Od kilku miesięcy męczę się z nerwicą, wywołaną niestety przez marihuanę. Żałuje cholernie, że kiedykolwiek przyszło mi do głowy spróbować tego gów*a. Ale nie będę się tu rozpisywał na ten temat, bo robiłem to wcześniej, a poza tym nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Mam tylko jedno małe pytanie, ponieważ od samego początku miałem już wiele objawów, wiele z nich minęło, pojawiły się inne, niektóre czasem wracają, ale cały czas męczy mnie zaburzenie postrzegania świata. Cały czas mnie męczy i nie daje spokoju, zaczyna mnie to strasznie irytować, bo jest to chyba jedyny objaw, który od początku praktycznie wcale ani na chwilę nie minął. Nie wiem czy to już jest tak w nerwicy, czy jest to główny objaw, wy też tak macie? Najmocniej odczuwam go wieczorem, i w domu (bo tak się składa że wieczory zazwyczaj spędzam głównie w domu, ale nie wynika to z lęku, a z lenistwa i z tego, że w klasie większość znajomych mieszka poza moim miastem, a reszta to raczej osoby niezbyt towarzyskie), czasami wieczorami pojawia się też niewielkie odrealnienie, ale sądzę, że to wynika ze zmęczenia, nim się akurat nie przejmuję. Zawsze jak wieczorem siedzę w domu, to mam wrażenie, że jest jakby inny "klimat", że nie jest tak jak dawniej, że to wszystko wygląda po staremu, ale nie czuję się w tych miejscach tak jak wcześniej, tak samo poza domem.
Najlepiej jest wtedy, jak się czymś zajmę, np. w szkole, albo teraz, kiedy bardzo pomagała mi jazda na nartach, kiedy na stoku zapominałem praktycznie o wszystkim. Próbuję się wreszcie zabrać, za przeczytanie w całości artykułów Divina i Victora, oraz innych użytkowników, tak od deski do deski, ale jest tego tak dużo, że wieczorami, kiedy zazwyczaj mam na to czas, to nie chce mi się za to zabrać i robię coś innego, ale muszę się spiąć i to zrobić, więc przepraszam jeśli ta odpowiedź jest tam zawarta, bo czytałem je tylko powierzchownie, a bardzo zależy mi na szybkiej odpowiedzi.
Pozdrawiam
