W skrócie zdarza mi się tak (najczęściej na wyjazdach za granicą - nie mam pojęcia dlaczego), że "upatrzę" sobie jakiegoś faceta i nie potrafię powstrzymać myśli na jego temat, o tematyce seksualnej oczywiście. Wpadam w jakiś obłęd, bo nagle nie liczy się nic, ani towarzystwo z którym pojechałam, ani zwiedzanie NIC, tylko oddaje się tym myślom, wszystko krąży wokół jego i "fantazji"? Mam dość tych myśli, bo czuję, że tracę przez to chwilę obecną, poza tym nie wnoszą one nic dobrego - jestem w długoletnim związku i na pewno to nie służy temu. Ale skąd to się bierze? Zawsze wydawało mi się, że jestem osobą wierną, nigdy nie chciałam mieć wielu facetów w swoim życiu a tymczasem w swoich myślach jestem osobą, która uprawia seks z nowo poznanymi osobami, bez żadnych uczuć. Co mam o tym myśleć? Czegoś mi brakuje? Nie kocham swojego partnera? Zastanawiam się czy byłabym zdolna do tego żeby to zrobić? Zdradzić swojego partnera albo żyć w taki sposób który zawsze mnie brzydził? Pomocy, bo nie wiem co się dzieje w mojej głowie
