może to banał ale zaczynam odkrywać pewne stare prawdy, które o dziwo wciąż są bardzo aktualne

przez całe życie miałam depresje, ogólnie jestem bardzo depresyjna i melancholijna z natury i baaaardzo ciężko jest mi tą naturę zmienić, całą swoją młodość planowałam śmierć

nie zamierzałam nigdy żyć długo, nawet nie mogłam sobie czegoś takiego wyobrazić, jestem lękliwym samotnikiem, zawsze uważałam, że jeśli nie czujesz z żadną osobą, którą znasz porozumienia duchowego to lepiej spędzać czas tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie itp a przy tym byłam niezwykle uparta w swoich poglądach więc taka osobowość jest wręcz skazana na porażke
ale dopiero w tym pechowym 13 roku

zaczełam dostrzegać, że lekarstwem na wszystko jest miłość i nie mam na myśli miłości romantycznej dwojga ludzi tylko ogólnie miłość do wszystkich i wszystkiego (w tym do siebie) jeśli zaczniemy od środka pobudzać nasz ukryty gdzieś głeboko optymizm zaczniemy też kochać przez duże K

bo właśnie radość, sympatia do innych, do siebie, szczerość ze sobą, z innymi, słuchanie swojego głosu wewnętrznego tzn robienie rzeczy tak jak czujemy a nie tak jak nam sie wydaje, że czujemy, to wszystko sie składa na Miłość

jak zaczynamy słuchać ludzi to zaczynamy ich rozumieć jak zaczynamy rozumieć to zaczynamy lubić a reszta to skutki uboczne tej reakcji łańcuchwej

wtedy nagle zdajemy sobie sprawe, że przestajemy sie bać, z dnia na dzień coraz mniej sie boimy - siebie, ludzi, życia, świata... ten świat do tej pory taki straszny staje sie namacalny, taki rzeczywisty i sie okazuje, że baliśmy sie tylko dlatego, że nie umieliśmy kochać a te wszystkie przykre doświadczenia miały nam pomóc nauczyć nas kochać

i dopóki nie zrozumiemy tej lekcji będziemy sie borykać z tymi wszystkimi problemami a one nas będą zjadać od środka
może to śmiesznie zabrzmi ale ten obecny rok, w którym zawaliło się w moim życiu już wszystko co mogło ostatecznie, uważam za swój najlepszy rok bo może sie zawaliło to co powinno przejść do historii aby zrobić miejsce na nowe lepsze prawdziwe...
wszystkim więc życze wyzdrowienia, miłości, radości, szczęścia i przede wszystkim wiary bo warto sie nie poddawać tylko po to aby dożyć przynajmniej jednej chwili, w której poczujecie, że żyjecie naprawde a po tylu cierpieniach i wyżeczeniach ta chwila będzie waszym prawdziwym sukcesem

wierzcie z całego serca i nie poddawajcie sie, dużo wytrwałości, cierpliwości i zobaczycie kiedyś na pewno ten dzień nadejdzie
