Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Totalna samotność i zagubienie

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

26 września 2016, o 19:03

Niedawno miałem problem ze swoimi pragnieniami, bo nie wiedziałem jakie one są, teraz w miarę wiem co czuje, ale pojawił się kolejny problem.
Pochodzę z wierzącej rodziny, moja mama należy do kółka żywego różańca czyta religijne książki bez przerwy itd. Mój tata należy służby porządkowej w kościele, tak samo ma pewien ustalony pogląd. Mój brat w tym domu byl jedyną oznaką takiego umiarkowania, ale ostatnio on jeszcze bardziej staje się radykalny od rodziców, bowiem odrzuca całkiem sobór watykański 2, ostatnio pościł ściśle przez 3 dni. Dodatkowo jego głównym zainteresowaniem są wszelakiej maści spiski, najgorsze że wszystko to jest tak logicznie że mimowolnie ciężko w to wszystko nie uwierzyć. O ile ja jakoś i akceptuje zarówno fanatyzm w pewnym stopniu, jak i liberalizm w kościele, to jednak sam się w tym podziale nie do końca odnajduje.
Największym moim problemem w tym wszystkim są chyba problemy związane z seksualnością, przez to że rodzice nigdy otwarcie o tym nie mówili, był to temat tabu , ja początkowo byłem negatywnie nastawiony do seksualności. W ogóle w podstawówce byłem inny - odcinałem się od całej nagości, nie uznawałem niczego związanego z ciałem, mimo iż każdy podsuwał mi to, dodatkowo byłem tak religijny że do szkoły nosiłem pismo święte, codziennie je czytałem, to było jeszcze przed 4 klasą podstawówki. Wtedy też chciałem być księdzem, a raczej nie wiem czy to było moje pragnienie czy rodziców. Bo moja mama od zawsze mówiła o mnie, że pewnie zostanę księdzem . Potem zacząłem dojrzewać, dziewczyny zaczęły mnie interesować i pornografia w końcu dostała miejsce w moim życiu, od tamtego momentu zacząłem popadać w kolejną skrajność, uzależniłem się od niej. Lata mijały a ja byłem coraz bardziej od niej uzależniony, aż do poznania mojej już byłej dziewczyny, wtedy udało mi się to ogarnąć i nawet gdy związek padł to ja nie potrafię już do tego wrócić w pełni i się tym cieszyć.
I tu dochodzę do sedna mam te 26 lat, a wciąż nie umiem odnieść się odpowiednio do nagości, w moim odczuciu istnieją tylko 2 skrajne bieguny - całkowity brak albo całkowita swoboda. Ten stan podsycali głównie księża i ludzie z konserwatywnej części, a także moja własna rodzina. Przez to wszystko co od dłuższego czasu przechodzę, nie potrafię już naprawdę szczerze przyjąć prawdy zarówno od jednej strony konserwatywnej jak i liberalnej. Od zawsze miałem problem z zaufaniem do ludzi. Ale przez te moje poglądy które nie pasują do żadnego głoszonego światopoglądu to ja czuję się trochę jak heretyk, jak ktoś kto wybiera co dla niego fajne i miłe, i ktoś kto się stawia poza kościołem do którego teoretycznie należy. W wszystkie praktycznie dogmaty wierze, praktyki uznaje. Ale ta sfera jest tak namieszana, że nie wiem. Z jednej strony boję się zaufać sobie i być trochę bardziej liberalny niż rodzina bo boję się kary od Boga po śmierci, a z drugiej strony boje się być zbyt fanatyczny aby pozbawiać się wszelkiej przyjemności płynącej z życia.
Zawsze lubiłem oglądać japońskie filmy animowane, grać w gry komputerowe . Ale te słowa ludzi którzy twierdzili o tym, że można się zniewolić przez okultyzm i to, że to jest pornografia, jakoś nie umiem się już w tym pełni cieszyć. Ogólnie ostatnio cala fikcja większość dzieł ludzi która ma dawać tylko przyjemność, przestaje mi sprawiać przyjemność, czuje wieczny niepokój i poczucie winy. Oglądając fikcyjne dzieła nie umiem się wcale w nie wczuć, bo cały czas w mojej głowie kołacze myśl, że to tylko fikcja. Mimo iż nie ufam tym wszystkim ludziom, ale wciąż gdzieś wewnątrz mojej głowy istnieje to pytanie:"A co jeśli mają racje,a ja się mylę" . Przez to wszystko ostatnio czuje się całkiem sam, czuje się osaczony trochę jak w więzieniu, świat oczywiście wydaje mi się nierealny, kruchy, jest czymś tak delikatnym, że łatwo to wszystko zniszczyć. A ja czuje się jakbym tylko był zawieszony w próżni, totalnie bezsilny nie mogąc nic z tym zrobić. Mogę się tylko temu przyglądać. Boje się przez to podjąć jakiekolwiek działanie, gdyż wydaje mi się ono pozbawione jakiegokolwiek sensu. Każde jakiekolwiek działanie które chciałbym podjąć jest obarczone ogromnym lękiem, który jest tak wielki, że jakbym miał go do czegoś porównać to do bezkresnego oceanu gdzie nie widać żadnego kawałka lądu. Motam się w miejscu, nie mogąc tak naprawdę ruszyć się z miejsca. Na każdy 1 krok do przodu przypadają 2 kroki do tyłu. Jak z tego stanu wyjść i zacząć w końcu żyć. Odpoczynek, kariera, praca, przyszłość wszystko praktycznie poza potrzebami fizjologicznymi jest obarczone potwornym lękiem.
Jako, że moja kariera i przyszłość zawsze była wiązana z czymś kreatywnym, no i troszkę fikcyjnym, to przez to co doświadczam nie widzę sensu aby się w tym rozwijać. Czasami jedyną opcją logiczną i sensowną jest ksiądz, albo teolog i tylko tyle. Czasami boję się że dzieje się ze mną to samo co z tatą, który nie wiem czy kiedyś lubił jakąkolwiek dozę fantazji w tym co czytał. Jest pragmatyczny do bólu i czuje, że ze mną dzieje się to samo. Od zawsze bylem bardzo kreatywny twórczy we wszystkim do czego się brałem umiałem rozwiązać na swój sposób, który czasami musiałem nawet wytłumaczyć nauczycielom. Od momentu pojawienia się nerwicy to wszystko praktycznie zaczęło zanikać poza krótkim okresem paru miesięcy w których znowu miałem dostęp do swoich umiejętności.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

27 września 2016, o 10:24

Skoro masz juz 26 lat i jesteś dorosłym facetem, możesz robic co chcesz
podejmować swoje decyzje to może warto coś zrobić dla siebie i iść na terapię?
Niedawno oglądałam ciekawy program nt, terapii własnie w tym temacie i uzależnienia od pornografii
i na prawdę można sobie znacznie polepszyć samopoczucie.
Zupełnie inaczej na to spojrzeć.

Dla mnie wiara w opatrzność i nie krzywdzenie innych, zycie zgodnie ze sobą to dobra wiara.
Jesli natomiast sa to zakazy, lęk to trzeba spróbować inaczej zrozumieć temat.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

27 września 2016, o 12:27

Dzięki za odpowiedź. Wiesz do poznania mojej byłej dziewczyny żyłem dokładnie, tego jak chcieli inni, bałem się do tego stopnia opinii innych, że pozwalałem im sobie na wchodzenie na głowę, aby mieć święty spokój. Ona była pierwszą osobą której potrafiłem zaufać, właśnie wtedy też moja nerwica i inne tego typu zaburzenia zagościły u mnie na dobre. Wtedy zacząłem rozumieć jak bardzo krzywdzę siebie, zacząłem chcieć wyrwać się z tego więzienia, przeciąć tą pępowinę, z idealnego syna, dziecka nagle stałem się "tym starszym, leniem patentowanym, obibokiem, który szuka nie wiadomo czego".
Żyłem 20 parę lat na uwięzi, nie rozumiany przez nikogo, zarazem będąc uzależnionym od innych, nie umiejąc podjąć żadnej decyzji bez obawy przed krytyką innych. Gdy związek upadł, zrozumiałem także, że uzależniłem się i od mojej dziewczyny, stopniowo znowu zacząłem wypierać samego siebie, tylko dlatego aby nie zostać sam. I ostatecznie i tak się to tak skończyło że jestem sam.
Ale od związku a szczególnie poza nim, coraz częściej potrafię sprzeciwić się innym. Zawsze żyłem w status quo, teraz już niezbyt potrafię. Pornografia nie odgrywa takiej roli w moim życiu jak kiedyś. Nie umiem się nią już wcale praktycznie umieć cieszyć. Ale gdy np. chciałbym obejrzeć film w którym jest nagość lub scena seksu, ale co nie jest pornografią, to nie potrafię, czuje się jakbym strasznie grzeszył. Poza tym wspomniane opinie innych, że wszystko co zawiera nagość jest już pornografią, lub jest ukazana bielizna itd. robi mi sieczkę z mózgu.
Przez to nie potrafię jakoś rozsądnie na to spojrzeć. A opinia jakiejkolwiek innej osoby, która nie ma poglądu choćby zbliżonego do mojego, wytwarza we mnie opór. Wydaje mi się że terapia też na niewiele by się zdała z tego powodu. Mimo tego jaki jestem, potrafię być bardzo uparty i nieufny wobec innych. Co bym nie zrobił czuje się winny wobec tej osoby której się sprzeciwiam. A Bogu nie umiem, hmm Bogu a raczej temu mojemu wyobrażeniu o nim. Przez to moje wychowanie czasami nie wiem czy to moje wyobrażenie o Bogu jest w ogóle prawdziwe.
Ostatnia przemiana mojego brata też stwarza we mnie jakieś poczucie winy, że nie jestem wierzący tak jak on. Czuje się sam w tym wszystkim bo nawet jeśli moim rodzicom powiem co o niektórych sprawach myślę to oni się oburzają na to. W moim domu nie ma praktycznie w ogóle dyskusji, jeśli jest ona niezgodna z oficjalnym stanowiskiem kościoła. No z bratem jeszcze mogę czasami podyskutować, bo z nim to jeszcze jakoś przypomina dyskusje. Ja nie potrafię wierzyć jak moi rodzice - bo tak zostało ustalone. Albo jak brat że sobór watykański II był zły bo zbyt wiele nowości wprowadził. Żyjąc pośród takich ludzi czuje się czasami przymuszany do wielu czynności, bo głupio mi jakoś robić inaczej. Mój brat jest całkowitym przeciwnikiem indywidualizmu w kościele. Dlatego nawet jeśli ja czuje że coś jest dobre i słuszne, to zaraz słyszę, że nie do końca. Że jakakolwiek fikcja stworzona przez człowieka jest bezsensem, granica pomiędzy pornografią, erotyką, nagością a zwykłym zarysowaniem kobiecego piękna jest zbyt mglista. I czasami przez to wszystko dochodzę do wniosku ,że najbezpieczniej byłoby odmawiać sobie wszystkiego. Ale takie życie znowu nie jest dla mnie w żadnym wypadku ciekawe, jest nudne.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

27 września 2016, o 14:36

Czas po prostu iść na terapię i nauczyć się wyrabiać swoje opinie na różne tematy
a rodzicom i bratu zostawić ich zdanie.
Lekko nie będzie ale warto znaleźć sobie zaufanego terapeute i pracować nad tym, dla siebie.
I to by mogla być pierwsza Twoja osobista sprawa, be udziału rodziców, pierwszy krok do samodzielności
emocjonalnej.
Przede wszystkim zrozumieć że to że inni mają jakieś poglady nie oznacza że sa one jedyne i słuszne.

Po to jest bielizna i kobiety są ładne żeby się facetom podobały:)
Oczywiscie mozna to negować, nie patrzeć, a seks uprawiać w całkowitej ciemności
żeby nie widzieć ale nie w takim razie po co to wszystko jest stworzone? :)
Gdyby faceci mieli nie podziwiać kobiet to byli kretami, a nie są:)

Przesadny konserwatyzm religijny to wg mnie odmiana nerwicy i wpajanie tego innym jest bardzo krzywdzace.
Tak samo krzywdzące jak kiedyś palenie przez kościół kobiet za to że są "czarownicami" bo zajmują się ziołolecznictwem
i ludzie idą do nic po pomoc.
A taki był nakaz kościoła.
Czy to znaczy że słuszny?
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Zanmato
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 12:31

27 września 2016, o 15:56

Widzisz problem, że najgorsze, że ja na 95% jestem pewny swoich racji. Jestem pewien, że to co uważam za słuszne, a moja rodzina czasami choć tego nie widzi się myli, mylę się pewnie także ja temat mojego podejścia i wyobrażenia o Bogu. Mi brakuje najbardziej kontaktu z inną osobą, nigdy nie byłem typem osoby towarzyskiej i nawet najbliższych znajomych których jednorazowo miałem może max 3-2 trzymałem na dystans. Gdy zaufałem tej dziewczynie, to moja nerwica z czasem zaczęła ustępować, ale gdy się rozstałem to znowu zaczęła wracać. Ja wiem, że na poprawę mojego samopoczucia potrzebne jest coś co oderwie mnie od tego domu, ja już jestem zmęczony życiem z moją rodziną. Ale czasami gdy już wiem co chcę robić, to na drodze staje mi mój potworny lęk i zaniżona samoocena, która paradoksalnie jest właśnie efektem tego że nie działam. Czasem mam wrażenie, kręcę się w kółko ->chce działać -> pojawia się lęk, i bezsens tego co robie, albo cel jest za daleko -> popadam w dola - czuje że jedynym wyjściem jest działanie -> pojawia się lęk itd. I tak w koło macieju.
Ale mimo wszystko trochę sobie poukładałem w głowie te rzeczy, może jednak terapeuta byłby dobrym rozwiązaniem, póki nie mam żadnej bliższej osoby której mógłbym zaufać. Przyjaciela nie zastąpi, ale mógłby przynajmniej choć trochę pomagać mi w uporządkowaniu mętliku w głowie.
ODPOWIEDZ