Pamiętnik Zestresowanej - potrzeba wsparcia
: 19 lipca 2017, o 07:18
Witam serdecznie:)
Tutaj jest początek mojej historii: moja-historia-t5074-45.html.
Chcę prowadzić na bieżąco dziennik, bardzo mi pomaga wymiana doświadczeń z innymi zaburzeńcami, dobre rady, wsparcie w miejscu, gdzie mogę na bieżąco wszystko prześledzić.
Jak pisałam w poprzednim temacie - zmieniłam panią psycholog, pracuję w nurcie integracyjnym, głównie humanistycznym.
Miałam na razie 7 spotkań, na razie się poznajemy, miałam wprowadzenie do terapii poznawczo - behawioralnej, mam robić tabelki w sytuacji, kiedy mam jakieś większe nasilenie emocji.
Na razie wiadomo, jest to takie poznawanie się, ale na ostatniej terapii okazało się, że sporo rzeczy, o które mam pretensje do partnera wynikają z moich zachowań. Jednocześnie w głowie brzmią mi słowa poprzedniej terapeutki, że póki będę w takim związku, to będę mieć zaburzenia lękowe - a moim zdaniem chodzi tutaj o moje pdejście.
Ale do rzeczy - po tej ostatniej terapii przyszło pogorszenie, ale radziłam sobie z nim całkiem ok.
Tymczasem w poniedziałek chłopak dał mi fajną wiadomość - że wyjeżdżamy na wakacje za granicę, o czym marzyłam przez ostatnie 2 lata;-) Ale powiedział też coś takiego, że robi to dla mnie, bo wie, że mam taką potrzebę, a on nie.
I... się zaczęło. Skoro mamy inne potrzeby, to nie pasujemy do siebie i po tym przyszła analiza masakryczna. Już miałam problem ze snem. A wczoraj odpalilo na maksa, wątpliwości, czy się nie męczymy razem, czy tworzymy dobry związek, czy będziemy razem szczęliwi, czy może będzie masakra. Do domu wróciłam zaryczana, oczywiście miałam milion pytań do chłopaka - a czy mnie kocha, a czy na pewno jest ze mną szczęliwy, a czy ma mnie dość, a może się rozstaniemy. Odpowiadał cierpliwie, ale widać, że męczą go tego typu pytania, tym bardziej, że mam podobną fazę co jakiś czas.
Powiedział też jeszcze, że ni planuje się na razie oświadczać, bo na chwilę obecną dla niego ślub to jest tylko papierek. Ale kiedyś przyszłościowo tak.
I znowu mnie siekło - że może jak mnie tak bierze na przetrzymanie, to lepiej to skończyć, a może że to właśnie ok, bo w sumie podchodzę do ślubu na ten moment podobnie, chociaż jak patrzę na znajome, to aż mnie zazdrość bierze i czuję się gorsza. Z drugiej strony widzę, że naprawdę sama sobie stwarzam problemy w związaku. Strasznie się pogubiłam, oczyma wyobraźni widzę, że albo się rozstajemy i mieszkamy osobno, a ja jestem samotna i czuję rozpacz, albo że zostajemy razem i się męczymy i też czuję smutek.
Strasznie się pogubiłam, nie wiem, czy to lękowe, czy prawdziwe.
Przez całą noc nie spałam, najpierw wzięłam o 0.30 pół xanaxu, a óźniej znowu o 3, ale niewiele pomógł. Teraz się czuję jak zombie.
pomóżcie proszę, bo się męczę sama ze sobą.
Tutaj jest początek mojej historii: moja-historia-t5074-45.html.
Chcę prowadzić na bieżąco dziennik, bardzo mi pomaga wymiana doświadczeń z innymi zaburzeńcami, dobre rady, wsparcie w miejscu, gdzie mogę na bieżąco wszystko prześledzić.
Jak pisałam w poprzednim temacie - zmieniłam panią psycholog, pracuję w nurcie integracyjnym, głównie humanistycznym.
Miałam na razie 7 spotkań, na razie się poznajemy, miałam wprowadzenie do terapii poznawczo - behawioralnej, mam robić tabelki w sytuacji, kiedy mam jakieś większe nasilenie emocji.
Na razie wiadomo, jest to takie poznawanie się, ale na ostatniej terapii okazało się, że sporo rzeczy, o które mam pretensje do partnera wynikają z moich zachowań. Jednocześnie w głowie brzmią mi słowa poprzedniej terapeutki, że póki będę w takim związku, to będę mieć zaburzenia lękowe - a moim zdaniem chodzi tutaj o moje pdejście.
Ale do rzeczy - po tej ostatniej terapii przyszło pogorszenie, ale radziłam sobie z nim całkiem ok.
Tymczasem w poniedziałek chłopak dał mi fajną wiadomość - że wyjeżdżamy na wakacje za granicę, o czym marzyłam przez ostatnie 2 lata;-) Ale powiedział też coś takiego, że robi to dla mnie, bo wie, że mam taką potrzebę, a on nie.
I... się zaczęło. Skoro mamy inne potrzeby, to nie pasujemy do siebie i po tym przyszła analiza masakryczna. Już miałam problem ze snem. A wczoraj odpalilo na maksa, wątpliwości, czy się nie męczymy razem, czy tworzymy dobry związek, czy będziemy razem szczęliwi, czy może będzie masakra. Do domu wróciłam zaryczana, oczywiście miałam milion pytań do chłopaka - a czy mnie kocha, a czy na pewno jest ze mną szczęliwy, a czy ma mnie dość, a może się rozstaniemy. Odpowiadał cierpliwie, ale widać, że męczą go tego typu pytania, tym bardziej, że mam podobną fazę co jakiś czas.
Powiedział też jeszcze, że ni planuje się na razie oświadczać, bo na chwilę obecną dla niego ślub to jest tylko papierek. Ale kiedyś przyszłościowo tak.
I znowu mnie siekło - że może jak mnie tak bierze na przetrzymanie, to lepiej to skończyć, a może że to właśnie ok, bo w sumie podchodzę do ślubu na ten moment podobnie, chociaż jak patrzę na znajome, to aż mnie zazdrość bierze i czuję się gorsza. Z drugiej strony widzę, że naprawdę sama sobie stwarzam problemy w związaku. Strasznie się pogubiłam, oczyma wyobraźni widzę, że albo się rozstajemy i mieszkamy osobno, a ja jestem samotna i czuję rozpacz, albo że zostajemy razem i się męczymy i też czuję smutek.
Strasznie się pogubiłam, nie wiem, czy to lękowe, czy prawdziwe.
Przez całą noc nie spałam, najpierw wzięłam o 0.30 pół xanaxu, a óźniej znowu o 3, ale niewiele pomógł. Teraz się czuję jak zombie.
pomóżcie proszę, bo się męczę sama ze sobą.