Nie wiem kim jestem. Pomóżcie.!
: 31 października 2015, o 12:15
Witam, mam 19 lat i od pół roku ogroomny problem. Trochę będzie tego dużo, ale chciałabym jak najlepiej przedstawić moją sytuacje. Rok temu na wakacjach, mój kolega w którym byłam zakochana postanowił ze wyjeżdża na ponad pół roku do USA. Wyszło wtedy na jaw ze oboje się sobie podobamy i jak tylko wróci to spróbujemy ze sobą być. Bardzo przeżyłam ten wyjazd, tęskniłam ogromnie, on tez. Wiązałam z tym wszystkie moje nadzieje, to był mój cel. Niestety miesiąc przed jego przyjazdem, nie wiem skąd przyszła mi do głowy myśl, że może juz go nie kocham. Wpadłam w szał. Lęk, rozpacz, po prostu jakby świat się zawalił. Płakałam nonstop. Nie mogłam pojąć jak w jednej chwili można kogoś przestać kochać. Trwało to tydzień, po tygodniu wszystko zniknęło, nagle i przez kolejny tydzień było jakby nic sie nie stało, jakby tamten tydzień wgl nie miał miejsca. No ale po tygodniu znowu jakaś głupia myśl i znowu masakra, tym razem jeszcze gorsza, bo wmówiłam sobie, że nie mam uczuć, że nie potrafię nic czuć, patrzyłam się na kota i nie potrafiłam nic czuć, a ja tak uwielbiam koty ! To też przeszło. W między czasie byłam u psychiatry, dostałam leki na depresje, ale czułam, że pani doktor wgl nie orientuje sie co mi jest i co czuje. No i tak przez 3 misiące było. Raz lepiej raz gorzej. Troszkę nauczyłam sie z tym zyć, gdy miałam bardzo zły czas to dałam rade coś wgl robić, nie tak jak wcześniej, ale ciągle nie umiałam powiedzieć czy kocham mojego chłopaka, ale jednocześnie nie potrafiłam z nim zerwać i bez niego żyć.
W połowie wakacji, kiedy akurat mój stan był lepszy, pojechałam na rekolekcje z kuzynką. Prowadziły je siostry zakonne i patrząc na ich życie wiedziałam jedno nigdy w zyciu nie bede siostrą zakonną, wgl nie mogłam tam wytrzymać na tych modlitwach, ja jestem bardziej osobą czynu a nie odmawiania różańców. ALE, jak to u mnie bywa mój mózg wymyslił sobie coś odwrotnego niż ja chce, czyli "powinnaś być siostrą zakonną". Znowu to była jedna myśl, taka silna. KOlejny tydzień - rozpacz, poczucie braku sensu życia itp. Wiedziałam, że nie chce być siostrą zakonną, chce być z moim chłopakiem, tym bardziej, że wtedy potrafiłam czuć i byłam pewna, że go kocham. Ale ciąle myśli, że takie moje przeznaczenie iść do zakonu, skoro ta myśl mi przyszła do głowy wtedy. Przeszło. Po tygodniu. Byłam w pracy caały dzień, chyba moje myśli były pochłonięte czymś innym i po prostu przeszły.
Kolejne pare tygodni były znośne, zwłaszcza, że znalałzłam forum na którym ludzie opisywali podobne historie jak ja, wiec miałam nadzieje, że nie przestałam kochać mojego chłopaka. Znalazłam również strone o ROCD. To napełniło mnie jeszcze większą nadzieją, że z tego wyjde. Niestety w którymś momnecie przyszłą mi myśl do głowy, że ja nie jestem odpwiednia dla mojego chłopaka, że nie pasujemy do siebie wyglądem (wbrew temu, że wszyscy moi znajomi mówią, że bardzo do siebie pasujemy). To było bardzo dziwne, bo wtedy odczułam takie jakby odrelanienie, patrzyłam na siebie w lustrze i niby wiedziałam, że to ja ale nie do końca czułam połaczenie z sobą. Nie umiem tego opisać do końca, ale czułam się jakbym nie była sobą. Po chyba dwóch dniach przeszło, nawet nie wiem jak i kiedy.
I teraz opiszę to co mnie aktulanie dręczy. 3 dni temu przypadkiem popatrzyłam się na siebie w lustrze i pomyślałam: jak on może mnie kochać? I zaczęła się lawina różnych myśli dotyczących tego, że nie czuje siebie. Może to dziwnie brzmi. Logicznie wiem kim jestem, co lubie, kto jest dla mnie ważny, ale nie czuje tego. Nie czuje tego kim jestem. Czuje się jak automat. Nie czuje swojej tożsamości. Nie umiem tego opisać. Jak przypomnę sobie jakieś wydarzenie z przeszłości ze mną, to wiem, że to ja ale nie czuje ze sobą połączenia. Brzmi to absurdalnie. Bardzo się tego boje, czuję lęk, serce mi tak mocno chwilami biję, że czuję je nawet w brzuchu. Czuje teraz, że kocham mojego chłopaka, ale nie moge z nim być bo siebie nie czuje, to brzmi paradoksalnie ale tak jest.
Prosze pomóżcie, co ja mam robić, chce w końcu normalnie zyć
W połowie wakacji, kiedy akurat mój stan był lepszy, pojechałam na rekolekcje z kuzynką. Prowadziły je siostry zakonne i patrząc na ich życie wiedziałam jedno nigdy w zyciu nie bede siostrą zakonną, wgl nie mogłam tam wytrzymać na tych modlitwach, ja jestem bardziej osobą czynu a nie odmawiania różańców. ALE, jak to u mnie bywa mój mózg wymyslił sobie coś odwrotnego niż ja chce, czyli "powinnaś być siostrą zakonną". Znowu to była jedna myśl, taka silna. KOlejny tydzień - rozpacz, poczucie braku sensu życia itp. Wiedziałam, że nie chce być siostrą zakonną, chce być z moim chłopakiem, tym bardziej, że wtedy potrafiłam czuć i byłam pewna, że go kocham. Ale ciąle myśli, że takie moje przeznaczenie iść do zakonu, skoro ta myśl mi przyszła do głowy wtedy. Przeszło. Po tygodniu. Byłam w pracy caały dzień, chyba moje myśli były pochłonięte czymś innym i po prostu przeszły.
Kolejne pare tygodni były znośne, zwłaszcza, że znalałzłam forum na którym ludzie opisywali podobne historie jak ja, wiec miałam nadzieje, że nie przestałam kochać mojego chłopaka. Znalazłam również strone o ROCD. To napełniło mnie jeszcze większą nadzieją, że z tego wyjde. Niestety w którymś momnecie przyszłą mi myśl do głowy, że ja nie jestem odpwiednia dla mojego chłopaka, że nie pasujemy do siebie wyglądem (wbrew temu, że wszyscy moi znajomi mówią, że bardzo do siebie pasujemy). To było bardzo dziwne, bo wtedy odczułam takie jakby odrelanienie, patrzyłam na siebie w lustrze i niby wiedziałam, że to ja ale nie do końca czułam połaczenie z sobą. Nie umiem tego opisać do końca, ale czułam się jakbym nie była sobą. Po chyba dwóch dniach przeszło, nawet nie wiem jak i kiedy.
I teraz opiszę to co mnie aktulanie dręczy. 3 dni temu przypadkiem popatrzyłam się na siebie w lustrze i pomyślałam: jak on może mnie kochać? I zaczęła się lawina różnych myśli dotyczących tego, że nie czuje siebie. Może to dziwnie brzmi. Logicznie wiem kim jestem, co lubie, kto jest dla mnie ważny, ale nie czuje tego. Nie czuje tego kim jestem. Czuje się jak automat. Nie czuje swojej tożsamości. Nie umiem tego opisać. Jak przypomnę sobie jakieś wydarzenie z przeszłości ze mną, to wiem, że to ja ale nie czuje ze sobą połączenia. Brzmi to absurdalnie. Bardzo się tego boje, czuję lęk, serce mi tak mocno chwilami biję, że czuję je nawet w brzuchu. Czuje teraz, że kocham mojego chłopaka, ale nie moge z nim być bo siebie nie czuje, to brzmi paradoksalnie ale tak jest.
Prosze pomóżcie, co ja mam robić, chce w końcu normalnie zyć
