Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

10 tygodni, 70 dni, czyli moje codzienne odburzanie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

4 września 2020, o 06:47

Bardzo ciekawie piszesz ale powiedzieć czy tak naprwde akceptujesz uczucie lęku. Czy pozwalasz mu być. I jak u Ciebie z innymi trudnymi emocjami jak sobie z nimi radzisz.
Kemez89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 14:34

4 września 2020, o 17:12

Tak, akceptuję. Od 1,5 tygodnia w zasadzie w ogóle nie wchodzę w lękowe schizy, które do mnie przychodzą, mimo że napięcie we mnie jest bardzo duże. Od wczoraj mam silny nawrót lęku i niech on sobie po prostu będzie. Skupiam się na tym, co jest na zewnątrz, nie na moim wnętrzu. Po prostu chcę pokazać swojej podświadomości, że nie ma czego się bać. Podsumowując - pozwalam lękowi być, nie biję się z nim, biorę go na przeczekanie.
Jeśli chodzi o inne trudne emocje, to np. lubię przeżywać swój smutek, ale bez nadmiernego użalania się. Z kolei złość mobilizuje mnie do działania i zmiany tego, co nie jest dla mnie dobre.

Dzień 12.
Jeszcze wczoraj, po pewnym czasie spokoju, dopadła mnie nowa fala lęku. Noc miałem z głowy. Traktuję to jako nawrót starych nawyków myślenia. Jak już wspomniałem - nie wchodzę w analizy, nie panikuję, nie pytam, dlaczego lęk się pojawił. Tak teraz jest. Zresztą przez tych kilkanaście dni starałem się (i nadal to robię) normalnie funkcjonować, zajmując się pracą i innymi obowiązkami. Nie jest mi łatwo zachować logikę w momencie, kiedy lęk w środku mnie wariuje, ale cóż - mam już w tym wprawę. ;)
Nie analizuje lękowych myśli i staram się relaksować. W ramach "zmiany otoczenia myślowego" spotykam się dzisiaj z kumplem, będziemy gadać (oczywiście nie o lękach), co w obecnej sytuacji bardzo mnie cieszy.
W ogóle jest to dla mnie mega pomocne, kiedy mogę się tutaj wypisać, nie żaląc się ciągle moim przyjaciołom...
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

4 września 2020, o 21:58

Ok super dzialasz nie uciekasz z czasem lęk bedzie opadać. A od kiedy masz lęk wolnoplynacy. Czy wcześniej przy NN ten lek miałeś caly czad czy tylko przy natrectwach.Pozdrawiam trzymam kciuki za odburzanie.
Kemez89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 14:34

5 września 2020, o 19:31

Dziękuję. :)
W ogóle zastanawiam się, dlaczego ten rodzaj lęku nazywa się wolnopłynącym. U mnie jest szybkopłynący. ;)
Ten lęk towarzyszy mi praktycznie przez ostatnie 9 lat.

P.S. Do wczorajszego dnia - nie polecam picia alkoholu w momencie pobudzenia lękowego. Z moim kumplem piliśmy wino i moje lękowe objawy i obawy bardzo mocno wzrosły.

Dzień 13.
Dzisiaj nad ranem mój nawrót lęku po prostu minął. Nieźle, prawda?
Rano zabrałem się za ogarnianie domowych obowiązków, z czego się ucieszyłem, ponieważ miałem czym zająć myśli. Czułem pewien dyskomfort, który wynikał z tego, że czułem taki przymus myślenia o czymkolwiek. Myślę, że jednak dużym plusem jest to, że staram się utrzymywać uwagę na sprawach zewnętrznych, nie na moim wewnętrznym stanie.
Ogarnął mnie pewien lęk, kiedy zorientowałem się, że nie wyrobię się z obiadem na godzinę, na którą się umówiłem z moim kumplem. Włączyłem w to akceptację, przyjmując to, że najwyżej poczeka aż skończę. Pomogło. Kiedy przyjechał, okazało się, że wyszedł mi za rzadki sos i zacząłem się tym spinać. Absurdalne, prawda? ;) Przyjąłem, że tak jest i danie nie musi być idealne, jednak sobie z tym poradziłem. Później, kiedy jedliśmy obiad, miałem lękowe myśli, że mu nie smakuje. Znowu to zaakceptowałem i powiedziałem sobie, że mi to danie smakuje. Takie głupotki przychodzą mi do głowy.
Teraz czuję się dobrze, na jutro też zaprosiłem kolegę do siebie, pogadamy i będę zajęty.
Uświadomiłem sobie, że ostatnie lata spędziłem na zajmowaniu się objawami. Kiedy pojawiała się lękowa myśl, robiłem coś, aby ona odeszła, poświęcając na to bardzo dużo czasu. Jednak po jednej myśli przychodziła kolejna... Teraz tego nie robię. Potrzebuję czasu na to, aby przestawić się z tego patologicznego trybu życia na normalny.
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

6 września 2020, o 16:45

Witam czy masz odczucia napiecia albo takiego bólu emocjalnego.
Kemez89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 14:34

6 września 2020, o 19:44

W moim poprzednim poście znajdziesz odpowiedź na swoje pytanie. :)

Dzień 14.
Dzisiejszy ranek miałem łagodniejszy niż dotychczas. Było mi łatwiej się skupić na normalnym życiu. Moje nie wchodzenie w lękowe myśli przynosi efekty. Jestem zdecydowanie spokojniejszy i jest to dla mnie aż nienaturalne! Do tego mam wrażenie jakiejś pustki wewnętrznej. Zabawne, prawda? Wierzę, że to tylko kwestia przyzwyczajenia, a ten stan jest przejściowy.
Wszystko było dobrze do momentu, kiedy spotkałem się z moim kumplem, który poruszył temat mojego przyjaciela i jego dziewczyny. A ta kwestia jest dla mnie naznaczona lękiem. Z różnych powodów - zazdrości o to, że jemu się udało, że spotykają się często (co w moim przypadku i mojej dziewczyny jest niemożliwe, nasza relacja jest nacechowana długimi przerwami), teraz są razem na urlopie... Do tego towarzyszy mi lęk przed stratą tej relacji. Logicznie wiem, że taka jest kolej rzeczy i nie dzieje się tutaj nic niebezpiecznego. Ale właśnie z takich lękowych obaw zacząłem intensywniej szukać dziewczyny (robiłem to już w ciągu ostatnich paru lat) i zacząłem wchodzić w tę nową relację. Cóż, to nie była dobra motywacja.
W każdym razie pobyłem sobie z moimi obawami i wszystko sobie wyjaśniałem, racjonalizowałem, dzięki czemu lęk się zmniejszył. W ogóle mam teraz takie myśli dotyczące zdystansowania się w obu relacjach i nie robieniu niczego pod wpływu lęku. Ciekawe, co będzie dalej.
Kemez89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 14:34

7 września 2020, o 17:56

Dzień 15.
Wczoraj wieczorem zaczęły przychodzić mi (bardzo subtelnie) myśli dotyczące tego, że w zasadzie nie potrzebuję ludzi i mogę być sam. Później pojawił się we mnie smutek, ponieważ ich ciąg dalszy był taki, że mogę dać sobie spokój z relacją z dziewczyną. Zorientowałem się, że to nerwica. Poszedłem spać, jednak o 04:00 miałem pobudkę, pozwoliłem, aby te myśli sobie popłynęły i nawet udało mi się zasnąć.
Rano byłem spokojny i wróciłem do swojej wczorajszej schizy. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo mnie spycha na dno! Ja - osoba bardzo relacyjna - miałbym nie potrzebować ludzi?! Poczułem, że złapałem nerwicę za "jaja" i mówiłem sobie, że to, co przeżywam, to tylko irracjonalny lęk.
Pojechałem do pracy, gdzie miałem sporo interakcji z innymi ludźmi. Później poszedłem na większe spotkanie i tam mocno złapał mnie lęk, pojawiły mi się obawy, że ktoś mnie tam publicznie zaatakuje. I nawet dopuszczałem do siebie tę myśl, hiperbolizowałem ją i dawałem jej zgodę na bycie, jednak wszedłem w stan wybitnie lękowy. To wewnętrzne napięcie rosło i później nie mogłem się uspokoić. W takim stanie trudno jest normalnie pracować.
Następnie rozmawiałem z moją dziewczyną, która wraca za tydzień. Powiedziała, że będzie potrzebowała odpoczynku i przez kolejny tydzień nie będzie chciała się z nikim widzieć. To mnie przestraszyło, bo oznacza kolejną przerwę w naszym spotykaniu się. Miałem więc kolejny "kamyczek" do ogródka. Postanowiłem podejść jednak do tego prorozwojowo, wyśmiewając mój lęk, puszczając sobie różne utwory dotyczące rozstania dwojga ludzi (np. "Żałuję" Eweliny Flinty), wyobrażając sobie, że to ja śpiewam i to w mocno przesadzony sposób. ;) Dzięki temu w tym temacie się uspokoiłem, bo jeżeli taka deklaracje z jej strony budzi we mnie lęk, to coś jest nie tak.
Niestety, lęk nadal mi towarzyszy i chyba dzisiaj mam najtrudniejszy z dotychczasowych dni. Pojechałem na basen, aby się odprężyć, to na chwilę pomogło. Przychodzi do mnie totalne zniechęcenie, smutek, chce mi się nawet płakać. Wszystko wydaje się do d**y... Tłumaczę sobie, że to tylko oznaka mojego postępu, skoro nerwica daje tak o sobie znać, ale jest mi zwyczajnie ciężko. Za chwilę idę pobyć sam na sam (jakbym teraz był z kimś) i pozwolę tej całej goryczy popłynąć. Ciekawe dokąd dopłynę?
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

7 września 2020, o 18:56

Pomedytuj zrelaksuj sie to pomaga .Rano tez miałem dół pozwolić sobie na trudne chwile.Placz jest ok .Przyzwolenie na te emocje zaakceptować.
Awatar użytkownika
HadeS!
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 67
Rejestracja: 4 kwietnia 2020, o 20:19

7 września 2020, o 20:40

Kemez89 pisze:
3 września 2020, o 19:18
10 tygodni to czas, który sobie dałem na takie intensywne odburzanie się, na zmianę moich przekonań myślowych, które prowadzą do lęku i które będę uzupełniał behawioralnym działaniem.

Dzień 11.
Skumulowane zmęczenie dało dzisiaj o sobie znać, więc wreszcie odpoczywam. Zrezygnowałem nawet z pójścia na basen.
Poza tym widzę pewne pozytywne zmiany, które mnie cieszą.
Rano miałem awarię służbowego laptopa, a że miałem pracować z domu, stanąłem przed widmem pojechania do mojej firmy. Nie przerażało mnie to. Ogarnąłem numer telefonu do kolegi z IT, który mi pomógł i nie musiałem nigdzie się ruszać. ;)
Miałem dzisiaj też bardzo ważną rozmowę z moją dziewczyną. Wczoraj mi napisała, że nasza relacja się rozmywa i miała parę uwag, które były dla mnie krzywdzące. Powiedziałem jej o tym, wspomniałem o tym, że mam swoje potrzeby, że nie zawsze będę dostępny tak, jakby sobie tego życzyła. Do tego ten tydzień mam bardzo intensywny. Co ciekawe, nie towarzyszył mi lęk o to, że ją stracę - przeciwnie - cieszyłem się, że jej o tym powiedziałem. Jeszcze wrócimy do tematu.
Byłem dzisiaj w sklepie i okazało się, że nie zabrałem dodatkowej torby na zakupy, więc szedłem obładowany jak wielbłąd. Pod blokiem wypadły mi produkty z plecaka i kieszeni (nie obyło się bez "ofiar" - straciłem bezpowrotnie maliny), ale z perspektywy czasu to jest dla mnie zabawne. Ciekawe, czy dla moich sąsiadów też? ;)
Po pracy położyłem się i mam taki stan, że jestem tu i teraz, nie przychodzi mi 100 tysięcy myśli i to jest bardzo fajne, choć z drugiej strony - oswajam się z tym, bo jest to pewnego rodzaju "anomalia". ;) Nie wchodzę w lękowe myśli, zaczynam jednak powoli włączać w moje codzienne zmagania racjonalizację moich obaw.
też kiedyś o czyms takim myślałem ale naszczęscie juz nie musze :)
''Ucz sie z wczoraj, żyj dla dzisiaj, miej wiarę w jutro" ^^ ;col
Kemez89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 14:34

7 września 2020, o 22:25

menago49 pisze:
7 września 2020, o 18:56
Pomedytuj zrelaksuj sie to pomaga .Rano tez miałem dół pozwolić sobie na trudne chwile.Placz jest ok .Przyzwolenie na te emocje zaakceptować.
Dzięki. Puściłem to wszystko, co się we mnie nagromadziło i te wszystkie objawy jak ręką odjął. Zastanawiam się teraz, jak to pogodzić z ignorowaniem i nie wchodzeniem w objawy lękowe oraz z ich racjonalizowaniem. Czyli, kiedy nie działać, a kiedy - wręcz przeciwnie.
HadeS! pisze:
7 września 2020, o 20:40
też kiedyś o czyms takim myślałem ale naszczęscie juz nie musze :)
Twój post mi nie pomógł. Przejrzałem kilka Twoich wiadomości i też mógłbym napisać, że nie mam czegoś, z czym Ty się mierzysz. Tylko po co?
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

8 września 2020, o 21:11

Gosciu czekam na przekaz.
Kemez89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 14:34

8 września 2020, o 22:38

Dzień 16.
Szukam dobrego balansu pomiędzy niewchodzeniem w lękowe myśli, a praca nad nimi. Stawiam teraz na to, by dopuścić daną myśl do siebie i pozwolić płynąć emocji, która się z nia wiaze, a dopiero potem robić cos z myślami.
Od rana mam myśli dotyczące mojej relacji z dziewczyną i widzę, że nie jest dla mnie satysfakcjonująca. Dużo z siebie daje, ale nie otrzymuje w zamian wiele - czyli lek był tu uzasadniony!
Dzisiaj jestem na 2 - dniowej wycieczce z moimi kolegami.
Rezerwowalem nocleg przez booking i okazało się, że obiekt nie może przetworzyć mojej karty. Próbowałem to ogarnąć bez presji, że to moja wina. Zezloscilem się też na jednego z moich wspoltowarzyszy, który miał dziwne wymagania a propos pokoju. Dopuscilem to do siebie i wyraziłem. Przegadalismy też to wspólnie i udało nam się dojść do porozumienia. Gdybym działał tak jak ostatnio, to nie wszedlbym w te myśli i emocje i pewnie bym się znowu męczył...
Cóż, wychodziłem z błędnego przekonania, że kiedy pojawiają się we mnie trudne emocje, to efekt mojej nerwicy i nie powinienem im ulegać. A to guzik prawda.
Kemez89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 8 grudnia 2018, o 14:34

9 września 2020, o 19:05

Dzień 17.
Jestem dzisiaj bardzo zmęczony, a przy tym przypomniałem sobie o czymś ważnym.
Myślę, że moim głównym problemem jest to, że nie potrafię odpowiednio wcześnie zareagować, kiedy moje potrzeby nie są zaspokojone lub coś mnie złości. Przesuwam tę granicę reakcji i później już jestem bliski wybuchu... Dzisiaj miałem już dość moich kolegów, którzy weszli na taki poziom czarnowidztwa i narzekania, że nie chciało mi się ich słuchać. Powiedziałem im o tym, słysząc w odpowiedzi, że zareagowałem zbyt późno. A ja nie wiedziałem, jak i czy w ogóle, im o tym powiedzieć!
Do tego mam na tapecie relację z moją dziewczyną i to, że za mało od niej dostaję. Napisałem jej o powyższej sytuacji, prosząc ją o to, aby napisała coś, co mnie wesprze. Zadała mi pytanie, o co konkretnie mi chodzi! Noż ku**a! Czy to jest naprawdę takie trudne do zrozumienia? W każdym razie czeka nas rozmowa i realna ocena szans na to, co może się zmienić.
Miałem w sobie dużo napięcia i smutku, więc po powrocie pozwoliłem im spokojnie płynąć. Zrobiło mi się lepiej. Teraz zastanawiam się nad tym, co mam zrobić, aby nie zaniedbywać siebie i swoich potrzeb, bo ciągle popełniam ten sam błąd.
I oby nigdy więcej nie przyszło mi do głowy robienie tego, o czym pisałem, tj. niewchodzenie w myśli. Chciałem osiągnąć taki stan, kiedy sam będę decydował, kiedy o czymś myślę. Męczyłem się przez to strasznie.
Wracam z powrotem do przyglądania się moim emocjom, myślom i prowadzącym do nich potrzebom, aby móc skutecznie się nimi zaopiekować.
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

9 września 2020, o 20:16

Mądrze piszesz i widac u Ciebie determinację. Trzymam kciuki bo widze ze Masz moc.Bo ja sie narazie poddaje i dalej uciekam od trudnych emocji.Mam obecnie kryzys napiecie i lęk jest zbyt duże. Teoria opanowana ale jak przyjdzie mocne tapnicie to jest przejebane i tak 2 lata sie ciagnie.Pozdawiam
Awatar użytkownika
WillBeBetter
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 20 lipca 2020, o 08:20

10 września 2020, o 07:28

Co do relacji z dziewczyną, to nie wiem, czy czasem nie zaczynasz wymagać, aby ona była Twoją terapeutką. Być może robisz to nieświadomie, ale nie możesz od niej wymagać, żeby zrozumiała co się z Tobą w środku dzieje, bo ktoś, kto tego nie przeżywał, nie będzie w stanie tego pojąć.
ODPOWIEDZ