Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Chęć przepracowania tematu ale niewiem jak

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
WarezDark
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 25 marca 2025, o 18:04

27 marca 2025, o 00:26

Dzień dobry,

To mój pierwszy post na tej grupie i mam nadzieję, że wyrzucenie tego z siebie pomoże mi w poradzeniu sobie z tym problemem.

Sytuacja wygląda tak:
Poznałem dziewczynę przez znajomych. Na początku nawet nie wiedziałem, że jest wolna, ale kilka dni później sparowało nas na aplikacji randkowej. Po pewnym czasie pisania w końcu umówiliśmy się na spotkanie.

Moje podejście było takie, że najpierw chcę dobrze poznać drugą osobę, zanim zrobię jakikolwiek pierwszy krok. Byłem już po kilkunastu spotkaniach z Tindera i innych aplikacji, ale pierwszy raz zdarzyło mi się, że dziewczyna naprawdę mnie zaintrygowała. Mieliśmy, o dziwo, wiele wspólnych tematów i hobby. Jedyne, co trochę mi przeszkadzało, to fakt, że nie była wysportowana – a ja mam na tym punkcie obsesję. Zwykle zwracałem uwagę na to, czy kobieta ma dobrą sylwetkę i czy trenuje coś. Ale tym razem było inaczej – nie obchodziło mnie to, bo po prostu dobrze się z nią czułem i świetnie się bawiliśmy.

Potem jednak zaczęliśmy spotykać się rzadziej, bo ciągle gdzieś wyjeżdżała – wakacje, odwiedziny u znajomych, weekendowe wypady. Po wspólnym wyjściu do kina dała mi kosza. Napisała, że nie czuje chemii. Było mi przykro, bo dowiedziałem się od naszej wspólnej znajomej, że ona chciała, żebym bardziej to popchnął do przodu. A ja... ja się bałem, że zrobię coś nie tak. Nie chciałem wyjść na nachalnego, nie chciałem, żeby to się skończyło na szybkim pójściu do łóżka, jeśli miałoby się okazać, że to jednak nie to.

No ale tak czy siak – dała mi kosza. Ja wciąż do niej pisałem, wysyłałem jej memy, proponowałem spotkania. Po tygodniu dowiedziałem się, że znalazła typa z Tindera i już na drugim spotkaniu przespała się z nim na urodzinach naszej znajomej – w jej mieszkaniu. O wszystkim dowiedziałem się miesiąc później.

Dzień po tej imprezie zapytałem ją, jak było. Napisała, że cudownie i w ogóle... Kiedy połączyłem fakty, zrobiło mi się cholernie źle. Poczułem się jak nic niewarty śmieć, którego można wyrzucić i pójść z pierwszym lepszym. Ja chciałem coś budować, a ona poszła z kimś, kogo prawie nie znała. Potem dowiedziałem się, że ten koleś ją – za przeproszeniem – wyruchał i zostawił, a ona liczyła na wielką miłość, bo dała się omotać kobieciarzowi.

Na początku czułem gniew i zazdrość. A potem żal i smutek. Bo myślałem, że gdybym to ja był na jego miejscu, nigdy bym jej nie zostawił. Ona po prostu chciała bliskości i czuć się ważna, a ja jej tego nie dałem, bo mam zasadę, że do ołtarza idzie się z najlepszym przyjacielem.

Próbowałem o niej zapomnieć.
Spotykałem się z innymi dziewczynami, ale ciągle je do niej porównywałem. W końcu znajomi zaprosili nas oboje na Sylwestra. Pomyślałem, że może warto spróbować jeszcze raz.

Zapytałem znajomych, czy kogoś ma – nikt nic nie wiedział. Jednak na Sylwestrze dowiedziałem się, że od dwóch tygodni spotyka się z jakimś typem (prawie dostałem zawału). Jego na imprezie nie było. Stwierdziłem, że po prostu będę się bawił.

Wieczór minął dobrze, nawet jej koleżanki uznały, że jestem fajnym chłopakiem. W pewnym momencie zobaczyłem, że cierpi – miała nawrót choroby stawów i nie miała termoforu. Nie zostawiłem jej w potrzebie, zrobiłem jej prowizoryczny termofor z butelki i ręcznika. Potem jeszcze zapomniała torebki w mieszkaniu na trzecim piętrze bez windy – zaproponowałem, że po nią pójdę.

W tym samym czasie gdy poszedłem po torebkę, rozpłakała się i powiedziała, że żałuje, że nie chciałem nic popchnąć dalej. Znajomy, który z nią wtedy został, początkowo nie chciał mi o tym mówić, ale w końcu mi powiedział.

Wtedy poczułem, że znowu mnie do niej ciągnie.

Wtedy się zaczęło...
Zaczęliśmy pisać coraz częściej, spędzać razem czas. Zastanawiało mnie, gdzie jest ten jej chłopak. Okazało się, że nie ma dla niej czasu, ciągle ją zwodził, a ona i tak do niego wracała. Znajomi zaczęli mnie nazywać „chłopakiem do towarzystwa”, a jego – „chłopakiem do kochania”. Strasznie mnie to raniło.

W końcu ten koleś rzucił ją, bo nie chciała się z nim przespać. Była załamana, ale i tak do niego wracała jak zakochany w mamie boomerang. Wkurzało mnie to. W końcu, na jednej imprezie, nie wytrzymałem i jej wygarnąłem. Że wraca do kogoś, kto ma ją w dupie, a ludzi, którzy naprawdę ją wspierają, odsuwa.

Tego dnia w końcu się od niego odcięła. Zapytała mnie, czy możemy pogadać. Przytuliłem ją i powiedziałem, że będzie dobrze. Mówiła, że wie, że chciałbym spróbować znowu, ale że nie jest jeszcze gotowa na związek. Odpowiedziałem, że ja też na razie nie chcę, bo i dla mnie, i dla niej to wszystko było ciężkie.

Zaczęliśmy spotykać się jako przyjaciele – bilard, planszówki, kino, spacery. Aż w końcu zaprosiłem ją na randkę.

I dostałem kosza.

Powiedziała, że zakochała się w tym typie. Że pierwszy raz wie, jak boli złamane serce. I nie jest gotowa na relacje nowe.

To mnie rozwaliło.

Potem zaprosiła mnie na pizzę, pojechałem, jakby nigdy nic. Kolejnego dnia były urodziny znajomego, zostaliśmy sami. Trochę wypiliśmy, jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim. Między innymi o tym, że jej zdaniem nie jestem sklonny do czułości i mam z tym problem. W pewnym momencie mnie pocałowała. Byłem w szoku, ale odwzajemniłem pocałunek nawet nie zawahałem sie.

Przez następne dni spędzaliśmy jeszcze więcej czasu, tym razem z czułością.

I w końcu poczułem się zajebiście. Zeszliśmy się ze sobą. Znajomi mówią, że w życiu jej nie widzieli takiej szczęśliwej. Jest mi miło na serduszku bo jestem z tych osób co cieszy się szczęściem swoich bliskich. Też widzę, że stara się i zależy jej na mnie.

Problem?
Moje demony. Wciąż wraca do mnie zazdrość. Wiem, że ona zdaje sobie sprawę, że odwaliła. Ja też wiem, że była pogubiona. Ale czasem, kiedy jestem sam, czuję się gorszy i mam wrażenie, że na świecie nie ma żadnej sprawiedliwości.

Jak sobie z tym poradzić? Macie jakieś rady?
ODPOWIEDZ