Uczucie zaburzenia w przestrzeni i generalnie źle
: 29 czerwca 2020, o 14:14
Cześć, szukam pomocy jak każdy z Was. Inni sobie radzą lepiej inni gorzej. Pewnie to kwestia zaufania sobie, że ma się nerwicę. Ja od 9 lat nie potrafię sobie poradzić ze swoimi dolegliwościami. 14 lat temu miałem operację klatki szewskiej klatki piersiowej metodą nussa (na 3 lata wkładają metalową płytę) do klatki piersiowej - przed operacją byłem zdrowy. Operację przeszedłem nie najlepiej psychicznie, podświadomie cały czas czując, że coś poszło nie tak, bo mnie bardziej bolało niż innych pacjentów. Gdy największe bóle pooperacyjne przeszły pozostał ból kujący za prawą łopatką do którego się przyzwyczaiłem. I tak 5 lat po operacji pływając na basenie coś przeskoczyło mi w ciele i zaczęły się potworne bóle karku, szyi, głowy, łopatek, pleców. Miałem dziwne uczucie zapadania się klatki piersiowej. Z bólu płakałem. W końcu po 3 latach odwiedzania wielu specjalistów trafiłem na lekarza medycy bólu, który napięte mięśnie nakłuł kortyzolem z lidokainą. Bóle odpuściły, ale dolegliwości neurologiczne, które już wcześniej się powoli kształtowały osiągnęły większą skalę. Oprócz tego, że mięśnie nadal mi się napinają ale po leżeniu rozluźniają mam:
- zaburzone poczucie poruszania się w przestrzeni (idę i mam wrażenie, że sie przewrócę ale to się nie dzieje)
- zacząłem bać się jeździć samochodem. Jeżdżę bocznym drogami, zatrzymując się co jakiś czas, bo wszystko jest takie oddalone
- gdy długo jestem w napięciu np. jeździe samochdem pojawiają się u mnie ruchy mimowolne, które daje uczucie jakby całe napięcie w ciele się rozładowywało
- mam uczucie "kopania prądem" (nie wiem jak to określić inaczej) za lewą łopatką - to się rozchodzi na całą lewą część ciała.
- nie wejdę do sklepu wielkopowierzchniowego, bo mam wrażenie, że się zapadam. Parę razy miałem uczucie chodzenia jak na sprężynach
- czasem czuję na twarzy jakby "pajęczynę".
Wciąż jestem na etapie myślenia, że mam coś zepsute w organizmie, co wywołuje różne dolegliwości neurologiczne, a ja wtedy zaczynam Panikować i włączają się objawy typowe dla nerwicy, czyli mam 2 problemy, a nie 1. To jeste we mnie głęboko zakorzenione, myślę o tym nieustannie całe dnie.
Aktualnie jestem w kropce, żona przestaje mnie wspierać, bo już ją to przerasta. Jestem po 3 terapiach indywidualnych, odwiedzałem psychiatrów, zawsze twierdzieli, że ze mną ok. Teraz odwiedzam nowego, bo mam już ataki panik i tak dalej. Kiedyś trafiłem do neurologa, który stwierdził, że mam dystonię, przepisał clono i inne nerologiczno-psychatryczne leki, które miały odciąć objawy. Oczywiście leki swoje zrobiły, ale i mnie uzależniły, więc 2 mg clono wieczorem to standard.
Mam wrażenie, że dość chaotycznie to napisałem, ale uwierzcie, że to tylko czubek góry lodowej. Napisałem, bo chciałem się podzielić swoją historią i zapytać, czy ktoś ma podobnie. Nie wiem, co mam robić, nie chcę już chodzić po lekarzach, teksty musi "Pan z tym żyć niczego nie załatwiają", bo moje życie jest ograniczone do pracy z domu i szybkich wyjść do sklepu. Słowem jest bardzo słabo...
- zaburzone poczucie poruszania się w przestrzeni (idę i mam wrażenie, że sie przewrócę ale to się nie dzieje)
- zacząłem bać się jeździć samochodem. Jeżdżę bocznym drogami, zatrzymując się co jakiś czas, bo wszystko jest takie oddalone
- gdy długo jestem w napięciu np. jeździe samochdem pojawiają się u mnie ruchy mimowolne, które daje uczucie jakby całe napięcie w ciele się rozładowywało
- mam uczucie "kopania prądem" (nie wiem jak to określić inaczej) za lewą łopatką - to się rozchodzi na całą lewą część ciała.
- nie wejdę do sklepu wielkopowierzchniowego, bo mam wrażenie, że się zapadam. Parę razy miałem uczucie chodzenia jak na sprężynach
- czasem czuję na twarzy jakby "pajęczynę".
Wciąż jestem na etapie myślenia, że mam coś zepsute w organizmie, co wywołuje różne dolegliwości neurologiczne, a ja wtedy zaczynam Panikować i włączają się objawy typowe dla nerwicy, czyli mam 2 problemy, a nie 1. To jeste we mnie głęboko zakorzenione, myślę o tym nieustannie całe dnie.
Aktualnie jestem w kropce, żona przestaje mnie wspierać, bo już ją to przerasta. Jestem po 3 terapiach indywidualnych, odwiedzałem psychiatrów, zawsze twierdzieli, że ze mną ok. Teraz odwiedzam nowego, bo mam już ataki panik i tak dalej. Kiedyś trafiłem do neurologa, który stwierdził, że mam dystonię, przepisał clono i inne nerologiczno-psychatryczne leki, które miały odciąć objawy. Oczywiście leki swoje zrobiły, ale i mnie uzależniły, więc 2 mg clono wieczorem to standard.
Mam wrażenie, że dość chaotycznie to napisałem, ale uwierzcie, że to tylko czubek góry lodowej. Napisałem, bo chciałem się podzielić swoją historią i zapytać, czy ktoś ma podobnie. Nie wiem, co mam robić, nie chcę już chodzić po lekarzach, teksty musi "Pan z tym żyć niczego nie załatwiają", bo moje życie jest ograniczone do pracy z domu i szybkich wyjść do sklepu. Słowem jest bardzo słabo...