Już nie mam siły. Pomóżcie ;(
: 6 marca 2018, o 05:18
Największym moim lękiem i problemem jest to że czuje jakbym nie żyła. Zastanawiam się czy to nie jest tak że umarłam i moja dusza się gdzieś błąka. Mam tak podczas derealizacji która trwa większość dnia (wyciszam się dopiero wieczorem). Na początku był strach przed schizofrenią. Cały czas sobie myślę że to co czuję nie jest normalne, nie mogę się przekonać do pogodzenia się z tym jak jest.
Może od początku...
Ok 14 dni temu zaczęłam szukać u siebie chorób somatycznych. Wszystko bolało, źle się czułam. Jeździłam po SORach, wzywałam pogotowie, robiłam mnóstwo badań. Chociaż wtedy jeszcze nie było tak źle... 10 dni temu... masakra. Świat wywrócił się do góry nogami. Dostałam jakiejś załamki. Psychika kazała mi leżeć w łóżku i zamknąć się w swoim piekle. Leżałam tak kilka dni. Gdy wyszłam na chwilę z domu bałam się wszystkiego. Nawet śniegu. Bałam się że mi się wydaje, bałam się że słyszę coś czego nie powinnam. Cały czas z resztą pytam się bliskich czy słyszeli to co ja, czy też widzą różne rzeczy. Przez pierwsze dni czułam się tragicznie. Zawroty głowy, obijanie o futryny przez brak równowagi, totalny burdel psycziczny i fizyczny. Bardzo mało pamiętam z tego czasu, nie miałam ani chwili psychicznego spokoju. Trzy dni wyjęte z życiorysu. Koszmar. Nie kojarzyłam dni, nie miałam nawet ochoty myśleć o niczym i nie chciałam żeby się nie pogrążać. Bardzo wyostrzony zapach, nawet wydaje mi się że kilka razy czułam to czego na logikę nie powinnam. Albo to też sobie wkręcam... przez te trzy dni bałam się spać, bo bałam się tego co przyniesie nowy dzień. Przy zasypianiu sny na jawie, jakby ktoś puścił mi kliszę z okropnymi strachliwymi fotkami.
Byłam u dwóch psychiatrów. Przepisali leki, ale teraz już jest lepiej i zastanawiam się czy brać.
Jazdy mam tylko od rana. Matrix trwa do ok 17, później jest spokój. No i ma pewno jest to do zniesienia. Chociaż cały czas moje myśli krążą wokół tego co się ze mną dzieje. Cały czas się boję. Boje się że się boję, że mi się wydaje, że jestem chora, że nie żyje. Mam dość.
Napiszcie proszę czy mieliście/macie właśnie takie objawy nerwicy. Może to mnie uspokoi...
Najbardziej martwi mnie ta moja wkrętka że nie żyje (nie daje mi to spokoju), to że nie jestem pewna diagnozy i to że jest mi cholernie ciężko. To że czuję coś czego nie powinnam, czuje się obca i najważniejsze - ŻE TO TRWA PRAWIE CAŁĄ DOBĘ, a sam atak trwał trzy dni.
Może od początku...
Ok 14 dni temu zaczęłam szukać u siebie chorób somatycznych. Wszystko bolało, źle się czułam. Jeździłam po SORach, wzywałam pogotowie, robiłam mnóstwo badań. Chociaż wtedy jeszcze nie było tak źle... 10 dni temu... masakra. Świat wywrócił się do góry nogami. Dostałam jakiejś załamki. Psychika kazała mi leżeć w łóżku i zamknąć się w swoim piekle. Leżałam tak kilka dni. Gdy wyszłam na chwilę z domu bałam się wszystkiego. Nawet śniegu. Bałam się że mi się wydaje, bałam się że słyszę coś czego nie powinnam. Cały czas z resztą pytam się bliskich czy słyszeli to co ja, czy też widzą różne rzeczy. Przez pierwsze dni czułam się tragicznie. Zawroty głowy, obijanie o futryny przez brak równowagi, totalny burdel psycziczny i fizyczny. Bardzo mało pamiętam z tego czasu, nie miałam ani chwili psychicznego spokoju. Trzy dni wyjęte z życiorysu. Koszmar. Nie kojarzyłam dni, nie miałam nawet ochoty myśleć o niczym i nie chciałam żeby się nie pogrążać. Bardzo wyostrzony zapach, nawet wydaje mi się że kilka razy czułam to czego na logikę nie powinnam. Albo to też sobie wkręcam... przez te trzy dni bałam się spać, bo bałam się tego co przyniesie nowy dzień. Przy zasypianiu sny na jawie, jakby ktoś puścił mi kliszę z okropnymi strachliwymi fotkami.
Byłam u dwóch psychiatrów. Przepisali leki, ale teraz już jest lepiej i zastanawiam się czy brać.
Jazdy mam tylko od rana. Matrix trwa do ok 17, później jest spokój. No i ma pewno jest to do zniesienia. Chociaż cały czas moje myśli krążą wokół tego co się ze mną dzieje. Cały czas się boję. Boje się że się boję, że mi się wydaje, że jestem chora, że nie żyje. Mam dość.
Napiszcie proszę czy mieliście/macie właśnie takie objawy nerwicy. Może to mnie uspokoi...
Najbardziej martwi mnie ta moja wkrętka że nie żyje (nie daje mi to spokoju), to że nie jestem pewna diagnozy i to że jest mi cholernie ciężko. To że czuję coś czego nie powinnam, czuje się obca i najważniejsze - ŻE TO TRWA PRAWIE CAŁĄ DOBĘ, a sam atak trwał trzy dni.