Strona 1 z 1

Zaburzone życie

: 26 listopada 2019, o 15:18
autor: Deisre
Cześć wszystkim :)
Zazwyczaj zaczyna się od początku, jednak ja nie potrafię określić gdzie tak naprawdę moje zaburzenia się zaczęły. Już w wieku dziecięcym miewałem objawy, których nie potrafiłem z niczym powiązać, przez co stałem się zalękniony, wycofany, mocno bojąc się wyzwań, nowości w moim życiu.
Pierwszy prawdziwy kryzys przeżyłem w 3 klasie gimnazjum. Miałem problemy z oddychaniem, przeraziłem się, że to coś poważnego i zacząłem czuć tzw. gul w gardle. Wróciłem do domu i rozpoczęła się moja pierwsza potyczka ze swoim zaburzeniem, która potrwała dobre kilka miesięcy, pełnych objawów, obaw, bezsennych nocy, gdy miałem szczerze dosyć swojego życia, każdego dnia marząc, by się już nie obudzić. Co ciekawe, ominęła mnie cała przygoda związana z poszukiwaniem przyczyn swoich różnorakich objawów i w dosyć szybkim tempie zorientowałem się, że przyczyny leżą w psychice. Wtedy po raz pierwszy trafiłem do psychiatry i zacząłem leczenie, które ostatecznie okazało się być całkiem skuteczne.
W okresie liceum bywało różnie, mam wrażenie, że wypracowałem taktykę wycofania się z życia społecznego, mając ograniczoną liczbę znajomych i uciekając przed swoim zaburzeniem w seriale, które pochłaniałem nałogowo. W tamtym czasie ta taktyka była pomocna o tyle, że pozwalała przetrwać.
Gdy trafiłem na studia rozpoczął się mój koszmar. Nie byłem zupełnie gotowy na mieszkanie z dala od domu, studia okazały się być bardzo trudne, a moje samopoczucie było tragiczne. Objawy od rana do nocy, myślenie tylko o tym, by zasnąć, próby szukania ratunku. Ostatecznie nie wytrzymałem na studiach nawet miesiąca, wróciłem do rodzinnego domu. Z powrotem zacząłem zażywać leki, trafiłem do dobrego psychiatry, rozpocząłem również po raz pierwszy psychoterapię. Przesiedziałem kilka miesięcy w domu co z perspektywy czasu chyba nie było najlepszym rozwiązaniem. Gdy po raz kolejny spróbowałem pójść na studia, mimo początkowego kryzysu ostatecznie udało mi się ustabilizować i być w stanie w miarę normalnie funkcjonować.
Obecnie mam 25 lat. Niedawno skończyłem studia, od dwóch lat pracuję na pełny etat. Po drodze od czasu rozpoczęcia studiów zdążyłem zakończyć jedną psychoterapię, by niedługo później rozpocząć kolejną. Od 5-6 lat zażywam Xetanor, jedną tabletkę. Przez ostatnie kilka lat miałem masę większych lub mniejszych kryzysów, jednak mimo wszystko jako tako funkcjonując. Obecnie nie jestem już w stanie.
Zaczął się mój kolejny kryzys, tym razem tak ogromny, że nie wiem już co robić. Wspólnie z psychoterapeutą podjęliśmy decyzję o zakończeniu psychoterapii uznając, że potrafię sobie dać radę. Niestety, nie daję sobie rady zupełnie.. Psychoterapia chyba jako jedyna trzymała mnie w nadziei, że uda mi się z tego kiedyś wyjść. Teraz jednak zupełnie się poddałem. Objawy opanowały moje życie w zupełności. Przez cały okres mojego życia objawy były kompletnie przeróżne, skumulowane głównie w postaci bólów brzucha, ciągłego ssania tak jakbym był stale głodny, bólów głowy, bezsenności, uderzeń gorąca na twarzy, pocenia się całego ciała, uczucia zimnych jak lód dłoni, można by tak wymieniać w nieskończoność. Ostatnio zaś dołączył do tego i koszmarnie się nasilił objaw bardzo irytujący, choć trochę śmieszny.. gazy. Przez niego ciężko mi funkcjonować wśród ludzi, nie działają na to żadne tabletki. Z interesujących kwestii – od zawsze mam wrażenie, że w pewien sposób mam wpływ na to jakie objawy mnie dopadną, choć w praktyce nie umiem tego kontrolować. W gimnazjum wymyśliłem sobie, że objaw z którym najłatwiej mi funkcjonować to właśnie to „ssanie” w żołądku, dlatego ciągle starałem się kierować objawy właśnie tam. Jestem ogromnie skupiony na tym co się dzieje wewnątrz mojego ciała, właściwie to już tylko tym żyję. Próbowałem z tym jakoś funkcjonować, ale po raz pierwszy od dawna po prostu nie potrafię, już nie umiem :( Dawałem sobie przez krótki czas radę, aż rozpoczęły się u mnie problemy ze snem i natrętne myśli, że skoro mam to całe życie to już nigdy z tego nie wyjdę. No i kolejna myśl, że powinienem się po prostu zabić, bo i tak to nie ma już żadnego sensu, ciągnę to życie tylko na siłę. Przez ten ostatni lęk wróciłem do domu rodzinnego, bo tu czuję się nieco bardziej bezpiecznie, choć nadal jestem stale napięty, nie potrafię znaleźć sobie żadnego zajęcia i ciągle myślę o tym, że nie umiem tak funkcjonować. Idę do psychiatry szukać jakiejś pomocy, ale właściwie to już niezbyt wierzę, że dam radę z tego jakoś wyjść. Z jednej strony wiem, że siedzenie na zwolnieniu lekarskim w dłuższej perspektywie nie pozwoli mi rozwiązać mojego problemu, z drugiej strony nie jestem w stanie chodzić do pracy i uśmiechać się, udawać, że wszystko jest okej, w momencie gdy w środku czuję się tak, że nie umiem wytrzymać. Czuję się jak w klatce. Nie mam już siły. Wiem, że nerwica nie może mnie zabić, niestety może doprowadzić do takiego stanu, że człowiek sam chciałby to zrobić, nie widząc dla siebie żadnego rozwiązania. Najgorsze jest to, że tak naprawdę to mój lęk i objawy trwają ciągle, nawet gdy leżę w łóżku pod kołdrą i teoretycznie nic mi nie zagraża.. Co robić, jak żyć? :(

Re: Zaburzone życie

: 27 listopada 2019, o 19:18
autor: Juliaaa78569
Witaj na zaburzonych!
Od razu powiem Ci, że trafiłeś w najlepsze możliwe miejsce w internecie odnośnie zaburzeń lękowych! :D
Nie bój żaby, wyjdziesz z tego raz dwa nawet jeśli masz to od dzieciństwa :)

Po pierwsze, fajnie, że już wiesz ze to tylko psychika :) Nie mniej jednak jeśli nie miałeś w ostatnim czasie żadnych podstawowych badań typu morfologia, mocz, tarczyca, pierwiastki, witaminki, ekg itp. to warto je zrobić. Nie tylko żeby się uspokoić, ale mieć to potwierdzenie na papierku, że jest się zdrowym. Bo wiele objawów może, ale nie musi wynikać np. z niedoboru witamin czy też nieprawidłowego działania tarczycy. Mogą one oczywiście współistnieć z zaburzeniem lękowym.

Pisałeś, że bierzesz leki od kilku lat i że teraz już Ci nie pomagają. Może warto je odstawić? Skoro kiedyś Ci pomagały a teraz już nie to jaki jest sens je brać? Może warto w końcu zadziałać własnym myśleniem? :)
Oczywiście nie namawiam, tylko proponuje :)

Oczywiście nic co tu napisałeś mnie nie zaskakuje, masz typowe zaburzenie lękowe :D
To, co Ci polecę to zaczęcie od nagrań chłopaków, w których wszystko o nerwicy wyjaśniają, są one niezbędne żeby dowiedzieć się czym jest nerwica :)
https://www.youtube.com/watch?v=j9KmSVw ... 97U2vdL9kp (sezon 1, chłopaki wyjaśniają czym jest nerwica - TEORIA)
https://www.youtube.com/watch?v=5YSqfvz ... TgSpIvjGF3 (sezon 2, chłopaki mówią jak wyjść z nerwicy - PRAKTYKA)

Do tego możesz poczytać ich oraz innych artykuły: materia-zaburzenia-kowe-nerwica-depresja-rozwoj.html
oraz historie innych ludzi, którzy z tego wyszli: sukces-wyzdrowia-nerwicy-wyzdrowia.html

oraz WISIENKA NA TORCIE: historia odburzenia naszego Victora - jednego z adminów forum - moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html
Ten człowiek to legenda, prowadzi również konsultacje internetowe, ale baaardzo ciężko się do niego dostać. Ma swoją stronę, na której też zamieszcza fajne wpisy: https://www.emocjobranie.pl/

No i oczywiście pytaj, jeśli masz potrzebę. Są tu wspaniali ludzie, którzy z chęcią pomogą :)

Re: Zaburzone życie

: 28 listopada 2019, o 12:39
autor: Deisre
Hej Julio :)

Dziękuję serdecznie za odpowiedź.

Odnośnie badań, myślę, że to bardzo dobry pomysł i prawdopodobnie wykonam je wkrótce, żeby mieć czyste sumienie ;)

Co do leków, konsultowałem to we wtorek z psychiatrą, który jest w sumie bardzo dobrym specjalistą. Na ten moment leków odstawiał raczej nie będę, bo objawy odstawienne są koszmarne i znacznie utrudniłyby mi funkcjonowanie. Dodał mi też leki tak żebym lepiej spał i żeby lęk mi nieco zluzował.

Co do własnego myślenia - próbowałem :P Najwyraźniej nieskutecznie niestety. Ciągle byłem nakręcony na punkcie swoich objawów, lęku, że już wiecznie będę chory, doskwiera mi strasznie ten egocentryzm - absolutne skupienie się na tym co się dzieje we mnie. Próbowałem przez ostatnie dwa tygodnie żyć normalnie, chodzić do pracy, spotykać się z ludźmi, ale cały czas w napięciu i jakby wyczekiwaniu jak się będę czuł. Ostatecznie odrealniło mnie ze dwa razy (a przynajmniej tak mi się wydaje) i uznałem, że nie potrafię tak funkcjonować w pracy i w życiu i zareagowałem ucieczką. Poza tym dobiły mnie też problemy ze snem, obracając się z boku na bok dominowały tylko negatywne myśli.

Cóż mogę powiedzieć - będę działał :) Z jakim skutkiem, czas pokaże, oby z jak najlepszym.

Re: Zaburzone życie

: 2 grudnia 2019, o 07:24
autor: Juliaaa78569
Deisre pisze:
28 listopada 2019, o 12:39
Hej Julio :)

Dziękuję serdecznie za odpowiedź.

Odnośnie badań, myślę, że to bardzo dobry pomysł i prawdopodobnie wykonam je wkrótce, żeby mieć czyste sumienie ;)

Co do leków, konsultowałem to we wtorek z psychiatrą, który jest w sumie bardzo dobrym specjalistą. Na ten moment leków odstawiał raczej nie będę, bo objawy odstawienne są koszmarne i znacznie utrudniłyby mi funkcjonowanie. Dodał mi też leki tak żebym lepiej spał i żeby lęk mi nieco zluzował.

Co do własnego myślenia - próbowałem :P Najwyraźniej nieskutecznie niestety. Ciągle byłem nakręcony na punkcie swoich objawów, lęku, że już wiecznie będę chory, doskwiera mi strasznie ten egocentryzm - absolutne skupienie się na tym co się dzieje we mnie. Próbowałem przez ostatnie dwa tygodnie żyć normalnie, chodzić do pracy, spotykać się z ludźmi, ale cały czas w napięciu i jakby wyczekiwaniu jak się będę czuł. Ostatecznie odrealniło mnie ze dwa razy (a przynajmniej tak mi się wydaje) i uznałem, że nie potrafię tak funkcjonować w pracy i w życiu i zareagowałem ucieczką. Poza tym dobiły mnie też problemy ze snem, obracając się z boku na bok dominowały tylko negatywne myśli.

Cóż mogę powiedzieć - będę działał :) Z jakim skutkiem, czas pokaże, oby z jak najlepszym.
Jasne, zrób badania dla spokoju i działaj dalej.
Co do leków - okej, Twoja decyzja, ale pamiętaj, że są one tylko wspomagaczem a większość roboty musisz wykonać Ty sam :D

Może nie działałes tak jak potrzeba i to nawet widać od razu :)
Mówisz, że żyłeś przez ostatnie dwa tygodnie normalnie ale z napięciem i objawami. I tak ma być na razie! Że napięcie i objawy będą i to normalne! Ale chodzi tu o to, że Ty masz je akceptować, nieważne jakie by były (ja wiem, to jest cholernie trudne ale to jedyne wyjście - odpuścic)

Gdybyś miał, jakieś pytania to pisz :)