
Doszłam do tego, że zaczęłam sprawdzać myśli i nie dam rady opisać mojego uczucia, jak trzymając nóż pomyślałam 'no dobra, to dziabnij ojca, dziabnij'... i nic się nie stało. EUFORIA, nóż sam nie zaatakował taty

- moim rodzicom się coś stanie. Dostanę telefon, że moi rodzice nie żyją, bo mieli wypadek, zawał, cokolwiek.
- boję się duchów. Określam siebie jako osoba niewierzącą, ale moja matka naopowiadała mi historii o tym, jak to ma prorocze sny, że słyszała kroki chodzące po naszym domu (dzięki mamo za opowiadanie!


Pytanie : jak poradzić sobie z takimi lękami ? To jest trochę mniej irracjonalna kategoria dla mnie, niż zabijanie kogoś. Przecież moim rodzicom może się faktycznie coś stać (każdemu może) i pewnie kiedyś dostanę telefon, z informacją, że coś im się stało. Tylko co zrobić, aby to uczucie było naturalne, a nie przejaskrawione?
Jak sobie poradzić z tymi 'duchami' ? Nie wierzę w boga, to odpada mi zwrócenie się ku wierze, nie mogę do końca olać, bo to sfera niesprawdzalna w moim odczuciu, a moja matka faktycznie ma dziwne sny. Nie chcę bać się i gapić przez pół nocy w fotel, a nie mogę sprawdzać: 'dziabnij' bo to ja mam być atakowana przez te duchy, nie odwrotnie.

Będę wdzięczna za wszelakie wskazówki!
Pozdrawiam.