Wyzdrowiałam ;-)
: 4 lutego 2017, o 19:56
Długo się wzmagałam z tym postem ponieważ chciałam się sprawdzić w różnych sytuacjach stresujących (życiowych, chorobowych). Zawsze uważałam, że największym sprawdzianem będzie powrót do pracy na pełen etat.
Tu podeślę swój pierwszy post nowa-t6346.html
Na forum dołączyłam 23 czerwca 2015 roku od tego momentu dużo się zmieniło. Tak naprawdę zaczełam walkę o siebie. Było ciężko.
Nie będę się rozpisywała bo nie jestem w tym dobra
ale napiszę w skrócie 
Przeszłam ta całą nerwiczkę na własnej skórze ;-(
Może wymienię to z większym zainteresowaniem sie będzie czytać bo to nas w sumie interesuje najbardziej
Uderzenia gorąca, lęk wolnopłynący, spadek samopoczucia, dolegliwości ze strony głowy, klatki piersiowej, zaburzone zmysły,zołądek, sen, objawy psychiczne,emocje, obawy itp.napiszę tylko ,że najbardziej co mi doskwierało to DD, skanowanie się i somatyka ze strony głowy. Nie będę tu wypisywać szczegółów bo wszystko co miałam można znależć w objawach wypisanych przez Viktora ;-( . Zawsze uważałam, żę Viktor to moja bratnia dusza ponieważ wypisz wymaluj miałam 80 % jego objawy
Na forum dołączyłam w 2015 roku ale z nerwicą wzmagałam się od 2012 roku. Była to silna nerwica, która ograniczyła mnie do minimum. Z radosnej , pełnej życia, szalonej i nie zależnej kobiety stałam się więżniem samej siebie. Nabawiłam się agorafobii i to stało się największym moim problemem.
Bałam się sklepów, kościoła, spotkań ze znajomymi. Bałam się samej siebie bałam się wszystkiego. Co wieczór płakałam w poduszkę ,że po przez to zaburzenie zaniedbuję własne dzieci swoją rodzinę. Czułam się nie potrzebna, bez rada i wściekła na cały świat ,żę spotkało to właśnie mnie. Długo się zastanawiałam i układałam w głowie dlaczego tak się stało?..co robiłam nie tak?
Skanowanie się....
To było straszne!
Głowa pełna, obolała, swędząca i zdrętwiała. Przechodżące prądy budziły moje wątpliwości czy to nie guz mózgu?Przepływające myśli non stop!..non stop!...nie mogłam ich zatrzymać bo to było silniejsze ode mnie. Relaksacja?...nie było szans byłam tak nakręcona jak rozpędzona lokomotywa ,której nie można zatrzymać. Ukojenie dawał mi tylko sen. Nerwica mnie kładła spać i budziła do życia. Początkiem nerwicy sen oczywiście był nie spokojny, wybudzałam się w środku nocy oblana potem i z niepokojącym lękiem ale na szczęście z biegiem czasu się on wyrównał.
Każdy szmer , zakłucie, burczenie wywoływało niepokój!
Oczywiście pogotowie kilka razy , mnóstwo wizyt u lekarzy, pełno badań.
Wszytko było tylko na chwilę i tu pojawiła się hipochondria.
Stany depresyjne..
Denerwowałam się będąc poza domem i denerwowałam się będąc w nim. Przyszły stany depresyjne.Czułam się potwornie, nawet nie wyrażę tego słowami ale było mega ciężko. Każda czynność była dużym wyzwaniem. Ubranie się, uczesanie, umycie zębów nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Dzieci przechodziły obok ale co z tego?...liczyłam się tylko ja sama. Pamiętam jak mąz prosił abym z nim wyszła z domu , wściekłam się bo ja przecież byłam umierająca
Po co malować ściany?..po co sprzątać?..po co przyjmować gości?..po co robić obiad?..po co jeść?..po co się ubierać?...po co się uśmiechać?..no po co?
Każdy zrobienie czegoś było poprzez zmuszanie się prze zemnie, gdzie czułam się okropnie podle.
Najgorsze było wyjście z domu. Na samą myśl narastał lęk. Wielokrotnie nie podjęłam wyzwania, a póżniej się karciłam w myślach ,że togo nie zrobiłam.
Ale przyszły lepsze dni
Gdy dołączyłam na forum , wcześniej podjęłam terapię behawioralną ponieważ nie mogłam poradzić sobie z atakami paniki i lękiem wolnopłynącym. Na terapii zrozumiałam dlaczego tak się dzieje, że to ja sama napędzam cały mechanizm lękowy. Od momentu podjęcia terapii do przesłuchania Divovica nabrałam takiej pewności siebie ,że postanowiłam odstawić leki i puszczać kontrolę nad lękiem.
Było CIĘŻKO cholernie ciężko! Kilka krotnie (za drugim razem bo pierwszy okazał się porażką) chciałam powrócić do leków. Ale trzymało mnie tylko to ,że było mi z lekami bardzo żle bo nie tolerowałam u boków i nie mogłam poradzić sobie psychicznie ,że biorę leki....wytrzymałam
...
Jestem sobie wdzięczna ,że byłam tak silna!
Wtedy zrozumiałam, że jednak można przetrzymać ten cały syf.
Ja dałam radę !!!!!
Co się zmieniło od momentu zaburzenia....
Sprawdziłam się w wielu stresujących sytuacjach TYCH ŻYCIOWYCH JAK I CHOROBOWYCH i pomału zaczęłam układać sobie w głowie. Kosztowało mnie to ogrom pracy. Nie opiszę wszystkiego ale po krótce napisałam jak mniej więcej wyglądało to u mnie.
Dziś się rozwijam , podjęłam szkołę, chodzę do pracy na pełen etat, dobrze sobie radzę bez ataków paniki , bez lęków.
Zmieniłam swoje życie, swoje podejście do problemów, podejście do ludzi i do stresujących sytuacji. Nie robię z muchy słonia
staram się szukać rozwiązania w wielu sytuacjach. Doceniam małe rzeczy i mam większe wartości życiowe niż do tych czas. Zmieniłam podejście do swoich dzieci, jestem mniej nerwową osobą , a jak tylko pojawia się stres który chce wyjśc poza moją kontrolę zaraz go wyłapuję i myślę sobie,,aha po co się denerwuję z tak błachych rzeczy,,. Nie boję się brać tabletek, gdzie w zaburzeniu bałam się panicznie nawet witamin. Nie ma miejsca do którego bym się nie udała. Jestem otwarta na ludzi i w znacznym stopniu pokonałam fobię społeczną. Idę śmiało przez życie. Staram się aby nic mnie nie ograniczało.
Jak wiadomo nie jesteśmy robotami i stresy zawsze będą w naszym życiu ale liczy się podejście do nich to jest kluczem aby nie wpadać w zaburzenie. Mnie to zajęło trochę ale to się już nie liczy liczy się fakt ,że żyję normalnie. Pogodziłam się z tym ,że mnie to spotkało bo zrozumiałam,że walcząc z tym robię sobię jeszcze większą krzywdę ;-(
Na pewno jeszcze dużo prze de mną , wiele stresów, wiele trudnych sytuacji do podjęcia
bo to jest właśnie życie ale chcę nadal się hartować, chcę hartować swój charakter i brnąć do przodu nie oglądać się już za siebie bo to co było już przeminęło! Teraz skupiam się na ,,Tu i Teraz,, i tak idę przez życie!
Chciałabym podziękować oczywiście Divovicom za to ,że są !
Za to ,że dzięki ich chęci stworzenia forum ratują wiarę w odburzenie, uspakajają i wyjaśniają ,że nie jesteśmy z tym sami. Ze jesteśmy normalni i tylko zaburzeni. Nagrania na prawdę uratowały mi sens życia i nawały nie raz kopa i podniesienia się z upadku. Dawały mi kopa do walki o
siebie!
Chłopaki dziękuję za wsparcie w ciężkich chwilach!
Nie będę wymieniała tu osobno osób , które mi pomogły bo nie chcę tu kogoś pominąć ale DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM , którzy mnie spierali!!!!!!
Życzę WSZYSTKIM OD BURZENIA SIĘ !
Bo Ja już Wygrałam!...Ja siĘ OD BURZYŁAM !!!!!!!!!!
Tu podeślę swój pierwszy post nowa-t6346.html
Na forum dołączyłam 23 czerwca 2015 roku od tego momentu dużo się zmieniło. Tak naprawdę zaczełam walkę o siebie. Było ciężko.
Nie będę się rozpisywała bo nie jestem w tym dobra


Przeszłam ta całą nerwiczkę na własnej skórze ;-(
Może wymienię to z większym zainteresowaniem sie będzie czytać bo to nas w sumie interesuje najbardziej

Uderzenia gorąca, lęk wolnopłynący, spadek samopoczucia, dolegliwości ze strony głowy, klatki piersiowej, zaburzone zmysły,zołądek, sen, objawy psychiczne,emocje, obawy itp.napiszę tylko ,że najbardziej co mi doskwierało to DD, skanowanie się i somatyka ze strony głowy. Nie będę tu wypisywać szczegółów bo wszystko co miałam można znależć w objawach wypisanych przez Viktora ;-( . Zawsze uważałam, żę Viktor to moja bratnia dusza ponieważ wypisz wymaluj miałam 80 % jego objawy

Na forum dołączyłam w 2015 roku ale z nerwicą wzmagałam się od 2012 roku. Była to silna nerwica, która ograniczyła mnie do minimum. Z radosnej , pełnej życia, szalonej i nie zależnej kobiety stałam się więżniem samej siebie. Nabawiłam się agorafobii i to stało się największym moim problemem.
Bałam się sklepów, kościoła, spotkań ze znajomymi. Bałam się samej siebie bałam się wszystkiego. Co wieczór płakałam w poduszkę ,że po przez to zaburzenie zaniedbuję własne dzieci swoją rodzinę. Czułam się nie potrzebna, bez rada i wściekła na cały świat ,żę spotkało to właśnie mnie. Długo się zastanawiałam i układałam w głowie dlaczego tak się stało?..co robiłam nie tak?
Skanowanie się....
To było straszne!
Głowa pełna, obolała, swędząca i zdrętwiała. Przechodżące prądy budziły moje wątpliwości czy to nie guz mózgu?Przepływające myśli non stop!..non stop!...nie mogłam ich zatrzymać bo to było silniejsze ode mnie. Relaksacja?...nie było szans byłam tak nakręcona jak rozpędzona lokomotywa ,której nie można zatrzymać. Ukojenie dawał mi tylko sen. Nerwica mnie kładła spać i budziła do życia. Początkiem nerwicy sen oczywiście był nie spokojny, wybudzałam się w środku nocy oblana potem i z niepokojącym lękiem ale na szczęście z biegiem czasu się on wyrównał.
Każdy szmer , zakłucie, burczenie wywoływało niepokój!
Oczywiście pogotowie kilka razy , mnóstwo wizyt u lekarzy, pełno badań.
Wszytko było tylko na chwilę i tu pojawiła się hipochondria.
Stany depresyjne..
Denerwowałam się będąc poza domem i denerwowałam się będąc w nim. Przyszły stany depresyjne.Czułam się potwornie, nawet nie wyrażę tego słowami ale było mega ciężko. Każda czynność była dużym wyzwaniem. Ubranie się, uczesanie, umycie zębów nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Dzieci przechodziły obok ale co z tego?...liczyłam się tylko ja sama. Pamiętam jak mąz prosił abym z nim wyszła z domu , wściekłam się bo ja przecież byłam umierająca

Po co malować ściany?..po co sprzątać?..po co przyjmować gości?..po co robić obiad?..po co jeść?..po co się ubierać?...po co się uśmiechać?..no po co?
Każdy zrobienie czegoś było poprzez zmuszanie się prze zemnie, gdzie czułam się okropnie podle.
Najgorsze było wyjście z domu. Na samą myśl narastał lęk. Wielokrotnie nie podjęłam wyzwania, a póżniej się karciłam w myślach ,że togo nie zrobiłam.
Ale przyszły lepsze dni

Gdy dołączyłam na forum , wcześniej podjęłam terapię behawioralną ponieważ nie mogłam poradzić sobie z atakami paniki i lękiem wolnopłynącym. Na terapii zrozumiałam dlaczego tak się dzieje, że to ja sama napędzam cały mechanizm lękowy. Od momentu podjęcia terapii do przesłuchania Divovica nabrałam takiej pewności siebie ,że postanowiłam odstawić leki i puszczać kontrolę nad lękiem.
Było CIĘŻKO cholernie ciężko! Kilka krotnie (za drugim razem bo pierwszy okazał się porażką) chciałam powrócić do leków. Ale trzymało mnie tylko to ,że było mi z lekami bardzo żle bo nie tolerowałam u boków i nie mogłam poradzić sobie psychicznie ,że biorę leki....wytrzymałam

Jestem sobie wdzięczna ,że byłam tak silna!
Wtedy zrozumiałam, że jednak można przetrzymać ten cały syf.
Ja dałam radę !!!!!
Co się zmieniło od momentu zaburzenia....
Sprawdziłam się w wielu stresujących sytuacjach TYCH ŻYCIOWYCH JAK I CHOROBOWYCH i pomału zaczęłam układać sobie w głowie. Kosztowało mnie to ogrom pracy. Nie opiszę wszystkiego ale po krótce napisałam jak mniej więcej wyglądało to u mnie.
Dziś się rozwijam , podjęłam szkołę, chodzę do pracy na pełen etat, dobrze sobie radzę bez ataków paniki , bez lęków.
Zmieniłam swoje życie, swoje podejście do problemów, podejście do ludzi i do stresujących sytuacji. Nie robię z muchy słonia

Jak wiadomo nie jesteśmy robotami i stresy zawsze będą w naszym życiu ale liczy się podejście do nich to jest kluczem aby nie wpadać w zaburzenie. Mnie to zajęło trochę ale to się już nie liczy liczy się fakt ,że żyję normalnie. Pogodziłam się z tym ,że mnie to spotkało bo zrozumiałam,że walcząc z tym robię sobię jeszcze większą krzywdę ;-(
Na pewno jeszcze dużo prze de mną , wiele stresów, wiele trudnych sytuacji do podjęcia


Chciałabym podziękować oczywiście Divovicom za to ,że są !
Za to ,że dzięki ich chęci stworzenia forum ratują wiarę w odburzenie, uspakajają i wyjaśniają ,że nie jesteśmy z tym sami. Ze jesteśmy normalni i tylko zaburzeni. Nagrania na prawdę uratowały mi sens życia i nawały nie raz kopa i podniesienia się z upadku. Dawały mi kopa do walki o
siebie!
Chłopaki dziękuję za wsparcie w ciężkich chwilach!
Nie będę wymieniała tu osobno osób , które mi pomogły bo nie chcę tu kogoś pominąć ale DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM , którzy mnie spierali!!!!!!
Życzę WSZYSTKIM OD BURZENIA SIĘ !



Bo Ja już Wygrałam!...Ja siĘ OD BURZYŁAM !!!!!!!!!!