Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

ROCD, nerwica natręctw w związku

Artykuły o samej depresji, stanach depresyjnych, spłyceniu emocjonalnym, depresji w nerwicy.
A także o strachu przed samą depresją.
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Attelo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 24 lipca 2020, o 16:39

28 marca 2022, o 21:33

Pati21175 pisze:
28 marca 2022, o 18:38
Witam proszę o pomoc...cierpię na ROCD ostatnio jest coraz gorzej, ciągle mysli czy to nw pewno to skoro czuje że nie chce, ale no odczuwam mniejszy stres kiedy tego nie ma. Błagam o rady co to jest co robić....
Wydaje mi się że odczuwasz wtedy mniejszy stres bo ogólnie myśli się uspokoiły i nie kazuja Ci natrętnie sprawdzać czy go kochasz czy Ci się podoba itd. Takie momenty też przychodzą. I trzeba je łapać jak masz dobry moment to skup się na tym i na tym co czujesz itd. Ja się nie poddaje i jest dużo lepiej niż na samym początku. A jestem z nim już prawie 2 lata. A od pół roku można powiedzieć że jest w miarę ok w porównaniu z tym co było. Do normalnego stanu daleko ale walczę dalej.
Pati21175
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 15 listopada 2021, o 17:57

29 marca 2022, o 08:38

czuje sie ze to prawda nie wiem jak rozróżnić...
oldeno
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 21 grudnia 2020, o 00:06

30 marca 2022, o 00:13

Cześć, pozwolę się sobie wtrącić do tematu. Generalnie ja z samym ROCD zmagam się od samego początku mojego związku (w kwietniu będą 2 lata), który jest zresztą moim pierwszym poważnym związkiem. W moim wypadku sam początek to był istny koszmar, napady gorąca, dosłownie ciągłe rozmyślanie o partnerce i o tym jak jej potencjalnie nie kocham. U mnie było to spowodowane praktycznie przez stres związany ze szkołą (tak przynajmniej dowiedziałem się od pani psycholog), co miałoby w sumie dużo sensu bo zawsze jak przychodziły wakacje było jakoś lepiej, dużo słabsze i rzadsze myśli o tematyce OCD. Od października wyjechałem na studia do miasta gdzie studiuje moja dziewczyna i generalnie też nie było jakoś źle, były jakieś mniejsze lub większe epizody, ale bez tragedii. I tak w sumie do zeszłego tygodnia gdzie wszystko się jakoś spotęgowało. Na ten moment mam w sumie 3 główne myśli związane z ROCD. Pierwsza to to, że mam wrażenie, że podoba mi się prawie każda dziewczyna oprócz mojej (gdzie patrząc obiektywnie jest to naprawdę ładna i atrakcyjna kobieta), co wyjątkowo napędza mój stan bo przecież jak to jest, że podoba mi się każda tylko nie moja dziewczyna. Druga to potrzeba przestrzeni, ja jestem raczej typem osoby, która bardzo ceni swoją przestrzeń prywatną i nie lubi kiedy ktoś jest zbyt długo obok niej a moja dziewczyna na odwrót, to doprowadza do kolejnych myśli, że skoro ją kocham to dlaczego nie chce z nią spędzać wystarczającej dla niej ilości czasu. Trzecia myśl pojawiła się w momencie kiedy zacząłem myśleć o tym, że znowu mogę mieć nawrót ROCD, w mojej głowie występuje bardzo dużo myśli typu "czy to na pewno ROCD czy raczej naprawdę jej nie kochasz". Niby czytam i się tym znowu interesuje, czyli nie cała ta sprawa nie jest mi obojętna, ale z drugiej strony mam jakieś zaprzeczenie w głowie, że co jeśli to już wcale nie ROCD a zwykłe wypalenie w związku.

Odnośnie waszych wypowiedzi to jedno mogę powiedzieć na pewno. ROCD to bardzo podstępne zaburzenie, bardzo łatwo je zauważyć u innych ale niestety bardzo ciężko w nie uwierzyć u samego siebie. Jak tak czytam co piszecie to doskonale widzę, że macie ROCD bo większość z tych rzeczy przechodziłem sam lub przechodzę dalej i jako osoba trzecia widzę te wszystkie schematy osoby zaburzonej. Niestety nie jestem w stanie ich zauważyć u siebie i co chwilę podważam ich autentyczność. No nic, jest to na pewno uciążliwe zaburzenie, ale też nie takie, którego nie da się przezwyciężyć. Trzymam za nas wszystkich kciuki żeby udało się nam z tego wyjść.
Barti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 2 stycznia 2022, o 09:46

30 marca 2022, o 11:54

Zabierałem się za napisanie tego posta 3 razy i 2 razy mi się kasował jakoś przez przypadek ale znalazłem w sobie chęci by zrobić to znów.

Pati21175 i Attelo
również jest mi ciężko i miewam bardzo podobne objawy do Waszych
rozumiem wszystkich przechodzących przez nerwicę, sam z tego nie wyszedłem ale opiszę co mi ostatnio pomogło i chcę się tego trzymać
na marginesie polecam pracę na psychoterapiach z dobrymi fachowcami ja można powiedzieć po pół roku widzę światełko w tunelu, to ciężka i męcząca praca nad sobą ale uwierzcie mi można z tego wyjść, tak by żyć tak jak chcemy a nie jak chce nasza nerwica i lęki z tym związane


Moje przemyślenia związane z moją nerwicą, moimi lękami ROCD
Moje iluzje lękowe, z czego muszę sobie zdawać sprawę w moim myśleniu
1. muszę zrozumieć, że ILUZJA poszukiwania w nieskończoność partnerki idealnej, ciągłe wyobrażanie sobie że ta kolejna będzie dużo lepsza, bardziej atrakcyjna, bardziej odpowiednia to tylko moje wyobrażenia, bycie w takiej drodze, ciągle w drodze i poszukiwaniach bez możliwości ustabilizowania swojego życia jest nierealne. nie można żyć ciągle z myślą że się znajdzie wyśniony skarb, którego nie ma, który jest nierealny.
2. muszę zrozumieć, że ILUZJA bycia z kimś idealnym (posiadającym wszystkie cechy dla mnie najwłaściwsze), jest niemożliwa i nie istnieje. każdy ma swoje mankamenty, niedoskonałości. najważniejsze by nasz partner był dobrym człowiekiem, empatycznym, pomocnym o dobrym sercu, by był na dobre i na złe.
3. muszę zrozumieć by ILUZJA poszukiwania tego ideału w każdej napotkanej nowo osobie jest bardzo błędna. przypisywanie naszych wyśnionych cech jako pewnik nowej osobie która na pierwszy rzut oka wydaje się być atrakcyjna, na pewno nie jest idealna – znów zawierzanie ILUZJI.
4. nie jest moją winą uleganie ILUZJI, nie chcę dla nikogo źle, nie chce krzywdzić, po prostu ulegam złożonej ILUZJI, czegoś czego nie ma, co jest nierealne co nie istnieje.
5. złożoność Iluzji jest prze ze mnie odkrywana i teraz trzeba sobie z tego zdawać sprawę i powtarzać gdy przychodzą gorsze chwile.
6. staram się ośmieszyć te ILUZORYCZNE myślenie postrzegając siebie jako koziołka matołka
Koziołek matołek przez swoje życie szuka swojego Pacanowa, czegoś co nie istnieje, co jest nieosiągalne, marnuje na tym czas, swój cenny czas, który mógłby spożytkować na robienie czegoś realnego i prawdziwego (stworzenie dobrego związku)
Na końcu 1 tomu przygód koziołka matołka padają takie słowa:
„I znów poszedł, biedaczysko,
Po szerokim szukać świecie
Tego co jest bardzo blisko”

Czyli ja jako koziołek matołek szukam czegoś czego nie ma, co nie istnieje, swojego ideału a to co tak naprawdę najwartościowsze mam u swojego boku, kto mnie kocha i z kim mogę spędzić szczęśliwie swoje życie :)

może komuś pomogę w tym wpisie
Pati21175
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 15 listopada 2021, o 17:57

5 kwietnia 2022, o 10:24

witam, jeżeli ogólnie czuje sie jakbym nie kochała tak bez lęku ale no gdy zaczynam olewac te mysli lepiej się czuje i gdy chłopak chce gdzieś jechać beze mnie na dluzej to nie chce tego to oznacza ze kocham?
Barti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 2 stycznia 2022, o 09:46

8 kwietnia 2022, o 09:42

Pati
Wyglada na to że chcesz być z partnerem bo nadal z nim jesteś.

Jeśli możecie napiszcie swoje przemyślenia, może te które przerabianie na psychoterapiach które wam pomagają itp. wspierajmy się :)
Pozdrawiam!
AleksandraB98
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 8 kwietnia 2022, o 17:08

8 kwietnia 2022, o 17:42

Witam wszystkich, przeczytałam dużo postów na tym forum, mam nadzieję, że ktoś nadal będzie odpisywał na nowe wiadomości... Żyję w istnym koszmarze, we wtorek tego tygodnia w nocy kładłam się spać, wszystko super pięknie byłam szczęśliwa jak zawsze (mój chłopak jest z Włoch, póki co jeszcze się nie widzieliśmy, ale jesteśmy bardzo szczęśliwi od października od kiedy mamy ze sobą kontakt) bajka i generalnie wszystko tak jak przez ostatnie miesiące, położyłam się jak zwykle spać po pożegnaniu z nim wysyłając wiadomość głosową, oglądałam jego zdjęcia, słuchałam muzyki, było super. Dosłownie 9-10 godzin później gdy się obudziłam (miałam sen w którym chłopak z przeszłości pisał ze mną i sprawił że było mi w tym śnie jakoś dziwnie, źle i przykro) i naszła mnie myśl czy na pewno dobrze zrobiłam po prostu olewając całą tę sprawę, nawet jeśli nie czułam już nic od dawna i tak po prostu go usunęłam z życia (sam też i tak nie był zainteresowany i nie pisał już więcej) poczułam dziwne wyrzuty sumienia, ale potem ta myśl nagle odeszła, dwie sekundy potem nagle uderzyła mnie myśl "a co jeśli nie kocham mojego chłopaka?" I zaczęło się...panika, pytanie zapętla się w głowie, nie daje żyć, zaczęłam czuć tę pustkę i autentycznie być przerażona, że jak można być tak szczęśliwym kładąc się spać, mając wspólne plany spotkania się i przyszłości, a nagle wstać i dostać takiej myśli, zacząć podważać swoje uczucia i autentycznie czuć, że się nie czuje. Zaczęłam szukać w internecie objawów odkochania, panika i strach narastały, trafiłam na to forum i na wpisy o ROCD. Od razu wszystko zaczęło się układać, że to musi być to, zaczęłam czytać o tym, że przecież gdyby mi nie zależało to bym się niczym nie przejmowała, że aż wyłączałabym się z normalnego funkcjonowania. Drugi dzień czwartek, ataki paniki, napady płaczu, ścisk w żołądku przez to nie mam ochoty nic jeść, ledwo wlewam w siebie nawet wodę, ciągłe zastanawianie się czy kocham czy nie kocham, dlaczego to się stało, czy to na pewno to. Wczoraj powiedziałam o tym mamie, płakałam wczoraj kiedy pisałam z moim chłopakiem i pisał, że mnie kocha, po prostu rozpłakałam się jak dziecko, oczywiście o wszystkim mu powiedziałam i bardzo się martwi. Cały czas mam te cholerną pustkę, i to uczucie że to jednak prawda, co napędza mnie paniką i dzisiaj do połowy dnia płakałam chyba 10 razy z tej paniki i lęku, niepokoju. W nocy odczuwałam dziwny lekki ''spokój" ale nadal czułam że coś jest nie tak, zaczęłam myśleć sobie "to może skoro odczuwasz nagle lekki spokój to wcale go nie kochasz?". Całą noc praktycznie nie zmrużyłam oka, cały czas czułam ciężkość na sercu, i to uczucie, że nie jest dobrze. A teraz mam kolejną fazę, powiedziałam o sprawie też mojemu tacie, powiedziałam że od wczoraj czułam taką myśl, że muszę się z chłopakiem zobaczyć jak najszybciej bo mam wrażenie, że "poczucie" i zobaczenie go, pokaże mi że to wszystko jest prawdziwe. Teraźniejsza faza dotyczy tego, ze przez pół dnia miałam niemal non stop łzy w oczach i płakałam czując tę panikę i lęk przez tą pustką, a teraz od jakieś moze dłużej niż godziny, czuję się lekko spokojniejsza, póki co nie mam ochoty płakać, ale ta nicość i pustka dalej są, kiedy piszę z chłopakiem nie czuję tego co dwa dni temu, odkąd się obudziłam w środę rano, cały czas dręczy mnie to, że a co jeśli na prawdę nie czuję nic, a co jeśli te chwile "spokoju" czy jakby wrażenia spokoju, są podobne do jakieś obojętności, i znowu napędza się machina myśli, cały czas czuję napięcie nawet pomimo tego odczucia większego "spokoju". Piszę z nim, patrzę na jego zdjęcia i chciało mi się za każdym razem płakać, wręcz czułam straszny smutek i przerażenie, że nie potrafię odczuć tego co było jeszcze dwa dni temu. A teraz jeszcze ten dziwny spokój, coś jak miałam w nocy, tylko teraz już nawet nie mam chwilowo ochoty płakać, cały czas czuję napięcie, nie mam ochoty jeść, w kółko o tym wszystkim myślę, bardzo się boję tego co mi się przytrafiło. Już wolałabym chyba dalej płakać jak w pierwszej połowie dnia, żeby teraz znowu nie myśleć na nowo "no to skoro czujesz się jakoś inaczej i teraz nie chce ci się już płakać jak jeszcze dwie godziny temu, no to może faktycznie nic nie czujesz?" i tak w kółko, boję się tego uczucia, to wszystko jest straszne i chciałabym po prostu obudzić się i czuć po prostu tę normalność i to czyste szczęście i motywację do działania jaką dawała mi nasza relacja.
Barti
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 2 stycznia 2022, o 09:46

14 kwietnia 2022, o 09:26

Aleksandra: możliwe że wyznaczysz sobie że musisz cały czas się dobrze czuć i musisz cały czas chcieć, kiedy przychodzi gorszy okres to masz lęk i niepokój że Ci się zwyczajnie nie chce, tak bym to trochę ocenił choć ekspertem nie jestem oczywiście. Czy aby nie wyznaczysz sobie czegoś zbyt idealnego wręcz nieosiągalnego? Życie to nie jest bajka, są gorsze monety i trzeba sobie samemu na nie pozwolić, być dla siebie przyjacielem. Pozdrawiam!
Attelo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 24 lipca 2020, o 16:39

2 maja 2022, o 09:21

Hejka, nie wiem czy duża część z was chodzi na psychoterapię ale właśnie mam pytanie jaki stosunek do ROCD mają wasi lekarze? U mnie nie bardzo chyba zna się na tym zaburzeniu i sama mi wkręciła ostatnio jakieś rzeczy
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

8 maja 2022, o 23:09

hime pisze:
3 lutego 2022, o 20:45
U mnie nerwica, GAD i lekka depresja ostatecznie doprowadziły do zakończenia związku kilka miesięcy temu. Kiedy objawy się nasiliły mój partner przestał mieć do mnie cierpliwość i wszystko zaczęło się psuć. Po kilku miesiącach terapii nagle zaczęłam się zmieniać i okazało się, że jestem kimś zupełnie innym...
Jak się czułaś po odejściu?
Malaapaula
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 4 września 2022, o 11:39

4 września 2022, o 16:23

Heej, dużo czytałam waszych postów starajac sie pocieszyć ale nie wiem jednak czy to wszystko to to samo. Otóż mój natręt skupił się na mojej rocznej córce, jednego dnia bawiąc się z nią nasunęła mi się w głowie mysl "Czy ja ją kocham" i tak trwa to juz z 2/3 tygodnie. Dobija mnie to, kocham moją córkę a ta mysl tak zawładnęła moją glową ze nie chce z niej wyjść :(
W zeszlym roku w listopadzie rowniez taki natręt mnie dotknal aczkolwiek szybko minął bo przestalam sie w niego zagłębiać. Teraz nie moge spac, jestem strasznie przybita tym wszystkim i nie wiem jak sobie z tym poradzic. Przy wszystkim co robie z mala ciagle mam w glowie mysl czy ja kocham. Wczoraj mialam taki dzien ze juz plakac mi sie chcialo jak na nią patrzyłam bo jak ja mogę watpic w miłość do niej jak jest ona najwazniejsza osoba w moim zyciu i do dnia tej felernej mysli nigdy nie watpilam w milosc do niej, bylam zakochana w niej po uszy. Powiedzcie dlaczego to mnie dotknelo, jak z tym walczyc? W piatek na przyklad mialam przeblysk tych uczuć, trwalo do cale popoludnie. Czulam ogromne szczescie, milosc i nie moglam przestac jej przytulac i calowac. Dbam o nia, jest moim oczkiem w glowie i kiedy tylko cos sobie zrobi i zacznie plakac to lece do niej i tule ja najmocniej jak sie da, a ta mysl ciagle nie daje mi spokoju. 😭😭😭🥺
Amarylis20
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 19 kwietnia 2023, o 18:04

19 kwietnia 2023, o 19:01

Cześć, jestem tu nowa. Mój problem jest podobny do problemu wielu forumowiczów - dotknęło mnie ROCD. Tak mówi moja psycholog. Ja sama znajduję wiele objawów, które do mnie pasują. Walczę z tym od roku. Już od dzieciństwa zmagań się z normalnym OCD i to ciężkim. Zażywam leki, ale mam wrażenie, że one mało dają.
Mam wspaniałego narzeczonego, z którym mogę stworzyć wspaniałą, kochającą się rodzinę. Tylko boję się tego, że jestem z nim dla Jego rodziny i mojej, a nie dla nas. Boję się, że oszukuję samą siebie i innych. Chciałbym, żeby było dobrze, żebyśmy nadal mogli być razem.
Szukam na tym forum pocieszenia. W czytaniu samych postów je znajduję :) Jeśli ktoś mógłby dodać jeszcze jakieś słowa otuchy to zapraszam do dialogu :)
Amarylis20
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 19 kwietnia 2023, o 18:04

19 kwietnia 2023, o 19:10

Dodam, że raz jest lepiej, raz gorzej.
Amarylis20
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 19 kwietnia 2023, o 18:04

20 kwietnia 2023, o 10:26

U mnie to jest jeszcze tak, że pomimo tych moich myśli, ja chcę nazywać pieszczotliwie mojego mężczyznę, nieraz spontanicznie wykonuję jakieś pieszotliwe gesty wobec niego. Często płakałam na myśl o rozstaniu, nawet w pracy, na myśl że jest to jakaś ostatnia chwila w jakiejś okoliczności. Płakałam też u psycholog kiedy czytałam artykuł o ROCD, tak jakby mnie to głęboko dotykało. Płaczę też nieraz, jak piszę do mojego narzeczonego smsy pieszczotliwie się do niego zwracając.
Amarylis20
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 19 kwietnia 2023, o 18:04

20 maja 2023, o 07:39

Widzę, że nikt nie jest zainteresowany moimi postami. Ale przynajmniej sie wygadam na tym forum. Może ktoś akurat odpisze.
Ostatnio przeżyłam z moim narzeczonym wspaniałe 3 tygodnie. Były takie szczęśliwe. Obdarowywaliśmy się pocalunkami swobodnie, przytulalismy, "świergotalam" do niego cały czas. To wszystko bez żadnego "ale". To było takie piękne. Myślałam nawet o organizacji ślubu, gościach. Tutaj był mały strach, ale jednak myślałam. Nawet o terminie za rok. Odbylam tylko pół spotkania psychoterapautycznego, bo nie miałam problemów i nie było potrzeby odbywania całej sesji.
A teraz przyszedł znowu ciężki czas. Stało się to przedwczoraj. Jak ja mam żyć.
Pomóżcie. Wystarczą jakieś słowa wsparcia. Proszę.
ODPOWIEDZ