Wiem, że mi już kilkakrotnie pisaliście wyjaśnienia że to normalne, typowe itd ale chyba ja jestem naprawdę jakiś tępy że nic do mnie nie dociera :/
Myśl zawał przewija mi się w głowie kilkaset razy dziennie (nie przesadzam), czasami kilkadziesiąt razy na minutę- taka wstrętna uporczywa myśl która nie daje mi spokoju.
Powinienem to zaakceptować albo się temu poddać ale nie potrafię, w głowie niby cały czas mam słowa Victora "wolałem paść na zawał niż się z tym męczyć" oraz mojej Pani psycholog która mówi że jak dwa lata o tym myślę i nic się nie stało to.... NIC się nie stanie.
W sferze czysto świadomego podejścia ja to w pełni rozumiem ale ta "wredna małpa" panuje nade mną i zaburza moje logiczne myślenie i zamiast tego instaluje swoje przekonania i myśli.
Większość osób które na forum piszą że boją się zawału ma wysokie skoki pulsu, kołatania itp- a ja nic takiego NIE MAM (puls mam jak większość zaburzonych w okolicach 90-100), u mnie są tylko skurcze w okolicach przepony, kłucia w klatce, swędzenie mostka, kłucie od jelit aż do łopatki, zawroty głowy, otumanienie itp
Ale częściej myśl atakuje bezobjawowo
Doszło do tego że budzę się- myślę o zawale, karmię dzieci- myślę o zawale, w pracy myślę o zawale a ostatnio najgorszym momentem dnia kiedy bardzo intensywnie o tym myślę jest pora kiedy się kąpie. Dziś w pracy stwierdziliśmy że ładna pogoda to sobie pokopiemy w piłkę i zamiast się cieszyć (bo kocham futbol) to ja myślałem o...... no właśnie.
Czasami sobie myślę, a niech mnie złapie (tylko pod warunkiem nagłej śmierci

żeby nie bolało) i skończą się wszystkie problemy ale nie pomaga :/ Nawet jak stosuje relaksację Jacobsona to o tym myślę zamiast się skupić na relaksie.
Tak się głośno zastanawiam co jest przyczyną lęku akurat konkretnie o tej chorobie, przecież nikt w rodzinie na to nie umarł... może to dlatego że mój drugi w życiu atak miałem po wypiciu 2 podwójnych espresso i red bulla bo wtedy rzeczywiście mi serce waliło jak oszalałe.
Przez te cholernie myśli od kilku tygodni nie potrafię przeczytać 2 książek na które czekałem, nie mam ochoty oglądać filmów (które sobie kupiłem żeby zająć czymś mózgownicę), grać na konsoli (a jeszcze 2 miesiące temu potrafiłem cały wieczór się tak odprężać)...
Dobrze że chociaż mam Was, jesteście dla mnie naprawę wielcy i bardzo pomocni.

Bardzo za to dziękuję.