Czy to już uzależnienie - czyli moje problemy
: 22 kwietnia 2016, o 22:43
Witam,
natrafiłem tu na to forum odczuwając spory dyskomfort. Zaczęło się od stałego napięcia, zdenerwowania. W stanach zdenerwowania trzasły mi się ręce i nie mogłem sobie z tym poradzić. Miałem kilka wizyt u lekarza rodzinnego, który stwierdził że mogą być to początki nerwicy i polecił mi leki: Alpragen - doraźnie w razie gdy wiem że wystąpią sytuacje które mnie stresują. Bellergot do stosowania codziennego 1-2 tabletki rano i wieczorem. Po jakimś czasie postanowiłem z tego zrezygnować. Mam je nadal ale rzadko je stosuje bo zmieniłem trochę podejście do sprawy. Najważniejszym dyskomfortem, który napędzał resztę było pocenie się. Szczególnie pod pachami, które się z czasem wzmagało tworząc zamknięte koło. Zastosowałem Etiaxil i zacząłem jakby bardziej nad sobą panować.
Teraz przechodzę do sedna. W młodości dużo imprezowałem, a co się tego tyczy spożycie alkoholu było spore i częste. Lubiłem imprezy, lubiłem się też napić. Było towarzystwo. Było wesoło. Czasem imprezowania, knajp, wyjazdów było sporo. Później spotkałem tę jedyną, częstotliwość spadła ponieważ tolerancja mojego organizmu również spadła. Znajomi porozjeżdżali się po świecie.
Fakt, dopiero jak teraz po kilku latach spojrzę wstecz, wiem że większość tych imprez, spotkań obracała się wokół alkoholu. Ale patrząc na innych wydawało mi się to normą.
Z czasem przybywało obowiązków a ja zajmowałem się innymi sprawami. Mniej, aczkolwiek czasem się zdarzały imprezy. Głowa znacznie osłabła, myślę że dlatego iż mało piłem.
Urodziła mi się córka ponad dwa lata temu. Wtedy sobie poprzysiągłem, że moja córa nie zobaczy mnie nigdy pijanego. Jestem osobą wierzącą, muszę przyznać że z roku na rok coraz bardziej. Ta decyzja jest też tym podyktowana. Do tej pory zdarzały się sytuacje w których coś tam piłem ale nigdy przy niej pijany nie byłem. Zdarzyło się może z dwa razy że byłem przy niej na lekkim humorku.
Zaświeciło się światełko ostrzegawcze gdy czasem (bo od dłuższego czasu mało, bardzo mało imprez, a co się z tym wiąże okazji do picia) coś wypiłem na rodzinnych spotkaniach. Na drugi dzień brakowało mi w głowie kilku sytuacji, rozmów. Po prostu wyparowały. A według wszystkich wyglądałem dobrze. Przystopowałem. Praktycznie całkiem. Czasem piwko w domu ale to jedno przed spaniem jak już mała zasnęła i był spokój. Unikałem również okazji do picia. Czarę goryczy przelała sytuacja gdy będąc u kuzynki wypiliśmy z jej mężem (fakt gość gonił jak gepard) flaszkę. Dość szybko. Ja już nie chciałem więcej i postanowiliśmy wracać do domu. Wychodząc wiele nie czułem jeszcze w głowie ot lekki szum. Normalnie. Ale uciekł mi jeden szczegół z drogi powrotnej! A z czasem (wracaliśmy autem które prowadziła żona) szum w głowie zwiększał się. W domu pierwszy raz takie coś że po prostu postanowiłem się dopić! Wypiłem dwa piwa w tym jednego bardzo mocnego portera i urwał mi się film, całkowicie. Zdarzało mi się to wcześniej ale w czasie większych imprez. Przeraziłem się tym dosyć mocno. Zaznaczam, że nigdy nie miałem ciągów picia czy sytuacji w której przychodzi myśl, że muszę się napić.
Zacząłem o tym więcej czytać, powiedziałem o tym żonie, która stwierdziła że przesadzam (ona praktycznie nie pije). A ja martwie się że to drżenie rąk ( zauważyłem że lewa ręką ma tendencje do lekkiego drżenia cały czas) podczas stresu, napięcie, pocenie się ma podłoże alkoholowe.
Nie chcę stosować wymówek typowych dla alkoholika, że nie mam z tym problemu. Że to nie od tego.
Nigdy rano na kaca alkoholu nie piłem, nie zawalałem spraw przez alkohol. Aczkolwiek nie daje mi to spokoju.
Przed nasileniem się problemów z stanami napięć przestałem uprawiać sport (piłka nożna). Doznałem kontuzji pleców, która na razie mnie eliminuje z tego sportu. Wcześniej grałem dosyć sporo i często ale tylko amatorsko. Tu też upatrywał bym problemy.
Jak Wy drodzy forumowicze zapatrujecie się na to wszystko?
Po tym wszystkim nawet piwo, które bardzo lubię przestało smakować i boję się cokolwiek wziąć do ust. Czytałem wiele o uzależnieniu od alkoholu i jego skutkach. Niewielka część z moim doświadczeniem się pokrywa. Większość nie ma ani nie miała miejsca.
Nakręcam się tym wszystkim jeszcze bardziej, spać po nocy nie mogę. Przeraża mnie ta myśl. Aczkolwiek zauważam, że zaczynam bardziej panować nad sobą. Bez pomocy lekarstw.
Co o tym wszystkim sądzić?
natrafiłem tu na to forum odczuwając spory dyskomfort. Zaczęło się od stałego napięcia, zdenerwowania. W stanach zdenerwowania trzasły mi się ręce i nie mogłem sobie z tym poradzić. Miałem kilka wizyt u lekarza rodzinnego, który stwierdził że mogą być to początki nerwicy i polecił mi leki: Alpragen - doraźnie w razie gdy wiem że wystąpią sytuacje które mnie stresują. Bellergot do stosowania codziennego 1-2 tabletki rano i wieczorem. Po jakimś czasie postanowiłem z tego zrezygnować. Mam je nadal ale rzadko je stosuje bo zmieniłem trochę podejście do sprawy. Najważniejszym dyskomfortem, który napędzał resztę było pocenie się. Szczególnie pod pachami, które się z czasem wzmagało tworząc zamknięte koło. Zastosowałem Etiaxil i zacząłem jakby bardziej nad sobą panować.
Teraz przechodzę do sedna. W młodości dużo imprezowałem, a co się tego tyczy spożycie alkoholu było spore i częste. Lubiłem imprezy, lubiłem się też napić. Było towarzystwo. Było wesoło. Czasem imprezowania, knajp, wyjazdów było sporo. Później spotkałem tę jedyną, częstotliwość spadła ponieważ tolerancja mojego organizmu również spadła. Znajomi porozjeżdżali się po świecie.
Fakt, dopiero jak teraz po kilku latach spojrzę wstecz, wiem że większość tych imprez, spotkań obracała się wokół alkoholu. Ale patrząc na innych wydawało mi się to normą.
Z czasem przybywało obowiązków a ja zajmowałem się innymi sprawami. Mniej, aczkolwiek czasem się zdarzały imprezy. Głowa znacznie osłabła, myślę że dlatego iż mało piłem.
Urodziła mi się córka ponad dwa lata temu. Wtedy sobie poprzysiągłem, że moja córa nie zobaczy mnie nigdy pijanego. Jestem osobą wierzącą, muszę przyznać że z roku na rok coraz bardziej. Ta decyzja jest też tym podyktowana. Do tej pory zdarzały się sytuacje w których coś tam piłem ale nigdy przy niej pijany nie byłem. Zdarzyło się może z dwa razy że byłem przy niej na lekkim humorku.
Zaświeciło się światełko ostrzegawcze gdy czasem (bo od dłuższego czasu mało, bardzo mało imprez, a co się z tym wiąże okazji do picia) coś wypiłem na rodzinnych spotkaniach. Na drugi dzień brakowało mi w głowie kilku sytuacji, rozmów. Po prostu wyparowały. A według wszystkich wyglądałem dobrze. Przystopowałem. Praktycznie całkiem. Czasem piwko w domu ale to jedno przed spaniem jak już mała zasnęła i był spokój. Unikałem również okazji do picia. Czarę goryczy przelała sytuacja gdy będąc u kuzynki wypiliśmy z jej mężem (fakt gość gonił jak gepard) flaszkę. Dość szybko. Ja już nie chciałem więcej i postanowiliśmy wracać do domu. Wychodząc wiele nie czułem jeszcze w głowie ot lekki szum. Normalnie. Ale uciekł mi jeden szczegół z drogi powrotnej! A z czasem (wracaliśmy autem które prowadziła żona) szum w głowie zwiększał się. W domu pierwszy raz takie coś że po prostu postanowiłem się dopić! Wypiłem dwa piwa w tym jednego bardzo mocnego portera i urwał mi się film, całkowicie. Zdarzało mi się to wcześniej ale w czasie większych imprez. Przeraziłem się tym dosyć mocno. Zaznaczam, że nigdy nie miałem ciągów picia czy sytuacji w której przychodzi myśl, że muszę się napić.
Zacząłem o tym więcej czytać, powiedziałem o tym żonie, która stwierdziła że przesadzam (ona praktycznie nie pije). A ja martwie się że to drżenie rąk ( zauważyłem że lewa ręką ma tendencje do lekkiego drżenia cały czas) podczas stresu, napięcie, pocenie się ma podłoże alkoholowe.
Nie chcę stosować wymówek typowych dla alkoholika, że nie mam z tym problemu. Że to nie od tego.
Nigdy rano na kaca alkoholu nie piłem, nie zawalałem spraw przez alkohol. Aczkolwiek nie daje mi to spokoju.
Przed nasileniem się problemów z stanami napięć przestałem uprawiać sport (piłka nożna). Doznałem kontuzji pleców, która na razie mnie eliminuje z tego sportu. Wcześniej grałem dosyć sporo i często ale tylko amatorsko. Tu też upatrywał bym problemy.
Jak Wy drodzy forumowicze zapatrujecie się na to wszystko?
Po tym wszystkim nawet piwo, które bardzo lubię przestało smakować i boję się cokolwiek wziąć do ust. Czytałem wiele o uzależnieniu od alkoholu i jego skutkach. Niewielka część z moim doświadczeniem się pokrywa. Większość nie ma ani nie miała miejsca.
Nakręcam się tym wszystkim jeszcze bardziej, spać po nocy nie mogę. Przeraża mnie ta myśl. Aczkolwiek zauważam, że zaczynam bardziej panować nad sobą. Bez pomocy lekarstw.
Co o tym wszystkim sądzić?