Jestem na etapie wychodzenia z zaburzenia, całkiem mi to nieźle idzie, ale wiadomo, są czasem potknięcia. Zawsze dużo podróżowałam, mimo fobii samolotowej. Można powiedzieć, że wokół podróży obraca się moje życie. Jednak ostatni nawrót trochę mnie rozłożył na łopatki.
Zaufany psychiatra powiedział mi wprost: "podróż to ZAWSZE dobry pomysł". Mam w planie tripa z przyjaciółmi busem do Szwecji na poszukiwanie zorzy, spanie na dziko itp. Brzmi super, prawdopodobnie będzie super, ale z tyłu głowy mam lęk, że gdzieś daleko od domu mnie ZŁAPIE i co ja wtedy biedna.
 
 Pytanie do Was - podróże Wam pomagają czy wręcz przeciwnie? Warto zaryzykować?
PS. i tak pojadę. Covida mam za sobą. Ale potrzebuje kilku słów wsparcia, chyba, że ktoś mi tu jakieś konkretne argumenty poda, żeby nie jechać bo umrę XD


 mega duzo chodze teraz po gorach, takie zdrowe zmeczenie w naturze dobrze robi. I od razu sie okazuje ze czlowiek jednak może oddychac ;P
 mega duzo chodze teraz po gorach, takie zdrowe zmeczenie w naturze dobrze robi. I od razu sie okazuje ze czlowiek jednak może oddychac ;P myślałam, że jednak mniej tego w społeczeństwie jest, a tu się okazuje, że a to ten, a to tamten i nie trzeba daleko szukać, żeby trafić na kogoś "po", a więc i kogoś "w trakcie", kto może jeszcze lub w ogóle nie wiedzieć o tym...
 myślałam, że jednak mniej tego w społeczeństwie jest, a tu się okazuje, że a to ten, a to tamten i nie trzeba daleko szukać, żeby trafić na kogoś "po", a więc i kogoś "w trakcie", kto może jeszcze lub w ogóle nie wiedzieć o tym... cieszę się ten lęk już za mną, nigdy więcej nie pozwolę tak się omotać. A media i panika społeczna nie pomagają. Rozsądek jest ważny, ale nie można się tak bać bo traci się życie
 cieszę się ten lęk już za mną, nigdy więcej nie pozwolę tak się omotać. A media i panika społeczna nie pomagają. Rozsądek jest ważny, ale nie można się tak bać bo traci się życie 



