Strona 1 z 1

Nie odczuwam miłości do partnera- wypalenie, czy coś innego

: 22 lutego 2016, o 10:49
autor: usumietenaprosbe
Hej, chociaż od ponad dwóch lat uczęszczam na psychoterapię chciałabym podzielić się z Wami moim problemem. Potrzebuję świeżego spojrzenia na sprawę, a niesamowitym jest jak trafnie i pomocnie odpisujecie. Problem ten dotyczy mojego związku. Mamy niezbyt długą historię- jakieś 9 miesięcy. Czas, który razem spędziliśmy mogę z przekonaniem nazwać najlepszym czasem mojego życia. Tak jak spokojna, bezpieczna i kochana, jednym słowem szczęśliwa, nie czułam się nigdy. Oczywiście wszystko do czasu...

Słowem krótkiego wstępu, który wydaje mi się niezbędny: Mam nerwicę, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne (te już mniej więcej pokonałam), niskie poczucie własnej wartości, skłonności do stanów depresyjnych, problem z relacjami międzyludzkimi, itd.... można by wymieniać i wymieniać. Pierwszy związek w moim życiu (a było to w liceum) był trochę na siłę. Znudziło mi się, wypaliło, nie wiem, po około roku. Nie miałam problemów by zerwać, choć mnie szantażował emocjonalnie. Wiedziałam, że to nie to. Wracałam jeszcze 2 razy do niego. W trakcie okazało się, że choć niby szalenie mnie kocha, to przy okazji oszukuje co do pewnej dziewczyny. Do końca nigdy nie poznałam charakteru ich relacji. Tu dostałam pierwszego impulsu i zaczęłam przeglądać mu telefon. Różne niejednoznaczne wiadomości, które mnie smuciły. Nie wiem czemu z nim byłam, ale tak dojechaliśmy do 1,5 roku razem. Ostatecznie z nim zerwałam, ale nie minęło dużo czasu, jak wpakowałam się w związek z moim "kumplem". Tu wytrzymałam 5 lat. Związek toksyczny, jego alkoholizm, poniżanie, krytykowanie, brak szacunku, agresja, 24/7 Wydawało mi się, że to miłość, że muszę z nim być, że mu pomogę. Nie mogłam się rozwijać przez niego, byłam tylko dla niego. Jeśli coś mu nie odpowiadało, ja natychmiast z tego rezygnowałam. Oczywiście jego była dziewczyna też miała tu dużo do powiedzenia. Pisał i chodził do niej, zwłaszcza po alkoholu. Zaczęły się kłamstwa, nie tylko co do niej, ale do wszystkiego co robił. Weszłam przez chwilę w znany schemat, choć potem zwalczyłam to w sobie- czytanie wiadomości w telefonie, na komunikatorach, portalach. Czułam się jednocześnie lepiej, że wiem, ale podle, że czytam. To co zdążyłam, wszystko kasował przede mną. Tu zaczęły się moje pierwsze poważne problemy- ataki paniki, niemoc, codzienne kłótnie o wszystko (z jego strony, ja nawet nie miałam już siły się postawić), rezygnacja, ciągły strach, ból, niepewność, brak jakiejkolwiek przyjemności z seksu. Nie mogłam mu ufać. Byłam kiedy mu się przypomniało. Żeby mnie ukarać, za coś, co mu się nie podobało, mógł nie odzywać się do mnie przez 3 dni. Jest tu tyle tego, że nawet nie da rady opisać. Ja go oczywiście zawsze wybielałam, nawet u psychologa. Odważyłam się w końcu powiedzieć nie, choć chciałam to zrobić od dłuższego czasu. Rozstałam się z nim i była to najlepsza decyzja. Odżyłam, poczułam się wolna, realizowałam się, w końcu mogłam bez strachu wyjść do ludzi, zaburzenia jakby ustąpiły, psycholog myślał nawet o kończeniu terapii.

Później zaczęłam się z spotykać z moim obecnym chłopakiem. Jak pisałam wcześniej to najlepsza rzecz, jaka mi się przytrafiła. Czuły, zawsze gotowy mi pomóc, kocha mnie, a do tego mogę mu zaufać w 200%. Idealnie. Ja odczuwałam to samo, pierwszy raz w życiu czułam, że kogoś tak kocham. Że chcę z nim być naprawdę. Myślałam, że w końcu zdrowy, dojrzały związek. Jednak coś się wydarzyło- jego była dziewczyna (nie są razem od kilku lat) napisała do niego, że chce się z nim spotkać. On o wszystkim mi powiedział i finalnie się z nią nie spotkał, jednak u mnie włączył się stary mechanizm. Przeczytałam nawet jego rozmowę z nią, ale oczywiście nie miałam żadnych podstaw do wątpliwości. Jeden jedyny raz mi się to zdarzyło w jego przypadku. Panika, że mnie zostawi, myślenie, że ta dziewczyna jest lepsza ode mnie, a może ją nadal kocha, a może to, a może tamto... ten sam strach co w poprzednim związku. Jakiś miesiąc wcześniej przyszły problemy ze znajomymi, zrezygnowała z wolontariatu przez problemy personalne, choć tam się realizowałam, ludzie mnie doceniali, znalazłam mnóstwo przyjaciół. Po tym bałam się, że już jestem niepotrzebna, nie jestem warta uwagi, jak nie tu, to nigdzie nie znajdę znajomych (a jak wspominałam, mam problemy z kontaktami z innymi). Do tego ciężka sesja na studiach. Wszystko próbowałam ciągnąć, jednak nie potrafiłam, widziałam, że nie jestem niezastąpiona w tym wolontariacie chociażby, myślałam, że nikt już mnie nie lubi, bo np. przyszło tam kilka nowych osób i je też zapraszali moi starzy znajomi na wyjścia, itp. Wszystko brałam personalnie.

Stałam się kłębkiem nerwów. Przestałam mieć ochotę na jakiekolwiek kontakty z innymi, na robienie czegokolwiek, na uczenie się, rozmawianie, jedzenie, sesje z psychologiem. Ludzie stali mi się obojętni, moja rodzina, wszystko. Drażni mnie jakikolwiek dotyk, przytulenie. Czuję się wyczerpana fizycznie, nic nie sprawia mi przyjemności, nawet to, co sprawiało wcześniej.

W tym miejscu przychodzi mój największy problem. Boję się, że nie kocham mojego chłopaka (ta myśl, pojawiła się 2 tygodnie po wiadomości od byłej). W zasadzie nie czuję nic do nikogo. Nie jest to na pewno tak, że myślę sobie, że nie chcę z nim być. Własnie desperacko próbuję wrócić do tego, co było przed tą wiadomością. Ale nie mogę. Chcę, żeby było jak wcześniej. Teraz tylko smutek i strach. Czuję się jak deska, jestem jak zablokowana. Czy możliwym jest, że tak nagle, z dnia na dzień uczucie zniknęło, a ja tylko sobie coś wmawiam? Powinnam rozważyć rozstanie? Ale własnie tego nie chcę... On mnie strasznie wspiera, martwi się o mnie, nawet płacze, kiedy widzi co się ze mną dzieje. A mnie to jeszcze bardziej dobija, że ja nie czuję nic, a on tak mnie kocha. Oczywiście nie powiedziałam mu o moim problemie względem niego. Próbuję się dowidzieć, czy to wszystko co się zdarzyło i moje problemy nerwicowe spowodowały pustkę uczuciową, czy ja po prostu go nie kocham i nie chcę się z tym pogodzić...

Co sądzicie? Miał ktoś podobnie? Nie wiem już, co zrobić....

Nie odczuwam miłości do partnera- wypalenie, czy coś innego

: 22 lutego 2016, o 13:31
autor: BruceWayne
Hej,

czy czytałaś ten temat? zanik-uczuc-strata-emocji-czy-ja-ja-jeg ... t6421.html
Od ponad roku zmagam się z różnymi ciekawostkami, które tworzy moja nerwica.Lęki, depersonalizacja i mnóstwo innych spraw.
Teraz na tapecie podobny temat jak u Ciebie - wczoraj czytałem powyższy artykuł i bardzo mi to pomogło poukładać kilka rzeczy.
Polecam.

Nie odczuwam miłości do partnera- wypalenie, czy coś innego

: 22 lutego 2016, o 20:21
autor: usumietenaprosbe
Och, dziękuję Ci bardzo :) właśnie dla takich informacji przeszukałam cały internet. Chociaż tak czy siak zrodziło to we mnie nowe wątpliwości... Ach ta nerwica :(

Nie odczuwam miłości do partnera- wypalenie, czy coś innego

: 22 lutego 2016, o 20:22
autor: zebulon
A jakies uczucia czujesz ?

Nie odczuwam miłości do partnera- wypalenie, czy coś innego

: 22 lutego 2016, o 22:57
autor: usumietenaprosbe
Tak, czasem złość, czasem bezradność (choć nie wiem, czy to uczucie jak każde inne), strach. Podsumowując nic pozytywnego na pewno nie.

Nie odczuwam miłości do partnera- wypalenie, czy coś innego

: 24 lutego 2016, o 14:32
autor: dankan
Prawda jest taka ze masz w sobie nadal wiele wadliwych schematow i wadliwego podejscia do otoczenia i samej siebie, zamiast a w sumie to oprocz tylko psychoterapii zainteresuj sie rozwojem wlasnym, i nabywaniem zdrowszych nawykow i spojrzenia na otoczenia.
Natomiast to co teraz odcuwasz to polaczenie schematow i zaburzenia, nie ma sensu rozwazac czy chcesz zwiazku czy nie na tym etapie dopoki nie unormujesz sie emocjonalnie, wedlug mnie powinnas dac czas na to wszystko, mimo wszystko twoj chlopak powiedzial ci o tym i nie spotkal sie z dawna dziewczyna. Wiec nie ma powodu do draki i od razu zgubienia calego zaufania.
Na to wszystko potrzebujesz czasu, bo ten caly brak uczuc to polaczenie wielu czynnikow.

Nie odczuwam miłości do partnera- wypalenie, czy coś innego

: 24 lutego 2016, o 17:57
autor: olek
Widze ze konto usiniete ale prawda taka ze jak mozesz czuc przy tylu przezyciach naraz i problemach w srodku? Nic dziwnego, nie wkrecaj sie w to nieczucie uczuc, ukladaj sprawy a uczucia wroca. Brak milosci to nie jest stan gdzie nie ma uczuc pozytywnych wzgledem drugiej osoby, to jest patologia zaburzeniowa a nie kwestia milosci czy samych uczuc.