Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed depresją

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
hope1212
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 13 maja 2013, o 19:34

9 czerwca 2013, o 16:05

Proszę o pomoc. Mimo, że nie mam już lęków wciąż nie czuję się "normalnie", nie wiem czego chcę, do czego dążę, straciłam swoje pasje już dawno, nic mnie nie ciekawi ani nie interesuje, jakby ktoś stępił moje uczucia. Tylko się martwię. Dużo czasu przeleżałam w łóżku i patrzyłam w jeden punkt. Niby moje życie się zaczyna, a ja czuje jakby się skończyło. Wracam myślami do lat kiedy byłam szczęśliwa i zadowolona z małych głupot, jednak nie potrafię w sobie tego wskrzesić. Wciąż walczę i staram się ignorować wewnętrzny "smutek", jednak wolny czas jest dla mnie ogromnym problemem. Cokolwiek robię dla siebie to i tak nic z tego nie wychodzi. Pół dnia analizuję własny stan. Myślę o tym co się stało (lęki), i boję się depresji, bo znam swoje skłonności do łapania dołów. Nawet koleżanki zauważyły, że moje myślenie jest wciąż negatywne i przyciągam tylko złe emocje, nigdy się nad tym nie zastanawiałam po tych słowach w pewnym momencie złapałam się, że te myśli czarne trzymają się mnie nawet nieproszone. Jeśli staram się zauważyć coś pozytywnego to nagle wchodzi jakaś nieproszona myśl. Po nerwicy nie ufam już sobie. Ostatnio stałam na przejściu i nagle wpadło mi na myśl "A co jeśli weszłabym pod ten samochód?" oczywiście lęk, jednak szybko doprowadziłam się do porządku i nawet zapomniałam, jednak to nie jest chyba normalne. Boję się panicznie depresji, samotności... Wciąż o niej myślę, o historiach ludzi, które miałam okazję przeczytać w internecie. O jej objawach, skutkach... czuję, że wciąż jestem nią zagrożona, nie mogę się uwolnić. Jakby wisiała nade mną przez cały czas, a życie po prostu biegło obok zostawiając mnie zupełnie samą na szarym końcu. Nie wiem już jak mam z tym walczyć? Co robić? Wie ktoś może jak uwolnić się z własnego toksycznego myślenia? Dziękuję bardzo za wszystkie wpisy.
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

9 czerwca 2013, o 16:41

Witaj hope1212,

Podobny post pewnie bym napisał na początku mojej 'przygody psychicznej' jesli można to tak nazwać. Prawie cały pierwszy miesiąc czułem się tak jak Ty. Nic nie ma sensu, jestem do niczego, nic mi w życiu nie wyjdzie, moje życie nie ma sensu i straciłem ten 'smak' życia. Powtarzałem to sobie jak mantre i w to uwierzyłem. Sam się zgubiłem w cimności i myślałem że już tak będzie zawsze. To jest właśnie depresja jednak nie ma się czego BAĆ! Strach rodzi strach. Rówież czytanie o problemach innych jest 'gwoździem' do przysłowiowej trumny bo Ty już jesteś w dole psychicznym i jeszcze bardziej się wbijasz przejmując się problemami innych. W takim stanie najlepiej jest jak najmniej czytać o chorobach, objawach, symptomach itp. To Ci teraz nie potrzebne i tylko Ci zaszkodzi. Ja w stanie depresyjnym wszytko widziałem w czarnych barwach. Pesymizm był ogromny a ja z natury zawsze byłem optymistą. To mnie tak przybiło że czułem jak jakiś robak.

To co wtedy robiłem to mówiłem sobie rano i wieczorem afirmacje. Pozytywne afirmacje które miały zmienić mój sposób myślenia i postrzegania który został i tak już zmieniony przez derpesję. Afirmacji miałem około 40 i mówiłem je sobie rano i wieczorem codziennie przed lustrem do siebie. Starałem się by to było wypowiadane w bardzo pewny siebie sposób i z umśmiechem na ustach. (To było najtrudniejsze, uśmiech w depresji to prawie 'mission impossible' :D). Właściwie to sam uśmiech dał mi dużo w tym stanie. Śmiałem się z byle czego nawet jak nie miałem kompletnie na to ochoty (A przeważnie nie miałem). Zastanowiłem się co się tak naprawdę zmieniło? Dlaczego jestem taki smutny i wyrzuty oraz zmęczony życiem. Pomyślałem sobie wtedy: 'Chłopie masz dopiero 20 lat a zachowujesz się jak stary dziadek!' Walczyłem z tym usilnie i często przegrywałem. Chciałem się za coś produktywnego zabrać ale oczywiście nie widziałem w tym sensu i nie miałem żadnej ochoty na daną czynność. Jednak wiedziałem że muszę próbować i udowodnić SOBIE że ja mam władzę nad emocjami i umysłem i nie dam się nim manipulować. Gdy robisz coś wbrew sobie to jest to okropne uczucie jednak w stanie depresji to bardzo dobry sposób na pokonanie tego wewnętrznego uczucia beznadziei. W depresji brakuje również dopaminy. Ja bardzo dużo jadłem bananów i czarnej czekolady bo banany zawierają tą naturalną dopamine (to brązowe gdy banan jest dojrzały). Także polecam Ci jedzenie około 2 dużych DOJRZAŁYCH bananów dziennie i spożywanie jeden tafelki gorzkiej czekolady (tylko taka która ma kakao 85%+) Wyzwala ona endorfiny i częściowo też serotoninę. Również uprawiaj jakąś aktywność fizyczną, jakakolwiek by ona nie była. Musisz zbalansować sobie poziom andrenaliny i dopaminy w mózgu. To ma ogromny wpływ na uczucie beznadziei i depresji.

Nie polecam SSRI i innych antydepresantów do momentu aż wszyskto zawiedzie. Jeśli nie pomoże Ci nic z tego co wymieniłem powyżej to wtedy możesz się zdecydować na SSRI itp. To ostateczność i i tak nie zmieni to Twojego postrzegania na samą siebie które jest jak widzę negatywne. Ty musisz sama uwierzyć na nowo w siebie i w to że wszystko możesz. Polecam też obejrzenie sobie filmu 'Sekret' jeśli jeszcze go nie widziałaś. On może Ci pomóc zrozumieć jak Ty sama jesteś kreatorką własnej rzeczywistości i jak zmainy myślowe mogą wpłynąć na Twoje życie. Negatywizm przyciąga negatywizm a pozytywizm pozytywizm. Prawo przyciągania jak najbardziej działa. Także pamiętaj nawet w najciemniejszym dole jest światełko które trzeba wykorzystać. ;)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
hope1212
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 13 maja 2013, o 19:34

9 czerwca 2013, o 17:19

Dziękuję bardzo:) Film na pewno obejrzę i zakupię czekoladę, którą zresztą uwielbiam (nawet czarną) :) Mam jeszcze pytanie o skutki depresji naczytałam się o "trwałych zmianach w mózgu" o psychozach i wielu innych skutkach tej okropnej choroby:/ Czy jest to w ogóle możliwe? Znaczy się czy depresja powoduje inne schorzenia? Albo też czytałam o tym, że nagle mogę sobie pomyśleć o samobójstwie i zrobić to. Dziwne zawsze myślałam, że w depresji ma się świadomość swoich czynów. Albo o tym, że jak nie będę się leczyć "to ze strachu schowam się pod stół już nikt mnie nie wyciągnie" mało optymistyczna myśl. To głupie, ale sama gubię się w swoim myśleniu i obawach, a biorąc pod uwagę, że przez pół życia byłam w dołku mniejszym lub większym, sprawia, że trudno mi zmienić myślenie.
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

9 czerwca 2013, o 17:27

Pierwsza sprawa to przestań czytać o tym i innych schorzeniach. Ja miałem myśli samobójcze przez jakieś 2 tygodnie jednak jak widzisz nadal zyję :P . Oczywiście że się nadal ma świadomość swoich czynów. Ci wszyscy 'guru' czasami piszą takie głupoty że aż przykro czytać na necie. Depresja sama w sobie przechodzi też samoistnie. Wielu lekarzy się wypowiadało u mnie na studiach psychologicznych że depresja nie leczona przeważnie trwa pół roku. Nie ma żadnych trwałych zmian w mózgu bo tutaj chodzi o to że mózg ma niedobory dopaminy, serotoniny i czasami za wysoką adrenaline i noadrenalinę. (Zależy od siły depresji). Zabić się też raczej nie idzie bo od myśli do czynu jest ogromna przepaść. (Na nasze szczęście) :D

Także nie czytać pierdół i się nie wkręcać. :P
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Awatar użytkownika
TakJestZawsze
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 22 października 2012, o 09:32

10 czerwca 2013, o 21:51

Zgadzam się z powyższym czytanie i wmawianie sobie chorób to najczęstszy i najgorszy błąd jaki może popełniać osoba chora co do samej depresji powiem ci że mi pomogło pomaganie innym gdy skupiam się na ich problemie nie tylko natury psychicznej :) Zastanawiam się w jaki sposób takowej osobie doradzić lub pomóc zaprzestaje myśleć o własnej chorobie nie mówię tutaj że koniecznie masz wszystkim pomagać ale chce ci przekazać że jest możliwość wyjścia z tego stanu i nie jest to nieodwracalne :)
Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
JACEK2012
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 19 czerwca 2013, o 15:04

20 czerwca 2013, o 10:38

Myślę, że trzeba znaleźć siłę, żeby otworzyć się na innych i na świat. Siedzę sam w domu i nie mam z kim pogadać. Najbliższa mi osoba umarła. Nie radzę sobie z samotnością. Wiem, że powienienem wyść do ludzi, ale do kogo? Kogo to obchodzi. Każdy ma swoje sprawy. Raz na dwa tygodnie mogę pól godziny porozmawiać z psychologiem. ja chciałbym wygadać swoją bezradność i niechęć do wszystkiego. Może przejdzie. Pomagają mi sytuacje, gdy słucham innych ludzi i czuję, że nie jestem jedyny. Jestem jednym z wielu tysięcy. Każdy walczy i większość się boi. Mam realne powody, aby bać się przyszłości i czuć zniechęcenie. Pomaga mi i cieszę się wtedy, gdy mogę komuś coś przekazać ode mnie. Wtedy nie czuję się tak bezsensownie niepotrzebny i zbędny.
hope1212
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 13 maja 2013, o 19:34

20 czerwca 2013, o 20:16

Ja odczuwam to jakoś inaczej. Boję się nie przyszłości tylko uczuć. Albo inaczej tego uczucia pustki, albo kiedy chcę wskrzesić w sobie fascynację czymś, ekscytacje np. z powodu jakiegoś filmu i tu nagle nic. Nic nie czuję. Pustka. W najgorszych stanach po prostu czułam, że ten smutek może być większy i większy. Tak ogromny, że nie będę w stanie nic mówić, ruszyć się. Wtedy nachodził mnie lęk. Przeraża mnie moja niemoc i niemoc w leczeniu depresji. Co rusz słyszę tylko "jak się wyleczysz to wróci", "to się próbuje leczyć, ale nic na ten temat nie wiadomo" i tak dalej i tak dalej. Mam takie dziwne wahania. Raz czuję się szczęśliwa, a potem jakoś tak nijako. Jak nad przepaścią. Chcę być siebie pewna. Męczą mnie natrętne myśli non stop myślę o depresji, cały czas, bezustannie. Jestem już zmęczona. Być może sama to wszystko wywołuje tymi okropnymi myślami, że się po prostu tej depresji boję i nic o niej nie wiem. Sama się gubię w sobie.
JACEK2012
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 19 czerwca 2013, o 15:04

20 czerwca 2013, o 20:26

Czy nie jest tak, że te myśli nas nachodzą, gdy jesteśmy sami ze swoimi myślami? Trzymam się tego, że wyjście do ludzi mi pomoże. Ludzie są źli i złośliwi, są okrutni, ale my też jesteśmy ludźmi - jesteśmy zwierzętami stadnymi. W samotności umieramy psychicznie. Wymiana myśli i kontakt z drugim człowiekiem - to jest lekarstwo. I cel. Byłem na turnusie rehabilitacji psychosomatycznej (polecam), ale nie odpowiedzieli (i nie powiedzą) na pytanie, które rodzi się w sytuacji traumy - po co żyć i jak żyć. To jest nasza dożywotnia walka. O ten cel. Nadal wierzę w rozmowę. Nie jesteśmy sami. Wokól nas są tysiące myślących podobnie i podobnie cierpiących. Trzeba trzymać się razem i pomagać sobie.
hope1212
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 13 maja 2013, o 19:34

20 czerwca 2013, o 20:42

Być może to prawda. Ale ja mam po co żyć. Żyję, aby żyć szczęśliwie. Po prostu. Dla siebie i dla innych ludzi. Jestem wierząca. Wierzę, że wszystko jest po coś i wszystko ma jakiś cel. A jeśli go nie widzę - trudno, może się mylę, ale też w końcu nie wszystko musi zmierzać konkretnie do czegoś ;) Ja pół życia spędziłam w samotności. Pamiętam pewne wakacje, kiedy przez dwa miesiące nie wyszłam nigdzie. Jedynie na balkon. Oczywiście skończyło się to dla mnie fobią społeczną. Kiedy musiałam iść do szkoły i wyszłam na ulicę. Rzecz jasna - derealizacja i półbieg :D Ale co tam. Było minęło. Lubię ludzi i lubię być wśród nich. Lubię robić bezsensowne rzeczy. Problem w tym, że oni mnie niekoniecznie. Być może dlatego, że nie mam wyglądu ani figury modelki niestety, co wiele razy mi dawano do zrozumienia ;) Po co i do czego? Kiedy by tak myśleć, to mozna dojść do wniosku, że wszystko jest bezsensu. A to nie prawda. To wszystko na pewno po coś jest, a po co? To nie mój problem ja żyję sobie i chcę być jedynie zdrowym, dobrym prostym szczęśliwym człowiekiem. Czy np. rozwiązując krzyżówkę ma się jakiś głębszy cel? Ot kawałek papieru zadrukowany w jakieś łamigłówki. Ale jak cieszy :pp
ODPOWIEDZ