktycznie powiela ,z ,,forumowym" odburzaniem. Już czytam 3 raz ten fragment, w którym to opisałas i teraz zaczynam kumać:) Dokładnie ja też tak działam. Na zasadzie, że jak ma przyjść atak paniki to mówię do niego na dawaj, dawaj to umieranie, wariowanie, tylko ja nie kładę się wtedy i leżę tylko dalej wykonuje czynność, którą przed atakiem wykonywałam (wynika to z tego, że ja się już tak tego ataku nie boję, ja wiem, że on mi krzywdy nie zrobi). Dokładnie, jeśli ma przyjść, to niech sobie przychodzi tylko po co ja mam przerywać jakieś zadanie, które właśnie robię czy cuś:) Nie rozumiem po co go nakręcać myślami, ja wtedy dialoguje i mówię: ,,ej no weź już tyle razy umierałam" albo ryzykuję ,, no to dawaj tego zgona, dawaj ten atak serca, omdlenie itp." :hehe: Ignorować należy objawy, natrętne myśli i wg mnie te ataki też (tzn. niech sobie one będą ale ja nie zwracam na nie uwagi). Jeśli chodzi o sama ekspozycję na lęk to 100 % prawda, trzeba wychodzić jemu na przeciw! Jak się boję jechać autem wsiadam i jadę, jak mam myśli o krzywdzeniu to nie uciekam z dzieckiem do sąsiadki tylko siedzę z nim w domu i pokazuje swojemu stanowi emocjonalnemu, że jest wszystko w porządku, boję się, że od ćwiczeń fizycznych zemdleję- ćwiczę ile wlezie. To, że lęk musi trwać ile chce, to chyba nic innego jak akceptacja, czyli zdajemy sobie sprawę, że on w danym momencie jest i po prostu będzie, że jesteśmy w stanie zagrożenia, że choruje nasz stan emocjonalny i dane objawy i myśli są w tym momencie zupełnie naturalne. Nie szarpiemy się z nim, pozwalamy mu być. Jeśli chodzi o ten piąty krok Wiktor sam kiedyś napisał, że dla niego przełomowym momentem było jak mu tam terapeutka powiedziała słowa w stylu: a co będzie jeśli tak już będzie, jeśli Ci to nie minie?, on później pisał, że nie myślał, żeby już całkowicie pozbyć się objawów, on po prostu chciał normalnie żyć mimo tych objawów. Bo gdy tak zaczynamy żyć a objawy są obok, to w końcu one schodzą na dalszy plan i już nerwica przestaje dominować tylko zaczynamy normalnie żyć. Tak to rozkminiłam, przepraszam za wcześniejszą niesłuszną do końca odpowiedz, po pobieżnym tylko przeczytaniu Twojego posta :D :) :P

Ja absolutnie nawet nic nie miałbym przeciwko jeżeli miała być kompletnie inne zdanie bo po to jest Forum żeby dzielić się swoim doświadczeniem i podejściem i nie każdy musi mieć takie samo ale z każdego coś można czerpać ja po prostu jestem dopiero w trakcie jeszcze nie za bardzo wiem co i jak dopiero niedawno trafiłam na Forum dopiero niedawno zaczęłam oglądać filmy na YouTube byłam na terapii ale tak jak mówię dowiedziałam się o swoim źródle ale tak naprawdę nie pomogła mi doraźnie dlatego zaczęłam sama na własną rękę z Autoterapia 😁 Jedynie czego nie potrafię sobie jeszcze przetłumaczyć to jak stracić nadzieję że to kiedykolwiek mnie jak w podświadomości gdzieś jest to że mimo wszystko jeżeli to miało początek to idzie się z tego koniec nawet jak to ma być za 20 lat ale jest koniec ale fakt faktem może być także będę do grobowej deski z tym żyć i każdego dnia będę miała nadzieję że to się skończy a tak naprawdę może tak nie być a i tak fajnie może przeżyje życie
kaldunia18
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 418
Rejestracja: 5 listopada 2016, o 08:38

16 lipca 2019, o 19:51

mamuśku90 pisze:
16 lipca 2019, o 19:07
kaldunia18 pisze:
16 lipca 2019, o 17:05
To znaczy nie jest tak, że ja się kompletnie z tą teorią nie zgadzam bo tak jak wyżej użytkownicy napisali to się faktycznie powiela ,z ,,forumowym" odburzaniem. Już czytam 3 raz ten fragment, w którym to opisałas i teraz zaczynam kumać:) Dokładnie ja też tak działam. Na zasadzie, że jak ma przyjść atak paniki to mówię do niego na dawaj, dawaj to umieranie, wariowanie, tylko ja nie kładę się wtedy i leżę tylko dalej wykonuje czynność, którą przed atakiem wykonywałam (wynika to z tego, że ja się już tak tego ataku nie boję, ja wiem, że on mi krzywdy nie zrobi). Dokładnie, jeśli ma przyjść, to niech sobie przychodzi tylko po co ja mam przerywać jakieś zadanie, które właśnie robię czy cuś:) Nie rozumiem po co go nakręcać myślami, ja wtedy dialoguje i mówię: ,,ej no weź już tyle razy umierałam" albo ryzykuję ,, no to dawaj tego zgona, dawaj ten atak serca, omdlenie itp." :hehe: Ignorować należy objawy, natrętne myśli i wg mnie te ataki też (tzn. niech sobie one będą ale ja nie zwracam na nie uwagi). Jeśli chodzi o sama ekspozycję na lęk to 100 % prawda, trzeba wychodzić jemu na przeciw! Jak się boję jechać autem wsiadam i jadę, jak mam myśli o krzywdzeniu to nie uciekam z dzieckiem do sąsiadki tylko siedzę z nim w domu i pokazuje swojemu stanowi emocjonalnemu, że jest wszystko w porządku, boję się, że od ćwiczeń fizycznych zemdleję- ćwiczę ile wlezie. To, że lęk musi trwać ile chce, to chyba nic innego jak akceptacja, czyli zdajemy sobie sprawę, że on w danym momencie jest i po prostu będzie, że jesteśmy w stanie zagrożenia, że choruje nasz stan emocjonalny i dane objawy i myśli są w tym momencie zupełnie naturalne. Nie szarpiemy się z nim, pozwalamy mu być. Jeśli chodzi o ten piąty krok Wiktor sam kiedyś napisał, że dla niego przełomowym momentem było jak mu tam terapeutka powiedziała słowa w stylu: a co będzie jeśli tak już będzie, jeśli Ci to nie minie?, on później pisał, że nie myślał, żeby już całkowicie pozbyć się objawów, on po prostu chciał normalnie żyć mimo tych objawów. Bo gdy tak zaczynamy żyć a objawy są obok, to w końcu one schodzą na dalszy plan i już nerwica przestaje dominować tylko zaczynamy normalnie żyć. Tak to rozkminiłam, przepraszam za wcześniejszą niesłuszną do końca odpowiedz, po pobieżnym tylko przeczytaniu Twojego posta :D :) :P

Ja absolutnie nawet nic nie miałbym przeciwko jeżeli miała być kompletnie inne zdanie bo po to jest Forum żeby dzielić się swoim doświadczeniem i podejściem i nie każdy musi mieć takie samo ale z każdego coś można czerpać ja po prostu jestem dopiero w trakcie jeszcze nie za bardzo wiem co i jak dopiero niedawno trafiłam na Forum dopiero niedawno zaczęłam oglądać filmy na YouTube byłam na terapii ale tak jak mówię dowiedziałam się o swoim źródle ale tak naprawdę nie pomogła mi doraźnie dlatego zaczęłam sama na własną rękę z Autoterapia 😁 Jedynie czego nie potrafię sobie jeszcze przetłumaczyć to jak stracić nadzieję że to kiedykolwiek mnie jak w podświadomości gdzieś jest to że mimo wszystko jeżeli to miało początek to idzie się z tego koniec nawet jak to ma być za 20 lat ale jest koniec ale fakt faktem może być także będę do grobowej deski z tym żyć i każdego dnia będę miała nadzieję że to się skończy a tak naprawdę może tak nie być a i tak fajnie może przeżyje życie
Ale absolutnie nie możesz tak myśleć ze to już zostanie! Wiktor i Divin mówią o tym w nagraniach, ze nerwica to nie jest nasza przyjaciółka, która ma z nami być całe życie! Ona przemija i tak ja należy traktować! Chodzi bardziej o takie nie szarpanie się z nia, niech sobie trwa ile chce, a Ty nie miej parcia żeby się już skończyła!
mamuśku90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 10 maja 2019, o 15:49

16 lipca 2019, o 22:12

To jakby wziąć wszystko w ryzy :
*akceptacja : tak teraz mam
*niech wszystko płynie : myśli emocje somaty
*nie szarpać się z niczym
*wierzyc ze to epizod nawet jak ma trwać to kilka lat
* wychodzić lekowi naprzeciw robić totalnie wszystko mimo iż może nie czuć się w formie
*przestc być chorobowym egocentrykiem ( zaburzeniowym)
*derealizacje ignorować
?????🤣🤘🏻😁
Awatar użytkownika
zrk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 24 października 2017, o 00:11

16 lipca 2019, o 22:14

"może być także będę do grobowej deski z tym żyć i każdego dnia będę miała nadzieję że to się skończy a tak naprawdę może tak nie być a i tak fajnie może przeżyje życie" moim zdaniem gdyby usunąć moża z tego zdania napisanego przez ciebie, to właśnie byłoby to po piąte z pierwszego posta, przynajmniej ja tak to widzę :))
DESIDERATA
Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu,
Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien. Ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

Autor oryginału: Max Ehrmann
Każdego dnia bądź jak ŻUK ......... ciesz się z byle gówna :hehe:
Awatar użytkownika
zrk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 193
Rejestracja: 24 października 2017, o 00:11

16 lipca 2019, o 22:25

mamuśku90 pisze:
16 lipca 2019, o 22:12
To jakby wziąć wszystko w ryzy :
*akceptacja : tak teraz mam
*niech wszystko płynie : myśli emocje somaty
*nie szarpać się z niczym
*wierzyc ze to epizod nawet jak ma trwać to kilka lat
* wychodzić lekowi naprzeciw robić totalnie wszystko mimo iż może nie czuć się w formie
*przestc być chorobowym egocentrykiem ( zaburzeniowym)
*derealizacje ignorować
?????🤣🤘🏻😁
Powinnaś to opatentować i sprzedawać jako metodę na zaburzenie wygląda na to że godziny terapii, nagrań; multum książek itd ty zmieściłaś w tych siedmiu zdaniach, jestem pod wrażeniem. Ja bym tylko dopisał ósme zdanie jako pierwsze WIARA - UWIERZYĆ W DIAGNOZĘ I W ZDANIA PONIŻEJ :D
DESIDERATA
Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu,
Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien. Ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

Autor oryginału: Max Ehrmann
Każdego dnia bądź jak ŻUK ......... ciesz się z byle gówna :hehe:
ODPOWIEDZ