Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

1 lutego 2011, o 09:56

Ja dzis od rana sie kiepskawo czuje wiec chyba moja przyszla kolej na krótką zapalke :(( i jeszcze dzis ide po poludniu do pracy na godzine 13. Posprzatam teraz troche zeby nie skupiac sie na sercu bo wlasnie juz mam go w tej chwili dosyc. Od razu czuje sie taki niepokoj w klatce piersiowe i zycie robi sie czarno biale. Zabawne jest to ze jak przychodzi lek to wszystko zaczyna wydawac sie takie ponure i zle :(( i nawet nie ma sie gdzie schowac bo co mi da ze wejde pod koldre? Nic absolutnie nic i tak to szystko bedzie trwalo. Mam nadzieje ze przetrwam dzis dzien w pracy i wam tez zycze milego dnia. Buzki dla wszystkich Nie dajmy sie jak to bylo? AA skurwysynkowi lekowi ;ok
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

1 lutego 2011, o 10:09

Czapla- Mam tak samo jak ty...I uswiadomilam sobie,ze wlasnie lęk przed tachykardia wywoluje u mnie kolejne ataki...Ja tez bardzo sie boje,ze dostane pulsu (jak wiesz u mnie dochodzi nawet do 150) teraz mam na to sposob bo pije zimna wode jak tylko czuje,ze cos sie zaczyna...ale to nadchodzi tak niespodziewanie...Człowiek siedzi sobie w domu ,czyta ksiazke, czuje sie zrelaksowany,szczesliwy...az nagle w jednej chwili czuje,ze serce mu wali,puls 120-130 lub wiecej,od razu strach,lek...i w moim przypadku ogromny płacz...Podziwiam Cię za to,ze dajesz rade,ze pracujesz i zyjesz jak normalna osoba...bo ja ograniczylam wyjscia na dwor,poniewaz ciagle sie boje,ze dostane tachykardii i nikt mi nie pomoze...Wczoraj mialam chwile zalamania i pognalam do kardiologa,oczywiscie uslyszalam,ze fizycznie serce zdrowe i popatrz mimo tego iz slyszalam to na 2 ODDZIAŁACH RATUNKOWYCH od naprawde dobrych lekarzy to i tak nie wierzylam...Wczoraj lekarka przepisala mi leki na obnizenie pulsu,ale stwierdzilam,ze nie bede ich brac bo skoro serce mam zdrowe to po co? co z tego,ze puls mi spadnie? Leki zostana...Musze zaczac leczyc PRZYCZYNE a nie objawy...i tyle...Kochana pozdrawiam Cie,trzymaj sie...I pomysl czasem,ze nie tylko ty borykasz sie z tym pulsem...Ja kiedy nadchodzi atak tez mysle sobie,ze nie tylko ja sie z tym mecze....Dlatego pozdrawiam Cie...:*

-- 1 lutego 2011, o 10:17 --
Anetka-Nie powtarzaj sobie,ze dzis twoja kolej...Wiesz,ze latwo sobie mozna wmowic:) Takze kochanie nie martw sie...Bedzie ok...Ja tez dzisiaj czuje serducho,ale staram sie nie mierzyc choc tak mnie ciagnie ze szok! Najlepiej wczoraj wieczorem tak mnie zab bolal,ze myslalam ze umre chyba i od tego bolu mialam troche wyzsze cisnienie 120/95 kurde i juz se wkrecalam...ale w pewnym momencie powiedzialam" O nie" przez glupiego zeba mam dostac ataku?? Odstawilam mierzenie cisnienie,wzielam tabletke na bol i poszlam spac:) Czasem mam takie przeblyski swiadomosci:D:D:D heh,ale rzadko :D , a szkoda;)
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

1 lutego 2011, o 14:27

Aneta pisze: Zabawne jest to ze jak przychodzi lek to wszystko zaczyna wydawac sie takie ponure i zle :(( i nawet nie ma sie gdzie schowac bo co mi da ze wejde pod koldre? Nic absolutnie nic i tak to szystko bedzie trwalo.
No właśnie: jak przychodzi atak to też najchętniej bym gdzieś uciekła, czuję, że mnie gdzieś gna. Raz nawet jak się w zeszłym roku obudziłam tak w lecie w środku nocy z wysokim pulsem (pewnie koło 100) i się dusiłam, to pobiegłam na balkon. Mąż leciał za mną bo chyba się bał, że wyskoczę :buu: :buu: :buu: Trafne spostrzeżenie: co z tego, że się schowamy pod kołdrę? Lek nas nie opuści.. :(:

-- 1 lutego 2011, o 14:42 --
agniechannn90 pisze:I uswiadomilam sobie,ze wlasnie lęk przed tachykardia wywoluje u mnie kolejne ataki...Ja tez bardzo sie boje,ze dostane pulsu (jak wiesz u mnie dochodzi nawet do 150) teraz mam na to sposob bo pije zimna wode jak tylko czuje,ze cos sie zaczyna...ale to nadchodzi tak niespodziewanie...Człowiek siedzi sobie w domu ,czyta ksiazke, czuje sie zrelaksowany,szczesliwy...az nagle w jednej chwili czuje,ze serce mu wali,puls 120-130 lub wiecej,od razu strach,lek...i w moim przypadku ogromny płacz...Podziwiam Cię za to,ze dajesz rade,ze pracujesz i zyjesz jak normalna osoba...bo ja ograniczylam wyjscia na dwor,poniewaz ciagle sie boje,ze dostane tachykardii i nikt mi nie pomoze.....Dlatego pozdrawiam Cie...:*

Strach przed tachykardią na pewno powoduje kolejne ataki, ale ciężko się nie bać i normalnie do tego podejść. Ja umieram i duszę się przy 100 i nawet nie chcę myśleć jak bym się czuła przy 150.. Pewnie bym wykitowała ;oh . Mi zazwyczaj przy wzroście pulsu rośnie ciśnienie. Nie zawsze, bo kiedyś miałam 97/59 i puls 95. Wyczytałam gdzieś, że często przy spadku ciśnienia rośnie puls. No i co z tego? Od razu miałam atak lęku, paniki i cisnienie z niskiego "nieco" sie podniosło :((

Dzisiaj rano z ciepłego mieszkania wyszłam a tutaj mróz i poczułam nagle ścisk w skroniach i lekkie walenie serca. Nie nazwę tego atakiem ani tachykardią, ale już mi przeszkadzało. Pół godziny wcześniej zjadłam kanapkę i wypiłam słodzoną herbatę, ale poczułam ten ścisk w żołądku, jakby głód i od razu myśl o cukrzycy: pewnie cukier spadł, serce zaczęło walić, ciśnienie może wzrosło i pojawił sie niepokój... W drodze do pracy nie wiem jak, ale zupełnie nieświadomie zaczęłam o czymś innym myśleć i zapomniałam i tym, że mi słabo, i że serce wali i złapałam się na tym, że przeżyłam..

Tylko "kiedyś" byłam radosna nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz, a teraz kiedy nie mam ataków potrafię sobie dalej żartować, robić jaja z ludzi i śmiać się, a jak jestem sama, to ogarnia mnie ponury obraz mojego wnętrza: choroby, strach przed atakiem, przekonanie o zbliżającej się śmierci, a przede wszystkim potworne zmęczenie i obezwładniający smutek :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu:

-- 1 lutego 2011, o 10:17 --
Anetka-Nie powtarzaj sobie,ze dzis twoja kolej...Wiesz,ze latwo sobie mozna wmowic:) Takze kochanie nie martw sie...Bedzie ok...Ja tez dzisiaj czuje serducho,ale staram sie nie mierzyc choc tak mnie ciagnie ze szok! Najlepiej wczoraj wieczorem tak mnie zab bolal,ze myslalam ze umre chyba i od tego bolu mialam troche wyzsze cisnienie 120/95 kurde i juz se wkrecalam...ale w pewnym momencie powiedzialam" O nie" przez glupiego zeba mam dostac ataku?? Odstawilam mierzenie cisnienie,wzielam tabletke na bol i poszlam spac:) Czasem mam takie przeblyski swiadomosci:D:D:D heh,ale rzadko :D , a szkoda;)
-- 1 lutego 2011, o 14:45 --
Czapla pisze:
Aneta pisze: Zabawne jest to ze jak przychodzi lek to wszystko zaczyna wydawac sie takie ponure i zle :(( i nawet nie ma sie gdzie schowac bo co mi da ze wejde pod koldre? Nic absolutnie nic i tak to szystko bedzie trwalo.
No właśnie: jak przychodzi atak to też najchętniej bym gdzieś uciekła, czuję, że mnie gdzieś gna. Raz nawet jak się w zeszłym roku obudziłam tak w lecie w środku nocy z wysokim pulsem (pewnie koło 100) i się dusiłam, to pobiegłam na balkon. Mąż leciał za mną bo chyba się bał, że wyskoczę :buu: :buu: :buu: Trafne spostrzeżenie: co z tego, że się schowamy pod kołdrę? Lek nas nie opuści.. :(:

-- 1 lutego 2011, o 14:42 --
agniechannn90 pisze:I uswiadomilam sobie,ze wlasnie lęk przed tachykardia wywoluje u mnie kolejne ataki...Ja tez bardzo sie boje,ze dostane pulsu (jak wiesz u mnie dochodzi nawet do 150) teraz mam na to sposob bo pije zimna wode jak tylko czuje,ze cos sie zaczyna...ale to nadchodzi tak niespodziewanie...Człowiek siedzi sobie w domu ,czyta ksiazke, czuje sie zrelaksowany,szczesliwy...az nagle w jednej chwili czuje,ze serce mu wali,puls 120-130 lub wiecej,od razu strach,lek...i w moim przypadku ogromny płacz...Podziwiam Cię za to,ze dajesz rade,ze pracujesz i zyjesz jak normalna osoba...bo ja ograniczylam wyjscia na dwor,poniewaz ciagle sie boje,ze dostane tachykardii i nikt mi nie pomoze.....Dlatego pozdrawiam Cie...:*

Strach przed tachykardią na pewno powoduje kolejne ataki, ale ciężko się nie bać i normalnie do tego podejść. Ja umieram i duszę się przy 100 i nawet nie chcę myśleć jak bym się czuła przy 150.. Pewnie bym wykitowała ;oh . Mi zazwyczaj przy wzroście pulsu rośnie ciśnienie. Nie zawsze, bo kiedyś miałam 97/59 i puls 95. Wyczytałam gdzieś, że często przy spadku ciśnienia rośnie puls. No i co z tego? Od razu miałam atak lęku, paniki i cisnienie z niskiego "nieco" sie podniosło :((

Dzisiaj rano z ciepłego mieszkania wyszłam a tutaj mróz i poczułam nagle ścisk w skroniach i lekkie walenie serca. Nie nazwę tego atakiem ani tachykardią, ale już mi przeszkadzało. Pół godziny wcześniej zjadłam kanapkę i wypiłam słodzoną herbatę, ale poczułam ten ścisk w żołądku, jakby głód i od razu myśl o cukrzycy: pewnie cukier spadł, serce zaczęło walić, ciśnienie może wzrosło i pojawił sie niepokój... W drodze do pracy nie wiem jak, ale zupełnie nieświadomie zaczęłam o czymś innym myśleć i zapomniałam i tym, że mi słabo, i że serce wali i złapałam się na tym, że przeżyłam..

Tylko "kiedyś" byłam radosna nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz, a teraz kiedy nie mam ataków potrafię sobie dalej żartować, robić jaja z ludzi i śmiać się, a jak jestem sama, to ogarnia mnie ponury obraz mojego wnętrza: choroby, strach przed atakiem, przekonanie o zbliżającej się śmierci, a przede wszystkim potworne zmęczenie i obezwładniający smutek :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu:

To było moje, ale źle zacytowałam>

Strach przed tachykardią na pewno powoduje kolejne ataki, ale ciężko się nie bać i normalnie do tego podejść. Ja umieram i duszę się przy 100 i nawet nie chcę myśleć jak bym się czuła przy 150.. Pewnie bym wykitowała ;oh . Mi zazwyczaj przy wzroście pulsu rośnie ciśnienie. Nie zawsze, bo kiedyś miałam 97/59 i puls 95. Wyczytałam gdzieś, że często przy spadku ciśnienia rośnie puls. No i co z tego? Od razu miałam atak lęku, paniki i cisnienie z niskiego "nieco" sie podniosło :((

Dzisiaj rano z ciepłego mieszkania wyszłam a tutaj mróz i poczułam nagle ścisk w skroniach i lekkie walenie serca. Nie nazwę tego atakiem ani tachykardią, ale już mi przeszkadzało. Pół godziny wcześniej zjadłam kanapkę i wypiłam słodzoną herbatę, ale poczułam ten ścisk w żołądku, jakby głód i od razu myśl o cukrzycy: pewnie cukier spadł, serce zaczęło walić, ciśnienie może wzrosło i pojawił sie niepokój... W drodze do pracy nie wiem jak, ale zupełnie nieświadomie zaczęłam o czymś innym myśleć i zapomniałam i tym, że mi słabo, i że serce wali i złapałam się na tym, że przeżyłam..

Tylko "kiedyś" byłam radosna nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz, a teraz kiedy nie mam ataków potrafię sobie dalej żartować, robić jaja z ludzi i śmiać się, a jak jestem sama, to ogarnia mnie ponury obraz mojego wnętrza: choroby, strach przed atakiem, przekonanie o zbliżającej się śmierci, a przede wszystkim potworne zmęczenie i obezwładniający smutek :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu: :buu:
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

1 lutego 2011, o 14:57

Czapla...Wiesz co ja Ci zazdroszcze troche naprawde...Bo ja czasem puls 100 to mam jak sie najem mocno i zaladek i nie moze strawic:( a podczas atakow 140 nawet 150...Wiec pomysl,ze nie jestes sama...Podziwiam Cie,ze pracujesz i mimo tego zyjesz normalnie....Naprawde Cie podziwiam...I nie martw sie , mnie kardiolog powiedzial ,ze puls w granicach 100 to absolutnie norma:) Nawet te NASZE ataki po 140-150 (bo nie tylko ja mam takie skoki,Anetka tez ma,wiec wie jak to jest)nie sa grozne,poniewaz serce mamy zdrowe,a to jest tachykardia zatokowa,czyli z odpowiedniego miejsca w sercu wywolana...Nie martw sie i zyj dalej....zycze Ci duzo szczescia i jak najmniej leku:* mam nadzieje,ze uda ci sie pokonac strach:) Pozdrawiam cie:*
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

1 lutego 2011, o 15:29

agniechannn90, ja Ci strasznie współczuję, że ograniczyłaś wyjścia z domu.. Jestem sobie to w stanie wyobrazić i zrozumieć, chociaż mam swoje jazdy, jak to każdy z nas. Wiesz, ja mam dwoje dzieci a to jest taki kop w dupę i taka mobilizacja, że często jak za bardzo skupiam się na ewentualnym ataku i dziecko coś chce, to automatycznie przenoszę zainteresowanie z siebie na drugą istotę, zależną ode mnie.

Wiesz, napisałaś jedną rzecz, która mnie zaintrygowała :ups : że masz puls 100 po jedzeniu. No właśnie ja po jedzeniu często tak ciężko i okropnie się czuję i serce mi wali, jakbym nie mogła przetrawić. Wtedy mam ochotę pójść do kibla i zwyczajnie się zrzygać, bo z lżejszym żołądkiem lepiej mi się żyje, a jak zjem zbyt dużo, to czuję wszystko pod gardłem, rozpinam spodnie, serce mi szybciej wali i od razu boję się tachykardii. Nie masz tak po jedzeniu?
Powoli zaczynam rozumieć bulimiczki :roll: : zrzygać się, żeby się fizycznie dobrze poczuć i obniżyć puls :(( Czy ja już nie sfiksowałam do reszty? :?
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

1 lutego 2011, o 15:34

Mam tak i oczywiscie po jedzeniu jest wyzszy puls...ale to nie jest żadna anomalia tylko zwykla fizjologiczna reakcja organizmu...Kiedy sie "przezremy" zoladek stara sie te zlogi jedzenia strawic, prez co przyspiesza sie nam metabolizm,serca zaczyna szybciej pracowac...to normalna reakcja organizmu i nie ma sie czym martwic:)
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

1 lutego 2011, o 16:58

Co do jedzenia to mam tak samo i dlatego od dluzszego czasu malo jadam i chyba troche nawet schudlam... Z tym, ze ja zaczelam zjadac np. kanapke dziennie (rano) i potem troche obiadu wiec to sa naprawde porcje dla jakiegos chomika a nie dla czlowieka! Bo zjem chocby troche ziemniakow i pol np. kotleta i zaraz po tym serce przyspiesza, puls ok. 100 i ide do lazienki i wymuszam czasami wymioty bo czuje, ze musze tak zrobic by poczuc sie znow lepiej, a wiec Czaplo ja Cie rozumiem bo mam tak samo od jakiego juz czasu przez to serce. Nie chce zapeszac ale 3 dzien z rzedu czuje sie naprawde dobrze, ale to dlatego, ze ciagle cos robie i nawet nie probuje przestawac bo wiem, ze przy wiekszej nudzie by mnie znowu cos dopadlo chociaz nie mowie bo te klucia nie minely mnie dokonca i troche sie balam bo wkoncu newobole nie mecza tak dlugo, a dzis jeszcze poczytalam o wlokniakach przy piersi, pod pacha itd i uznalam ze trzeba jakies badania zrobic bo moze faktycznie to nie serce :D (co nawet stwierdzil moj facet bo ono nie boli i jest chronione przez zebra dodatkowo) dlatego bolu takiego bym nie odczuwala, a lezac i naciskajac delikatnie na lewa piers czulam lekkie klucie i pieczenie wiec moze to miesnie albo organizm jednak daje jakies sygnaly, ze z czyms jest cos nie tak, a ze ja sie skupialam na sercu to niczego innego nie dostrzegalam... Poki co nie przejmuje sie i naprawe staram nie zwracac uwagi a jak juz cos to tlumacze sobie, ze od tego nie umre, ze czesto ludzie przez cos przechodza i mnie to uspokaja...

Agnieszka - mialas schowac cisnieniomierz :grr:

Anetko trzymaj sie Kochana, sama wiesz, ze to minie i znowu bedzie lepiej!
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

1 lutego 2011, o 17:07

Inemko dzieki kochanie,ze mnie pilnujesz...otoz postanowilam sie ograniczac...i naprawde mierze juz tylko sporadycznie,a to dla mnie wielki sukces,bo potrafilam caly dzien nie odchodzic od cisnieniomierza,a DZIEKI TOBIE:) Dziekuje kochana:*
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

1 lutego 2011, o 18:10

agniechannn90 pisze:Inemko dzieki kochanie,ze mnie pilnujesz...otoz postanowilam sie ograniczac...i naprawde mierze juz tylko sporadycznie,a to dla mnie wielki sukces,bo potrafilam caly dzien nie odchodzic od cisnieniomierza,a DZIEKI TOBIE:) Dziekuje kochana:*
No dobrze, dobrze - gratulacje slonko ;) I tak zrobilas duuuzy postep i bardzo sie ciesze :) :* Oby tak dalej ;)
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

1 lutego 2011, o 21:14

inema23 pisze:Co do jedzenia to mam tak samo i dlatego od dluzszego czasu malo jadam i chyba troche nawet schudlam... Z tym, ze ja zaczelam zjadac np. kanapke dziennie (rano) i potem troche obiadu wiec to sa naprawde porcje dla jakiegos chomika a nie dla czlowieka! Bo zjem chocby troche ziemniakow i pol np. kotleta i zaraz po tym serce przyspiesza, puls ok. 100 i ide do lazienki i wymuszam czasami wymioty bo czuje, ze musze tak zrobic by poczuc sie znow lepiej, [...] !
Mi się to też kilka razy zdarzyło, ale od razu podkreślę, że nie robię tego żeby się odchudzać, bo jestem bardzo szczupła i nie przywiązuję wagi do kalorii, tylko ze względu na ten podniesiony puls. Może zabrzmi to dziwnie, ale po takim rzygnięciu czułam się lepiej. Z drugiej zaś strony nie mogę chodzić głodna, bo zauważyłam, że wtedy potrafi mi się kręcić w głowie (i wiadomo, od razu atak), czuję ssanie i potrafi mi serce bić z tego głodu (i wiadomo, od razu atak).. I błędne koło: ani na głodniaka dobrze, ani z pełnym żołądkiem :roll:
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

1 lutego 2011, o 22:42

Czaplo ja rowniez nie probuje sie odchudzac bo tak naprawde chce bardzo przytyc :) Ale nie moge.. Bo ten puls, serce i nerwica nie daja mi szansy.. Probuje, ale czesto te uczucie jest zbyt silne a tak tesknie za tym zeby wpierdzielic kebaba calego sama :P Bo kiedys tak potrafilam i mialam spust haha ale teraz... ? ehhh :( zalamka... Masz racje - to takie bledne kolo.
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
Czapla
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 6 grudnia 2010, o 14:47

1 lutego 2011, o 23:23

Wiesz, Inema23, ja czasem jestem zdenerwowana, to znaczy nie mam ataku, ale jakoś czuję się nakręcona, pobudzona, pocę się i czuję, że wszystko mi szybko pracuje, zwłaszcza układ trawienny. Potrafię spokojnie usiąść i wsunąć połowę boczku pieczonego (ciepłego z pieca), który uwielbiam a po godzinie już mnie pogna do toalety, nieźle przeczyści i nawet grama nie przytyję. Wiadomo, że w takim kawale boczku jest mnóstwo kalorii i trochę tłuszczu, ale przy nerwicy układ trawienny też szybciej potrafi pracować, pewnie wydziela sie adrenalina, szybszy metabolizm i wszystko spalamy z tymi nerwami, strachem i biciem serca..
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

2 lutego 2011, o 11:09

Z tego co wiem to podczas lęku albo niepokoju takiego długiego organizm chce wydalać z siebie jak najszybciej, wszelkie nagromadzone i przetrawione jedzenie oraz opróżnić pęcherz moczowy. I to prawda układ trawienny funkcjonuje na wysokich obrotach i dlatego tez u nas po jedzeniu serce bije tez szybciej. Ja tez tak mialam a nie daj boze jak naprawde sie najadlam to mialam ciepla głowe od plulsu. Dlatego rozwolneinie zaraz po posiłku to prawie norma i tak samo moze byc brak apetytu.

-- 2 lutego 2011, o 11:10 --
AAA i miłe PANIE oraz PANOWIE stworzyłam temat kącik spychologiczny i fajnie by było jakbysmy sie tam wymieniali spostrzeżeniami o terapiach naszych :) Moja wizyta juz niedługo i stresik juz zaczynam odczuwać...

Temat viewtopic.php?f=17&t=618
inema23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 406
Rejestracja: 6 stycznia 2011, o 15:36

2 lutego 2011, o 13:45

Witaj Nerwico!
Fajnie, ze wkoncu powstal ten kacik - napewno wielu osobom bardzo sie przyda! Ja oczywiscie rowniez czesto bede tam zagladac! :)
Wiem, ze sie denerwujesz i zapewne przed samym spotkaniem emocje beda sie nasilac, ale ja w Ciebie wierze i napewno dasz sobie rade!! :) Pamietaj o zdrowku, o szczerosci, zaufaj psycholog i bedzie tylko lepiej!! Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki - no i koniecznie musisz pisac jak Ci idzie! :)
Karuzela zycia kreci sie. Bezustannie nabierajac coraz wiekszego pedu. Pijany Karuzelowy, zatacza kregi w sobie tylko znanym kierunku, nie panujac juz nad zaczarowanym mechanizmem. Trzymajmy sie mocno lancucha losu, by przypadkiem nie wypasc w biegu.
agniechannn90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 273
Rejestracja: 25 stycznia 2011, o 21:51

2 lutego 2011, o 14:22

Ja tez ide na psychoterapie indywidualna w piatek na 14 ;ok :DD :)
"Bo serca są po to,by krwawić tęsknotą...A myśli są po to,by wierzyć w nie...A słowa jak noże szybują przez morza i choćbyś uciekał odnajdą Cię!"
ODPOWIEDZ